- Nie, ale jak Kreml wykorzysta wizytę Zełenskiego w swojej propagandzie?
- Czy Polska zostanie przedstawiona jako kraj „dający więcej, niż dostaje”?
- Czy Wołyń znów stanie się narzędziem podsycania emocji?
Będzie o tym, że Polska „daje więcej, niż dostaje”, a Ukraina jest niewdzięczna
Prezydent Ukrainy spotkał się w piątek z prezydentem Karolem Nawrockim i premierem Donaldem Tuskiem. Rozmowy dotyczyły m.in. wsparcia wojskowego i humanitarnego, współpracy w zakresie obrony przeciwdronowej oraz przyspieszenia ekshumacji ofiar zbrodni wołyńskiej.
Rosja od początku wojny promuje politykę propagandową, wszystkimi dostępnymi kanałami: przez własne media, media społecznościowe, farmy trolli i sieci powiązanych portali. Każde publiczne wystąpienie zachodnich liderów jest tam rozbierane na części i składane na nowo w wygodną dla Kremla narrację.
Rozmówcy PAP (dr Agnieszka Rogozińska i Mikołaj Rogalewicz) uważają, że jednym z punktów zaczepienia, na którym Moskwa zbuduje swój przekaz informacyjno-propagandowy, są słowa Karola Nawrockiego, który po spotkaniu z Zełenskim mówił, że była to dobra wiadomość dla Polski, Ukrainy i regionu, a zła dla Moskwy. W rosyjskiej wersji świata taki przekaz idealnie pasuje do opowieści o „izolowanej Rosji”, rzekomo otoczonej przez Zachód, który miał doprowadzić do wojny. Kreml od lat próbuje przedstawiać się w tej historii jako ofiara.
Materiałem do przedstawienia swojej wizji jest pomoc udzielana Ukrainie. Polska od 2022 r. przeznaczyła na wsparcie sąsiada niemal 5 proc. PKB – humanitarnie, militarnie i logistycznie. Rosyjska propaganda chętnie będzie sugerować, że Polska „daje więcej, niż dostaje”, a Ukraina jest niewdzięczna. Takie narracje mają wzmacniać napięcia między społeczeństwami i podkopywać poparcie dla dalszej pomocy. Tu zaznaczę, że taki pogląd jest obecny w części polskiej sceny politycznej, tej opozycyjnej.
Będzie o MiG-ach 29 i o tym, że Polska osłabia swoją obronność
Ostatnio opinia publiczna dowiedziała się, że Polska przekaże Ukrainie, w zamian za technologie dronowe między innymi, wysłużone myśliwce MiG-29. Podkreślę: mniejsza, czy takie bartery trzeba nagłaśniać, czy też nie afiszować się nimi. Stało się, więc propaganda rosyjska zyskała nowe paliwo. Jest raczej pewne, że ten akt zostanie wykorzystany do przekazu adresowanego do Polaków. Oto Polska oddaje własną broń. Oto Polska osłabia swoją obronność. Tylko patrzeć, jak Warszawa wyśle Wojsko Polskie na Ukrainę itd. itd. A później czołowi propagandyści rosyjscy będą tworzyli przekaz, że Polska winna stać się celem (nie tylko) przyszłościowej polityki Federacji Rosyjskiej.
Czy gromami będzie rzucał Władimir Sołowiow, numer jeden rosyjskiej polityki informacyjnej? A może b. prezydent Federacji Dmitrij Miedwiediew – ten od rozwiązywania europejskich problemów przy pomocy rosyjskich głowic termojądrowych? A może wypowie się rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow? Sądzę, że jest to jest bez znaczenia. Prawdopodobieństwo, że będą milczeć, jest bliskie zeru.
Znów ożyje kwestia ekshumacji ofiar zbrodni wołyńskiej. Może nie tyle ożyje, bo wciąż jest ona w obiegu rosyjskiej info-polityki. Raczej zostanie wzmocniona. Eksperci uważają, że zapowiedź przyspieszenia prac może być przedstawiana na dwa sposoby. Albo jako dowód dobrej woli, albo jako paliwo do eskalowania emocji i wzajemnych oskarżeń. Kreml konsekwentnie gra na nierozliczonej historii. Tu jednak wskażę, że Rosja ma tu ułatwione zadanie, w jakiejś mierze dzięki postawie rządu w Kijowie. O ile Polska musiała zabiegać o te ekshumacje ofiar zbrodni wołyńskiej (mającej znamiona ludobójstwa), o tyle nie musiały tego robić Niemcy. I ekshumacje żołnierzy Wehrmachtu są prowadzone bez większych problemów.
Będzie o tym, że UE wystraszyła się gróźb Rosji i nie naruszyła jej zamrożonych aktywów
W rozmowach Zełenskiego z Tuskiem pojawił się także temat finansowy. Rada Europejska zdecydowała o wsparciu Ukrainy pożyczką w wysokości 90 mld euro na kolejne dwa lata. Jednocześnie państwa UE nie doszły do porozumienia w sprawie przejęcia zamrożonych rosyjskich aktywów o wartości ponad 200 mld euro. Kreml stanowczo stoi na stanowisku, że naruszenie tych aktywów będzie uznane za kradzież.
Przypomnę, że największa część tych aktywów (ok. 195 mld euro) znajduje się w Belgii, w instytucji finansowej Euroclear w Brukseli. Przypomnę, że Unia chciałaby je przeznaczyć na finansowanie różnorakiej pomocy dla Ukrainy, ale napotyka na sprzeciw Belgii.
Dokładniej ujmując: Belgia zgodziłaby się na naruszenie tych funduszy. Boi się jednak, że jeśli UE zacznie ich używać przeciwko Rosji, to Moskwa może wygrać procesy sądowe i zażądać zwrotu pieniędzy. Rząd belgijski może przystać na „odmrożenie” rosyjskich walorów, jeśli pozostałe państwa UE wezmą współodpowiedzialność za ewentualne konsekwencje tej decyzji. A chętnych ku temu nie ma.
Nie zdzwiłbym się, gdy w rosyjskiej propagandzie będzie się podkreślało, że UE przestraszyła się gróźb Moskwy. I postanowiła udzielić bezprocentowej pożyczki (de facto: darowizny, bo miałaby być ona spłacana z „odmrożonych” rosyjskich aktywów).
Eksperci są przekonani, że po takich wizytach, jak ta Zełenskiego w Polsce, często rośnie też liczba cyberataków i prób sabotażu. Celem bywają urzędy, infrastruktura krytyczna i firmy. Większość takich działań jest odpierana, a nawet udane ataki zazwyczaj mają głównie wymiar propagandowy. Nie zmienia to faktu, że ryzyko pozostaje realne, a któryś z incydentów może w przyszłości mieć poważniejsze skutki.
A w tle tych wydarzeń Władimir Putin ponownie przekonywał, że Rosja „nie zaczynała wojny”, przerzucał odpowiedzialność na Ukrainę i Zachód oraz krytykował unijne decyzje finansowe. To dokładnie ta sama narracja, którą Kreml będzie teraz wzmacniał, wykorzystując wizytę Zełenskiego w Polsce jako kolejny pretekst. Tak prognozują rozmówcy Polskiej Agencji Prasowej...