Amerykanie nie tylko chwalą się zdjęciem pierwszego polskiego czołgu Abrams, którego załoga uzyskał certyfikację, ale też podkreślają, że równocześnie na tym samym poligonie w Nowej Dębie szlify zdobywały załogi czołgów US Armu. Na wspólnym kursie certyfikacyjnym i ostrych strzelaniach spotkali się amerykańscy i polscy żołnierze obsługujący czołgi Abrams.
Batalion polskich czołgów należy do 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, która wchodzi w skład słynne „Żelaznej Dywizji”, czyli 18. Dywizji Zmechanizowanej. Co ciekawe, amerykanów reprezentował pododdział należący do „Żelaznej Brygady”, czyli 2nd Armored Brigade „Iron Brigade”, należącej do US Army 1st Armoder Division „Old Ironsides”, czyli pierwszej amerykańskiej dywizji pancernej, sformowanej w 1940 roku.
Dla Wojsk Lądowych to szkolenie, zakończone certyfikatem Tank Quaification, jest faktycznie historyczne. Są to pierwsze polskie załogi, które osiągnęły gotowość na nowym sprzęcie, jakim jest dla naszej amii amerykański czołg Abrams. W perspektywie mamy dostawę jego najnowszej wersji, ale już obecna stanowi milowy krok w modernizacji polskich wojsk pancernych. Dlaczego jednak amerykanie, i to na poziomie oficjalnego konta Pentagonu w mediach społecznościowych tak podkreślają znaczenie tego faktu?
Z jednej strony, jest to ważny komunikat pokazujący wspólne zaangażowanie US Army i Wojska Polskiego we współpracę w ramach NATO. Z drugiej strony to ważny sygnał – pierwsze Abramsy w siłach zbrojnych państwa z Europy Środkowej. Pierwsze wśród byłych państw Bloku Wschodniego, będących dziś członkami NATO. Podkreśla to również, że załogi polskich Wojsk Lądowych i US Army muszą spełnić te same wymagania, osiągnąć te samem standardy. Nie ma taryfy ulgowej dla nikogo. Hasło „Stonger Together” ma tu nie być pustym frazesem.
Oczywiście kogoś może drażnić takie amerykańskie, trochę przerysowane i nadmiernie efekciarskie podejście, ale jest to sygnał zarówno dla Polski, Europy i USA, jak też dla Rosji. Warto o tym pamiętać. Należy też zrozumieć, że w roku 75 rocznicy powstania sojuszu jest to ważny przekaz, a przy tym powód do dumy dla Polski.
Docelowo Polska kupiła najnowszą wersję M1A2 SEPv3, ale wozy, które obecnie trafiły do 1. Warszawskiej Brygady Pancernej należą do nieco starszej wersji oznaczonej M1A1 FEP (Firepower Enhancement Package) Abrams i powstał jako zmodyfikowany wariant tego słynnego czołgu, przeznaczona dla US Marines. Były to zmagazynowane, nadliczbowe pojazdy, które przeszły remont główny, a ich przebieg został wyzerowany.
M1A1 to czołg III generacji, którego opancerzenie składa się z elementów stalowych oraz płyt ze zubożonego uranu. W Polskiej wersji opancerzenie nie zawiera tego kontrowersyjnego komponentu, ale został on zastąpiony innym materiałami o bardzo zbliżonej odporności. Jedną z istotnych cech czołgu Abrams jest to, że amunicja armatnia umieszczona jest w odseparowanym magazynie w tyle wieży. Chroni to załogę w wypadku wybuchu amunicji, gdyż magazyn posiada specjalne klapy które służą do skanalizowania energii wybuchu na zewnątrz.
Napęd czołgu Abrams stanowi turbina gazowa Honeywell AGT1500, działająca na podobnej zasadzie jak silniki śmigłowców czy samolotów turbośmigłowych, co zapewnia bardzo dużą dynamikę i moc 1500 KM. Jest to kolejna unikalna cecha tych pojazdów, skopiowana jedynie w niektórych wersjach rosyjskiego czołgu T-80. Pozwala to rozpędzić pojazd o masie ponad 61,3 tony do prędkości 70 km/h na drodze i ponad 40 km/h w terenie.
Uzbrojenia stanowi armata gładkolufowa 120 mm typu M256 z lufą długości 44 kalibrów oraz 2 karabiny maszynowe M240 kalibru 7,62 mm i jeden M2HB kalibru 12,7 mm. Polska jest pierwszym krajem europejskim uzbrojonym w czołgi Abrams. Docelowo do naszego kraju mają trafić również najnowsze wozy Abrams w wersji M1A2 SEP v3, czyli najnowszy wariant eksploatowany obecnie przez US Army. Został on wyposażony m.in. w zdalnie sterowane stanowisko uzbrojenia na wieży, lepszy pancerz i poprawione systemy obserwacyjno-celownicze. Może również zostać dopancerzony dodatkowo zestawem TUSK do walki w mieście.