Ile w tym prawdy, to trudno wyczuć. Putin mógł wyjść na głupka, który w jednym dniu wagnerowców i Prigożyna nazywa „zdrajcami Rosji”, grozi im sądami, a w drugim – zmienia zdanie. Sądów nie będzie, jeśli wagnerowcy zrobią to i to, a ich szefa kieruje na zsyłkę. Nie na Magadan „jołki walić”, ale do Białorusi. Taką niekonsekwencję przekuwa w usprawiedliwione działanie. W publicznych wystąpieniach chwali swoje siły bezpieczeństwa, przedstawiając rebelię jako heroiczny epizod dla państwa rosyjskiego i dziękując wojsku za „zasadniczo powstrzymanie wojny domowej”. Co zrobi Putin, co się stanie z Progożynem? Spekulacji i obaw nie brakuje. Przedstawiamy niektóre z nich.
Gdziekolwiek się nie znajdzie, Jewgienij Prigożyn i Grupa Wagnera są destabilizującymi czynnikami i mogą nimi być także na Białorusi – orzekł Matthew Miller, rzecznik Departamentu Stanu. Inny rzecznik – Pentagonu – gen. Pat Ryder stwierdził, że Grupy Wagnera znajdują się na Ukrainie i odmówił spekulacji, czy zaczęły przemieszczać się do Białorusi. Rzecz w tym, że zasadniczo PKW Wagner wycofała swoje siły z Ukrainy do własnych obozów szkoleniowych” na terytorium tzw. starej Rosji, bo z niej najemnicy rozpoczęli marsz na Moskwę.
Amerykański ISW (Instytut Badań nad Wojną)w codziennym komentarzu napisał, że „Autorytarny lider Białorusi Aleksander Łukaszenka chce zapewne wykorzystać zbrojną najemniczą Grupę Wagnera, by zwiększyć swoje pole manewru wobec starań Kremla o wchłonięcie jego kraju”. Analitycy ISW dopuszczają sytuację, w której Łukaszenka wykorzystuje b. zdrajców Rosji „do zmniejszenia strukturalnej zależności białoruskiego wojska od rosyjskich sił zbrojnych oraz odbudowania potencjału białoruskiej armii w znacznym stopniu zależnego organizacyjnie od rosyjskiego Zachodniego Okręgu Wojskowego”.
Wątpliwe, by nawet 25 tys. wagnerowców mogło uratować Białoruś przed anszlusem ze strony Federacji Rosyjskiej, a nawet odbudować utraconą siłę armii białoruskiej. W końcu broń Grupa Wagnera miała nie z Waszyngtonu (choć przed puczem Prigożyn złożył… w USA chciał kupić sprzęt wojskowy), ale z Moskwy. Zresztą, a propos broni wagnerowców, to rosyjski resort obrony już wypuścił w kraj informację, że ciężka broń Grupy Wagnera trafi do wojska.
Mogłoby to wskazywać, że hipotezy głoszące, że cały ten bunt był ustawką tylko po to, by wytworzyć tzw. legendę dla przegrupowania wagnerowców na Białoruś, by stamtąd zaatakowali Ukrainę, nie sprawdzą się. Zaniepokojony taką dyslokacją jest m.in. prezydent Litwy Gitanas Nausėda: „Rozmieszczenie najemników rosyjskiej Grupy Wagnera na Białorusi zwiększy niepewność we wszystkich sąsiednich krajach”. Prezydent Andrzej Duda też jest zaniepokojony: „Sprawa obecności Jewgienija Prigożyna i Grupy Wagnera na Białorusi to bardzo poważny i niepokojący problem oraz jedna z głównych kwestii, które omówimy na szczycie w Wilnie; musimy podjąć decyzje; według mnie wymaga to bardzo twardej odpowiedzi NATO”.
Decyzje podjął Departament Stanu. Waszyngtonu nałożył (bez związku z tzw. puczem) sankcje na podmioty zaangażowane w handel złotem z kopalń afrykańskich kontrolowanych przez wagnerowców. Wicesekretarz Departamentu Stanu Brian Nelson stwierdził: „Grupa Wagnera finansuje swoje brutalne operacje częściowo poprzez eksploatację surowców w krajach takich jak Republika Środkowoafrykańska i Mali. Stany Zjednoczone będą kontynuować działania wycelowane w strumienie dochodów Grupy Wagnera, by ograniczać jej ekspansję i przemoc w Afryce, Ukrainie i wszędzie indziej”.
Rzecz w tym, że w poniedziałek (26 czerwca) Prigożyn ogłosił, że od 1 lipca PKW Wagner przestaje istnieć. To osobnik, o znikomej wiarygodności. Wiadomo, że Federacja Rosyjska chce prawnie uporządkować status prywatnych firm/kompanii wojskowych. W Dumie pracują nad odpowiednią ustawą. Trudno sobie wyobrazić, by Moskwa odpuściła sobie obecność w wymienionych wyżej państwach afrykańskich. Reasumując: nie ma pewności, co dalej stanie się z Jewgienijem Prigożynem i jego PKW Wagner...