Strategia wymuszenia pokoju na Ukrainie. Jak skłonić Putina do rozpoczęcia rokowań w dobrej wierze?

2025-01-13 9:01

Zakończenie wojny na Ukrainie jest z pewnością jednym z najpoważniejszych wyzwań stojących w tym roku przed administracją prezydenta Donalda Trumpa. Politycy i eksperci dyskutują kształt możliwego kompromisu, charakter gwarancji bezpieczeństwa, które Kijów mógłby otrzymać czy celowość wysłania europejskich sił stabilizacyjnych na Ukrainę już po zakończeniu intensywnej fazy wojny. Na marginesie zainteresowania pozostaje jednak istotna kwestia – co zrobić, aby skłonić Władimira Putina do rozpoczęcia rokowań w dobrej wierze i zawarcia kompromisowego porozumienia?

Putin, Trump

i

Autor: AP (2)

Spis treści

  1. Czy Putin rozpocznie rozmowy o pokoju w Ukrainie?
  2. Presja ekonomiczna Zachodu na Rosję to za mało
  3. Na czym polega strategia eskalacji?
  4. Trzy postawy wobec zakończenia wojny w Ukrainie
  5. USA muszą zbudować "koalicję chętnych" wokół pokoju w Ukrainie
  6. "Należy wzmocnić zdolności NATO do ochrony tras żeglugowych na Morzu Czarnym"

Czy Putin rozpocznie rozmowy o pokoju w Ukrainie?

Z jego ostatnich wypowiedzi wynika, że na Kremlu panuje przekonanie, iż Rosja wojnę wygrywa i jest tylko kwestią czasu, aż zrealizuje na Ukrainie swój główny cel polityczny, jakim jest pozbawienie suwerenności zaatakowanego państwa. Wejście Ukrainy w rosyjską strefę wpływów i przekształcenie jej w państwo wasalne wobec Rosji byłoby nie tylko klęską polityki Stanów Zjednoczonych porównywalną do niepowodzenia w Afganistanie, ale z pewnością ośmieliłoby geostrategicznych rywali do odważniejszego kwestionowania amerykańskiej globalnej hegemonii.

Co więcej, taki scenariusz negatywnie wpłynie na sytuację bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO, bo obrona liczącej sobie 2,6 tys. mil granica między państwami Paktu Północnoatlantyckimi a „światem rosyjskim” wymagać będzie zupełnie innej skali wysiłków niż dzisiaj.

A zatem główną kwestią, którą należy rozstrzygnąć, jest to jak doprowadzić do rozpoczęcia rokowań w sytuacji, kiedy Kreml uważa, że „czas pracuje na jego korzyść”. Strategia budowania kompromisu może okazać się w takiej sytuacji niewystarczająca, bo Putin i jego otoczenie będą żądać coraz więcej. To zaś oznacza, że strategia Stanów Zjednoczonych musi zostać uzupełniona o element wymuszenia negocjacji. Na Kremlu muszą zrozumieć, że kontynuowanie wojny nie doprowadzi do zawarcia pokoju na rosyjskich warunkach a zwiększy prawdopodobieństwo porażki.

Presja ekonomiczna Zachodu na Rosję to za mało

Analizując możliwości Zachodu w tym obszarze do tej pory najczęściej odwoływano się do narzędzi presji ekonomicznej. Uszczelnienie systemu sankcji czy konfiskata rosyjskich aktywów zamrożonych w międzynarodowym systemie rozliczeniowym miały być tymi narzędziami, które skutecznie miałyby „zmiękczyć” rosyjskie nastawienie. Nie kwestionując celowości podjętych działań, wydaje się jednak, i to jest druga teza, którą chciałbym postawić, że są one niewystarczające, a z pewnością nie będą działać szybko.

Rosja przekroczyła już Rubikon oddzielający gospodarkę czasów pokoju od pracującej na rzecz wojny i obecnie gotowa jest na dalsze, daleko idące wyrzeczenia. To zaś oznacza, że pozbawienie Putina jego teorii zwycięstwa nie będzie możliwe bez zarysowania przez Stany Zjednoczone i sojuszników przekonującej „strategii eskalacji”, która zostanie uruchomiona, jeśli Putin nie zgodzi się na rokowania albo będzie grał na czas. Dopiero połączenie trzech elementów – zarysowanego kompromisu, presji ekonomicznej i strategii eskalacji daje szansę na zakończenie wojny na Ukrainie.

Wieczorny Express - Marek Budzisz

Na czym polega strategia eskalacji?

Pisząc o strategii eskalacji, nie proponuję większego zaangażowania Stanów Zjednoczonych w Europie, choć bez inicjatywy nowej administracji i rekonfiguracji amerykańskiego systemu sojuszniczego zakończenie wojny nie będzie możliwe. Jestem również zdania, że w interesie strategicznym Stanów Zjednoczonych, ze względu na geografię wyzwań i konieczność koncentracji uwagi na rejonie Indo-Pacyfiku, leży szybkie rozstrzygnięcie konfliktu, ale przeprowadzone w taki sposób, aby Ukraina w przyszłości mogła stać się - nie przesądzając kwestii jej członkostwa w NATO - elementem systemu bezpieczeństwa na wschodniej flance.

Budowa takiego systemu nie będzie możliwa jeśli Ukraina, również po zakończeniu wojny, nie będzie wiązać znaczących sił rosyjskich, będąc wiarygodnym sojusznikiem Zachodu. Ryzyko realizacji innego scenariusza jest realne, o czym przekonujemy się, obserwując ewolucję postawy władz Gruzji, przymuszonej przez Zachód do zawarcia w 2008 roku upokarzającego zawieszenia broni z Rosją.

Trzy postawy wobec zakończenia wojny w Ukrainie

Wśród europejskich sojuszników Stanów Zjednoczonych ukształtowały się, w kwestii polityki wobec Rosji i zakończenia wojny, trzy postawy. Skandynawowie, Bałtowie, Polska i Rumunia prezentują najbardziej proamerykańskie i antyrosyjskie stanowisko. Państwa te oczekują od nowej administracji Donalda Trumpa odegrania rzeczywistej roli przywódcy NATO, zarówno w procesie negocjacyjnym, jak i w budowaniu nowego porządku bezpieczeństwa. Własne zaangażowanie uzależniają od postawy Waszyngtonu.

Zarysowała się też grupa państw, w skład której wchodzą obecnie Węgry i Słowacja, ale ich liczba może rosnąć, które byłyby skłonne uznać żądania Putina i zgodzić się na kompromis na rosyjskich warunkach. Mamy też do czynienia z liczącą się grupą, zwłaszcza zachodnioeuropejskich sojuszników Stanów Zjednoczonych, które własny wkład w powojenny system bezpieczeństwa łączą z ideą „europejskiej suwerenności strategicznej” rozumianej najczęściej przez pryzmat uniezależnienia się starego kontynentu od Stanów Zjednoczonych.

USA muszą zbudować "koalicję chętnych" wokół pokoju w Ukrainie

Ze względu na rozziew stanowisk, ale odmienne linie państw europejskich skrywają jedynie ich różne interesy, nie będzie możliwe, i to jest moja kolejna teza, szybkie wypracowanie wspólnej, w ramach NATO, linii politycznej obejmującej zarówno kwestię, jak zakończyć wojnę na Ukrainie, jak i to w jaki sposób ukształtować ład powojenny. To zmusza Stany Zjednoczone do myślenia o potrzebie budowania „koalicji chętnych”. Takiej koalicji nie zbuduje się bez zasadniczych zmian w europejskiej architekturze bezpieczeństwa, co w praktyce będzie musiało oznaczać zmiany, choć bez konieczności ich zwiększania liczebnego, w zakresie rozlokowania sił amerykańskich w Europie. Taka „koalicja chętnych” może zostać inicjowana przez porozumienie państw tworzących obecnie NATO-wski format Joint Expeditionary Forces (Skandynawowie, Bałtowie, Wielka Brytania) z Polską, Rumunią, Holandią i docelowo również Niemcami.

Jej celem winno być stworzenie wiarygodnej „strategii eskalacji” po to, aby wymusić zakończenie wojny. Jak ona mogłaby wyglądać? Po pierwsze, ze względu na zagrożenie ekologiczne należy egzekwować obowiązujące prawo wobec rosyjskich tankowców wchodzących w skład tzw. floty cienia. Statki te, ze względu na rozmiary akwenu, nie powinny swobodnie wykorzystywać Bałtyku, co potwierdza awaria wypełnionego 99 tys. ton ropy tankowca przewożącego rosyjską ropę naftową u wybrzeży Rugii.

Jeśli tego rodzaju narzędzie presji nie odniesie skutku, należy rozważyć politykę drobiazgowych kontroli wobec wszystkich jednostek pływających zmierzających w stronę rosyjskich portówPresja może rosnąć, docelowo nawet do poziomu czasowego zablokowania tego akwenu i przekształcenia go w wewnętrzne morze NATO.

"Należy wzmocnić zdolności NATO do ochrony tras żeglugowych na Morzu Czarnym"

Równolegle dowództwo Paktu Północnoatlantyckiego powinno podjąć działania zmierzające do uczynienia z Bałtyku jednej z głównych arterii logistyki wojskowej, co oznacza pełną wojskową kontrolę zachodniej części akwenu. Równolegle należy wzmocnić zdolności NATO do ochrony tras żeglugowych o kluczowym znaczeniu dla Ukrainy na Morzu Czarnym, wzmocnić systemy obrony przestrzeni powietrznej tego państwa i ponownie rozważyć idee „obszarów wolnych od lotów”, zaczynając od zachodnich obwodów, a następnie - w ramach narastającej presji na Rosję - rozszerzać ich zasięg na wschód.

Budowa korpusu stabilizacyjnego sił europejskich, które po zakończeniu intensywnych działań wojennych miałyby być dyslokowane na Ukrainę, nie będzie możliwa bez amerykańskich gwarancji. Mogłyby one przyjąć formę przesunięcia części sił stacjonujących obecnie we Włoszech i Niemczech do Polski i państw skandynawskich - zarówno Finlandii, jak i Szwecji - a także musiałyby wiązać się z silniejszymi gwarancjami w zakresie bezpieczeństwa jądrowego.

Dopiero wówczas państwa tradycyjnie opowiadające się w Europie za bliskim sojuszem ze Stanami Zjednoczonymi miałyby racjonalne pole wyboru politycznego. Wzrost ich zaangażowania w stabilizowanie sytuacji na Ukrainie i związany z tym wyższy poziom ryzyka łączyłby się z korzystnymi, z ich punktu widzenia, zamianami w amerykańskiej polityce wojskowej obecności w Europie. Większe zainteresowanie na Ukrainie, stabilizujące sytuację po zawieszeniu broni lub „zamrożeniu” wojny w takim wydaniu gwarantowałoby, ze względu na zmiany w amerykańskim rozmieszczeniu sił, większe bezpieczeństwo całej wschodniej flanki NATO.

Sonda
Czy w roku 2025 wojna na Ukrainie może przejść do historii?