Tylko sztab Bidena jeszcze w niego wierzy. Niemal wszyscy chcą wycofania Bidena z batalii o Biały Dom

2024-06-29 17:03

Demokraci mają poważny problem, bo debata, która miała sprawić odbicie w sondażach Joe Bidena jeszcze bardziej „dobiła” obecnego prezydenta USA i pokazała dobitnie, że Biden nie jest tak sprawny jak próbują to przedstawić Demokraci i jego sztab. Niestety, ale data urodzenia robi swoje i przy przebojowym i z ciętym językiem Trampie, oddala się potencjalne zwycięstwo Bidena w wyborach. Tutaj nawet może nie pomóc to, że Trump jest zły i zniszczy demokrację i że Biden dzięki temu ma zwycięstwo w kieszeni. Kto w takim razie zastąpi Bidena i czy w ogóle jest to możliwie?

Joe Biden

i

Autor: PAP/EPA

Spis treści

  1. Biden przegrał debatę
  2. Demokraci w panice
  3. New York Times apeluje o wycofanie się Bidena
  4. W Bidena wierzy jeszcze sztab, B. Obama i on sam
  5. Czy Joe Bidena można jeszcze zmienić w wyścigu wyborczym?
  6. Kto może zastąpić Bidena?
  7. Ameryka ma problem – pytanie, czy z niego wyjdzie

Biden przegrał debatę

Debata wyborcza nie poszła po myśli Demokratów i Joe Biden, który miał odzyskać przewagę sondażową nad byłym prezydentem USA Donaldem Trumpem, zaczyna jeszcze bardziej tracić. Według sondażu stacji CNN 67 proc. respondentów oglądających czwartkową debatę uznało, że wygrał ją Donald Trump, zaś 33 proc. wskazało na Joe Bidena. W analogicznym sondażu po pierwszej debacie Bidena i Trumpa w 2020 roku, to ten pierwszy wygrał z podobną przewagą, 60 proc. do 28 proc.

Mimo wyraźnego zwycięstwa Trumpa, sondaż sugeruje, że debata tylko w niewielkim stopniu zmieniła ocenę kandydatów przez wyborców. 57 proc. respondentów uznało, że nie ma zaufania do zdolności Bidena, by wykonywać urząd prezydenta, podczas gdy 44 proc. powiedziało to samo o Trumpie. Przed pojedynkiem brak zaufania do Bidena deklarowało 55 proc., zaś do Trumpa - 47 proc.

Demokraci w panice

Jak można było się domyślać, po debacie zaczęły się zarówno w mediach społecznościowych jak i w prasie głośne myśli na temat tego, by zastąpić Joe Bidena innym kandydatem, bo po prostu prezydent nie jest w stanie na równi stanąć do zaciekłej walki o Biały Dom. W czwartek (27 czerwca) telewizja CNN i inne media pisały, że w obozie Demokratów zapanowała "agresywna panika", a działacze partii rozważają, czy nie zwrócić się do prezydenta o wycofanie z wyścigu wyborczego.

Jak powiedział na antenie CNN dziennikarz stacji John King, czwartkowa debata była "game changerem w tym sensie, że panuje głęboka, szeroka i bardzo agresywna panika wewnątrz Partii Demokratycznej".

"Zaczęła się ona od pierwszych minut debaty i jest kontynuowana. Dotyczy partyjnych strategów, dotyczy oficjeli, dotyczy sponsorów. Rozmawiają oni teraz o występie prezydenta, który uważają za żałosny (...) i rozmawiają o tym, co powinni z tym zrobić. Niektóre z tych rozmów mówią o tym, czy powinni pójść do Białego Domu i poprosić prezydenta o wycofanie się" - relacjonował King.

USA NA SKRAJU ROZPADU? TAK PODZIELONA JEST AMERYKA! - Łukasz Pawłowski | Raport

Inni reporterzy stacji donosili o "pełnej panice" w obozie prezydenta, a jego występ krytykowali przychylni mu komentatorzy, którzy zwracali uwagę na zachrypnięty głos Bidena, plątanie się w słowach i niewykorzystywanie okazji do jasnego zaprezentowania swoich poglądów.

"To było bolesne. Kocham Joe Bidena, pracowałem dla niego (...) Ale on stał dziś przed sprawdzianem, by odnowić zaufanie kraju i elektoratu i tego nie zrobił. I myślę, że wielu ludzi będzie chciało, by podjął się innego kursu. Wciąż jesteśmy daleko od konwencji i wciąż jest czas, by partia wymyśliła inną drogę naprzód" - powiedział publicysta i działacz Van Jones.

Podobne opinie Demokratów cytował m.in. portal The Hill.

"To jest rzeczywisty koszmar. Nie wierzę w to, co oglądam. Oglądam, jak przegrywamy te wybory w zwolnionym tempie" - powiedział serwisowi jeden z sojuszników Bidena.

W tym samym tonie debatę skomentował działacz Demokratów w Kongresie, który nazwał występ Bidena "bolesnym".

"Może przyszedł czas, by wywrócić stolik" - powiedział, sugerując zmianę kandydata partii przed sierpniową konwencją nominacyjną w Chicago.

New York Times apeluje o wycofanie się Bidena

Komitet redakcyjny wpływowego liberalnego dziennika "New York Times" wezwał w piątek (28 czerwca) prezydenta Joe Bidena do wycofania się z batalii o Biały Dom w zbliżających się wyborach prezydenckich.

W edytorialu opublikowanym w piątek wieczorem i zatytułowanym "Dla dobra kraju prezydent Biden powinien wycofać się z wyścigu", stwierdzono, że Biden" w czwartkowej debacie z republikańskim rywalem Donaldem Trumpem "był cieniem przywódcy".

"Pan Biden był prezydentem godnym podziwu. Pod jego rządami kraj prosperował i zaczynał podejmować serię długookresowych wyzwań...Ale największą przysługą publiczną, jaką mógłby dzisiaj oddać, byłoby ogłoszenie, że nie będzie brał udziału w wyborach" - napisano w edytorialu.

Podczas czwartkowej debaty Biden często sprawiał wrażenie zagubionego, zacinał się, mylił miliony z miliardami, mówił cicho i czasami niezrozumiale, czasami nie kończył zdań i patrzył się pustym wzrokiem w przestrzeń.

W Bidena wierzy jeszcze sztab, B. Obama i on sam

Biden zapewnił w piątek (28 czerwca) na wiecu wyborczym, że odrzuca możliwość wycofania się z wyścigu i zamierza wygrać batalię o Biały Dom. Oświadczył, że choć w debatach nie radzi sobie tak dobrze jak kiedyś, to jest w stanie podołać obowiązkom prezydentury.

Tego samego dnia Biden otrzymał wsparcie swych demokratycznych poprzedników na stanowisku prezydenta - Billa Clintona i Baracka Obamy. Mimo tego były demokratyczny prezydent USA Barack Obama przyznał, że prezydent Joe Biden miał "zły" występ podczas czwartkowej debaty z republikańskim konkurentem Donaldem Trumpem, ale zadeklarował, że nadal w pełni popiera Bidena.

"Złe wieczorne debaty zdarzają się, wierzcie mi, bo to wiem" - napisał Obama na platformie X.

Były prezydent zauważył jednak, że "te (zbliżające się) wybory to wciąż wybór między kimś, kto przez całe życie walczył za zwykłych ludzi a kimś, kto dba tylko o siebie".

"Ostatnia noc nie zmieniła tego" - dodał.

Rzecznik sztabu kampanii Bidena Michael Tyler powiedział 28 czerwca, że prezydent Biden nie rozważa wycofania się z wyścigu o reelekcję i planuje udział w drugiej debacie planowanej na 10 września.

Jak powiedział Tyler dziennikarzom na pokładzie prezydenckiego samolotu Air Force One, wewnątrz sztabu prezydenta nie toczą się żadne dyskusje na temat wycofania jego kandydatury. Dodał też, że Biden planuje wziąć udział w drugiej debacie, planowanej na 10 września i organizowanej przez telewizję ABC.

Tyler odpowiedział w ten sposób na wezwania ze strony liberalnych komentatorów i działaczy do rezygnacji Bidena z ubiegania się o reelekcję po ostro krytykowanym jego występie w czwartkowej debacie ze względu na problemy w wysławianiu się i jąkaniem. Do swojej słabości w pojedynku z Trumpem nawiązał w piątek sam prezydent podczas wiecu wyborczego w Karolinie Północnej, ale jednocześnie zapowiedział, że nie zamierza zaprzestać walki.

"Wiem, że nie jestem młody. Wiem, że nie chodzę tak łatwo, jak kiedyś. Wiem, że nie mówię tak gładko, jak kiedyś. Wiem, że nie debatuję tak dobrze, jak kiedyś (...) Ale wciąż wiem, że jestem w stanie wykonywać tę pracę" - powiedział.

Czy Joe Bidena można jeszcze zmienić w wyścigu wyborczym?

Jak przyznał w rozmowie z PAP jeden z działaczy Demokratów w Kongresie tuż po debacie Joe Bidena i Donalda Trumpa: "To było bolesne na to patrzeć. Być może to czas, by wywrócić stolik". Jednak by do zmiany mogło dojść, to Biden sam musi wycofać się z wyścigu. Zapewne tak się stanie, jeśli zostanie nakłoniony przez swoich towarzyszy ze sztabu i partii Demokratycznej.

Jak ocenił w rozmowie z PAP Jerry Zremski, wieloletni dziennikarz i prezes National Press Club, a dziś profesor wykładający dziennikarstwo na Uniwersytecie Marylandu: "Wybrani delegaci na konwencję są według partyjnych reguł zobowiązani, by zagłosować na Bidena. Jedynym więc sposobem na zmianę tego wyboru byłoby, gdyby Biden zwolnił ich z tego obowiązku, albo ustępując z urzędu prezydenta, albo wycofując się z kandydowania" - tłumaczył Zremski.

Jak przyznał, byłaby to sytuacja bez precedensu w najnowszej erze amerykańskiej polityki. Choć w dalekiej przyszłości kandydaci partii byli wybierani w drodze wewnętrznych targów i głosowań w gronie partyjnych działaczy, od kiedy wprowadzono system prawyborów, konwencje służyły jedynie potwierdzeniu ich wyników. W razie wycofania kandydatury Bidena byłoby to w praktyce cofnięcie się do praktyki sprzed 70 lat.

Najbardziej zbliżona do scenariusza wycofania się Bidena sytuacja miała miejsce przed wyborami 1968 r., kiedy ówczesny prezydent Lyndon B. Johnson zrezygnował z ubiegania się o reelekcję po ledwie wygranych prawyborach w New Hampshire. Swoją kandydaturę zgłosił później były prokurator generalny i brat zamordowanego prezydenta Robert F. Kennedy, który w czerwcu sam padł ofiarą zamachu, będąc na drugim miejscu w prawyborach. Przypadająca na sierpień konwencja Demokratów odbyła się w Chicago - tym samym mieście co w tym roku - w burzliwej atmosferze, również z uwagi na starcia antywojennych demonstrantów z policją.

"W efekcie to była jedyna konwencja, gdzie nie było do końca pewne, co się stanie. Nominację otrzymał Hubert Humphrey, który do wyborów przystąpił jako bardzo „poobijany” kandydat i przegrał z Richardem Nixonem" - wspominał Zremski.

Wymianę kandydata utrudniają jednak inne sprawy formalne. Ponieważ w jednym ze stanów - Ohio - data formalnego zgłoszenia kandydatów do startu w wyborach przypada 7 sierpnia, tj. na dwa tygodnie przed konwencją Demokratów, w praktyce partia będzie musiała dokonać nominacji wirtualnie, jeszcze przed konwencją. To skraca czas na podjęcie decyzji w tej sprawie.

Z kolei prof. Michał Urbańczyk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu w rozmowie z PAP ocenił, że zmiana kandydata Demokratów w wyborach prezydenckich w USA jest formalnie możliwa, ale wydaje się, że jest już na to za późno. Jak mówił ekspert, Demokraci zrobili ten sam błąd: ponownie, jak w 2016 r., wystawili jedynego kandydata, który może przegrać z Donaldem Trumpem.

Jego zdaniem kandydująca w 2016 roku Hillary Clinton miała duży negatywny elektorat, podobnie jak w 2024 roku Joe Biden - urzędujący prezydent USA, ale zarazem osoba, która nie spełnia nadziei i oczekiwań także wśród wyborców swojej partii.

Naukowiec ocenia, że o ile sztab wyborczy Bidena może zrezygnować z kolejnej debaty uznając ją za nadmierne ryzyko, to przypuszcza, że na zmianę osoby kandydata Demokratów jest, jak się wydaje, za późno.

"Zmiana kandydata jest formalnie możliwa, ale ten proces jest regulowany przez kombinację zasad partyjnych i praw obowiązujących w poszczególnych stanach" - powiedział prof. Urbańczyk "Są zobowiązania delegatów: Biden zdobył poparcie 95 proc. delegatów w prawyborach i są oni zobowiązani do poparcia go na konwencji. Do tego dochodzi fakt, że USA są państwem federalnym i każdy ze stanów inaczej reguluje kwestię zmiany kandydatów w wyborach. Obowiązują w nich różne terminy i odmienne procedury wycofania i zastąpienia kandydata" - wyjaśnił.

W rezultacie, "nawet gdyby konwencja Partii Demokratycznej nominowała innego kandydata, to nie gwarantuje to automatycznie, że na karcie do głosowania we wszystkich stanach pojawiłoby się jego nazwisko" - uważa ekspert.

"Każdy stan ma własne zasady i terminy umieszczania nazwisk kandydatów. Teoretycznie w jednym stanie na karcie mogłyby widnieć nazwiska Trumpa i Bidena, a w innym - Trumpa i np. Smitha. Trzeba też pamiętać, że wszelkie zawirowania prawne w tych wyborach będą mogły służyć do podważenia ostatecznego wyniku. I jeśli Trump wybory przegra, z pewnością będzie je wykorzystywał" - zauważył prof. Urbańczyk.

"Sytuacja Demokratów jest nie do pozazdroszczenia, skoro na kilka miesięcy przed wyborami zastanawiamy się, czy jest jeszcze możliwa zamiana kandydata. I wrócę do pierwszego stwierdzenia: Demokraci są sami sobie winni" – spuentował ekspert.

Kto może zastąpić Bidena?

Spekulacje na ten temat trwają od miesięcy i skupiają się głównie wokół trójki kandydatów. Najbardziej naturalnym byłaby wiceprezydentka Kamala Harris, jednak nie ma ona dobrych notowań.

Oprócz Harris najczęściej wymienia się młodego i telegenicznego gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma, który już wcześniej brał udział w debacie z byłym partyjnym rywalem Trumpa Ronem DeSantisem i według większości komentatorów ją wygrał. Newsom mierzy się jednak w swoim stanie z wewnętrznymi problemami przestępczości i bezdomności, on sam zdecydowanie bronił prezydenta Bidena i przekonywał o konieczności poparcia kandydata partii.

Innym potencjalnie mocnym kandydatem mogłaby być gubernatorka kluczowego stanu Michigan Gretchen Whitmer, która ma dobre notowania w swoim stanie i jest uważana za wschodzącą gwiazdę partii. Podobnie dobrą opinią cieszy się gubernator Pensylwanii Josh Shapiro, lecz jest on relatywnym nowicjuszem i rządzi stanem dopiero od dwóch lat.

Według Zremskiego scenariusz wymiany kandydata jest jednak mało prawdopodobny, bo mimo presji Biden nie zrezygnuje z ubiegania się o reelekcję. Sam prezydent zdał się to potwierdzić w swoim pierwszym wystąpieniu po debacie, znacznie bardziej energicznym od tego z czwartku.

"Wiem, że nie jestem młody. Wiem, że nie chodzę tak łatwo, jak kiedyś. Wiem, że nie mówię tak gładko, jak kiedyś. Wiem, że nie debatuję tak dobrze, jak kiedyś. Ale wciąż wiem, że jestem w stanie wykonywać tę pracę" - powiedział Biden na wiecu w Raleigh w Karolinie Północnej. "Kiedy upadasz, trzeba się podnieść na nogi i walczyć dalej" – dodał.

Ameryka ma problem – pytanie, czy z niego wyjdzie

Trzeba przyznać, że w USA nie dzieje się najlepiej. Do wyścigu o fotel prezydenta w zasadzie walczy dwóch starszych panów J. Biden - 81 lat i D. Trump - 78 lat. Po jednym widać już oznaki zaawansowanego wieku, który utrudnia mu sprawne funkcjonowanie, co mogliśmy zobaczyć na debacie, ale także innych filmach z różnych występów. Pytaniem otwartym jest czy w ogóle Biden dożyje ewentualnej drugiej kadencji jeśli wygra. Z kolei drugi kandydat, tylko trochę młodszy, jeszcze zachowuje sprawność, ale jest kontrowersyjną postacią, który zmaga się z procesami sądowymi i był w pewnym stopniu odpowiedzialny za tzw. atak na Kapitol Stanów Zjednoczonych, gdzie jego zwolennicy wtargnęli do Kapitolu Stanów Zjednoczonych, gdy obie izby Kongresu prowadziły obrady mające potwierdzić zwycięstwo Joego Bidena w wyborach z listopada 2020 roku.

To jest dla USA poważny test demokracji, bo w zwycięstwie nad Trumpem naprawdę nie wystarczy wystawić kogokolwiek, co będzie wyznawał wartości demokratyczne i dzięki temu zwycięży. Tak to nie działa. Demokraci myśleli, że mimo wieku Biden jako symbol i doświadczony polityk wygra bez niczego, bo przecież to nie kontrowersyjny i zły Trump. Polityka to coś więcej, tutaj nie wystarczy wystawić przysłowiowe „krzesło” z flagą jakieś partii i wtedy wyborcy ślepo na takiego kandydata zagłosują. Gdyby tak to działało, to w większości wypadków, rządziłyby nami krzesła, zwierzęta i rośliny. Konieczne jest by, kandydat był dobry i sprawny.

USA to potężne państwo zarówno pod względem gospodarczym jak i militarnym, amerykańskie elity muszą zrozumieć, że doświadczenie i wiek to nie tylko zalety. Niekiedy jak w przypadku Bidena wiek to poważny problem, a przed USA wiele wyznań i problemów. Nadal niezakończona wojna na Ukrainie, ciągle sprawny i rządzący w Rosji Władymir Putin, problem Chin, które cały czas się militaryzują, wojna w Izraelu, ataki Huti na statki handlowe, napięcia na Morzu Południowochińskim między Filipinami a Chinami. To ciągle także zagrożenie ze strony Korei Północnej, która jest wspierana coraz bardziej przez Rosję. Nie zapominajmy także o Iranie, kryzysie migracyjnym zarówno w USA jak i Europie, ale także i kryzysie klimatycznym. Jest wiele problemów i problemów, które nadejdą. Konieczny jest polityk sprawny intelektualnie i fizycznie, który przeprowadzi USA przez kryzysy.

Lekarstwem na problemy USA na pewno nie jest Donald Trump, który mówi to co ludzie chcą usłyszeć, ale także jest kontrowersyjną postacią. Trump lubi się szczycić tym, że za jego urzędowania gospodarka rozwijała się dobrze, nie wybuchła wojna i wiele innych dobrych rzeczy się przytrafiło. Jednak było także wiele nieodpowiednich sytuacji i podjętych decyzji. Republikanie muszą także mieć świadomość, że Donald Trump to także nie jest dobry kandydat, ale w jego przypadku już nie będzie zmiany. Trump zdeklasował wszystkich kontrkandydatów republikańskich.

Tak czy inaczej, zapowiada się ciężka walka w obozie Demokratów, i wymyślenie jak zprawić, by wygrać z Trumpem, bo nie będzie to łatwa droga.

PM/PAP

Sonda
Czy Demokraci powinni zastąpić Bidena innym kandydatem?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki