Amerykański prezydent ma więcej do stracenia niż rosyjski
Putin ma ten atut w tej, bez dwóch zdań – strategicznej – rozmowie, że uważa, iż wspiera go sam prezydent Chin Xi Jinping. Xi dał temu wyraz, pojawiając się na Placu Czerwonym 9 maja, w Dniu Zwycięstwa.
Czy i jakie asy w rękawie ma Donald Trump? To wiedzą w Białym Domu. Abstrahując od tego, prezydent USA ma, całkiem możliwe, (przed)ostatnią szansę zaszachowania Putina. Bo jak na razie to on Trumpa ogrywa, a nie odwrotnie.
Po pierwsze: Donald Trump mocno przesadził, lansując tezę o tym, że gdy wygra wybory, to w dobę zakończy wojnę na Ukrainie.
Po drugie: okazało się, że przesadził, twierdząc, że 20 kwietnia wygaszony zostanie ogień na frontach wojny.
Po trzecie: 110 minut rozmów stambulskich, w których gotów był uczestniczyć Wołodymyr Zełenski, z udziałem już nawet nie Siergieja Ławrowa, ale pomniejszej rangi urzędników kremlowskich, to też nie wpisuje się na rachunek chwały prezydenta Trumpa.

Putin prowadzi dyplomację z pozycji dominującego w tej grze geopolitycznej
Używając języka dyplomatycznego, można stwierdzić, że Rosja z premedytacją i dla osiągnięcia własnych celów politycznych bagatelizuje rozmowy w Stambule. Oczywiście na Zachodzie, wśród polityków „koalicji chętnych”, rozległo się wielkie oburzenie. Inaczej być nie mogło. Takie są reguły gry dyplomatycznej. Putin prowadzi dyplomację z pozycji dominującego w tej grze. Można zaklinać rzeczywistość, ba – możliwe, że ktoś mnie nazwie ruską onucą albo innym Maciakiem, ale jest, jak jest, a nie jest tak, jakbyśmy – na Zachodzie – chcieli, żeby było.
I dlatego Putin uważa, że stambulskie rozmowy są kontynuacją tych z kwietnia 2022 r. Po tych trzech latach urósł tak w siłę, że – aż się prosi używać kolokwializmów graniczących z językiem uznawanym za niecenzuralny – stawia warunki Ukrainie (USA, Unii Europejskiej) wręcz nie do przyjęcia.
To, już nie wchodząc w drobiazgi rosyjskiej myśli politycznej – dość wspomnieć, że żąda, by Ukraińcy wycofali się z obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego. Bo tylko wtedy Rosja łaskawie przystanie na 30-dniowe zawieszenie broni. No ja… Chciałoby się użyć tu również słowa, które było w języku arabskim okrzykiem bojowym, a w łacinie i niemieckim oznacza „zakręt”!
Czy Władimirowi Władimirowiczowi Putinowi Bóg rozum odebrał?
Nie! Wowka – jak to pieszczotliwie nazywają go miłujący Rosjanie – nie jest tak ograniczony, jak go – powiedzmy sobie to szczerze, nie będąc w okowach politycznej poprawności – na Zachodzie malują.
Co więcej, z dużą dozą prawdopodobieństwa, żeby nie stwierdzić: graniczącego z pewnością, odkąd Trump zaczął wygaszać wojnę, to on dla Putina jest głównym adwersarzem. Nie Unia Europejska, ani tym bardziej Zełenski!
I dlatego, śmiem – ja, dziennikarz Portalu Obronnego, bez aspiracji do określania się „analitykiem” – uważać, że rozmowa telefoniczna Trump–Putin będzie miała wymiar przełomowy.
W wymienionym w zajawce wpisie w portalu (a la X) Truth Donald Trump użył wersalików, w potocznym określeniu – liter drukowanych, co w netykiecie oznacza krzyk. Zatem człowiek, który chce zakończyć wojnę (tego mu nie można odmówić), ale ma do tego celu mocno pod górę (co faktem jest), wykrzyczał/napisał między innymi to:
„MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDZIE TO PRODUKTYWNY DZIEŃ, NASTĄPI ZAWIESZENIE BRONI, A TA BARDZO BRZYDKA WOJNA, WOJNA, KTÓRA NIGDY NIE POWINNA TAKĄ BYĆ, ZAKOŃCZY SIĘ. NIECH BÓG BŁOGOSŁAWI NAS WSZYSTKICH!!”
Nastąpi zawieszenie broni? Chyba nie w poniedziałek. A jeśli Trump przedstawi w rozmowie z Putinem siłę argumentów i jednocześnie argumenty siły, to kiedy Ukraińcy mogą spodziewać się zaistnienia pokoju?
Warto spojrzeć w historię. Negocjacje pokojowe dotyczące zakończenia wojny w Wietnamie trwały ponad cztery lata – od 10 maja 1968 roku do podpisania porozumień pokojowych w Paryżu 27 stycznia 1973 r. Daj Bóg, by w tej wojnie droga do pokoju nie była równie długa!
Polecany artykuł: