Na kilka pytań odpowiedziała nam (dość szybko - dziękujemy) szefowa zespołu prasowego Sztabu Generalnego i jego rzeczniczka prasowa płk Joanna Klejszmit:
– Informujemy, że z inicjatywą nadawania stopni wojskowych psom służącym w wojsku wystąpili sami żołnierze, w uznaniu roli K9 w operacjach bojowych. Szef Sztabu Generalnego pozytywnie odniósł się do postulatów zgłoszonych przez żołnierzy i niebawem wprowadzone zostaną odpowiednie regulacje. Planowana jest skala od szeregowego psa do sierżanta psa. Stopnie dla psów wojskowych będą świadczyły o wynikach ich pracy. Służba przewodnika i psa to wielogodzinne treningi, które dają wymierne efekty. Żołnierzowi, wieloletnia służba, poparta sukcesami, przynosi zasłużone awanse. Podobny pomysł jest z honorowaniem psów…
Kto będzie decydował o tym, czy Hermes będzie kapralem, a Reks sierżantem? Płk. Klejszmit wyjaśnia:
– Prawo do nadawania psom stopnia wojskowego będą mieli dowódcy jednostek, w których pełnią one służbę. Psy powołane do służby są wielozadaniowe: biorą udział w misjach zagranicznych, uczestniczą w desancie spadochronowym, pomagają żołnierzom w wykrywaniu materiałów wybuchowych oraz w poszukiwaniu broni i amunicji. Najczęściej w wojsku służą owczarki niemieckie, belgijskie, labradory i dobermany. Przed zakwalifikowaniem psów na kursy przygotowujące do służby w wojsku przechodzą one szereg testów. Najważniejsze jest zdrowie i predyspozycje. Do wojska brane są psy w pełni sprawne fizycznie i odporne psychicznie. Obecnie w Siłach Zbrojnych RP służy ok. 120 psów wojskowych.
Tyle pani rzecznik pułkownik. Użyła w informacji pojęcia „K9”. Nie chodzi o armatohaubice. Choć też można mieć takie skojrzania. Niektórym może ono kojarzyć się z filmem „K9”, który traktuje o psie, ale policyjnym, wyszkolonym do wykrywania narkotyków. Termin K9 oznacza po prostu: psy bojowe. Nazwa powstała ona od angielskiego słowa „canine”, czyli „psowate”. Kiedyś oznaczała głównie psy służbowe zasilające szeregi amerykańskiej policji...
Dziś to pojęcie odnosi się głównie do psów wykorzystywanych do pracy wojsku. K9 to także proces szkolenia takich psów. K9 to także nazwa specjalnego korpusu USA Army. Tak się złożyło, że w amerykańskiej armii psy służą od czasów wony secesyjnej, ale dopiero oficjalnie na służbie i stanie armii są od roku 1942, bo wówczas utworzono jednostkę.
W USA szkolenie psa wojskowego dwu-zadaniowego trwa 120 dni. Dwu-zadaniowego, bo jedne psy uczone są wykrywać materiały wybuchowe i patrolowania, a drugie do wykrywania narkotyków i patrolowania. Przy czym w ramach tej ostatniej specjalizacji mieści się przystosowanie psa do wspomagania służby wartowniczej i działań natury obronnej itd. Amerykańskie psy wojskowe szkoli się w głównie w ośrodku (od początku lat pięćdziesiątych XX w.) w San Antonio, w 341. Dywizjonie Szkolnym.
A teraz przechodzimy do sedna sprawy. Otóż po tym, jak pies przejdzie przez 4-miesięczne szkolenie, pozalicza wszystkie egzaminy, to zostaje wciągnięty na stan armii, jak zwykły żołnierz. Dwunożny, można tak to określić, ale… Uwaga, uwaga! Każdy pies wojskowy jest podoficerem! Ludzie mogą być szeregowcami, a psy już nie.
Amerykański psy wojskowe mają „na pagonach” (raczej na obroży lub w dokumentach) o jedną rangę wyżej od swoich przewodników. Dlaczego? A tak ustalono, gdy tworzono „psi korpus”. Po to, by przewodnicy nie maltretowali psów, bo przecież kapral nie może wyżywać się na plutonowym. Możliwości awansowania psy mają ograniczone. Oficerami nie zostaną. Obecnie w armii amerykańskiej najstarszy rangą pies wojskowy, to starszy sierżant piechoty morskiej Jiggs.
Pies wojskowy, jak i pies policyjny, służą znaczniej krócej niż ich przewodnicy. Praca takiego psa jest na tyle wyczerpująca, że po kilku latach, najczęściej sześciu – maks dziewięciu, pies przechodzi w stan spoczynku. Przykład (ze serwisem prasowym K9): Suczka Lucca, pies piechoty morskiej wyszkolony do wykrywania materiałów wybuchowych, służyła w Iraku i Afganistanie przez sześć lat. W tym czasie przeprowadziła 400 patroli saperskich i sama wykryła 40 improwizowanych ładunków wybuchowych.
Wracając do polskich koszar, naszego wojska i naszych piesków. Pół żartem, pół serio: czy plutonowy dwunożny miałby oddawać honory sierżantowi czteronożnemu? A czy pies-sierżant miałby to czynić człowiekowi-porucznikowi? Spokojnie, w wojsku wszystko będzie wyjaśnione. W szczegółach i w odpowiednich procedurach!