Ukraina i nowy model pozyskiwania broni. „Byłem w Kijowie i widziałem, jak produkuje się drony morskie i powietrzne”

2025-01-25 12:26

Jeszcze latem ubiegłego roku premier Ukrainy Denis Szmychal powiedział, że państwo złożyło zamówienie na milion systemów bezzałogowych, w produkcję których jest aktualnie zaangażowane 500 firm prywatnych. Na zakupy tych systemów uzbrojenie zarezerwowano 24 mld hrywien (wg obecnego kursu ok. 570 mln dolarów), co pozwoliło też na utworzenie nowego rodzaju wojsk – sił dronowych.

Dron

i

Autor: PAP/EPA, AP

Spis treści

  1. Ukraina sama produkuje systemy bezzałogowe
  2. Tak produkuje się drony morskie i powietrzne w Kijowie
  3. Innowacyjność jest warunkiem skuteczności na polu walki
  4. "Na naszych oczach kształtuje się nowy system zaopatrzenia sił zbrojnych"
  5. Korupcja związana z zakupami broni jest w Ukrainie zjawiskiem powszechnym
  6. Czy dotychczasowy system zakupów broni nie jest zbyt zbiurokratyzowany i kosztowny?
  7. Elon Musk o armii dronów i myśliwcach F-35

Ukraina sama produkuje systemy bezzałogowe

Pod koniec minionego roku generał Ołeksandr Syrski, dowodzący ukraińskimi siłami zbrojnymi, podsumował na specjalnej konferencji prasowej osiągnięcia związane z systemami autonomicznymi. Z jego relacji wynika, że producenci byli w stanie w ciągu 12 miesięcy zwiększyć o 19 razy skalę dostaw dronów, co pozwoliło znacznie zwiększyć skuteczność ataków – liczba rażonych celów wzrosła 3,7 raza.

Obraz ten byłby niepełny, gdybym nie przytoczył jeszcze jednej informacji. Otóż z relacji ministra Rustema Umerowa, kierującego ukraińskim resortem obrony, wynika, że 96 % potrzeb sił zbrojnych na systemy bezzałogowe zaspokajają rodzimi producenci. Innymi słowy, działając w trudnych, wojennych warunkach, Ukraina zbudowała niezwykle dynamiczny sektor produkcji systemów bezzałogowych, bez których nie byłaby w stanie skutecznie razić rosyjskich sił, punktów dowodzenia czy położonych głęboko na tyłach instalacji pracujących na rzecz armii.

Tak produkuje się drony morskie i powietrzne w Kijowie

Byłem na początku stycznia w Kijowie i miałem sposobność oglądać „fabryki”, w których produkuje się zarówno „drony morskie”, jak i powietrzne, także te dalekiego zasięgu. Słowo fabryka napisałem w cudzysłowie, bo są to raczej jeszcze relatywnie niewielkie warsztaty, z których największe, te które wyspecjalizowały się w najtrudniejszych systemach, produkują ich około 1000 sztuk rocznie. Jeśli jednak ma się sektor składający się z ponad 500 producentów, to w efekcie osiągnąć można znaczną, skumulowaną skalę działalności.

Ukraina zbudowała też system rozproszony, wielu działających producentów ma nie tylko - ze względów bezpieczeństwa - zdublowane linie technologiczne, ale również ich cykl wytwórczy nie jest zlokalizowany w jednym miejscu. To ważne, bo tak zdywersyfikowanego sektora produkcji broni nie można zniszczyć atakami z powietrza. Celów jest po prostu zbyt dużo, a nawet jeśli uda się unieszkodliwić jedno z ogniw łańcucha produkcji, to łatwiej niż w przypadku wielkich kompleksów fabrycznych odtworzyć szybko utracone zdolności.

Warto też zwrócić uwagę na to, jak szybki jest cykl innowacyjny w zakresie produkcji systemów bezzałogowych. Inżynier pracujący w warsztacie produkującym morskie systemy bezzałogowe Magura, dzięki użyciu których Ukrainie udało się m.in. zepchnąć rosyjską marynarkę wojenną do wschodniej części Morza Czarnego, powiedział mi w rozmowie, że czas, jaki upłynął „od pomysłu” do pierwszych prób na wodzie nowej konstrukcji, to 6 tygodni. W przypadku dronów powietrznych w ciągu roku mamy do czynienia z trzema, a w niektórych przypadkach nawet czterema „obrotami” technologicznymi, czyli pojawieniem się nowych generacji sprzętu.

Budzisz: Tak może zakończyć się wojna PORTAL OBRONNY

Innowacyjność jest warunkiem skuteczności na polu walki

Innowacyjność jest warunkiem skuteczności na polu walki i umożliwia osiągnięcie przewagi. Firma, która zaczęła produkować drony morskie Magura, wytwarza obecnie nowe generacje tych systemów wyposażone w wyrzutnie rakietowe czy działka pokładowe. Operator jest w stanie razić z morza cele na lądzie, ale też niszczyć obiekty latające, co potwierdzają przykłady zniszczenia rosyjskich śmigłowców bojowych przez morskie systemy bezzałogowe. Warte uwagi jest i to, że mają one zasięg działania przekraczający 1000 km, a także mogą pozostawać „w uśpieniu” do miesiąca bez konieczności uruchamiania silnika diesla, aby naładować akumulatory, co umożliwia ich niezauważoną dyslokację i aktywowanie w razie potrzeby.

Oczywiście firmy ukraińskie konstruują swe systemy bezzałogowe z komponentów powszechnie dostępnych, umownie rzecz ujmując - „z półki”, co oczywiście oznacza, że ich parametry techniczne ustępują profesjonalnym, wojskowym, konstrukcjom. Ale mają jedną fundamentalną zaletę – są tanie. Konstruktorzy, z którymi rozmawiałem, szczycą się tym, że relacja nakłady – efekty, czyli wartość dronów atakujących i niszczących rosyjskie systemy czy fabryki, kształtuje się na poziomie od 1 do 40. Na tym zresztą, być może na wyrost, Ukraina opiera swe nadzieje na osiągnięcie przełomu w trwającym konflikcie, którego finansowanie dla Rosji staje się coraz trudniejsze.

"Na naszych oczach kształtuje się nowy system zaopatrzenia sił zbrojnych"

Dlaczego warto o tym wszystkim pisać? Powód jest oczywisty. Otóż na naszych oczach kształtuje się nowy system zaopatrzenia sił zbrojnych. Rozproszony, innowacyjny, tani i zdolny do szybkiego dostosowania się do nowych warunków. Ukraińscy producenci dronów, zarówno morskich jak i powietrznych, mówili mi, że za zgodą resortu obrony „nie zawracają sobie głowy” długimi testami i próbami. Ukrainy nie stać, ze względu na toczącą się wojnę, na tradycyjne podejście. Wszystko wysyłane jest na front i tam testowane w warunkach pola walki. Ta metoda wymusza też skrócenie kanałów komunikacji, bo konstruktorzy muszą rozmawiać z tymi, którzy używają ich sprzętu.

W Kijowie moi rozmówcy mówili mi, że docelowo można zbudować system, w którym dowódcy liniowi składali będą - za pośrednictwem specjalnych aplikacji - „zamówienia” na potrzebny im sprzęt, a agenda rządowa odpowiedzialna za jego pozyskiwanie zakupi go u producentów i dostarczy na front. Aby myśleć o wdrożeniu takiego systemu, lub rozwiązań choćby go przypominających, trzeba mieć wysoce innowacyjny, prywatny, rozproszony i szybko rozwijający się system produkcji broni i uzbrojenia. Ukraina ma tego rodzaju zdolności, choć oczywiście musimy być świadomi faktu, że nie rozwiąże się w ten sposób wszystkich problemów i nie wyprodukuje uzbrojenia każdego rodzaju.

Portal Obronny SE Google News
Autor:

Korupcja związana z zakupami broni jest w Ukrainie zjawiskiem powszechnym

Warto w tym wypadku napisać też kilka zdań na temat tego, o czym w Polsce stale się w odniesieniu Ukrainy dyskutuje, czyli o korupcji związanej z zakupami broni. Otkat, jak w Kijowie określa się łapówkarski „udział”, występuje powszechnie i w przypadku produkcji systemów bezzałogowych wynosi umowne 35 % ceny. Nie jest to godne pochwały, ale warto pamiętać, że np. rakiety manewrujące, które ukraińscy producenci już zaczęli konstruować, są 14 razy tańsze niż charakteryzujące się podobnymi parametrami analogiczne konstrukcje z Zachodu.

Producenci w Stanach Zjednoczonych i w Europie, działając w formule „koszty plus”, wliczają sobie w cenę niemałe nakłady na lobbying, a czasem - o czym świadczy liczba afer korupcyjnych z udziałem największych koncernów zbrojeniowych - wprost na korumpowanie urzędników odpowiadających za zakupy.

Na Zachodzie, tak samo jak na Ukrainie, w tym sektorze korupcja jest obecna, przybiera tylko bardziej „cywilizowane” oblicze. Nie chwalę tego systemu, bo jest on patologiczny, ale lepiej jest pozyskiwać sprzęt własnej produkcji za cenę dziesiątki razy niższą, nawet jeśli wiąże się to z korupcją, niż kupować drogo za granicą. Negatywne aspekty ukraińskiej korupcji w sektorze produkcji broni są też szybko niwelowane, bo cykl zaopatrzenia jest krótki, liczony w miesiącach i dzięki włączeniu w system dowódców liniowych od razu wiadomo, która konstrukcja się sprawdza, a która nie.

Nacisk kładziony na innowacyjność, zmianę systemu zakupów broni i zwrócenie uwagi na relację koszty – efekt, jest tym kierunkiem, w którym chcą podążać również inne państwa, w tym najbardziej rozwinięte, takie jak Stany Zjednoczone.

Czy dotychczasowy system zakupów broni nie jest zbyt zbiurokratyzowany i kosztowny?

Za oceanem zaczyna się dyskusja, czy dotychczasowy system zakupów broni nie jest zbyt ociężały, zbiurokratyzowany i kosztowny. W styczniu opublikowano raport grupy badaczy, którymi kierował emerytowany generał Devid Berger, proponujących stworzenie obok dotychczasowego - powolnego i zbiurokratyzowanego systemu pozyskiwania nowych generacji broni - alternatywnego, nowego i nastawionego na technologie przyszłości, konsumującego na początku 15 % wydatków Pentagonu.

To nie jedyna w tym zakresie inicjatywa. Takie firmy z Doliny Krzemowej jak Palantir, Anduril, L3Harris stworzyły nawet specjalną, obejmująca już kilkanaście firm, koalicję producentów opowiadających się zarówno za przełomem w technologiach obronnych, jak i niezbędną reformą systemu zamówień publicznych i pozyskiwania broni. Christopher E. Kubasik, prezes tej ostatniej firmy, w liście otwartym wezwał do rezygnacji ze zbyt zbiurokratyzowanych procedur. Proponuje w nim odejście od formuły „koszty plus”, w którym to producenci broni kształtują - w oparciu o poniesione koszty, w tym na badanie i rozwój - cenę sprzętu pozyskiwanego przez resort obrony.

Zmiana tego podejścia, w opinii Kubasika, umożliwi też rezygnację z kosztownych i przewlekłych procedur kontrolnych, na których swą politykę zakupową opiera Pentagon. Jeśli bowiem mamy do czynienie z formułą koszty +, to urzędnicy badają, czy zostały one prawidłowo przez producentów skalkulowane. To oczywiście wydłuża procedury i jest jednym z powodów, dla których cały proces zajmuje tak dużo czasu. Innym jest tryb zamówień publicznych, a precyzyjnie rzecz ujmując - protestów związanych z rozstrzygniętymi przetargami, których rozpatrzenie, w opinii Kubasika, przedłuża proces pozyskiwania sprzętu o kolejne 3 lata. Prezes L3Harris proponuje, aby komisja, Departament Efektywności, który powołał Donald Trump pod wodzą Muska i Viveka Ramaswamy w pierwszym rządzie zajęli się odbiurokratyzowaniem systemu zakupów dla wojska.

Sonda
Czy Ukraina ma prawo do atakowania celów w Federacji Rosyjskiej?

Elon Musk o armii dronów i myśliwcach F-35

To nie jedyny głos w Stanach Zjednoczonych, na który warto zwrócić uwagę. Elon Musk zbulwersował przedstawicieli „starego przemysłu”, w tym przede wszystkim lobbystów Lockheed Martina, mówiąc, że myśliwce F-35, których sprzedaż daje temu koncernowi jedną czwartą przychodów, są zbyt skomplikowane i kosztowne, aby używać je na współczesnym polu walki, które ewoluuje w stronę systemów autonomicznych. Jego zdaniem, Ameryka winna stawiać na budowę „armii dronów”, a nie kontynuować dotychczasową praktykę, polegającą na pozyskiwaniu kosztownych, skomplikowanych i coraz mniej skutecznych platform bojowych.

Koalicja firm stworzona przez Anduril, Palantir, L3Harris i start up-ów koncentrujących się na zastosowaniu sztucznej inteligencji w celach wojskowych ma zamiar rzucić wyzwanie „wielkiej 5” amerykańskich koncernów zbrojeniowych, które przechwytywały do tej pory gros środków wydawanych przez Pentagon na zakup broni. To starcie jest dopiero przed nami, ale nie ulega wątpliwości, że do bitwy dojdzie i doświadczenia Ukrainy, zwłaszcza tego, jak zmienia się współczesne pole walki, okażą się zapewne jednym z najistotniejszych, a może nawet przesądzającym, argumentem.