Iran wystrzelił ponad 300 dronów i pocisków na Izrael. To początek wojny czy odwet, który zamyka temat?

2024-04-14 12:25

Nocny atak Iranu na Izrael był 13 kwietnia. Trwał 5 godzin i jak informuje Iran, była to akcja odwetowa za izraelski nalot na konsulat w Syrii. Obrona powietrzna Izraela i sojuszników strąciła 99% pocisków i dronów. Dla Teheranu był to pokaz siły, który zamyka temat, o ile nie będzie oznaczał wejścia w spiralę odwetowych uderzeń. Prezydent USA Joe Biden poinformował, że siły zbrojne USA pomogły odeprzeć atak na Izrael, ale nie będą wspierać jakichkolwiek działań ofensywnych.

Spis treści

  1. Największy atak dronów w historii
  2. Zagrożenie z wielu kierunków
  3. Atak potężny, ale nieskuteczny. Wszystko zgodnie z planem?
  4. Czy Netanjahu nakręci spiralę wojny?

Największy atak dronów w historii

Jak podaje "The New York Times", powołujący się na źródła w izraelskiej administracji, Iran wystrzelił 36 pocisków manewrujących, 110 rakiet balistycznych i 185 dronów kamikaze. To największy i najbardziej masowy atak z użyciem bezzałogowców w historii. Przy tym przeprowadzony równocześnie z uderzeniem rakiet i pocisków manewrujących, co oznacza dla obrony przeciwlotniczej wiele celów, atakujących z różnych kierunków i w zróżnicowany sposób.

Startowały one nie tylko z Iranu, ale również z Iraku i Jemenu, gdzie znajdują się siły zaopatrywane przez Teheran w broń. Atak trwał łącznie 5 godzin i jak widać, prowadzony był z kilku kierunków. Mimo to, Izrael chwali się, że udało mu się zniszczyć 99% tych środków bojowych. Jedyną ofiarą ma być siedmioletnia dziewczynka, na której dom spadły szczątki strąconego pocisku.

Zagrożenie z wielu kierunków

Ale należy zaznaczyć, że Izrael nie był w konfrontacji z tym atakiem samotny. Stany Zjednoczone już wcześniej wzmocniły swoje siły w regionie i wykorzystały m.in. lotnictwo i środki wykrywania, aby wyeliminować część irańskich bezzałogowców i pocisków. Również Jordania poinformowała, że jej lotnictwo i obrona przeciwlotnicza strąciła część pocisków i dronów, które naruszyła jej przestrzeń powietrzną.

Warto przypomnieć, że największy wróg Izraela, czyli Iran nie graniczy z nim. Pomiędzy obydwoma państwami leży m.in. Irak i Jordania. O ile Jordania jest zwolennikiem stabilizacji w regionie i pokoju z Izraelem, to na terenie Iraku działają siły wspierane przez Iran lub wręcz irańskie oddziały. Korzystając ze słabości władz tego kraju, prowadzą z jego terytorium ataki rakietami i bezzałogowcami na Izrael, ale też np. na bazy USA w regionie.

Kolejnym państwem, z którego uderzono nocą na Izrael, jest Jemen, w którym działają silne organizacje terrorystyczno-paramilitarne wspierane przez Iran. Nie tylko prowadzą one ataki na żeglugę i okręty, które próbują chronić cywilne statki handlowe, ale też odpalają pociski i drony kamikaze w stronę Izraela od początku wojny w Strefie Gazy.

Jak widać, atak przeprowadzono w sposób skoordynowany z kilku kierunków, choć trudno powiedzieć, czy udało się ataki odpowiednio zgrać w czasie. Z pewnością skuteczniejszy byłby atak tych łącznie ponad 300 środków napadu powietrznego przeprowadzony w czasie krótszym niż pięć godzin. Pytanie tylko, czy chodziło o skuteczność czy o przekaz?

Bartosiak o sytuacji Izraela

Atak potężny, ale nieskuteczny. Wszystko zgodnie z planem?

Spójrzmy na nieco uproszczony obraz sytuacji. Iran twierdzi, że był to odwet za atak izraelskiego lotnictwa na konsulat Iranu w Damaszku. Zginęło w nim trzech wysokiej rangi oficerów Gwardii Rewolucyjnej, co musiało spotkać się z reakcją Teheranu. Jednocześnie władze Iranu miały świadomość, że z jednej strony muszą odstraszyć Izrael przed podejmowaniem kolejnych takich działań jak atak z 1 kwietnia, z drugiej powinny unikać nadmiernej eskalacji, aby w konflikt nie włączyły się Stany Zjednoczone. Jednocześnie musiał być to też wyraźny sygnał dla zwolenników i przeciwników.

Jak informowała już kilka dni temu agencja Reuters, Iran przekazał kanałami dyplomatycznymi administracji USA, że jego odpowiedź na atak na konsulat w Damaszku będzie „kontrolowana” i „nieeskalująca”. Amerykanie mieli nie tylko czas na wsparcie obrony Izraela, ale też musieli mieć dość precyzyjne informacje o terminie, gdyż jak pisaliśmy 13 kwietnia, administracja USA zadeklarowała wsparcie obrony Izraela.

Z pewnością pozwoliło to zmniejszyć ryzyko ofiar wśród mieszkańców Izraela i pomimo „największego w historii ludzkości ataku dronów” jak pisze wiele mediów, wspartego ponad setką pocisków manewrujących i rakiet balistycznych, jego efekty nie są spektakularne. Alarm przeciwlotniczy trwał w Izraelu siedem godzin a sam atak pięć. Dla uproszczenia licząc 300 środków ataku przez pięć godzin, otrzymujemy 60 na godzinę. Jeden pocisk lub dron na minutę, lecący trasą długości setek kilometrów.

Wbrew pozorom daje to sporo czasu systemom obrony powietrznej, szczególnie tak zaawansowanym jak izraelskie. Część pocisków i dronów „po drodze” przechwyciła też Jordania i okręty oraz lotnictwo USA. W ten sposób Teheran przekazał jasny sygnał, jednocześnie ograniczając uzasadnienie odwetu. Szczególnie w sytuacji, gdy władze Iranu jasno informują, że to zamyka dla nich temat.

Czy Netanjahu nakręci spiralę wojny?

Premier Izraela Benjamin Netanjahu zadeklarował odwet za ten atak, ale nie ma wsparcia ze strony sojuszników. Amerykanie, ustami prezydenta Joe Bidena, mówią jasno, że zobowiązanie do wsparcia obrony Izraela jest niezachwiane, ale USA nie wezmą udziału w żadnych działaniach ofensywnych wobec Iranu. Decyzja jak i działania w tym zakresie pozostają więc całkowicie w rękach rządu Izraela.

Jaka będzie decyzja, okaże się w najbliższym czasie. Jeśli premier Izraela zdecyduje się na odpowiedź zbrojną, Teheran będzie zmuszony do reakcji. Może to wywołać niekontrolowaną spiralę agresji, prowadzącą do otwarcia dla Izraela kolejnego frontu, obok trwającej już ponad pół roku wojny w Strefie Gazy. I oznaczać może bardzo poważne konsekwencje nie tylko dla Bliskiego Wschodu. Wojna Izraela z Iranem może zmusić USA do przekierowania pomocy z Ukrainy na Izrael. Szczególnie w sytuacji, gdy Donald Trump już deklaruje, że „za jego prezydentury do tego by nie doszło”. To sytuacja bardzo niebezpieczna na wielu płaszczyznach. A decyzja zależna jest od polityków izraelskich, którzy nie są zbyt spolegliwi.

Może ktoś zapytać - co nas to obchodzi? Otóż bardzo nas dotyczy. Jeśli wybuchnie konflikt między Iranem i Izraelem, to dobre stosunki z obydwoma krajami mają Rosja i Chiny. Jeśli świat, a przede wszystkim USA, zdecydują się sięgnąć po pomoc do Władimira Putina, to jest to zła informacja dla Ukrainy i co za tym idzie, Polski. Jeśli USA będą szukać wsparcia w Chinach, to może to zagrozić spokojowi na Pacyfiku. Tak czy inaczej, skrzydła tego motyla wywołują huragan na drugim końcu świata.

Sonda
Czy atak 300 dronów i rakiet na Izrael wywoła wojnę na Bliskim Wschodzie?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki