Były dowódca wojsk USA w Europie, gen. Ben Hodges, udzielił obszernego wywiadu Wirtualnej Polsce, gdzie komentował zawieszenie przez Polskę stosowania Traktatu o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie, wypowiedź Macrona na temat potencjalnego wysłania wojsk z krajów NATO w przyszłości na Ukrainie oraz wojnę na Ukrainie prowadzoną przez Rosję i jakie w związku z tym Europa powinna podejmować działania.
Według generała Hodgesa: „Rosjanie powinni się martwić tym, że jeśli będą kontynuować swoje postępowanie, to będą musieli się mierzyć z rosnącymi konsekwencjami ekonomicznymi. Będą musieli się mierzyć także, z tym że coraz więcej krajów będzie wspierać Ukrainę. Musimy zmusić ich do tego, żeby martwili się swoimi słabościami. To musi zastąpić to, nasze zamartwianie się tym, że oni zapowiadają, że będą zmuszeni do eskalacji czy odpowiedzi. To nonsens. Oni jednak widzą naszą reakcję”. Jak mówi dalej generał, Rosjanie obecnie mają zerową wiarygodność i dlatego ani Europa, ani USA już nie wierzy w ich deklaracje.
Generał pytany o słowa Macrona na temat potencjalnego wysłania żołnierzy NATO na Ukrainę, powiedział, że wypowiedź Macrona to kreowanie problemu dla Rosji, bo jak mówi: „musi się teraz zastanawiać nad tym "kiedy to się może wydarzyć?". To pokaz przywództwa. Za nim poszły inne kraje, które powiedziały, że zgadzają się z jego słowami. Za każdym razem kiedy mówisz przeciwnikowi, że czegoś nie zrobi, ma jeden problem mniej”. Generał dodał dalej, że należy: „kreować dylematy dla Rosji na Bliskim Wschodzie czy w Afryce. Muszą poczuć ból, a takie okazje należy wykorzystywać także pod kątem ekonomicznym. Doskonałym przykładem takiego działania byłoby zamknięcie dla Rosjan duńskich cieśnin”.
Były dowódca wojsk USA w Europie, pytany co miał na myśli, że „jesteśmy w stanie wojny z Rosją” powiedział, że: „Zachód musi zrozumieć, że jest na wojnie z Rosją. To jest właśnie problem. Rosja jest w stanie wojny z nami, ale my nie jesteśmy z Rosją - takie myślenie obowiązuje. To oczywiście nie oznacza, że do siebie strzelamy”. Generał dodał dalej, że Rosja obecnie używa wszelkich form nacisku jak dezinformacja, groźby, działania szpiegowskie, cyberataki czy mieszanie się w wybory, aż po groźby użycia broni jądrowej, dlatego według generała: „Jeśli chcemy być poważni i zrozumieć jak działają, bylibyśmy w innym miejscu. Jednak za dużo ludzi na Zachodzie nie chce prowokować Rosji i uważa, że musimy skłonić ich do negocjacji. To totalnie naiwne. W historii Rosji nie ma żadnego przypadku, żeby takie myślenie okazało się skuteczne”.
Generał pytany jak powinno się zachować NATO w związku z naruszaniem polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie rakiety, przypomniał działanie Turcji z listopada 2015 roku, kiedy to władze tureckie postanowiły zastrzelić rosyjski bombowiec Su-24, ponieważ naruszył turecką przestrzeń powietrzną, nadlatując znad Syrii, jak powiedział generał: „To nie była odpowiedź NATO, tylko Turcji. W idealnych warunkach powinno zareagować NATO, które powinno jasno pokazać, że nie będzie tego tolerować. Kraje powinny móc reagować. To nie był pierwszy raz i zapewne nie ostatni, skoro nie ma reakcji. Pewnego dnia może dojść do wypadku, coś spadnie z nieba. Uważam, że traktujemy Rosję, jak odpowiedzialny kraj, a takim nie jest. Rosja jest natomiast lekkomyślna, nieodpowiedzialna, nie zważa na prawo i robi co jej się żywnie podoba. To należy przerwać”. Dodają dalej, że kraje NATO powinny znaleźć rozwiązanie, które by zabezpieczyło ukraińskich cywili. Na wzór tego jak amerykańska, brytyjska i niemiecka marynarka niszczą drony należące do jemeńskich Huti nad Morzem Czerwonym, jak dodaje generał: „Czemu nie zrobimy tego wobec rosyjskich rakiet i dronów, które mają uderzyć w cywilne cele? Mogłoby się to odbywać nawet z samolotów, które pozostają w przestrzeni powietrznej krajów NATO”.
Generał zauważa, że celem jest pokonanie Rosji i powrót do granic Ukrainy z 1991 roku, to tym samym doprowadzi według generała do odizolowania Iranu i wpłynęłoby znacząco na Chiny, które by zobaczyły stanowczy Zachód. Jednak jak dodaje generał: „Nie jestem jednak pewien, że odstraszamy Chiny i przysłowiowo "łączymy kropki”.
Generał Hodges pytany o ocenę sytuacji na froncie, powiedział, że Rosja po 10 latach kontroluje ok. 18 proc. terytorium Ukrainy i ponosi ogromne straty zarówno na morzu jak i w sprzęcie oraz w ludziach. Według generała: „Rosja nie ma możliwości do poczynienia znacznych postępów” dodając: „kiedy ludzie mówią, jest tak źle powtarzam: spójrzcie na mapę, Awdijiwka leży na granicy z okupowanym od 2014 terytorium Donbasu” - mówi generał.
Generał na koniec pytany, o decyzję kanclerza Scholza ws. pocisków Taurus, których Niemcy nie chcą przekazać, powiedział, że kanclerz Niemiec nie chce, by doszło do wojny NATO z Rosją. Jak dodaje generał: „myślę, że to jednak złe założenie. Niemcom brak pewności siebie, którą potrzebują jako jedno z globalnych mocarstw. Wpływ ma na to także konstrukcja niemieckiego rządu. Chciałbym, żeby było inaczej, ale nawet USA nie wysyłają jednoznacznej wiadomości. Biały Dom mówi stanowczo, że chce zwycięstwa Ukrainy, ale grupa republikanów blokuje na życzenie Donalda Trumpa pomoc dla Ukrainy. Dlatego tak ciężko jest wywierać Waszyngtonowi presję na Niemcy, skoro sami nie wysyłamy jednoznacznej wiadomości” – dodaje generał.
Polecany artykuł: