Spis treści
- Keith Kellogg to jeden z przedstawicieli Partii Republikańskiej
- Kellogg oskarża administrację Joe Bidena o błędną politykę USA wobec Rosji
- "Donald Trump odwiódł Putina od inwazji na sąsiednie państwa"
- Amerykańscy eksperci: To był katastrofalny błąd administracji Demokratów
- Keith Kellog wprost o dwóch scenariuszach po wybuchu wojny w Ukrainie
- Tak Joe Biden odciął się od Donalda Trumpa w polityce zagranicznej
- Długa wojna z Rosją na Ukrainie nie leży w interesie Stanów Zjednoczonych
- Dlaczego Kellogg i Fleitz nie oskarżają w swym raporcie Wołodymyra Zełenskiego?
- Dlaczego pełnomocnik Trumpa ds. Ukrainy i Rosji opowiada się za rozmowami z Putinem?
- Na czym polega zasada "America first"?
Keith Kellogg to jeden z przedstawicieli Partii Republikańskiej
Po rezygnacji Michaela Flynna, który był narodowym doradcą ds. bezpieczeństwa przez pierwsze 22 dni prezydenckiej kadencji Donalda Trumpa, Keith Kellogg pełnił też jego obowiązki, co oznacza, iż jego nominacja jest również domknięciem - w przyszłym amerykańskim rządzie - środka odpowiadającego za politykę zagraniczną i wielką strategię. Kellogg, podobnie jak Rubio i Waltz, uchodzą za przedstawicieli głównego nurtu Partii Republikańskiej, polityków, po których nie należy spodziewać się, zapowiadanych przez liberalne media, niespodzianek.
Warto, w związku z jego nominacją, wrócić do raportu, który napisał on wespół z Fredem Fleitzem (również byłym pracownikiem aparatu Narodowej Rady Bezpieczeństwa) w kwietniu tego roku i który dotyczy zarówno amerykańskiej strategii, jak również polityki wobec Rosji i Ukrainy. Zawarta w tym materiale wizja amerykańskiej polityki będzie zapewne realizowana przez nową administrację po 20 stycznia.
Kellogg oskarża administrację Joe Bidena o błędną politykę USA wobec Rosji
Kellogg i Fleitz oskarżyli w swym opracowaniu administrację Joe Bidena i samego prezydenta o to, że swoim niezdecydowaniem, błędnym odczytaniem intencji geostrategicznych rywali i złym skalibrowaniem amerykańskich odpowiedzi na rosnącą asertywność mocarstw rewizjonistycznych w rodzaju Rosji, osłabił siłę amerykańskiego odstraszania, a także nie był w stanie w adekwatny sposób zareagować na zaistniałe wydarzenia. Za czasów pierwszej administracji Trumpa Ameryce udało się uniknąć wojen, w ich opinii, przede wszystkim dlatego, że w odpowiednim momencie i szybko była w stanie pokazać przeciwnikowi swoją siłę. Waszyngton bał się demonstrować siły, bo dzięki umiejętnemu jej aplikowaniu, był w stanie stabilizować sytuację, unikając konfliktów.
Na tym ma polegać formuła, którą Kellogg i Fleitz, określili mianem „pokoju dzięki sile”, którą w swej polityce zagranicznej ma zamiar realizować Donald Trump. Za czasów jego pierwszej kadencji prezydent nie wahał się i podjął osobiście decyzję o bombardowaniu syryjskiej bazy lotniczej, co było odpowiedzią na przekroczenie przez reżim Asada amerykańskiej czerwonej linii i użycie przeciw siłom opozycyjnym broni chemicznej. Podobnie szybka była reakcja, kiedy rosyjscy najemnicy - próbujący zaatakować Amerykanów we wschodniej Syrii - zostali zmasakrowani za zgodą Trumpa. Albo kiedy podejmował on decyzję - zrywając z polityką administracji Obamy - o dostarczeniu systemów Javelin na Ukrainę.
"Donald Trump odwiódł Putina od inwazji na sąsiednie państwa"
Jak napisali Kellogg i Fleitz, „Trump odwiódł Putina od inwazji na sąsiednie państwa, ponieważ jego przywództwo i polityka zagraniczna promowały odstraszanie i pokój poprzez siłę. Putin widział w Trumpie silnego i zdecydowanego prezydenta, który był gotowy użyć wszystkich narzędzi amerykańskiej potęgi — pokojowych i przymusowych — aby bronić interesów USA.” Pomogła mu w tym reputacja polityka nieobliczalnego, bo w toku licytacji strategicznej, a do tego sprowadza się rywalizacja z Rosją, ta strona, która umie zbudować wrażenie, że jest zdolna do wszystkiego, zyskuje per saldo przewagę.
Opisując miesiące poprzedzające wybuch wojny na Ukrainie, Kellogg i Fleitz oskarżyli Bidena o popełnienie szeregu kardynalnych błędów strategicznych, które nie miałyby miejsca, jeśli w Białym Domu zasiadał wówczas Trump. Po pierwsze należało jesienią 2021 roku, kiedy wywiad zaczął raportować o tym, że Rosjanie szykują się do wojny, skokowo zwiększyć dostawy sprzętu wojskowego i amunicji dla Ukrainy. Podniosłoby to koszty ewentualnego rosyjskiego zwycięstwa i mogłoby wpłynąć na rachunek strategiczny Putina.
Amerykańscy eksperci: To był katastrofalny błąd administracji Demokratów
Po drugie, w żadnym razie nie należało znosić, co zrobił Biden latem 2021 roku, nałożonych przez Trumpa sankcji na gazociąg Nord Stream 2. Putin odebrał tego rodzaju decyzję jako wyraz słabości i potwierdzenie faktu istnienia głębokich różnic w łonie sojuszników z NATO, co otwierało mu szansę gry na tych podziałach. Po trzecie, jak argumentowali autorzy raportu, w żadnym razie nie należało formułować tezy, a zrobił to Biden, że Amerykanie z pewnością nie zaangażują się w wojnę. To był katastrofalny błąd administracji Demokratów, świadczący o tym, że ich chaotyczna polityka zagraniczna, a tak ją oceniają, nie była przygotowana, aby radzić sobie z rosyjskim wyzwaniem.
W tygodniach, kiedy ważyły się losy pokoju na Ukrainie, należało zwiększać, a nie zmniejszać - co zrobił Biden - niepewność Putina związaną ze skalą zaangażowania w wojnę Stanów Zjednoczonych. Katastrofalna gafa Bidena, kiedy na kilka dni przed agresją zaczął on mówić o „mniejszym wtargnięciu” Rosjan i sugerować, że wówczas reakcja Waszyngtonu mogłaby być mniej stanowcza - jeszcze pogorszyło sytuację. W opinii Kellogga głównym „grzechem” Bidena jest przede wszystkim to, że w wyniku swych błędów doprowadził do załamania się amerykańskiego odstraszania Rosji, czego dowodem jest sam fakt agresji.
Keith Kellog wprost o dwóch scenariuszach po wybuchu wojny w Ukrainie
Kiedy wojna wybuchła, należało obrać jedną z dwóch dróg – albo dostarczyć siłom ukraińskim odpowiedniej ilości sprzętu i znieść wszelkie ograniczenia w zakresie jego użycia, albo zacząć negocjacje pokojowe. Najlepszą opcją, która mogła być wykorzystana jesienią 2022 roku, były rozmowy po tym, jak siły ukraińskie odniosłyby zwycięstwo nad Rosjanami. Tylko że wcześniej należało dostarczyć wystarczająco dużo sprzętu i amunicji, czego administracja Bidena nie zrobiła, a także zgodzić się na propozycje amerykańskich sojuszników, np. Polaków, którzy zaczęli wówczas nalegać na przekazanie samolotów bojowych.
Jeśli Waszyngton nie zdecydowałby się wiosną i latem 2022 roku na skokowy wzrost dostaw, to należało obrać inną niż administracja Bidena drogę i rozpocząć negocjacje. Taktycznie można byłoby wówczas zapewne zamrozić plany ukraińskiej akcesji do NATO, ale wygrać znacznie więcej, czyli odzyskanie przez Kijów wówczas jedynie okupowanych, a dziś już inkorporowanych ukraińskich prowincji, nie mówiąc o uniknięciu zniszczeń i ponoszonych ofiarach.
Tak Joe Biden odciął się od Donalda Trumpa w polityce zagranicznej
Tyle że Biden wybrał inna drogę – konfliktu proxi z Rosją na Ukrainie, który przekształcił się w wojnę na wyniszczenie. Negocjacje amerykańsko-rosyjskie latem 2022 roku, które miały zakończyć wojnę, nie mogły się jednak rozpocząć ze względu na to, że po pierwsze - główną osią polityki zagranicznej Bidena było odcięcie się od dziedzictwa Trumpa (niezależnie od jego merytorycznej oceny) oraz „demonizowanie” rywali strategicznych.
Warto zrozumieć to, co mają na myśli Kellogg i Fleitz. Otóż ich zdaniem celem polityki zagranicznej Waszyngtonu jest ochrona amerykańskich interesów, a nie podporządkowanie ich interesom innych krajów czy wprzęgnięcie w jakąkolwiek ideologię. Ideologizacja polityki zagranicznej, a to zaczął robić Biden, mówiąc o promowaniu demokracji i praw człowieka, nie wspominając już o wymiarze klimatycznym czy tęczowych wartościach, jest w gruncie rzeczy ograniczaniem swojego pola manewru. Aby działać skutecznie, prezydent Stanów Zjednoczonych musi mieć wolną rękę, kierować się pragmatyczną oceną sił i środków, a nie być spętany jakimikolwiek ideologicznymi więzami.
Z rywalem strategicznym, jakim jest Rosja, trzeba grać twardo, nie bać się odwołania do argumentu siły i umieć ją w odpowiednim czasie i w należyty sposób demonstrować, ale nie należy zamykać sobie drogi do negocjacji, demonizując przeciwnika. W momencie, kiedy Biden zaczął mówić o Putinie w kategorii zbrodniarza wojennego i grozić Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości przedstawicielom rosyjskiej elity, Waszyngton de facto zamknął sobie drogę do negocjacji i wzmocnił też motywację do kontynuowania wojny po stronie Moskwy. Jeśli na dodatek nie podjęto decyzji o odpowiednio szybkim i obfitym zaopatrzeniu walczących Ukraińców, to taki mix, który stał się udziałem administracji Bidena, prowadzi do przedłużającego się konfliktu.
Długa wojna z Rosją na Ukrainie nie leży w interesie Stanów Zjednoczonych
Długa wojna z Rosją na Ukrainie - zwłaszcza w sytuacji, kiedy Biden nie był w stanie zmusić europejskich sojuszników do zwiększenia zaangażowania i wzrostu własnej produkcji zbrojeniowej, a sam też nie podjął odpowiednich decyzji - nie leży w interesie Stanów Zjednoczonych. Powód jest banalnie prosty. Jak pisali Kellogg i Fleitz, jeśli nie zwiększono w państwach Zachodu produkcji wojskowej, to przedłużający się konflikt, zwłaszcza o dużym stopniu intensywności, oznaczał osłabienie Stanów Zjednoczonych i sojuszników, a nie Rosji.
To zasoby państw Zachodu zaczęły się wyczerpywać, a wyraźne braki w magazynach, o czym otwarcie mówił latem 2023 roku admirał Bauer, stojący na czele komitetu wojskowego NATO, wymuszać zaczęły rewizję polityki państw sojuszniczych wobec pomocy dla Ukrainy. Per saldo rosnąć też zaczęła przewaga Chin i blisko współpracujących z nimi Rosji, bo obydwa te państwa, podobnie jak Iran i Korea Płn. - w przeciwieństwie do Ameryki i europejskich sojuszników - szybciej przestroiły swe gospodarki i dziś ich produkcja wojskowa jest znacząco większa. Dopuszczenie do takiej sytuacji też obciąża administrację Bidena i samego prezydenta.
Dlaczego Kellogg i Fleitz nie oskarżają w swym raporcie Wołodymyra Zełenskiego?
Trzeba podkreślić, że Kellogg i Fleitz nie oskarżają w swym raporcie Wołodymyra Zełenskiego i ukraińskich polityków, że Ci „wciągnęli” Amerykanów w tego rodzaju konflikt. Raczej są zdania, że Ukraina jest również ofiarą błędów Bidena, nie ma wielkiego pola manewru i stara się realizować swe interesy narodowe, używając takich narzędzi, jakimi dysponuje. W jednym z ostatnich wywiadów dla stacji Fox Kellogg powiedział zresztą, że gdyby nie błędy Bidena, to siły ukraińskie byłyby w stanie wygrać wojnę z Rosją i wypchnąć ją z terenów okupowanych, włącznie z Krymem, co byłoby pożądanym - z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych - zakończeniem konfliktu.
W innej wypowiedzi podkreślał, że błędem ekipy Bidena było pozostawieniem Rosji sanktuariów, które nie będą atakowane, a do tego sprowadzały się wprowadzone wobec sił ukraińskich zakazy. „Jeśli uczestniczy się w wojnie, to trzeba walczyć – zauważył – wszystkimi dostępnymi środkami”. Podkreślał też, że Putin nie zdecyduje się na użycie swych sił jądrowych, co powoduje, iż jego deklaracje w tej sprawie trzeba uznać za blef.
Dlaczego pełnomocnik Trumpa ds. Ukrainy i Rosji opowiada się za rozmowami z Putinem?
Z pewnością nie można nowego pełnomocnika ds. Ukrainy i Rosji uznać za zwolennika polityki appeasementu, ustępstw i akceptacji rosyjskich celów wojny. Dlaczego zatem opowiada się za rozpoczęciem rozmów z Putinem i zakończeniem konfliktu na Ukrainie? Powodów jest kilka, głównie taktycznej natury. Nie ma szans na zwycięstwo militarne. Przedłużająca się wojna oznacza katastrofę demograficzną dla Ukrainy, a także - co ważne - negatywnie odbija się na przygotowaniu Stanów Zjednoczonych do innych konfliktów, w rodzaju wojny o Tajwan.
Na dodatek mamy do czynienia z pogłębianiem się współpracy państw rewizjonistycznych. To, co na początku konfliktu było luźnym związkiem, dziś zyskuje cech trwałości i to także nie jest zjawiskiem korzystnym dla Ameryki. „America First – napisali Kellog i Fleitz - nie jest opowiedzeniem się za izolacjonizmem, ani nie jest wezwaniem do wycofania Ameryki z zaangażowania w świat. Podejście America First do bezpieczeństwa narodowego jest jednak zasadniczo różne od polityki zagranicznej dotychczasowego establishmentu, który często utrzymuje Stany Zjednoczone w niekończących się wojnach na szkodę kraju, stawiając idealistyczne zasady ponad interesami narodu amerykańskiego.”
Na czym polega zasada "America first"?
W praktyce zasada "America first" miałaby - w przypadku konfliktu na Ukrainie - oznaczać takie nasilenie wysiłków amerykańskiej dyplomacji, aby zakończyć wojnę. Ale nie za cenę zgody na podporządkowanie Kijowa Moskwie, choć utrata części terytorium i zamrożenie procedur związanych z wejściem Ukrainy do NATO byłoby nieuchronne. Gwarancją bezpieczeństwa miałoby być utrzymanie przez Ukrainę suwerenności, co oznacza, że kształt polityki obronnej byłby ustalany w Kijowie, a nie w Moskwie oraz amerykańska pomoc wojskowa, dostarczana już po zawieszeniu broni.
Zachętą dla Kremla mogłoby też być częściowe i warunkowe zniesienie sankcji. Warunkowe dlatego, że ewentualne ponowienie agresji oznaczałoby ich automatyczne wznowienie.
Konkludując swe wystąpienie, Kellogg napisał, iż ma świadomość, że nie będzie to łatwy pokój. Akceptacja tych warunków będzie trudna zarówno w Kijowie, jak i w stolicach państw wspierających Ukrainę. Ale, jak napisał, zakończenie wojny jest „korzystnym pierwszym krokiem”. Kolejne, takie, które będą prowadziły do przebudowy systemu bezpieczeństwa w Europie Środkowej, zapewne również niedługo nastąpią i będą wynikiem planu działania oraz zabiegów nowego specjalnego wysłannika prezydenta Trumpa ds. Ukrainy i Rosji. Kellogg, który jest "jastrzębiem", z pewnością nie będzie doradzał Trumpowi, aby ten rozpoczął swe urzędowanie od decyzji, które świat zinterpretuje w kategoriach przegranej Stanów Zjednoczonych na Ukrainie.