„Rozbudowa potencjału obronnego Polski. Niezależność, samowystarczalność, współpraca z sojusznikami – priorytetowe inwestycje w krajowym przemyśle zbrojeniowym. Wytwórca czy odtwórca – jaką rolę w obliczu przedłużającej się wojny w Ukrainie i zwiększających się potrzeb obronnych Polski odgrywa krajowy przemysł zbrojeniowy? Odbudowa potencjału zbrojeniowego nadwyrężonego ze względu na wsparcie Ukrainy. Jak sfinansować modernizację i unieść ciężar zawartych kontraktów importowych? Jak zwiększać potencjał obronny Polski przy zaangażowaniu całej gospodarki i świata nauki?”. To robocze kwestie, które organizatorzy tematycznej debaty postawili przed jej panelistami.
A ich grono było zacne. Gdyby jeszcze wśród ekspertów był przedstawiciel resortu obrony, to byłoby już idealnie. Opinie w Katowicach (7 maja) przedstawiali:
• Mieczysław Bieniek, gen. Wojska Polskiego w st. spocz. – doradca społeczny ministra obrony, zastępca dowódcy strategicznego NATO w latach 2010-2013;
• Adam Bruliński – doradca zarządu WB ELECTRONICS SA;
• Andrzej Grzyb – poseł RP, przewodniczący Sejmowej Komisji Obrony Narodowej;
• Marcin Idzik – członek zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej SA;
• Piotr Kisiel – p.o. prezesa zarządu, dyrektora naczelnego ROSOMAK SA;
• Artur Kuptel, gen. bryg. – szef Agencji Uzbrojenia.
Nieco wcześniej, podczas błyskawicznej konferencji prasowej, minister obrony narodowej (i wicepremier) Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział m.in., że „jesteśmy zainteresowani kupnem wszystkiego, co możliwe, ale musimy odbudować polski przemysł zbrojeniowy…”. Moderator debaty zapytał swoich gości o ocenę tego, co dotąd osiągnięto w materii modernizacji Sił Zbrojnych RP i udziale w tym procesie krajowego przemysłu zbrojeniowego?
Generalnie paneliści byli zgodni co do tego, że od dwóch lat wiele się zmieniło na lepsze. Jednak skoro znajdujemy się – z wiadomych przyczyn – w czasie, gdy Europa po raz pierwszy od 1990 r. zwiększa nakłady na obronność, to jeszcze wiele, wiele jest do zrobienia. Włącznie z rozbudową „zbrojeniówki”, a nawet – jeśli zajdzie taka konieczność – przestawienia jej na ciągły tryb pracy, tzw. 24/7. A to – w tym też paneliści byli zgodni – wymaga sporych nakładów finansowych i czasu.
Gen. Kuptel podkreślił, że od dwóch lat do wojska uzbrojenie zaczęło napływać „sukcesywnie”. Te dostawy łatają dziurę po tym, jak równie sporo uzbrojenia Polska przekazała Ukrainie. Szef Agencji wskazał jednak, że możliwości krajowej przemysłu obronnego dochodzą do granic jego możliwości. A wiadomo, że potrzeby są znacznie większe. Tym bardziej, że obecny rząd i minister obrony narodowej chcą dążyć do osiągnięcia ambitnego celu: 50 proc. uzbrojenia kupujemy w kraju, 50 proc. – poza granicami. Dziś – przypomnijmy – te proporcje wynoszą 30 do 70 proc.
– Obecnie przemysł obronny potrzebuje 14 mld zł na dokapitalizowanie – podkreślił gen. Kuptel.
Czego potrzebuje armia? Godzinami można byłoby wymieniać. Zdaniem gen. Bieńka trzeba określić listę najważniejszych priorytetów. Jest ich w opinii wojskowego kilka. Obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa, systemy łączności, lotnictwo, marynarka wojenna… Jednak priorytetem numer jeden, zdaniem generała, jest uzyskanie niezależności w produkcji amunicji. W tym przede wszystkim artyleryjskiej. Gen. Bieniek przypomniał, że w ciągu tygodnia Ukraińcy zużywają więcej amunicji, niż my możemy wyprodukować w ciągu roku! – Polska musi pozyskać niezależność w produkcji amunicji. Możemy do tego dojść samodzielnie lub w joint venture. Dzisiaj wydaje się, że droga z zagranicznym partnerem może być szybsza – stwierdził Marcin Idzik.
Produkcja produkcją, zakupy – czy to w kraju, czy na zewnątrz, zakupami. Jednak do obsługi sprzętu potrzebni są ludzie. I ten fakt trzeba uwzględniać. Trzeba stworzyć ośrodki szkoleniowe, które będą szkoliły czołgistów, żołnierzy cyberprzestrzeni, mechaników samolotowych, śmigłowcowych. Już szkolimy załogi Abramsów, załogi K2 i K9 w ośrodkach w Poznaniu, w Toruniu… Ciekawą informację podali eksperci panelu „Sektor i potencjał obronny”. Jak wiadomo Polska będzie dysponowała największym potencjałem systemów HM142 HIMARS. Ma być ich tyle, ile zamówił poprzedni rząd, bo obecny nie zamierza się wycofywać z zakupów tych systemów, sprawdzonych w wojnie ukraińsko-rosyjskiej. A wiecie, ilu ludzi trzeba przeszkolić do ich obsługi? Od 5 do 10 tysięcy! I jak podkreślali wojskowi chodzi o specjalistyczne szkolenie.
Zdaniem członka zarządu PGZ ważne jest, by na krajowym rynku jego podmioty nie konkurowały z sobą, ale współpracowały. Dotyczy to tak podmiotów państwowych, jak i prywatnych.
– Dzisiaj nie jest czas na rywalizację polsko-polską, tylko na współpracę między nami. I tak jak Unia Europejska i NATO miały program Smart Defence. Polegał na tym, by nie rozpoczynać czegoś od zera, tylko wykorzystać doświadczenia tam, w czym inne firmy są dużo bardziej zaawansowane. Dzisiaj, stojąc w obliczu zagrożenia, musimy wykorzystać doświadczenia firm prywatnych. Po to, żeby móc budować wspólny projekt, wspólny produkt…
Inaczej mówiąc: po co odkrywać coś, co już inny podmiot odkrył? Lepiej z nim współpracować, to zaoszczędzi wydatków i czasów na opracowanie produktu. Co się tyczy tego ostatniego, to co nieco o tym, czy ROSOMAK SA mógłby produkować więcej KTO Rosomak? O to moderator zapytał Piotra Kisiela.
Okazuje się, że nie jest to takie proste. Dziś transporter opancerzony to nie tylko pancerz, osiem kół, silnik i działko lub kaem w wieży. Te elementy całości są… najtańsze. Obecnie w Siemianowicach Śl. powstaje wóz rozpoznania na bazie KTO Rosomak. W całości koszt podwozia, tego na czym montuje się systemy optyczne, elektroniczne i wszystkie inne cuda techniki, stanowi… stanowi 25 procent! Żeby powstał nowy Rosomak trzeba circa roku. Dziś. Po dwudziestu latach jego produkcji; wozu sprawdzonego w Afganistanie i na Ukrainie. Trzeba pozyskać części od wielu dostawców, a na dostawy trzeba czekać…
Jak widać „pieniądze to nie wszystko”. Poseł Grzyb przypomniał, że w 2024 r. z budżetu państwa przeznaczy się 118 mld zł na obronność. Jeśli do tego dodać pieniądze z Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych, to na ten cel wydatkowanych zostanie ok. 160 mld zł. To jedna piąta budżetu państwa lub 4,25 proc. PKB. Całkiem możliwe, że – oby nie zaszła taka konieczność – wydatkować trzeba będzie jeszcze więcej...
PS. Pełen wideo-zapis debaty można zobaczyć na stronie Europejskiego Kongresu Gospodarczego 2024.