MON dementuje doniesienia. Żołnierze nie jadą na front, wsparcie dla Ukrainy ma inny wymiar

2025-09-19 11:00

Polska nie wysyła swoich żołnierzy na front na Ukrainie, a wszelkie doniesienia sugerujące taki scenariusz są dezinformacją - przekazało Ministerstwo Obrony Narodowej w komunikacie na platformie X. Jak podkreślono, Rząd Rzeczypospolitej Polskiej konsekwentnie podkreśla, że współpraca z Ukrainą koncentruje się na szkoleniu i wsparciu, a ostatnie porozumienie z Ministerstwem Obrony Ukrainy dotyczy między innymi szkolenia w obsłudze dronów na terenie Polski.

Jednym z najgłośniejszych tematów w polskim dyskursie publicznym są doniesienia o rzekomym wysłaniu polskich żołnierzy na Ukrainę – czy to w ramach misji szkoleniowych, pokojowych, czy jako element szerszej koalicji odstraszającej Rosję. Te pogłoski, podsycane przez media społecznościowe, rosyjską propagandę i sporadyczne relacje prasowe, zyskały na sile po incydencie z 9-10 września 2025 roku, gdy rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną, co wywołało falę spekulacji o "prowokacjach" mających wciągnąć Polskę w konflikt. Mimo to, polskie władze konsekwentnie zaprzeczają jakimkolwiek planom bezpośredniego zaangażowania wojskowego, podkreślając, że priorytetem pozostaje wsparcie logistyczne i obrona wschodniej flanki NATO. 

Ministerstwo Obrony Narodowej postanowiło zareagować na pojawiające się w infoswerze doniesienia, informując na platformie X, że: "Polska nie wysyła swoich żołnierzy na front, a współpraca z Ukrainą dotyczy szkolenia i wsparcia".

"Stop dezinformacji! Rząd RP wielokrotnie podkreślał, że Polska nie wysyła swoich żołnierzy na front, a współpraca z Ukrainą dotyczy szkolenia i wsparcia. Porozumienie z MON Ukrainy ma na celu m. in. szkolenie w obsłudze dronów na terenie Polski. Nie dajmy się wciągnąć w dezinformacyjne narracje".

18 września wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz w czasie wizyty w Kijowie przekazał, że powstanie wspólna grupa polskich i ukraińskich wojskowych zajmująca się rozwojem programów dronowych i antydronowych. Grupa ma zajmować się przede wszystkim programami wspólnych szkoleń, a także zacieśnianiem współpracy między polskimi i ukraińskimi producentami dronów i systemów antydronowych. Celem jest m.in. stworzenie polsko-ukraińskich konsorcjów i przedsięwzięć joint venture, zajmujących się „produkcją wszelkiego rodzaju systemów bezzałogowych”. Kosiniak-Kamysz podkreślił, że Polska chce korzystać z olbrzymiego doświadczenia strony ukraińskiej w zakresie systemów dronowych i antydronowych.

"Chciałbym, by na tej współpracy korzystał polski państwowy i prywatny sektor zbrojeniowy" - powiedział szef MON.

Pogłoski o polskim kontyngencie na Ukrainie krążą od co najmniej maja 2025 roku, gdy sugestie ze strony amerykańskiego wysłannika Keitha Kellogga w kontekście potencjalnych sił pokojowych po zawieszeniu broni spotkały się z natychmiastową reakcją Warszawy. W sierpniu i wrześniu 2025 roku, w obliczu eskalacji rosyjskich ataków dronowych i manewrów "Zapad-2025" na Białorusi, spekulacje nasiliły się, zwłaszcza po doniesieniach o rzekomych szkoleniach antydronowych polskich wojsk na Ukrainie. Te narracje, często amplifikowane w mediach społecznościowych, sugerują, że Polska mogłaby stać się "miękkim podbrzuszem" NATO, wysyłając tysiące żołnierzy pod pretekstem pomocy humanitarnej lub szkoleniowej.

20 sierpnia 2025 roku minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział: „Nie wyślemy polskich żołnierzy na Ukrainę. To jest stanowisko rządu nie od tygodnia, tylko od wielu miesięcy” – podkreślił szef MON. Dodając: "Nie ma planów wysyłania polskich żołnierzy na Ukrainę; jesteśmy odpowiedzialni za logistykę i wschodnią flankę NATO". Zaznaczył, że w tej kwestii panuje zgoda nie tylko w koalicji rządowej, ale i wśród większości Polaków.

Podobnie, 12 września 2025 roku, po incydencie z dronami, Ministerstwo Obrony Narodowej zdementowało relacje Reutersa o szkoleniach w Ukrainie, stwierdzając:

"Wszystkie wspólne działania antydronowe z Kijowem odbędą się na terytorium Polski; ukraińscy specjaliści przyjadą do nas".

Premier Donald Tusk, w kontekście szczytu w Paryżu 4 września 2025 roku, powtórzył: "Polska nie wyśle żołnierzy na Ukrainę; nasze wsparcie to pomoc organizacyjna, finansowa i wojskowa, ale nie bezpośrednia obecność bojowa". Z kolei prezydent Karol Nawrocki, w czerwcu 2025 roku (choć nieco wcześniej, ale w ramach kampanii wyborczej podkreślającej tę kwestię), podpisał deklarację wykluczającą wysłanie polskich sił, argumentując: "Nie ryzykujemy eskalacji, która zagraża bezpieczeństwu Polski; skupiamy się na NATO i UE". 

Koalicja chętnych 

Wszystkie te pogłoski są spowodowane obawami, że polska dołączy do "koalicji chętnych" czyli grupy 26 państw (w tym Francja, Wielka Brytania), które zobowiązały się do zapewnienia Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa po ewentualnym zawieszeniu broni. Ogłoszone 4 września 2025 roku w Paryżu przez prezydenta Emmanuela Macrona, plany zakładają wielonarodową "siłę odstraszającą" (reassurance force) liczącą dziesiątki tysięcy żołnierzy, działającą na lądzie, morzu i w powietrzu – ale nie na pierwszej linii frontu.

Komisja Europejska, pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen, potwierdziła 1 września 2025 roku, że Europa przygotowuje "dość precyzyjne plany" z "amerykańskim wsparciem w postaci wywiadu i logistyki". Kraje takie jak Francja i Wielka Brytania gotowe są na pełną obecność, Niemcy – na elementy wsparcia (np. szkolenie), a Bułgaria i Rumunia – na misje morskie w Czarnym Morzu. Te gwarancje, uzgodnione na szczytach w Paryżu i Brukseli, mają wzmocnić ukraińską armię jako rdzeń odstraszania, z finansowaniem z nowych funduszy UE ale ich realizacja zależy od negocjacji z Rosją, która wyklucza obecność takich sił.

Sonda
Czy Polska powinna wysłać swoich żołnierzy na Ukrainę?
Portal Obronny SE Google News