Prezes Rosomaka wprost o potrzebach polskiego i europejskiego przemysłu obronnego. "Nasza armia zamawia coraz więcej"

2024-06-11 23:26

Minister obrony narodowej zapowiedział już na początku swojego urzędowania, że rząd będzie chciał 50 proc. (w ujęciu kosztowym) zamówień dla armii lokować w krajowym przemyśle obronnym. Pewnikiem o zamówienia nie musi się martwić spółka Rosomak (Siemianowice Śl.) – producent KTO Rosomak i wkrótce LPR Legwan (południowokoreańskiego pochodzenia. O tym mówi p.o. prezesa Rosomak SA Piotr Kisiel.

Piotr Kisiel, prezes Rosomak SA

i

Autor: Andrzej Bęben

CZTERYSTA LEGWANÓW Z SIEMIANOWIC ŚLĄSKICH DLA WOJSKA POLSKIEGO

Całkiem możliwe, że Lekki Pojazd Rozpoznawczy Legwan będzie takim hitem produkcyjnym, jak Rosomak, transporter sprawdzony nie tylko na poligonach, ale i w boju. Na razie siemianowicką załogę szkolą Koreańczycy z koncernu KIA Motors. Wóz napędzany jest silnikiem Diesla o mocy 225 KM, z przenoszeniem 4x4. Ma w pełni niezależne zawieszenie na obu osiach, przez co dostosowany jest do jazdy w ciężkich warunkach terenowych. Legwan jest opancerzony na poziomie I według STANAG 4569. Chroni więc przed pociskami ppanc kalibru 7,62 x 51 mm NATO Ball (M80) wystrzelonymi z odległości 30 metrów, przy prędkości początkowej wynoszącej około 833 m/s. Zapewnia załodze ochronę przed odłamkami artyleryjskimi o masie 16 gramów, miotanymi z odległości 30 metrów przy prędkości około 610 m/s. Pojazd wytrzyma detonację miny z ładunkiem 6 kg TNT.

Rosomak SA dostarczyć ma dla wojska 400 Legwanów (w latach 2024-30). Wartość kontraktu opiewa na 1,2 mld zł.

Kamila Matela

WOJNA NA UKRAINIE WYBUDZIŁA EUROPEJSKI PRZEMYSŁ OBRONNY

– Nasza armia zamawia coraz więcej. Rośnie też eksport z polskich zakładów, co przekłada się na ich rozwój i rozbudowę mocy produkcyjnych – mówi Piotr Kisiel, p.o. prezesa zarządu spółki Rosomak.

Wojna w Ukrainie stała się impulsem do inwestycji i rozbudowy polskiego przemysłu obronnego.

– Dla całej Europy wojna ta była budzikiem, bo wcześniej wydawało się, że nie ma szans na pełnoskalowy konflikt, ale ewentualnie jakieś działania hybrydowe czy cyberataki na infrastrukturę krytyczną. A tu okazało się, że pełnoskalowa wojna jest jednak jak najbardziej możliwa. Po jej wybuchu okazało się także, że potrzebne są znaczne inwestycje w obronność, co przekłada się na zwiększone zamówienia dla przemysłu uzbrojeniowego i rozbudowę mocy tego przemysłu, żeby mógł sobie z nimi poradzić…

TRZEBA BUDOWAĆ WSPÓLNE EUROPEJSKIE PLATFORMY ZBROJENIOWE

W maju i w czerwcu – podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego i Europejskiego Kongresu Przemysłu i Energetyki „Industry in Transition” (oba wydarzenia miały miejsce w Katowicach) – prezes Kisiel mówił o konieczności tworzenia wspólnych europejskich platform zbrojeniowych. Byłyby to sposób także na zabezpieczenie się przez zerwaniem łańcucha dostaw.

– Moglibyśmy starać się budować taką strategiczną autonomię nie w perspektywie jednego państwa, ale wokół partnerów. Jak najlepiej dla Polski, żeby to byli partnerzy europejscy. Są to kraje blisko leżące, a więc ryzyko przerwania łańcucha dostaw jest dużo niższe. Są to kraje nam sojusznicze i bliskie kulturowo – z takimi krajami dużo lepiej i łatwiej będzie nam stworzyć wspólną platformę zbrojeniową – podkreślał w Katowicach szef Rosomaka.

Po wybuchu wojny w Ukrainie m.in. Niemcy – po raz pierwszy od kilku dekad – przedstawiły plany dotyczące wydatków na obronność stanowiące ponad 2 proc. swojego produktu krajowego brutto. Natomiast Polska już w tej chwili przeznacza na obronę ponad 4 proc. swojego PKB, czyli dwukrotnie więcej niż poziom wymagany od państw członkowskich NATO. W 2024 roku wydatki budżetowe na obronność mają sięgnąć 118 mld zł, a z funduszami pozabudżetowymi łącznie ok. 160 mld zł.

Jak było wspomniane: rząd chce, by 50 proc. zamówień (w skali kosztowej) realizował krajowy producent techniki wojskowej. Teraz jest to 40 proc.

Od 13 grudnia 2023 r. do połowy maja Agencja Uzbrojenia zawarła 40 umów na łączną wartość ok. 50 mld zł, z czego 20 to umowy z kontrahentami krajowymi o wartości 18,5 mld zł. Plany na ten rok zakładają podpisanie 150 umów z partnerami krajowymi i zagranicznymi.

– Dziś nie sposób stworzyć i utrzymywać silną, nowoczesną armię bez nowoczesnego przemysłu obronnego. Mówi się zresztą, że siły zbrojne są emanacją siły państwa, a silne państwo to silna armia. Silne państwo ma duży, rozbudowany, nowoczesny system przemysłu obronnego, który potrafi zbudować sprzęt dla żołnierza, uzupełniać straty, a jednocześnie go nieustannie modernizować i ulepszać – podkreśla Newserii Biznes Piotr Kisiel wskazując, że rodzimy przemysł obronny mają także potencjał eksportowy. – Tysiące dronów eksportuje do Ukrainy grupa WB Electronics. Natomiast z grupy PGZ eksportowane są radary, wyposażenie indywidualne żołnierza, amunicja. Rosomaki produkowane w naszej fabryce w Siemianowicach Śląskich również w tej wojnie uczestniczą, tak jak moździerze samobieżne Rak, które są posadowione właśnie na podwoziu Rosomaka...

Jest jednak jedno „ale”. Jeśli krajowy przemysł obronny ma zaspokoić zwiększone – z wiadomych przyczyn – zapotrzebowanie ze strony armii i jednocześnie szukać możliwości sprzedaży swoich produktów w eksporcie, to potrzebne są w nim „wielkie inwestycje” – jak podkreśla prezes Kisiel. Bez nich trudno będzie stawiać czoła konkurencji...

Sonda
Jak oceniasz polskie transportery opancerzone KTO Rosomak?