Polska zwiększy budżet na obronność
Sikorski zapowiedział zwiększenie budżetu obronnego, odpowiadając na pytanie dotyczące możliwej drugiej kadencji Donalda Trumpa w Białym Domu. Szef polskiej dyplomacji przypomniał, że publicznie popierał naciski byłego prezydenta USA na zwiększanie przez sojuszników nakładów na obronność, a nawet i jego styl, "bo kiedy inni prezydenci robili to uprzejmie, to nie działało".
"Polska wydaje cztery procent (PKB) i wydamy pięć w przyszłym roku. Jesteśmy numerem 1 w NATO, wliczając w to też Stany Zjednoczone (...), bo nie jesteśmy już w epoce wiecznego pozimnowojennego pokoju" - powiedział Sikorski. Zaznaczył jednak, że wydatki obronne nie powinny być jedynym punktem odniesienia, jeśli chodzi o państwa NATO, bo np. Islandia nie posiada wojska, a i tak jest przydatna ze względu na strategiczne położenie. Dodał - odnosząc się do deklaracji byłego prezydenta, że nie będzie bronił państw niepłacących wymaganej kwoty - iż NATO nie jest osiedlową firmą ochroniarską.
W 2025 roku budżet MON wyniesie około 115-120 mld zł, a do tego dojdzie jeszcze Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych w wysokości kilkudziesięciu miliardów złotych.
Polska utrzymuje również kontakty z ludźmi Trumpa
Minister zaznaczył, że prezydent Andrzej Duda, "pochodzący z bardziej trumpowej strony polskiej polityki", od początku utrzymuje kontakty z otoczeniem byłego prezydenta USA, jak również robi to on sam.
W piątek (12 lipca) Sikorski spotka się z byłym doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego USA Robertem C. O'Brienem. Jest to jeden z doradców Trumpa, który niedawno napisał artykuł kreślący wizję polityki zagranicznej drugiej kadencji. O'Brien zapowiedział w nim m.in., że Trump będzie naciskał na NATO, by przesunęło siły lądowe i powietrzne do Polski, lecz stwierdził też, że "dalsza amerykańska obrona Europy jest uzależniona od tego, czy Europa wykona swoją część, w tym na Ukrainie". O'Brien stwierdził w niedawno opublikowanym tekście w "Foreign Affairs", że Europa musi "zrozumieć, że dalsza obrona Europy przez Amerykę jest zależna od tego, czy Europa zrobi swoją część". Sikorski przyznał mu rację.
"Przecież trąbię o tym od lat, że Amerykanie mają swoje wyzwania na Pacyfiku i nie możemy jako Europa liczyć, że w każdej możliwej okoliczności zawsze, nawet z takimi zagrożeniami, z jakimi powinniśmy sobie poradzić samemu, Amerykanie będą nas ratować z opresji" - powiedział. "Europa jako Europa też powinna mieć zdolności do reagowania na kryzysy. I to robimy, mamy wreszcie budżet obronny Unii Europejskiej, mamy siły szybkiego reagowania, ma być komisarz ds. obrony, tylko to się dzieje zbyt wolno" - ocenił.
Polska i Chiny oraz Ukraina
W piątkowym wywiadzie szef MSZ odniósł się też do roli Chin w konflikcie w Ukrainie. Zaznaczył, że mimo wsparcia dla rosyjskiego przemysłu Pekin respektował dotychczas "najgrubszą czerwoną linię" Zachodu i nie wysyłał Rosji broni.
Polecany artykuł:
"Tak, Chiny mogłyby przywołać swojego wasala Putina do porządku i powiedzieć mu, by zakończył tę wojnę. I takie stanowisko przekazujemy chińskim przywódcom" - dodał.
Podczas rozmowy z PAP w Waszyngtonie pod koniec swojej wizyty w USA, szef MSZ przekonywał m.in. że polityczna niepewność spowodowana wyborami w Stanach Zjednoczonych nie będzie miała wpływu na trwałość postanowień szczytu NATO, w tym zapewnienia wsparcia Ukrainie.
Sikorski przekonywał też, że Polska może odgrywać rolę w łagodzeniu napięć między USA i Chinami, zwracając uwagę zarówno na historyczną rolę jako miejsce rozmów między obiema stronami w erze Richarda Nixona, jak i narażenie na ewentualne skutki konfliktu.
"Przypominam, że to w Polsce miały miejsce dziesiątki (rozmów) - zdaje się, że ponad sto - między Stanami Zjednoczonymi i Chinami nawet za czasów komunizmu. Polska może tego typu rolę odegrać. Pamiętajmy, że w Europie handel międzynarodowy odpowiada za większą część PKB, niż w Stanach Zjednoczonych. Więc globalna wojna handlowa uderzyłaby w nas jeszcze bardziej. Trzeba jej próbować zapobiec" - ocenił.
Zaznaczył jednak, że nie wyklucza to naciskania na Chiny w sprawie ich wsparcia dla rosyjskiej machiny wojennej, czy poparcia deklaracji ze szczytu NATO w Waszyngtonie, że "ChRL nie może wspomagać największej wojny w Europie w najnowszej historii bez negatywnego wpływu na jej interesy i reputację". "Towarzyszom chińskim mówimy z bolszewicką szczerością, że nas zmuszą do wyboru między najważniejszym partnerem handlowym, a naszym głównym sojusznikiem, czyli Stanami Zjednoczonymi, to oczywiście wybierzemy Stany Zjednoczone" - podkreślił.
PM/PAP
Listen on Spreaker.