Co oznacza zwycięstwo Donalda Trumpa dla świata? To szansa dla Polski

2024-11-06 11:34

Wszystko na to wskazuje, że Donald Trump ostatecznie wygra wybory i ponownie zasiądzie w Białym Domu, zostając 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Jak powiedział prezydent elekt w czasie przemówienia: „tworzymy historię, uzdrowimy nasz kraj, będę walczył o każdego obywatela”. Wielu zapewne się teraz zastanawia, dlaczego Donald Trump wygrał? Wielu powie, że to „szalony człowieka” z wieloma zarzutami prokuratorskimi, nieprzestrzegający reguł politycznych i można by tak jeszcze wymieniać i wymieniać, więc jak mógł wygrać? I drugie pytanie co wygrana oznacza dla świata? Czy powinniśmy się obawiać prezydentury Donalda Trumpa? Czy kwestia Ukrainy jest już przegrana? A może właśnie teraz pojawiła się szansa, by polska dyplomacja mogła się uaktywnić razem z państwami ze wschodniej flanki NATO i zawalczyć o mocniejsze NATO i niepoległą Ukrainę? Wiele pytań i wiele trudnych odpowiedzi.

Donald Trump

i

Autor: AP Photo, SHUTTERSTOCK Donald Trump

Spis treści

  1. Ameryka jest podzielona
  2. Dlaczego ludzie głosują na Trumpa?
  3. Co oznacza wygrana Trumpa dla świata?
  4. Czy Ukraina jest stracona?

Donald Trump został prezydentem elektem – ogłosił spiker Izby Reprezentantów USA Mike Johnson, cytowany przez Reutera. Polityk zapowiedział, że Republikanie są gotowi i przygotowani do natychmiastowego działania zgodnie z programem Trumpa "America First". Według agencji AP Donald Trump zdobył dotychczas 267 głosów elektorskich, zaś kandydatka Demokratów Kamala Harris - 224. Do zwycięstwa w wyborach potrzeba 270 głosów. Według dziennika "New York Times" Trump jest "o krok od zwycięstwa dzięki wygranej w stanach wahających się".

Donald Trump ogłosił, że Ameryka zapewniła jego obozowi „bezprecedensowe zwycięstwo” w wyborach. Podkreślił, że Republikanie są na dobrej drodze do przejęcia kontroli nad Senatem, a także – jak wskazują obecne wyniki – nad Izbą Reprezentantów. Dodając dalej: „To będzie złoty wiek Ameryki. To cudowne zwycięstwo dla naszego narodu, co pozwoli nam uczynić Amerykę znowu wielką - powiedział Donald Trump.

„Poszliście do urn wyborczych w niebywałych liczbach. Odmienimy kraj, zmienimy go. Zrobię to na wszelkie możliwe sposoby. Na zawsze to zostanie zapamiętane jako dzień, kiedy naród amerykański odzyskał kontrolę nad swoim przeznaczeniem. Będziemy spłacać długi, zredukujemy podatki - stwierdził Donald Trump. - Przez cztery lata nie mieliśmy żadnych wojny, kiedy byłem prezydentem, nie rozpocznę żadnej nowej wojny. Razem otworzymy potencjał Ameryki”.

Widać wyraźnie wielki entuzjazm Donalda Trumpa ze względu na wygraną. Teraz pytaniem otwartym będzie, co się w USA wydarzy w ciągu najbliższych godzin i dni, ponieważ obawiano się, że jeśli Trump przegra to mogą się odbyć rozruchy z udziałem jego zwolenników. Jak zwracał uwagę The Guardian, przemoc polityczna w USA może wzrosnąć po wyborach. Dziennik zwracał uwagę powołując się na dwa raporty Global Project Against Hate and Extremism (GPAHE) i Bridging Divides (BDI), że obecna się agresywna retoryka dotycząca wyborów. Przykładowo w październiku agresywna retoryka związana z negowaniem wyborów wzrosła o 317% na Telegramie, o 105% na Gab, o 25% na communities.win i o 75% w Fediverse. Raporty tych organizacji wskazywały, że na tych platformach użytkownicy oddają się agresywnej retoryce związanej z negacją wyborów. Teraz pytaniem otwartym jest czy zwolennicy Demokratów nie postanowią zakwestionować wyborów, wybuchając w histerycznej rozpaczy, że "szaleniec" wrócił do władzy.

Andrew A. Michta - Warsaw Security Forum

Ameryka jest podzielona

Może to nikogo nie zdziwi, ale Amerykanie podobnie jak Polacy są strasznie podzielenie i spolaryzowani. Badanie przeprowadzone przez VoteCast na próbie ponad 110 000 wyborców w całym kraju, wykazało, że kraj pogrążony jest w pesymizmie i desperacko pragnie zmian. Według badania Gallup 80% dorosłych Amerykanów uważa, że Amerykanie są bardzo podzieleni w kwestii najważniejszych wartości, podczas gdy 18% uważa, że kraj jest zjednoczony. Odsetek postrzegający naród jako podzielony wzrósł z 77%, gdy Gallup zadał to pytanie po raz ostatni w 2016 roku. Jest on o ponad 10 punktów procentowych wyższy niż w poprzednich pomiarach z 2004 i 2012 roku. Jak zwraca się uwagę w przeszłości Demokraci, Republikanie i niezależni mieli podobne poglądy na temat tego, czy naród jest zjednoczony czy podzielony. Jednak w latach 2004, 2012 i 2016 istniały znaczące różnice partyjne. Największy wzrost różnic partyjnych nastąpił w kwestiach związanych z władzą rządu federalnego, środowiskiem, edukacją, aborcją, handlem zagranicznym, imigracją, prawem dotyczącym broni, opieką zdrowotną i podatkami.

Z kolei sondaż Politico-Morning Consult ujawnił podział wśród Amerykanów, którzy generalnie uważają, że kandydat, któremu się sprzeciwiają, stanowi zagrożenie dla demokracji. I tak 48% badanych stwierdziło, że zgadza się, że Trump stanowi zagrożenie dla demokracji, niż Harris, 43 procent zgodziło się, że to Harris stanowi zagrożenie dla demokracji niż Trump.

Dlaczego ludzie głosują na Trumpa?

W wielu głowach osób o poglądach lewicowych czy liberalnych w Europie, ale także i w USA może chodzić po głowie pytanie, ale dlaczego Trump wygrał? Przecież ten człowieka nie jest zawodowym politykiem, uprawia dezinformacje, stosuje język agresji, traktuje wszystko biznesowo i ma zarzuty prokuratorskie, nie mówiąc o tym, że jest populistą, który gra na prymitywnych emocjach. Więc jak taki człowiek może wygrać wybory, czyżby znowu ludzie zostali omamieni? Jak zwraca uwagę, The Telegraph media były sobie winne:

„Pomyliły własne uwielbienie dla liberała z entuzjazmem narodowym – bezpodstawnie rozdmuchując Harris, co mogło przyczynić się do jej porażki. Ludzie nie lubią, gdy mówi im się, co lubią”.

Musimy w Polsce zrozumieć, że nic nie jest tak proste jak się wydaje, wyborcy liberalni i lewowi myślą, że tylko ich przedstawiciele mogą rządzić i mieć w zasadzie monopol na władzę, bo oni wiedzą, jak to robić. Problem polega jednak na tym, że tak nie jest. Często po ich stronie nie widać zrozumienia dla problemów, jakie trawią społeczeństwo i wsłuchania się w głos tych, którzy najbardziej potrzebują pomocy. Bardzo dobrze to widać u nas i dlaczego PiS przez wiele lat wygrywał, a także, dlaczego nadal utrzymuje duże poparcie.

Stacja ABC dokonała bardzo ciekawej analizy, dlaczego ludzie głosują na Trumpa. Według artykułu „Trump jest postrzegany jako zbawiciel, a nie grzesznik”. Według jego zwolenników Trump jest gotowy powiedzieć to, czego nie można powiedzieć, i działa często w taki sposób, że łamie normy, przez co jest atrakcyjny. Po drugie „nostalgia za gospodarką Trumpa” - wielu dało się uwieść obiecanym przez niego obniżkom podatków. Wielu tęskni za gospodarką Trumpa, gdy stopy procentowe kredytów hipotecznych i ceny benzyny były niższe. Na giełdzie były wzrosty, a bezrobocie spadło do historycznie niskiego poziomu. Z kolei za czasów Joe Bidena Amerykanie zmagali się z rosnącą inflacją po covidowa a gospodarka w ostatnich 2-3 latach zaczęła się rozpędzać. Jednak Amerykanie tego nie widzieli we własnych portfelach. Do tego dochodziła jego starość, co sprawiało niekiedy, że Amerykanie czuli się, że nie rządzi nimi silny człowiek, zwłaszcza jak się popatrzy na to co się działo na świecie. Demokraci wyglądali na niekompetentnych i niezdolnych do zaprowadzenia pokoju. Z kolei jak zwrócił uwagę The Telegraph, Trump nie jest dla wielu milinów aż tak szalony jak wielu próbuje jego malować. „Gdy wyniki napływały, znajomy przysłał mi zdjęcie mrożonego kurczaka. Powiedział: „To kosztowało 10-11 dolarów” parę lat temu. Dziś kosztuje 20 dolarów. Dlatego jego partnerka po raz pierwszy w życiu głosowała na republikanów. Nie stać jej na demokratów” – napisał dziennik.

Co ciekawe Trump w kwestii gospodarki zdobył poparcie Afroamerykanów i Latynosów, którzy może nie popierają jego polityki antyimigracyjnej, ale czują się niekiedy zawiedzeni polityką Demokratów wobec nich. Do tego dochodzi fakt, jak wyjaśnia się w tekście ABC, że Amerykanie mają trochę słabość do twardy i silnych przywódców.

Trzecim powodem jest „wzrost negatywnego partyjniactwa” jak wyjaśnia autor, wybory zaczęły dotyczyć kwestii kulturowych i tożsamościowych, a także ekonomii i polityki zagranicznej.

„Rzeczywiście, w erze skrajnej polaryzacji były prezydent skorzystał z jednego z najbardziej wyraźnych trendów w amerykańskiej polityce: wzrostu negatywnej partyzantki, w której zachowanie polityczne jest determinowane nie tyle przez sympatię do własnej strony, co przez wrogość wobec przeciwnika”.

I tak właśnie Trump zaczął najpierw atakować Hillary Clinton w 2016 roku, a także atakując to, co ona uosabia, czyli „Ameryka przebudzona. Ameryka elitarna. Ameryka bardziej wielokulturowa, w której mniejszości będą stanowić większość w połowie stulecia” – wyjaśnia się w tekście. Dla wielu Amerykanów Trump jest bastionem przeciwko przyszłości, w której nie chcą żyć. Fraza „Make America Great Again” przywołuje minione czasy.

W innych publikacjach zwraca się natomiast uwagę, że Trumpowi udało się zmaksymalizować poparcie na obszarach wiejskich, gdzie zdobył przewagę w poparciu w Indianie, Kentucky, Georgii i Karolinie Północnej. I tak dla przykładu hrabstwo Lackawanna, w którym znajduje się rodzinne miasto prezydenta Joe Bidena, Scranton, odnotowało przesunięcie o 5,6 punktu procentowego w prawo w porównaniu z rokiem 2020 — mimo że Kamala Harris wciąż wydawała się być na dobrej drodze do wygrania wyborów w hrabstwie minimalną różnicą głosów.

Do tego dochodzi fakt, że jak w USA i w Europie niemal z przerażeniem analizowaliśmy każdą niemal wypowiedz Trumpa, która z naszej europejskiej czy liberalnej perspektywy była przerażająca, czy kontrowersyjna, to Amerykanie nauczyli się odróżniać żarty od poważnych komentarzy Trumpa, mają w głowie to, co faktycznie zrobił czy zrobi.

Nie możemy także zapominać o temacie, który jest jednym z najbardziej rozpalających obecnie problemów, czyli nielegalnej migracji. Kandydatka Partii Republikańskiej na prezydenta wielokrotnie krytykowała działania rządu w kwestii granicy, twierdząc - bez przedstawiania dowodów - że „Kamala Harris pozwoliła na napływ 21 milionów nielegalnych imigrantów z całego świata”. Według Rew Research Center populacja nieautoryzowanych imigrantów w Stanach Zjednoczonych wzrosła do 11,0 milionów w 2022 roku. Podaje się, że około jedna piąta z nich przybyła w 2010 r. lub później, jednak większość przybyła wcześniej, niektórzy już w latach 80. Jednak liczba nieautoryzowanych imigrantów mieszkających w USA w 2022 r. była nadal poniżej szczytowego poziomu 12,2 mln w 2007 r. Z kolei populacja legalnych imigrantów stale rosła z 24,1 miliona w 2000 r. do 36,9 miliona w 2022 r. Wzrost ten był spowodowany szybkim wzrostem liczby naturalizowanych obywateli, z 10,7 miliona do 23,4 miliona. Nie mniej przekroczenia granicy osiągnęły rekordowy poziom za prezydentury Bidena, ale w ostatnich miesiącach liczba ta znacznie spadła. Sześciu na dziesięciu Amerykanów uważa imigrację za „bardzo ważną” w kontekście decydowania, jak zagłosują, według Pew Research Center. Inne sondaże sugerują, że wyborcy ufają, że Trump poradzi sobie z tym problemem skuteczniej niż Harris.

Co oznacza wygrana Trumpa dla świata?

Zapewne teraz wielu polityków w Europie zaczyna się zastanawiać czy utracimy parasol ochrony USA przed Rosją i czy kwestia Ukrainy jest już przegrana? Nie zadziwię niektórych, ale najwięcej do niepokojów w kwestii wygranej Trumpa mają Niemcy, którzy przez lata jechali w pociągu zwanym bezpieczeństwem na gapę. W prasie niemieckiej w ostatnich dniach było dość dużo artykułów wskazujących na zaniepokojenie Niemiec, Harris cieszy się znacznie większą sympatią niż Trump w Niemczech. Padały argumenty, że Trump nie myśli zbyt wiele o Europie, że jeśli wygra, to będzie atakował kraje w Europie, że nie realizują dwuprocentowego celu NATO i że niemiecka gospodarka ucierpi na wprowadzonych przez USA cłach.

My w Polsce powinniśmy raczej spać spokojnie jeśli chodzi o prezydenturę Trumpa, mamy argument lepszy niż Niemcy, a mianowicie w przyszłym roku wydamy 4,7 proc. PKB na obronność, przez co nie będziemy narażeni na ataki Republikanów i Trumpa, że nie wydajemy wystarczająco pieniędzy na zbrojenia i nawet niekiedy może otrzymamy pochwałę za nasze wysokie wydatki. Więc nie musimy się martwić zabraniem żołnierzy amerykańskich z Polski, a raczej może nawet zwiększeniem ich obecność np. przesuwając ich z Niemiec do Polski.

Oczywiście by nie zmarnować tej „sympatii” Trumpa wobec Polski i tego, że mamy tę kartę „wydatków na obronność”, nie możemy iść z nurtem europejskim i obrazić się na Amerykę, byłby to największych błąd dla nas. Obecność USA w naszym jest konieczna dla naszego bezpieczeństwa. Nie możemy także budować czegoś obok NATO, a wręcz przeciwnie właśnie teraz nadarza się okazja, by zmodernizować NATO i sprawić, by było jeszcze silniejsze. Może się to udać przy pomocy nowego sekretarza generalnego NATO Marka Rutte, który umie rozmawiać z Trumpem. Europa teraz powinna pokazać, że potrafi o siebie zadbać i potrafi wydawać więcej na zbrojenia, ale musi to być w kooperacji z USA w ramach NATO. Dlatego Polska razem z nowym sekretarzem generalnym NATO i krajami ze wschodniej flanki powinna tworzyć przewodnią siłę we wzmacnianiu Sojuszu we współpracy z USA, dlatego należy pokazać Trumpowi, że USA mają interesy w naszej części regionu. Będzie to zapewne trudne i wymagało dobrych zdolności dyplomatycznych, ale na tle Europy Zachodniej, która boi się Trumpa i nie wydawała wystarczających pieniędzy na obronność, a także nie darzy USA sympatią to, nasz region jawi się jako ten najbardziej proamerykański i przede wszystkim najbardziej świadomy zagrożeń płynących z Rosji dlatego się zbroimy. Możemy więc zyskać przychylność nowej administracji i to należy wykorzystać.

Czy Ukraina jest stracona?

Jeśli chodzi o Ukrainę, to jest wielka niewiadoma. Trump mówi, że zakończy wojnę w 24 godziny, często mówił o tragedii, jaka się dzieje na Ukrainie w związku z wojną, ale często także atakował Zełenskiego. Jego kandydat na wiceprezydenta, JD Vance, mówił swego czasu, że nie obchodzi go, co stanie się z Ukrainą. Przedstawił nawet kontrowersyjny plan zakończenia wojny, gdzie powiedział, że układ kończący wojnę na Ukrainie zakładałby stworzenie strefy zdemilitaryzowanej wzdłuż "obecnej linii demarkacyjnej" i danie Rosji gwarancji neutralności Kijowa.

Zapewne dziś, czyli 6 listopada w Kijowie panuje konsternacja i niepewność co dalej, prasa ukraińska przed wyborami zwracała uwagę, że wygrana Trumpa może oznaczać koniec wojny na niekorzystnych dla Kijowa warunkach. Istnieje spora obawa, że Ukraina będzie musiała dokonać ustępstw terytorialnych, a także zrezygnować z drogi do NATO. Wołodymyr Zełenski napisał długie oświadczenie związane z wynikiem wyborów w USA, które mogą okazać się przełomem dla Ukrainy - niekoniecznie korzystnym dla Kijowa. Ukraiński prezydent zapewnia, że jest dobrej myśli.

"Gratulacje dla Donalda Trumpa za jego imponujące zwycięstwo! Przypominam sobie nasze wspaniałe spotkanie z prezydentem Trumpem we wrześniu, kiedy szczegółowo omawialiśmy strategiczne partnerstwo Ukrainy i USA, Plan Zwycięstwa i sposoby położenia kresu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Doceniam zaangażowanie prezydenta Trumpa w podejście „pokój przez siłę” w sprawach globalnych. To jest właśnie zasada, która może praktycznie przybliżyć sprawiedliwy pokój na Ukrainie. Mam nadzieję, że wcielimy ją w życie razem. Z niecierpliwością czekamy na erę silnych Stanów Zjednoczonych Ameryki pod zdecydowanym przywództwem prezydenta Trumpa. Liczymy na ciągłe silne dwupartyjne wsparcie dla Ukrainy w Stanach Zjednoczonych. Jesteśmy zainteresowani rozwijaniem korzystnej dla obu stron współpracy politycznej i gospodarczej, która przyniesie korzyści obu naszym narodom. Ukraina, jako jedna z najsilniejszych potęg militarnych Europy, jest zaangażowana w zapewnienie długoterminowego pokoju i bezpieczeństwa w Europie i wspólnocie transatlantyckiej przy wsparciu naszych sojuszników. Nie mogę się doczekać osobistego złożenia gratulacji prezydentowi Trumpowi i omówienia sposobów wzmocnienia strategicznego partnerstwa Ukrainy ze Stanami Zjednoczonymi".

McFaul, były ambasador w Rosji, ostrzega, że ​​danie Putinowi tego, czego chce, jako części potencjalnego porozumienia pokojowego, tylko sprawiłoby, że będzie chciał więcej.

„Trump dochodzący do władzy i sygnalizujący, że zamierza zmniejszyć lub wyeliminować pomoc dla Ukrainy, ośmieli Putina. Pomyśli, że mój wróg jest teraz słabszy. Że nadszedł czas, aby iść po więcej, a nie mniej” – powiedział McFaul dla Kyiv Independent. Dodając: „Obawiam się, że Trump zasadniczo nie przejmuje się Ukrainą. Nadal zasadniczo przejmuje się swoimi osobistymi relacjami z Putinem; jest bardzo konsekwentny w swoim poparciu dla Putina” – powiedział McFaul.

Dlatego też to powinna być szansa dla Polski, by przekonać Trumpa, że oddanie Rosji ukraińskich terytoriów i zablokowanie drogi Kijowa do NATO to bardzo zły pomysł. W naszym interesie leży to, by Rosja się nie umocniła. Minister Radosław Sikorski powinien odbyć z nowym sekretarzem stanu rozmowę i przekonać nową administrację do naszych racji. Uaktywnić powinien się także prezydent Andrzej Duda, który ma dobre kontakty z Trumpem i przekonać jego, że niepodległa Ukraina, ze wsparciem w walce z Rosją, a także z członkostwem do NATO to najlepszy scenariusz, a opuszczenie Ukrainy to zwycięstwo dla Putina i dalszy imperializm i zagrożenie dla Europy.

Jednakże w Europie powinniśmy się przygotować na to, że czas kiedy Stany Zjednoczone były aktywnym graczem w naszej części regonu, powoli mija i należy zadbać o nasze bezpieczeństwo osobiście. Wiemy już, że prezydent Francji Emmanuel Macron rozmawiał z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem o działaniach na rzecz "bardziej suwerennej" Europy i o współpracy ze Stanami Zjednoczonymi przy jednoczesnym bronieniu interesów i wartości Europy - jak napisano w komunikacie. "Będziemy działać na rzecz Europy bardziej zjednoczonej, silniejszej, bardziej suwerennej w tym nowym kontekście, współpracując ze Stanami Zjednoczonymi i broniąc naszych interesów i wartości" - napisał Macron na serwisie X.

To pokazuje, że zapewne na linii Europa i USA będzie dochodziło do napięcia w wielu dziedzinach. Macron z Scholzem zapewne w wielu przypadkach będą się ścierać co do planów odnośnie Ukrainy czy zagrożeń, a także w kwestiach gospodarczych. Zapewne pojawią się także wspomniane plany budowania bezpieczeństwa bez wyraźnej obecności USA zwłaszcza w oparciu o przemysł zbrojeniowy z Europy zwłaszcza Francji i Niemiec. Pamiętajmy, że to, co chcą te dwa państwa, nie zawsze idzie w parze z naszym bezpieczeństwem, dlatego powinniśmy zachowywać równowagę. Bo to, że USA ma interesy na Indo-Pacyfiku, a nie w Europie jest faktem, to Europa teraz musi pokazać, że w interesie USA jest pozostać nadal w tej części świata.

Sonda
Czy wybór Donalda Trumpa na prezydenta to szansa dla Polski?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki