Trump jest prorosyjski? Amerykanie uważają, że jest zbyt przychylny Rosji

2025-03-14 15:32

Czy prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump jest prorosyjski? Na to pytanie próbuje sobie odpowiedzieć zapewne wiele osób, które obserwują to co robi prezydent USA w kontekście wojny na Ukrainie oraz jak wypowiada się na temat Rosji i Putina. Amerykanom, którzy przez ostanie lata wykazywali postawy negatywne względem Putina, ale także i Rosji, dziwne wypowiedzi Trump raczej dezorientują i odbierają to negatywnie. Jak wynika z najnowszego sondażu Ipsos dla agencji Reutera 56 proc. Amerykanów, w tym 27 proc. wyborców Republikanów uważa, że prezydent USA Donald Trump jest zbyt przychylny Rosji, podczas gdy przeciwnego zdania jest 40 proc.

Trump Putin

i

Autor: AP Photo/Alexander Zemlianichenko, Shutterstock

Spis treści

  1. Donald Trump zachowuje się jakby sprzyjał Rosji
  2. Trump uważa Putina za swojego przyjaciela
  3. Reset z Rosją w celach strategicznych
  4. Amerykanie uważają, że Trump jest zbyt przychylny Rosji 
  5. Czy Trump jest prorosyjski?

Donald Trump zachowuje się jakby sprzyjał Rosji

Donald Trump to dla wielu zagadka jeśli chodzi o zachowanie polityczne, ale także jego wypowiedzi. Od czasu zaprzysiężenia robi dziwne gesty i wypowiada się w sposób bardzo przychylny względem Putina jak i samej Rosji. Podczas gdy administracja Bidena zdecydowanie poparła Ukrainę i jednoznacznie obwiniła Rosję za konflikt, Trump obwinił Ukrainę o wywołanie wojny i nazwał ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego dyktatorem, co wywołało oburzenie wśród europejskich sojuszników i krajowych krytyków. Jak zwraca uwagę Politico:

„W Moskwie panowała radość, gdy Trump wstrzymał w tym miesiącu pomoc wojskową dla Ukrainy i przerwał wymianę informacji wywiadowczych po awanturze w Gabinecie Owalnym. Widoczna była radość z odsunięcia Europejczyków od dyskusji o przyszłości Ukrainy przez Waszyngton oraz z krytyki Zełenskiego przez Trumpa w jego zaciekłych uwagach na temat ukraińskiego przywódcy, w których oskarżył go o bycie „dyktatorem bez wyborów”".

Jedni mówią, że takie zachowanie względem Rosji to taktyka w celu zmuszenia Rosji do rozmów ws. wojny na Ukrainie, Trump dobrymi słowami chce po prostu uśpić czujność Rosjan i tym samy osiągnąć pokój, ale także przeciągnąć Rosję na swoją stronę w konflikcie z Chinami, bo zdaje sobie sprawę, że bez tego kraju Chiny nie będą tak potężne. A jak powszechnie wiadomo, dobry „deal” robi się zawsze przy miłej atmosferze, a nie oskarżaniu przeciwnika o zbrojnie wojenne i imperializm. Inn zaś sądzą, że Trump po prostu podziwia Putina i chciałby być taki jak on, i ogólnie jest nastawiony prorosyjsko.

Trump uważa Putina za swojego przyjaciela

Trump i Vance argumentowali, że ich łagodniejsza postawa wobec prezydenta Rosji Władimira Putina była konieczna, aby osiągnąć porozumienie, i że potrzebna jest dyplomacja. Zełenski mówił, że Putin pokazał, że nie można mu ufać i że warunki potencjalnego zawieszenia broni mają znaczenie. Były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA John Bolton, powiedział Kyiv Independent, że Trump, zamiast podchodzić do wojny na Ukrainie z perspektywy geopolitycznej i moralnej, kształtuje swoją politykę wobec Rosji przez pryzmat swoich osobistych relacji z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.

„Trump uważa Putina za swojego przyjaciela. Ufa Putinowi (...) Putin uważa, że ​​Trump jest łatwym celem. A jako były agent KGB Putin wie dokładnie, jak nim manipulować, i myślę, że to właśnie robi od inauguracji, jeśli nie wcześniej” – powiedział Bolton dla Kyiv Independent.

M. PRZYDACZ: TRUMP POWINIEN NACISKAĆ NA ROSJĘ

Czy tak jest? Jak to mówią „po owocach ich poznamy”. Warto zwrócić uwagę, że Trumpa, nie zniósł żadnych znaczących sankcji wobec Rosji, a wręcz przeciwnie, wprowadził dziesiątki nowych. Jednak Biały Dom podobno poprosił Departament Stanu i Departament Skarbu o sporządzenie list sankcji przeciwko rosyjskim podmiotom i osobom — w tym oligarchom — które mogłyby zostać zniesione w nadchodzących.

Przywódca Białorusi Alaksandr Łukaszenka, występując w Radzie Federacji, wyższej izbie parlamentu Rosji powiedział 14 marca, że razem z Władimirem Putinem "popierali wybór" Trumpa "nie dlatego, że (on) przyjdzie i wszystko się zmieni" - relacjonuje wystąpienie białoruski niezależny serwis Zerkalo.

"Z tamtą administracją Bidena już niczego się nie dało zrobić, niczego uzgodnić. Przyjdą nowi ludzie - była nadzieja, a Donald Trump przejechał buldożerem po USA i stało się coś niewiarygodnego - ten niewiarygodny człowiek zwyciężył" - podkreślił Łukaszenka w przemówierniu w Radzie Federacji.

Według niego "Trump nie ma żadnego planu w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie". Wyraził przekonanie, że Mińsk i Moskwa powinny "twardo stać na swoich pozycjach". Zapewnił, że Białoruś chce dobrych relacji z UE i USA, ale priorytetowe będą dla niej zawsze stosunki z Rosją.

Reset z Rosją w celach strategicznych

Kwestia wojny na Ukrainie nadal jest rozwojowa. Amerykańska administracja dała jasno do zrozumienia, że jak się wojna skończy, to chcą resetu z Rosją w relacjach.

Czy to się uda? Zobaczmy, jak poinformowało NBC News, Rosyjscy oficjele przekazali Stanom Zjednoczonym, że nie chcą, aby wysłannik USA ds. Ukrainy i Rosji Keith Kellogg był zaangażowany w rozmowy na najwyższym szczeblu, mające na celu doprowadzenie do zakończenia wojny na Ukrainie, ponieważ Kellogg postrzegany jest jako amerykański polityk zbyt przychylny Ukrainie. "To nie nasz typ, to nie ten kaliber, którego szukamy" – cytuje rosyjskiego urzędnika amerykańska stacja. Kellogg był czasami bardziej krytyczny wobec rosyjskiej agresji na Ukrainie niż inni urzędnicy amerykańskiej administracji. Jako przykład podaje się jego ostrą krytykę skierowano w stronę Rosji za zakrojony na szeroką skalę atak na Ukrainę w czasie świąt Bożego Narodzenia. Jak na razie Kellogg osobiście nie uczestniczył w dotyczących wojny na Ukrainie rozmowach na wysokim szczeblu, m.in. w spotkaniu z udziałem doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego USA Mike'a Waltza i sekretarza stanu Marco Rubio z delegacją ukraińską w Arabii Saudyjskiej. Był również nieobecny na spotkaniu na wysokim szczeblu z Rosjanami w Arabii Saudyjskiej w lutym. Za to bardzo aktywny jest specjalny wysłannik prezydenta USA Donalda Trumpa ds. Bliskiego Wschodu Steve Witkoff, który spotkał się z Władymirem Putinem w czwartek 14 marca. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział państwowej telewizji 3 marca, że „nowa administracja szybko zmienia wszystkie konfiguracje polityki zagranicznej”, nazywając tę zmianę pozytywnym wydarzeniem, które „w dużej mierze pokrywa się” z interesami Moskwy.

Amerykanie uważają, że Trump jest zbyt przychylny Rosji 

Dlatego też dziwne ruchy ws. Rosji i Ukrainy zastanawiają coraz bardziej Amerykanów. Według sondażu Ipsos dla agencji Reutera - 56 proc. respondentów (89 proc. Demokratów i 27 proc. Republikanów) zgodziło się ze stwierdzeniem, że Trump jest zbyt przychylny Rosji, zaś nie zgodziło się z nim 40 proc. Z kolei inny sondaż dla CNN przeprowadzony przez SSRS, wskazał, że Amerykanie są sceptyczni, że podejście prezydenta Donalda Trumpa do wojny między Rosją a Ukrainą przyniesie pokój w regionie. Większość Amerykanów negatywnie ocenia sposób, w jaki Trump radzi sobie z konfliktem, a 50% uważa, że ​​jego podejście do wojny jest złe dla Stanów Zjednoczonych.

Jak zwraca uwagę Washington Post:

„Widmo rosyjskich wpływów jest prawdziwym zmartwieniem dla Amerykanów. Wydaje się możliwe, że amerykańska opinia publiczna może sprzeciwić się oddaniu Rosji zbyt wiele, a Amerykanie nie wydają się tak zrezygnowani, jak administracja Trumpa, by oddać Rosji znaczną część terytorium Ukrainy (…) Amerykanie wszystkich opcji politycznych od dawna martwią się zagrożeniem ze strony Rosji. I strach ten wydaje się nienaruszony, choć nieco osłabiony”.

Sondaż przeprowadzony w zeszłym roku dla Chicago Council on Global Affairs wykazał, że 50 procent Amerykanów — a nawet prawie połowa Republikanów — uważało terytorialne ambicje Rosji za „krytyczne zagrożenie” dla żywotnych interesów Stanów Zjednoczonych w ciągu następnej dekady. To spadek z 67 procent, gdy wybuchła wojna na Ukrainie, ale nadal była to znacząca liczba. Podobnie sondaż Pew wykazał, że 59 procent Amerykanów uważa Rosję za „poważne zagrożenie militarne”.

Z kolei sondaż Harvardu przeprowadzony w zeszłym miesiącu wykazał, że 63 procent Amerykanów obawia się, że jeśli Rosja zdobędzie terytorium w wojnie na Ukrainie, to wkroczy również do innych krajów.

Wracając do sondażu CNN, to wykazało ono, że 59% Amerykanów uważa, że ​​mało prawdopodobne lub wcale nieprawdopodobne, aby podejście Trumpa przyniosło długotrwały pokój między Rosją a Ukrainą, podczas gdy 41% twierdzi, że jest to przynajmniej w pewnym stopniu prawdopodobne. Prawie 6 na 10 Amerykanów nie pochwala sposobu, w jaki Trump radzi sobie ze stosunkami USA z Rosją (59%), a 55% nie pochwala sposobu, w jaki radzi sobie z sytuacją na Ukrainie.

Poza tym połowa Amerykanów uważa, że ​​podejście Trumpa do wojny między Rosją a Ukrainą jest złe dla USA, w porównaniu do zaledwie 29% badanych, którzy uważają, że ​​jest dobre dla USA (20% twierdzi, że nie robi to żadnej różnicy). Podczas gdy 30% twierdzi, że jego decyzje pomogły Ameryce w światowej pozycji, ponad połowa (54%) twierdzi, że zaszkodziły pozycji Ameryki.

Republikanie wyrażają także wątpliwości co do podejścia Trumpa do polityki zagranicznej, w tym 15% badanych uważa, że jego decyzje w polityce zagranicznej zaszkodziły pozycji Ameryki na świecie, 18% twierdzi, że jego podejście do wojny między Rosją a Ukrainą jest złe dla USA a 28% uważa, że jego podejście raczej nie doprowadzi do długoterminowego pokoju między tymi dwoma krajami. Demokraci są bardziej zjednoczeni wokół negatywnych poglądów na temat wyborów Trumpa w polityce zagranicznej.

Zdecydowana większość Amerykanów postrzega Ukrainę jako sojusznika lub kraj przyjazny dla USA (72%), a Rosję jako nieprzyjazną lub wroga USA (81%). Odsetek osób, które uważają Ukrainę za sojusznika, wzrósł o 7 punktów od 2014 r., tuż po aneksji Krymu przez Rosję. Negatywne poglądy na temat Rosji również zmieniły się od tego czasu, a odsetek opisujący Rosję jako wroga wzrósł z 25% w maju 2014 r. do 41% w 2018 r. i 44% obecnie.

Demokraci i Republikanie różnią się również w sposobie postrzegania tych dwóch krajów. Demokraci częściej niż Republikanie postrzegają Ukrainę jako co najmniej przyjazną (tak twierdzi 82% Demokratów w porównaniu z 64% Republikanów) i postrzegają Rosję jako wroga (54% w porównaniu z 36% Republikanów).

Czy Trump jest prorosyjski?

Trump jest specyficznym politykiem, który nie pasuje do obecnych ram politycznych świata zachodniego. Jego słowa, czyny mogą budzić obawy na temat przyszłości relacji między państwami, ale także i zakończenia wojny na Ukrainie. Jest on jednak politykiem, który zna się na emocjach, wie, jak te emocje tworzyć by odbiły się szerokim echem, na tym jemu zależy. Jest jednak człowiekiem, który patrzy, co inni o nim piszą i mówią, bo chce być nadal podziwiany i by ludzie mówili o nim dobrze. Jest on także typowym Amerykaninem, który bardziej zna się na sprawach krajowych niż zagranicznych, dlatego nie postrzega wojny na Ukrainie i wsparcia dla Ukrainy w sposób ideologiczny jako walki "dobra ze złem", a raczej nauczyciela, który na korytarzu spotkał bójkę nastolatków i nie obchodzi jego, kto zaczął, mają siebie przeprosić, o wymierzeniu jakieś kary można porozmawiać później. On postrzega Rosję w kategorii partnera biznesowego, z którym może się różni na wiele tematów, ale może stworzyć cichą współpracę, by wyeliminować dużo potężniejszego konkurencja, jakim są Chiny.

W niedawnym felietonie Fiodor Łukjanow, czołowy rosyjski intelektualista zajmujący się polityką zagraniczną, porównał obecną sytuację do konferencji w Jałcie, która miała miejsce 80 lat temu. Czy Trump i Putin mogliby pójść w ślady Franklina Roosevelta i Józefa Stalina? Raczej nie, pisze Łukjanow. „Podejście Trumpa do zawierania umów przedkłada zysk pieniężny i przewagę sytuacyjną nad kompleksowe, długoterminowe rozwiązania. Jego rozumienie umów jest transakcyjne, brakuje mu wizji wymaganej do zawarcia traktatu na skalę Jałty”.

Ponadto, jak pisze, „koncepcja "porządku światowego", rozumiana w kategoriach zachodnich, traci na znaczeniu”, a przyszłe porozumienia będą raczej ograniczone, krótkoterminowe i transakcyjne.

Poza tym jak się przyjrzymy polityce amerykańskiej, to niemal każdy z amerykańskich prezydentów obejmujących urząd ma nadzieje na lepsze stosunki z Putinem. W 2001 roku prezydent George W. Bush spotkał się z nieznanym rosyjskim przywódcą, twierdząc, że spojrzał mu w oczy i „poczuł jego duszę”, uznając go za godnego zaufania. Barack Obama miał słynny „reset”, próbując znaleźć obszary wspólnego zainteresowania i współpracy. Trump, oczywiście, miał swoje własne nieudane próby znalezienia wspólnego gruntu z Putinem w swojej pierwszej kadencji. Joe Biden sprzeciwił się temu trendowi, nazywając Putina „zabójcą” w pierwszych tygodniach swojej prezydentury, chociaż nawet on był w stanie wynegocjować kluczowe porozumienie o kontroli zbrojeń z Putinem, zanim stosunki załamały się z powodu Ukrainy.

Trump więc raczej nie jest jawnie prorosyjski, mając jego ołtarzyk w domu, a raczej jest politykiem, który nie postrzega Rosji od początku wrogo tylko właśnie jako partnera do "dealu" - jeśli się uda, będzie dobrze, jeśli nie no trudno, kolejna zła decyzja w biznesie (a ma ich kilka na swoim koncie). Zapewne na resecie i ufaniu Putinowi Trump się mocno sparzy, co jemu pokaże, że nie warto układać się z Rosją. Nim jednak to nastąpi Trump, wykona jeszcze wiele ruchów, które dla nas mogą świadczyć, że sprzyja Putinowi i jest jego tajnym agentem, co jest bardzo dużym uproszczeniem, a nawet wręcz nadinterpretacją. Trump po prostu nie przekonał się jeszcze jaką osobą jest Putin, mimo tego, że może jego nawet wręcz podziwiać jako twardego i skutecznego dyktatora. Ale ufanie i przyjaźń upadną, jak Putin jego oszuka, a to tylko kwestia czasu.

Sonda
Czy Donald Trump jest prorosyjski?
Portal Obronny SE Google News
Autor:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki