Gdyby Rosja chciała zająć Suwałki Gap… Czy by się jej to opłacało?

2025-09-09 19:00

Wyobraźmy sobie wąski pas ziemi na granicy Polski, Litwy i Białorusi. To lądowy korytarz łączący kraje bałtyckie z resztą NATO, miejsce wciąż wzbudzające zainteresowanie Moskwy. Choć Rosja formalnie nie rości sobie pretensji do tego terytorium, osadziła je w wojnie hybrydowej, wywołując napięcie na granicach państw bałtyckich i budząc niepokój wśród zachodnich analityków. Czy Rosja może zająć te 6 tys. km kwadratowych obszaru, zwanego „wąskim gardłem” lub Przesmykiem Suwalskim?

Rosyjscy żołnierze

i

Autor: Mil.ru/ CC0 3.0 Rosyjscy żołnierze

• Przesmyk Suwalski – wąskie gardło między NATO a państwami bałtyckimi, w centrum geopolitycznej gry.

• Rosja manipuluje tym terenem w wojnie hybrydowej, wywołując napięcie i dezinformację.

• Zachodni eksperci ostrzegają: Moskwa ma zdolności do szybkiego opanowania Przesmyku.

• Każda próba zajęcia Suwałki Gap grozi konfliktem z NATO i wysokim ryzykiem eskalacji.

• Kontrola nad tym strategicznym obszarem przyniosłaby Moskwie krótkoterminowe korzyści, ale ogromne koszty polityczne i gospodarcze.

Przesmyk Suwalski: circa 100 km długości, circa 60 km szerokości

To obszar na północno-wschodnim krańcu Polski, między obwodem kaliningradzkim Rosji a Białorusią. Od zachodu graniczy z obwodem kaliningradzkim, od wschodu – z Białorusią, a na północy przylega do Litwy. W skrócie: to jedyny lądowy most między Litwą (i pozostałymi krajami bałtyckimi) a resztą państw NATO. Rosja wiele by dała, aby znalazł się on w jej posiadaniu. To może nastąpić tylko na drodze wojennej, kolejnej specjalnej operacji wojskowej.

Otóż Moskwa… nie wysuwała oficjalnie roszczeń wobec tego kawałka ziemi. Rosja w XX wieku prowadziła rozmowy z Polską i Litwą ws. budowy korytarza transportowego, który połączyłby obwód kaliningradzki z Białorusią. Propozycja została odrzucona.

Dopiero w 2014 r., po zajęciu Krymu, Przesmyk Suwalski pojawił się w rozważaniach wojskowych, ale z NATO. Nadto zachodni analitycy zaczęli wskazywać, że to miejsce jest wąskim gardłem dla państw bałtyckich; wówczas pojawiło się określenie Suwałki Gap. Wskazywano – na przykładzie rosyjsko-białoruskich ćwiczeń Zapad (Zachód) – że Moskwa dysponuje zdolnościami do szybkiego zajęcia Przesmyku, acz – trzeba to podkreślić – jak dotychczas wprost takiego planu nie ogłaszała.

W przestrzeni informacyjnej temat co jakiś czas się pojawia, szczególnie gdy Rosja i Białoruś organizują w pobliżu ćwiczenia wojskowe. Ostatnio szerszemu gronu odbiorców przypomniał o nim (8 września) były oficer brytyjskiego wywiadu Philip Ingram, który w brytyjskich tabloidach stwierdził między innymi: – Obserwujemy zwiększoną obecność rosyjskich wojsk w Królewcu i na Białorusi, jednocześnie jesteśmy świadkami niespodziewanych ćwiczeń wojskowych i nietypowych ruchów wojsk. Przejęcie kontroli nad tym korytarzem mogłoby potencjalnie odizolować państwa bałtyckie od ich partnerów z NATO.

Koniec cytatu. Nic nowego. Z jednym zastrzeżeniem: przejęcie kontroli nad tym korytarzem odizolowałoby państwa bałtyckie od ich partnerów z NATO. To po pierwsze. I po drugie: jeśli nie zmieniłby się – tak to określę – charakter i rdzeń art. 5 Traktatu, musiałoby dojść do wojny między NATO a ZBiR (Związkiem Białorusi i Rosji).

To, co by się stało, gdyby Moskwa „odizolowała państwa bałtyckie od ich partnerów z NATO”?

Wyobraźmy sobie, że postanowiono o tym nakręcić film fabularny. Przedstawię założenia robocze scenariusza, opracowane na podstawie analiz think-tanku Robert Lansing Institute for Global Threats and Democracies Studies. Instytut działa jako niezależna, bezpartyjna organizacja non-profit zajmująca się polityką publiczną, ze szczególnym naciskiem na zagrożenia globalne, demokrację, geopolitykę, wojskowość, a także propagandę, wywiad, korupcję i inne tematy bezpieczeństwa międzynarodowego.

To zaczynamy…

Garda: Dr Tomasz Smura z Fundacji Puławskiego o NATO
Portal Obronny SE Google News

Rosja oskarża Zachód, Amerykanie i Polacy chcą zająć Kaliningrad!

Po tym, jak z Waszyngtonu do państw nadbałtyckich napłynęły wieści, jakoby z ich terytoriów zostaną wycofani amerykańscy żołnierze, Rosja zintensyfikowała wojnę hybrydową. Zwiększenie sił US Army na północnym-wschodzie Polski Moskwa oficjalnie oprotestowała. Dmitrij Pieskow wprost oskarżył Donalda Trumpa o rozpoczęcie przygotowań do opanowania obwodu kaliningradzkiego. Rosyjskie media dostały odpowiednie wytyczne, propaganda włączyła wyższy bieg.

Minęły trzy miesiące nagonki na Polskę, przypominania, że w drzewiej państwa nadbałtyckie znajdowały się pod władztwem Rzeczypospolitej, a teraz Warszawa przymierza się, do spółki z NATO, do odebrania „tego, co należało kiedyś do polskich panów”.

Propaganda nie szczędzi USA, wskazując je jako państwo, które „imperialnymi dążeniami prowadzi świat na próg globalnej wojny”. Moskwa wykorzystuje media państwowe i sieci botów do dezinformacji, szczególnie wśród mniejszości rosyjskojęzycznych w państwach bałtyckich. Jednocześnie białoruskie i rosyjskie siły intensyfikują graniczne prowokacje.

Nieznani sprawcy dokonują aktów sabotażu w województwie podlaskim. Uszkodzeniu ulegają m.in. linie energetyczne. Do podobnych zdarzeń dochodzi na litewskim przygraniczu. W Bałtyjsku na baczność postawiona zostaje rosyjska flota. Cały czas trwa wymiana wzajemnych oskarżeń i wskazywania winnych prowokacji. Rosja do niczego nie przyznaje się i winą obarcza „kolektywny Zachód”, który w jej przekazie propagandowym szykuje się do pomniejszenia terytorium Federacji Rosyjskiej o obwód kaliningradzki. Wskazuje na znaczący udział Polski w tej operacji, na co głównym dowodem miałaby być… zmiana w polskim nazewnictwie geograficznym Kaliningradu na Królewiec.

Rosyjska powtórka z operacji „Himmler” – „Ukraińcy” atakują merostwo

Wkrótce światem wstrząsa wiadomość: grupa tzw. zielonych ludzików usiłowała opanować siedzibę merostwa kaliningradzkiego. Ochronie udaje się odeprzeć atak, ginie dwudziestu napastników. Pięciu terrorystom udaje się uciec do Polski. Przy zabitych znalezione dokumenty w języku ukraińskim i polskim – ogłasza agencja TASS. Prowokacja szyta grubymi nićmi. Jako żywo przypomina operację „Himmler” – prowokację gliwicką z ostatniego dnia sierpnia 1939 r.

Kijów i Warszawa odrzucają oskarżenia, żądają wdrożenia niezależnego śledztwa pod auspicjami ONZ. Rosja wetuje ten pomysł. Jednocześnie propaganda natychmiast wykorzystuje incydent, oskarżając NATO o „przekroczenie czerwonych linii”.

Sytuacja zmienia się dynamicznie. Pod pretekstem obrony obwodu kaliningradzkiego Rosja mobilizuje wojska w ramach ćwiczeń Zapad. Miało w nich uczestniczyć 13 tys. żołnierzy. Siły zostają potrojone. Moskwa nie dopuszcza zagranicznych obserwatorów. Ważnym elementem gry są ćwiczenia z Iskanderami, przystosowanymi do przenoszenia głowic jądrowych.

