Spis treści
- Świat, który już nie wróci
- Prawa człowieka przestały mieć znaczenie
- Trump wstrząsnął instytucjami USA
- Koniec Ameryki jakiej znamy - czyli trumpizm jak gangrena toczy USA
- Trumpizm - ideologiczne podwaliny
- Jak Amerykanie oceniają politykę Trumpa po 100 dniach?
Świat, który już nie wróci
Trzeba przyznać, że świat mocno przyspieszył i stał się niepewny od kiedy urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych objął Donald Trump, okazało się, że w porównaniu z pierwszą kadencją Trump jest dużo lepiej przygotowany do wprowadzanych zmian i realizacji swojej polityki, ponieważ otoczył się wiernymi doradcami, którzy nie mają odwagi sprzeciwić się jemu, jak to było z poprzednikami z pierwszej kadencji. Dużym szokiem dla Ukrainy, ale także społeczności europejskiej było złe potraktowanie W. Zełenskiego w Białym Domu, a także kilkudniowe wstrzymanie pomocy wojskowej, a także wywiadowczej. Dotychczas nie mieliśmy z taką postawą do czynienia. Nagle sobie uzmysłowiono, że na USA nie można polegać.
Amerykanie także zobaczyli, że Donald Trump jest zbyt łaskawy dla Rosji i Władymira Putina a zbyt uprzedzony do Ukrainy a przede wszystkim W. Zełenskiego, którego krytykował wielokrotnie. Wiele sondaży zaczęło wskazywać, że Amerykanów coraz bardziej niepokoi przychylna postawa wobec Rosji, oraz że Republikanie z MAGA zaczynają coraz bardziej sympatyzować z Rosją na wielu poziomach, o czym pisaliśmy. Problemem stało się również MAGA i postawa względem Moskwy.
W analizie pt. "Trump wysadził w powietrze światowy ład" komentator BBC Allan Little stawia tezę, że obecny prezydent zerwał trwale z doktryną jednego ze swych poprzedników, Harry'ego Trumana, który głosił, że "polityką USA musi być wspieranie wolnych narodów, które stawiają opór próbom podporządkowania ich przez uzbrojone mniejszości lub przez zewnętrzne naciski".
Dla części zwolenników Trumpa jego umizgi do Władimira Putina są w pełni zrozumiałe, ponieważ postrzegają prezydenta Rosji jako "silnego przywódcę uosabiającego konserwatywne wartości, które podzielają". Dla innych jest ich sojusznikiem w walce z liberalną ideologią "woke" - wyjaśnia Little. Konserwatywny amerykański politolog z think tanku Brookings Institute Robert Kagan uważa, że "szkody, jakie Trump wyrządził (spójności) NATO, są prawdopodobnie nie do naprawienia" i trend wyznaczony przez prezydenta w polityce zagranicznej utrzyma się.
Jak zauważył Ed Arnold, ekspert londyńskiego think tanku Royal United Services Institute (RUSI):
"USA odchodzą od europejskich wartości (...) Sądzę, że obecna trajektoria Stanów Zjednoczonych przetrwa Trumpa. Myślę, że trumpizm przetrwa jego prezydenturę".
W raporcie pt. "Competing visions of international order" inny brytyjski ośrodek, Chatham House, napisał:
"Niewielu (ekspertów) uważa, iż wzrost potęgi prezydenta Trumpa jest jedynie aberracją historii, a zamęt jaki wprowadza będzie ograniczony do czteroletniej kadencji. Naukowcy, politolodzy i politycy dochodzą do wspólnego wniosku, że mamy do czynienia z bardziej trwałą zmianą przynoszącą głębszą transformację".
Raport Chatham House głosi, że przywiązanie USA do takich wartości, jak współpraca międzynarodowa, czy wolny handel słabło od ponad 20 lat, jednak dopiero Trump od początku swej drugiej kadencji przypuszcza na tradycyjne elementy polityki zagranicznej Waszyngtonu oraz rządy prawa "niestrudzone ataki".
Prawa człowieka przestały mieć znaczenie
Według Amnesty International i Human Rights Watch w czasie rządów Trumpa naliczono 100 naruszeń praw człowieka, jakich dopuścił się prezydent USA. Jak wyliczono w raporcie Human Rights Watch w ciągu pierwszego kwartału rządów Trumpa i jego administracji doszło m.in. do ataków na wolność słowa, naruszeń prawa imigrantów ubiegających się o azyl czy ograniczenia amerykańskiego wsparcia dla praw człowieka poza granicami USA. Ponadto w raporcie przypomniano, że rząd federalny usunął tysiące rządowych stron i zbiorów danych, w tym dotyczących np. demografii, profilaktyki HIV/AIDS czy raportów na temat dyskryminacji ze względu na rasę.
"W ciągu zaledwie 100 dni administracja Trumpa wyrządziła ogromne szkody w przestrzeganiu praw człowieka w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie" – oceniła dyrektorka programu Human Rights Watch w USA Tanya Greene. "Jesteśmy głęboko zaniepokojeni, że te ataki na podstawowe wolności będą kontynuowane bez trudu" – dodała.
Organizacje wskazały też, że anulowanie 80 proc. kontraktów i grantów wydanych przez USAID (Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego) może doprowadzić do zagrożenia życia i zdrowia wśród mieszkańców ogarniętych wojną Ukrainy i Strefy Gazy, a także w najbiedniejszych krajach świata, w tym w Afganistanie, Syrii i Jemenie. Jako przykład podano Haiti, do której w ubiegłym roku USA dostarczyły 60 proc. pomocy humanitarnej.
Trump wstrząsnął instytucjami USA
Francuski dziennik "Le Figaro" ocenia, że rządy Trumpa rozpoczęły nową erę, pełną niepewności, wstrząsając amerykańskimi instytucjami. „W ciągu 100 dni rządów prezydent USA Donald Trump "wstrząsnął instytucjami amerykańskimi jak żaden z jego poprzedników" (...) jego druga kadencja rozpoczęła "nową erę, pełną niepewności, ze skutkami dla całego świata” - pisze "Le Figaro”. Dziennik uważa, że Trump „nie zmienił się, ale wiele się nauczył (...) zrozumiał, że pozorna solidność instytucji opiera się w dużej mierze na konsensusie i zwyczajach, które on lekceważy”. Zdaniem gazety, Trump zrozumiał też „zakres kompetencji”, jakie daje prezydentowi konstytucja i „zajmuje się ich rozszerzaniem”. Dowodem na to ma być podpisanie niemal 140 rozporządzeń wykonawczych.
Nowe starcia i walka z przeciwnikami
„Trump jest wszędzie” - pisze "Le Figaro”, wyliczając sfery, których dotyczą rozporządzenia prezydenta. Gazeta uważa, że Trump, „zamiast zakończyć wojny kulturowe, które rozdzierają Stany Zjednoczone, otwiera nowe starcia” i walczy „przeciwko wszystkim, których uznaje za przeciwników”. Wśród nich wymienia „państwo federalne i wszystkie instytucje, które wydają mu się przeciwstawiać”.
Personalizacja polityki zagranicznej
„Skrajna personalizacja polityki miała najbardziej bezpośredni skutek dla polityki zagranicznej” - ocenia "Le Figaro”. Dziennik zarzuca Trumpowi, że „odwrócił 80 lat sojuszy amerykańskich” i „sprawił, że jego kraj przeszedł do obozu rewizjonistycznych potęg kontestujących porządek światowy ustanowiony po II wojnie światowej”. Gazeta wskazuje na „żądania terytorialne” wobec Danii i Panamy, dotyczące Grenlandii i Kanału Panamskiego.
Koniec Ameryki jakiej znamy - czyli trumpizm jak gangrena toczy USA
W tekście opublikowanym przez Chatham House dr Leslie Vinjamuri, która odpowiada w tym think tanku za program badawczy poświęcony USA, zwraca uwagę, że powrót Trumpa do Białego Domu położył kres debacie na temat tego, czy jego rządy były tylko "aberracją historii", czy też symptomem głębszego i trwałego trendu. Teraz stało się jasne, że trumpizm, to trwałe zjawisko, które przyniesie "egzystencjalną, trwałą zmianę w stosunku Ameryki do Europy", a bezpieczeństwo starego kontynentu będzie największą ofiarą tej zmiany - zwracał uwagę.
Komentator "Washington Post" Dana Milbank ocenił w swej książce "The Destructionists" (tłum. Niszczyciele), że Trump to "monstrum, które stworzyli Republikanie w ciągu ćwierćwiecza (...). Jest on symptomem ich choroby, a nie jej przyczyną" - napisał autor. Milbank, jak wielu innych obserwatorów amerykańskiej sceny politycznej, uważa, że Trump wyrósł z tradycji bezpardonowej, brutalnej walki politycznej, której inicjatorem stał się w latach 90. Pat Buchanan, kandydat na prezydenta i prominentny przedstawiciel tzw. paleokonserwatywnej frakcji Partii Republikańskiej. Trump przejął metody i przesłanie Buchanana, który odwoływał się do pojęcia wojen kulturowych w Ameryce, obiecywał walkę z imigracją i był przeciwnikiem zagranicznych interwencji USA.
Publicysta "Foreign Policy" Michael Hirsh już w 2022 roku dokonał przeglądu książek na temat fenomenu trumpizmu i trendów, które wyniosły obecnego prezydenta do władzy. Hirsh ocenia, że Trump wpisuje się w długą linię podobnych demagogów w amerykańskiej polityce, ale jest pierwszym, który nie tylko został prezydentem, ale też zachował decydujący wpływ w swej partii po upływie pierwszej kadencji.
Trump stworzył pewne precedensy, jak odmowa zaakceptowania wyniku wyborów, czy walka z rządami prawa, które "mogą go znacznie przetrwać", a to jakie zjawiska społeczne w Ameryce wyniosły go do władzy i pozwoliły mu "uprowadzić" Partię Republikańską, zmuszając ją do serwilizmu i absolutnego posłuszeństwa, powinno stać się przedmiotem pogłębionej analizy - pisze dalej publicysta "FP".
Trumpizm - ideologiczne podwaliny
Daniel Luban, politolog z Oxfordu, ocenił na łamach magazynu "New Republic", że falą, która niesie Trumpa, jest rosnący wpływ ideologii zwanej "narodowym konserwatyzmem", której głównym teoretykiem jest izraelski naukowiec, biblista i aktywista polityczny Yoram Hazony.
Hazony założył w USA konserwatywny think tank Edmund Burke Foundation, a jego książka "The Virtue of Nationalism" (Cnota nacjonalizmu) stała się - zdaniem Lubana - czymś na kształt manifestu nowej, konserwatywnej ideologii.
"The Virtue of Nationalism" to zarazem książka przestawiana przez zwolenników obecnego prezydenta jako fundament "doktryny Trumpa", która przeciwna jest zagranicznym krucjatom Ameryki.
Hazony jest bowiem zdecydowanym przeciwnikiem międzynarodowego zaangażowania USA, a nade wszystko krytykiem Unii Europejskiej, która w jego rozumieniu tak dalece pozbawia narody suwerenności, że "gdy ockną się ze snu" zorientują się, że pozostaje im tylko "zgodzić się na wieczne zniewolenie lub iść na wojnę".
"Economist" napisał w lutym ubiegłego roku, że drugim ważnym ideologiem narodowego konserwatyzmu jest Patrick Deneen z Uniwersytetu Notre Dame, który głosi, że obecne elity muszą zostać zastąpione "przez lepszą arystokrację, wyniesioną przez muskularny populizm", a państwo powinno połączyć się z Kościołem.
Kolejnym piewcą tego nurtu - wylicza brytyjski tygodnik - jest Gladden Pappin, który jest zarazem "jednym z pierwszych filozofów politycznych, usiłujących intelektualizować (politykę) Trumpa". Pappin jest też dyrektorem Węgierskiego Instytutu Spraw Zagranicznych, nad którym czuwa bezpośrednio premier Viktor Orban.
"Economist" kończy tekst o nowej ideologii przypominając, że pod koniec II wojny światowej George Orwell napisał: "Nacjonalizm to głód władzy połączony z samooszustwem. Każdy nacjonalista jest zdolny do najohydniejszej nieuczciwości, ale ponieważ ma świadomość służeniu czemuś, co go przewyższa, jest absolutnie pewien swoich racji".
Jak Amerykanie oceniają politykę Trumpa po 100 dniach?
Według badania AP-NORC blisko 50 proc. ankietowanych negatywnie ocenia działaniach Donalda Trumpa. 40 proc. określa go jako "okropnego", a 10 proc. jako "słabego" prezydenta. Pozytywnie o Trumpie wypowiada się 30 proc. respondentów, nazywając go "świetnym" lub "dobrym". Kolejne 20% ocenia go jako "przeciętnego". 70 proc. Amerykanów twierdzi, że pierwsze 100 dni prezydentury Trumpa było zgodne z ich oczekiwaniami, ale dla 30 proc. były one zaskoczeniem.
Prawie trzy czwarte zwolenników Demokratów uważa, że Donald Trump koncentruje się na niewłaściwych tematach, a 70 proc. ocenia go jako "strasznego", co oznacza 10-procentowy wzrost negatywnych ocen w porównaniu z okresem sprzed inauguracji. Prezydent USA jest krytykowany za działania w sferze polityki imigracyjnej oraz celnej - ankietowani twierdzą, że "posunął się za daleko".
Z punktu widzenia około 70 proc. Republikanów Trump jest co najmniej "dobrym" prezydentem. Jednak tylko połowa z nich uważa, że przywódca państwa wybiera właściwe cele. Niemal 10 proc. zwolenników GOP przyznaje, że Trump skupia się głównie na niewłaściwych priorytetach.
Polityka migracyjna nowej administracji USA stała się względnie mocną stroną prezydenta, o czym świadczy 46-proc. poparcie. Polityka zagraniczna, negocjacje handlowe i gospodarka uzyskały poparcie na poziomie około 40 proc. AP podkreśla, że uznanie dla Trumpa wśród Republikanów spadło od stycznia o około 10 punktów procentowych.
Jak wynika z sondażu AP-NORC, 16 proc. Amerykanów określa pierwsze miesiące prezydentury Donalda Trumpa jako "słabe" lub wręcz "straszne". Mimo to, Trump nadal cieszy się silnym, około 80-procentowym poparciem w swojej partii. Elektorat GOP szczególnie docenia takie inicjatywy, jak nowo utworzony Departament Efektywności Rządowej kierowany przez Elona Muska.
Z kolei jak wynika z sondażu Instytutu Gallupa, średnia ocena poparcia urzędującego prezydenta USA od zaprzysiężenia na urząd w styczniu do kwietnia wynosiła 45 proc., i jest nieznacznie wyższa niż w tym samym okresie jego pierwszej kadencji, kiedy wyniosła 41 proc. - wynika z sondażu Instytutu Gallupa przeprowadzonego wkrótce po tym, kiedy Trump ogłosił wprowadzenie ceł na import z kilkudziesięciu krajów, a później zawiesił je na 90 dni.
Podczas gdy dla wszystkich prezydentów USA wybranych w latach 1952–2020 wskaźnik poparcia w pierwszym kwartale rządów wynosi 60 proc., Trump jest jedynym prezydentem, który miał poniżej 50 proc. średnich ocen aprobaty w analizowanym okresie - podkreśliła firma sondażowa.
Na niskie poparcie dla obecnego prezydenta USA wskazuje też badanie opinii publicznej SSRS dla stacji CNN, według którego średni wskaźnik poparcia dla Trumpa wynosi 41 proc. i jest to najniższa wartość odnotowana w ciągu ostatnich 70 lat. Tylko 22 proc. respondentów zdecydowanie popiera sposób sprawowania urzędu przez Trumpa. Sondaż Ipsos dla ABC News i "Washington Post" pokazuje 39 proc. poparcia dla stylu prezydentury Trumpa. „Polityka 47. prezydenta USA spotyka się z negatywną reakcją opinii publicznej, a powszechne jest niezadowolenie z jego polityki gospodarczej, w tym obawy przed recesją” - zauważono.
PM/PAP
