- Ukraina znosi zakaz eksportu broni, stając się znaczącym graczem na światowym rynku zbrojeniowym.
- Wzrost potencjału produkcyjnego i zainteresowanie zachodnich inwestorów napędzają ukraiński przemysł obronny.
- Kluczem do sukcesu jest przewaga technologiczna i szybkie skalowanie produkcji – dowiedz się, jak to zmienia wojnę.
Producenci broni od dawna wywierali presję na ukraińskie władze
Zresztą od kilku już miesięcy producenci wywierali presję na ukraińskie władze, argumentując, iż ze względu na ograniczenia budżetowe siły zbrojne nie są w stanie kupować tyle broni, ile przemysł jest w stanie wyprodukować. Z sondażu przeprowadzonego przez Technologiczne Siły Ukrainy w środowisku producentów broni (jeszcze w grudniu 2024) wynikało, że jedynie 19 proc. producentów zawarło rządowe kontrakty na kolejny rok, 55 proc. ankietowanych było zdania, iż zamówienia sił zbrojnych wystarczają na „obłożenie” mocy produkcyjnych, którymi dysponują jedynie w maksymalnie 30 proc., a 32 proc. pytanych było zdania, iż pozwoli to na wykorzystanie 50 proc. posiadanych zdolności.
Aleksandr Kamyszin, były minister ds. przemysłu strategicznego, a obecnie doradca Zełenskiego, potwierdził informacje wskazujące na to, że możliwości producentów rosną szybciej niż zdolność państwa do składania nowych zamówień. W jego opinii, w 2025 roku Ukraina może wyprodukować nawet 5 mln systemów bezzałogowych różnych typów i w kraju jest już obecnie 150 producentów zdolnych do budowy co najmniej 100 tys. dronów rocznie każdy.
Ukraiński sektor zbrojeniowy budzi zainteresowanie
Mamy też do czynienia ze wzmożonym zainteresowaniem ukraińskim sektorem zbrojeniowym ze strony inwestorów z Zachodu, w tym przede wszystkim amerykańskich. W kwietniu ukraińskie stowarzyszenie producentów broni poinformowało o inwestycji amerykańskiego funduszu Radius Ventures w tamtejszą firmę M-FLY, która koncentruje się na budowie laserowego systemu naprowadzania dronów. Inny amerykański fundusz - Green Flag Ventures - wykupił udziały w czterech ukraińskich firmach zbrojeniowych, w tym w firmie która specjalizuje się w budowie systemów naprowadzania dronów bez użycia GPS.
Docelowo fundusz ma zamiar zainwestować w 25 ukraińskich start-upów z branży zbrojeniowej, a jak powiedział mediom jeden z dyrektorów zarządzających Green Flag: „Mamy większy potencjał, niż jesteśmy w stanie obsłużyć. W ekosystemie brakuje kapitału dla wszystkich obiecujących firm w fazie preseed i seed, z których wiele ma [listy intencyjne (LOI)] lub zamówienia".
Perry Boyle, amerykański przedsiębiorca, jeden z założycieli Funduszu MITS Capital, który do tej pory zainwestował w akcje takich firm jak Teletactica produkującej taktyczne systemy komunikacji indywidualnej, TerMIT firmy, która buduje drony Tencore czy Nordic Dynamics koncentrującej się na autonomicznym pilotażu, a łącznie ma udziały w 13 firmach, chce powiększyć w najbliższym czasie swój portfel inwestycji w ukraińskim sektorze zbrojeniowym o 100 proc.
„Żadna amerykańska firma nie dotrzymuje kroku Ukrainie”
W lipcu tego roku prezydent Zełenski powiedział publicznie, że jednym z elementów porozumienia w sprawie wspólnej amerykańsko-ukraińskiej eksploatacji surowców mineralnych będzie też umowa na sprzedaż do Stanów Zjednoczonych wyprodukowanych przez ukraińskie firmy systemów bezzałogowych. Docelowo wartość tego eksportu może wynieść nawet 30 mld dolarów, a już w marcu tego roku dziennik "The Wall Street Journal" informował o lawinowo rosnącym zainteresowaniu firm z Doliny Krzemowej współpracą z ukraińskimi start-upami wojskowymi.
Nathan Mintz, prezes kalifornijskiej firmy CX-2, która za zgodą Departamentu Obrony dostarcza ukraińskich producentom dronów sensory i oprogramowanie, przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że „żadna amerykańska firma nie dotrzymuje kroku Ukrainie” i dlatego jeśli myśleć o przyszłości, w tym pozyskaniu najnowszych rozwiązań technologicznych, to w interesie Stanów Zjednoczonych jest bliska współpraca z ukraińskimi firmami.
„Ukraina zamierza stać się światową stolicą dronów"
Z kolei Derek Whitley, współzałożyciel firmy Vivum dostarczającej Pentagonowi oprogramowania AI, stwierdził bez ogródek, że jego zadaniem „Ukraina jasno dała do zrozumienia, że zamierza stać się światową stolicą dronów, gdy tylko skończy się ta wojna” i ma wszelkie widoki na realizacje tych planów.
Podobnych wypowiedzi, ocen czy informacji na temat wspólnych inwestycji można byłoby przytoczyć jeszcze setki. Nie ulega wątpliwości dla każdego, kto interesuje się segmentem zbrojeniowym i bywa na Ukrainie, że obecnie tamtejsi producenci są wręcz oblegani przez przedstawicieli funduszy inwestycyjnych czy reprezentantów światowych koncernów zbrojeniowych. Wszyscy są zainteresowani współpracą, inwestycjami, transferem technologii, wspólną produkcją. Zainteresowanie państw europejskich zakupem ukraińskich dronów przechwytujących wzrosło wielokrotnie po rosyjskim ataku przeciw Polsce.
Bohdan Popov, dyrektor segmentu analitycznego w jednej z ukraińskich firm doradczych, powiedział portalowi Kiev Independent, że „dosłownie kilka godzin” po ataku na Polskę odnotowali skokowy wzrost zainteresowania podmiotów z państw starego kontynentu chcących przede wszystkim pozyskać drony przechwytujące i systemy walki radioelektronicznej.
Zainteresowanie ukraińskimi konstrukcjami będzie rosło
Zainteresowanie ukraińskimi konstrukcjami będzie w najbliższym czasie rosło, bo jak napisał generał Załużny - w przeszłości dowódca sił zbrojnych a obecnie ambasador w Londynie, na niedawnej wystawie DSEI-2025 „większość wystawców prezentowała uzbrojenie poprzednich wojen”, to firmy z jego ojczyzny prezentowały przede wszystkim nowe, a czasem nowatorskie rozwiązania. Ten głos Załużnego jest o tyle wart odnotowania, iż jego zdaniem przełom technologiczny (po ukraińskiej stronie) na wojnie dokonał się w czasie ostatnich dwóch lat i został wywołany poszukiwaniem odpowiedzi na fundamentalne pytanie: dlaczego nie powiodła się ofensywa 2023 roku?
W takim ujęciu mielibyśmy najpierw do czynienia z wątpliwościami na temat dotychczasowej strategii, która okazała się nieskuteczna i wyborem nowego „modelu wojny”, co w konsekwencji prowadziło to do uruchomienia produkcji „efektorów”, narzędzi którymi się walczy, czyli rozmaitego rodzaju systemów bezzałogowych.
Dlaczego ukraińska ofensywa w 2023 roku nie powiodła się?
Niepowodzenie ofensywy oznaczało, jak zauważył Załużny, przejście do wojny w gruncie rzeczy pozycyjnej, która charakteryzowała się tym, że „na całej linii styczności powstał jednolity, ciągły front; pozycje wojsk zostały wzmocnione przez potężne fortyfikacje oraz gęsty i złożony system przeszkód inżynieryjnych; strony walczące były rozdzielone pasem terytorium, tzw. szarą strefą, której żadna ze stron nie kontrolowała; pozycje obronne, oprócz obiektów wojskowych, były wyposażone w infrastrukturę umożliwiającą długotrwałe przebywanie dużej liczby żołnierzy (toalety i pralnie, szpitale polowe itp.)”.
To dało przewagę broniącym się i osłabiło zdolności atakujących do przełamania pozycji przeciwnika. „Inną cechą pata pozycyjnego – tak Załużny opisuje sytuację na froncie w 2023 roku - jest to, że brak szybkiego przełamania uniemożliwia najskuteczniejszą formę manewru – okrążenie. Co więcej, niemożność całkowitego stłumienia obrony powietrznej przeciwnika uniemożliwiała podjęcie działań aeromobilnych, o których szeroko wspominano, zwłaszcza w doktrynach NATO”.
Strona ukraińska, argumentuje Załużny, miała po prostu zbyt mało sił i niewielki potencjał sprzętowy, aby osiągnąć zdolności przełamaniowe. Ale był jeszcze jeden powód niepowodzenia – jego zdaniem Rosjanie mieli wówczas, w 2023 roku, przewagę w bezzałogowych środkach rozpoznania, co oznaczało, iż byli w stanie szybko odkryć próby koncentracji sił ukraińskich i odpowiednio wcześnie zacząć je zwalczać. Zatem zanim Ukraińcy rozpoczęli swoją „wojnę dronową”, której tyle poświęca się teraz uwagi, to Rosjanie mieli przewagę na tym polu.
Jak konkluduje, tę część swoich rozważań Załużny, „decydującym czynnikiem była jednak wysoka skuteczność bezzałogowych statków powietrznych (BSP), początkowo jako środka rozpoznania powietrznego na szczeblu taktycznym, co umożliwiało przeciwnikowi wykrywanie koncentracji naszych pojazdów pancernych i siły żywej w czasie rzeczywistym oraz przerzucanie rezerw w przewidywane rejony naszych ataków. Doprowadziło to również do wysoce skutecznego wyznaczania celów dla precyzyjnych uderzeń ze strony wrogich wojsk rakietowych i artylerii, co osiągnięto właśnie dzięki powszechnemu wykorzystaniu bezzałogowych statków powietrznych rozpoznawczych na szczeblu dowodzenia taktycznego w celu wykrywania naszych działań i korygowania ognia”.
Rosjanie zmodyfikowali swoją taktykę
W opinii ukraińskiego generała obie strony poszukiwały w 2024 roku wyjścia z patowej sytuacji, w której znalazła się wojna. Paradoksalnie to rosyjscy teoretycy wojskowi zaczęli pierwsi pisać o potrzebie bojowego użycia systemów bezzałogowych, które do tej pory traktowane były jako użyteczne narzędzia zwiadu i rozpoznania. Model teoretyczny Rosjanie zbudowali pierwsi, ale skopiowali i ulepszyli go Ukraińcy. To, co przeważyło, prócz zdolności do szybkiego uczenia się, to była zdolność do skalowania produkcji. Strona ukraińska, mająca zdecentralizowaną, a przez to sprawniejszą bazę produkcyjną, była szybsza niż zbiurokratyzowany sektor zbrojeniowy w Rosji.
Odpowiadając na nową taktykę sił ukraińskich, które przeszły do formuły „wojny dronowej”, w opinii Załużnego, Rosjanie zmodyfikowali swoją taktykę, którą można obecnie określić mianem dyfuzji. Polega ona na stałym atakowaniu niewielkimi, kilkuosobowymi grupami i niszczeniu systemów logistycznych broniących się. Ta stała presja ma na celu nie tylko zmęczenie, ale również wykorzystanie przewagi liczebnej i większych zdolności mobilizacyjnych. W tym ujęciu straty atakujących są akceptowalne przez rosyjskie dowództwo, o ile broniący się tracą proporcjonalnie do swego potencjału większe siły.
Jak to w praktyce wygląda, dobrze widać na przykładzie obwodu chersońskiego, na prawym brzegu Dniepru, gdzie co prawda nie ma aktywnych działań zbrojnych, ale nie zmienia to faktu, iż Rosjanie nasilają presję, wykorzystując swój potencjał ilościowy. W 2024 roku, atakując linie komunikacyjne wiodące do Chersonia (przede wszystkim drogę M-14), Rosjanie używali dziennie średnio 250 dronów FPV. Obecnie ta liczba wzrosła do 1000-1200. Tylko w sierpniu tego roku „zużyli” 30 tys. tych systemów na jednym, chersońskim, kierunku operacyjnym.
Taktyka „powietrznego okrążenia”
Ukraińscy eksperci mówią o taktyce „powietrznego okrążenia” realizowanej przez Rosjan przy użyciu, na masowa skalę, systemów bezzałogowych. Polega ona na rozszerzeniu „szarej strefy”, w której atakowane są praktycznie wszystkie przemieszczające się obiekty do 20, a miejscami nawet 40 km. Oznacza to znaczne osłabienie potencjału logistycznego przeciwnika i stopniowe „odcinanie tlenu” broniącym się. Czynnikiem budowania przewagi jest w tym wypadku „masa”, czyli liczba używanych systemów walki.
Jedynym sposobem powstrzymania Rosjan, którzy stopniowo zwiększają swoją przewagę ilościową, argumentuje Załużny, jest przełom technologiczny po ukraińskiej stronie. Pojawienie się nowych konstrukcji, które wyrównają relację sił, mogą dać w efekcie stronie ukraińskiej zwycięstwo. Wyścig technologiczny jest w tym ujęciu jedyna szansą Kijowa na sukces.
„Sytuacja na froncie zależy od wielu czynników – napisał Załużny - z których najważniejszym jest rozwój technologii, które zmieniają się codziennie, podążając za wyraźnymi trendami. W związku z tym szybkie opanowanie tych technologii, ich praktyczne przetestowanie i skalowanie pozwoli nam dostosować się do nowych warunków i wyjść z opisanego impasu pozycyjnego, zanim zrobią to nasi wrogowie".

Zdolność do szybkiego skalowania produkcji środków walki
Warto zwrócić uwagę nie tylko na znaczenie wyścigu technologicznego, ale również na towarzyszące mu znaczenie zdolności do skalowania produkcji nowych systemów. Nawet najciekawsze rozwiązania technologiczne w homeopatycznych ilościach nie dają szansy na zbudowanie przewagi i zwycięstwo. W opinii Vitalija Goncharuk, byłego kierownika ukraińskiego programu rozwoju sztucznej inteligencji, zdolność do szybkiego skalowania produkcji środków walki jest nawet ważniejszym czynnikiem niż technologiczna innowacyjność. Walczący po prostu kopiują swoje konstrukcje i rozwiązania, co oznacza, że przewagi wynikającej z nowych technologii nie uda się utrzymać przez długi czas i dlatego należy iść stale do przodu, ale też możliwie szybko, na duża skalę, implementować nowe rozwiązania na froncie.
Innymi słowy o sukcesie w wojnach przyszłości w jeszcze większym niż do tej pory wymiarze będą decydowały dwa czynniki – zdolność do zbudowania przewagi technologicznej i elastyczny, szybko skalujący swe możliwości sektor produkcyjny. Ukraina, zmuszona do postawienia na prywatny sektor zbrojeniowy, co miało związek z oczywistą niewydolnością państwowego koncernu Ukroboronprom, do złudzenia przypominającego Polską Grupę Zbrojeniową, wyjdzie z wojny z dużą liczbą prywatnych, dynamicznie zmieniających się i rosnących firm prywatnych.
Wyścig prywatnych firm zbrojeniowych
Ich właściciele działają w zupełnie inny, niż managerowie zbiurokratyzowanych koncernów państwowych, sposób. Ukształtowani są w innej kulturze organizacyjnej, charakteryzującej się odmienną dynamiką. Będą szukać partnerów w podobnych im firmach i funduszach inwestycyjnych na Zachodzie, a ta tendencja jeszcze dodatkowo zostanie wzmocniona „wyścigiem” prywatnych producentów z państw europejskich i ze Stanów Zjednoczonych walczących o zajęcie możliwie dogodnej pozycji na światowych rynkach.
Jeśli Polska będzie nadal stawiała na PGZ, na zdolności państwowe, to nie weźmie udziału w tym wyścigu, bo ukraińscy partnerzy, a mam kontakty z dziesiątkami firm zbrojeniowych, nie są zainteresowani współpracą z państwową biurokracją, z firmami nie tylko ociężałymi, ale również zdominowanymi przez związki zawodowe, służby specjalne i kalkulacje polityczne. Nie tylko przegramy ten wyścig, ale na dodatek wyrośnie nam znaczący konkurent, a być może nawet rywal.