Manewry zamieniają się w działania zbrojne. Siły rosyjsko-białoruskie przeprowadzają skoordynowany atak z dwóch kierunków.

Z Kaliningradu wojska uderzają wzdłuż trasy A229 w kierunku Kalwarii.

Z Białorusi następuje atak pancerny z rejonu Grodna na Sejny i Suwałki, połączony z desantem powietrznym na węzły komunikacyjne.

Opór Polski zostaje szybko przełamany. Agresor nie atakuje baz amerykańskich. Po zajęciu kluczowych punktów umacnia pozycje, rozmieszcza systemy przeciwlotnicze. Z Moskwy Władimir Władimirowicz Putin grzmi, że jeśli NATO przystąpi do kontrataku, Rosja zareaguje uderzeniem jądrowym. Siły rosyjsko-białoruskie zajęły prawie cały Przesmyk Suwalski. Nie posuwają się poza jego obszar…

NATO ma problem. Czy uruchamiać działania wynikające z postanowień art. 5 Traktatu i ryzykować rozszerzenie konfliktu o wymiar nuklearny? Zapada ostateczna decyzja: Europa i USA zwiększają wielokrotnie dostawy broni do Ukrainy. NATO przerzuca sojusznicze grupy szybkiego reagowania do Polski. Bałtyk zostaje zablokowany przez flotę NATO… Zachód nie przystępuje do odbijania Przesmyku. Przywódcy USA, Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec żądają, by Moskwa wycofała się z zajętych terytoriów. Waszyngton wywiera presję na Pekin. Chiny naciskają na Moskwę…

Taki scenariusz z pewnością może ziścić się w kinematografii

To jest czysto fantastyczny scenariusz. Na tyle nierealny, że może ziścić się tylko w kinematografii. Co prawda, tylko śmierć (niektórzy uważają, że podatki również) jest pewna, ale taki przebieg wydarzeń, jak go przedstawiłem (albo inny, mniej lub bardziej podobny), nie może zaistnieć. A to dlaczego?

Bo korzyści dla Rosji z zajęcia Przesmyku Suwalskiego byłyby mocno wątpliwe. Jak to mówią: nie warta byłaby skórka wyprawki.

Po pierwsze: ryzyko niepowodzenia operacji militarnej byłoby zbyt wysokie. Moskwa nie miałaby pewności, że art. 5 pozostanie martwy (acz tak uważa gen. Leon Komornicki w przypadku jednodniowej operacji rosyjskiej przeciw państwom nadbałtyckim). Zaangażowanie sił i środków w utrzymanie zdobytego terytorium narażonego na działania specjalne byłoby nie tylko kosztowne, ale blokowałoby funkcje komunikacyjne Przesmyku, łącznika Rosji z Białorusią.

Po drugie: przed rozpoczęciem kolejnej specjalnej operacji wojskowej na Kremlu musieliby zastanowić się, czy Rosja ma zostać narażona na kolejne sankcje, izolację międzynarodową i kryzys gospodarczy – nieporównywalny z dotychczasowym – wywołany blokadą Bałtyku. Przyniosłaby ona Rosji straty szacowane na dziesiątki miliardów dolarów rocznie. Przez Bałtyk przechodzi rocznie ok. 300 mln ton rosyjskich towarów… I tak dalej, i tak dalej.

Sumując: z zajęcia Przesmyku zysk dla Rosji byłby taktyczny, bo kontrola nad nim byłaby krótka. Ryzyko wojny totalnej z NATO byłoby ogromne, a całe przedsięwzięcie z ekonomicznego i politycznego punktu widzenia jawi się jako praktycznie nieopłacalne…

Rzecz jasna nie ma 100 proc. gwarancji na to, że Rosja nie będzie chciała zająć Przesmyku. Prawdopodobieństwo, że takim działaniem Rosja ryzykowałaby wybuch wojny globalnej, jest stricte matematyczne. Chyba że na taką operację pozwoliłyby jej Chiny, a to też jest mało, a nawet wręcz nieprawdopodobne…

Sonda
Obawiasz się ataku Rosji na Polskę?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki