Jakby ktoś nie wiedział, kto zacz taki agent, to wyjaśniamy, że wedle prawa FR (od 2012 r.) taki status mają rosyjskie organizacje pozarządowe zajmujące się działalnością polityczną (m.in. badaniami społecznymi i dziennikarstwem) korzystające z zagranicznego wsparcia finansowego. W czasach radzieckich mających jakieś zagraniczne kontakty określało się jako element niepewny ideologicznie. Jak widać zmieniły się nazwy, ale nie pryncypia.
Nie zmieniła się za to na gorsze opinia o Putinie. W rosyjskim społeczeństwie. Nawet po tym, jak jednego dnia buntowników nazwał zdrajcami Rosji, a drugiego – łaskawie im wybaczył. 68 proc. ankietowanych przez Centrum chciałoby, aby ponownie został (wybrany) prezydentem FR w 2024 r. To olbrzymie poparcie, zważywszy, że Putin rozpętał wojnę, nie wygrał jej tak szybko, jak zamierzał, a teraz armia, której jest głównodowodzącym tkwi w okopach. Widzący Putina na Kremlu po raz któryś, uważają, że mu się to należy bo „prowadzi słuszną politykę”, jest „dobrym przywódcą” i „nie ma dla niego alternatywy”.
Ten ostatni argument wydaje się istotny, bo choć w zachodnich mediach raz na miesiąc pojawiają się infromace z tzw. dobrz poinformowanych źródeł o kolejnych zarzewiach spisku przeciwko Putinowi, to mało się przy takich okazjach mówi o tych, którzy mieliby go zastąpić. To tak na marginesie. Opinii przeciwników (20 proc.) nie ma potrzeby cytować. Są w mniejszości i argumentują niechęć do Putina mniej więcej tak, jak czyni się to w Jewropie, jak potocznie określa się w Rosji tę część kontynentu, którą my nazywamy Zachodem.
A jak tam lud rosyjski postrzega post factum buntownika Prigożyna, który chciał się rozprawić z siłowikami? Siłowikami w znaczeniu nie strongmanów, ale ludzi powiązanych z tzw. resortami siłowymi. Marsz członków PKW Wagner na Moskwę był dla wielu Rosjan szokiem.
„W dniu buntu nastroje obywateli i ich ocena sytuacji w kraju gwałtownie się pogorszyły. Jednak ludzie nie zdążyli się odpowiednio przestraszyć, kiedy wszystko już się skończyło, a notowania władzy prawie nie ucierpiały, a autorytet Jewgienija Prigożyna gwałtownie spadł” – napisał w rosyjskiej edycji Forbesa Denis Wołkow, dyrektor Centrum Lewady. Podkreśla on, że ankieta przeprowadzona kilka dni po nieudanym buncie wykazała dużą świadomość ludzi na temat wydarzeń. Tylko 8 proc. ankietowanych przyznało, że nic słyszało o „marszu sprawiedliwości” na Moskwę.
Skoro większość o nim dowiedziała się z telewizji (44 proc. – w FR wszystkie stacje nadają „po linii i na bazie” rządowej polityki) lub od znajomych (29 proc.), to można założyć, że te 8 proc. społeczeństwa nie ogląda telewizji, nie ma znajomych, albo ma w poważaniu władzę. Notowania Jewgienija Prigożyna spadły zasadniczo. Najmniej zaufanych stracił wśród odbiorców mediów społecznościowych. Co ciekawe, nawet przeciwnicy właściciela CzKW/PKW Wagner doceniają jego rolę w SWO na Ukrainie.
Kolejna ciekawostka z rosyjskiej egzotyki: człowiekowi, który podniósł rękę na władzę bezwzględnie wierzy 2 proc. respondowanych. Tyle samo, co temu, który władzy broni (Władimir Sołowjow) i temu, który jest rzecznikiem Putina (Dmitrij Pieskow). Coś takiego możliwe jest tylko w Rosji. Tę specyfikę komentujący wydarzenia związane z Rosją powinni brać pod uwagę.
I jeszcze jedno: ktoś może mieć wątpliwości, co do reprezentatywności i rzetelności badań prowadzonych przez Centrum. Władza rosyjska wciąż stara się zdyskredytować pracę agenta zagranicznego Centrum Lewady. A ono podkreśla; „Ankieta Centrum Lewady jest zawsze przeprowadzana przez specjalnie przeszkolonego ankietera, który rozmawia z respondentem twarzą w twarz. Respondent odpowiada w domu, dobrowolnie zgodził się na udział w badaniu, otrzymawszy oficjalne zapewnienie o anonimowości”...