Z grubsza wiadomo też jakie są podstawowe parametry zawieszenia broni. Ujawniły je równolegle amerykańskie media pisząc o siedmiopunktowym „planie Trumpa”. Prócz kwestii terytorialnych, które przyciągają uwagę mediów, propozycje amerykańskie obejmują też kwestie o charakterze strategicznym, ważniejsze od rozstrzygnięcia jak będzie przebiegała rosyjsko – ukraińska granica. Po pierwsze Ukraina ma zrezygnować oficjalnie z członkostwa w NATO, po drugie gwarancje bezpieczeństwa mają zostać udzielone Kijowowi przez państwa europejskie i po trzecie trwające rozmowy nie obejmują kwestii limitów dla ukraińskich sił zbrojnych, co jeszcze niedawno Rosjanie podnosili w kategorii warunku sine qua non rozpoczęcia negocjacji. Deklaracje Putina o gotowości do negocjowania „kwestii technicznych” z przedstawicielami Ukrainy oznaczają też rezygnację Moskwy z innego elementu jej planów wobec napadniętego państwa. Nie ma mowy o „denazyfikacji” czy poddaniu ukraińskiego prawodawstwa międzynarodowemu nadzorowi. Oczywiście nie oznacza to, że w przyszłości Rosja nie będzie starała się wywierać wpływu na ukraińskie życie polityczne, zapewne będzie też dążyła do tego aby władze w Kijowie zdobyły przychylne albo choćby neutralne wobec Rosji siły polityczne, ale póki co, jeśli uda się wynegocjować zawieszenie broni, Ukraina utrzyma suwerenność i samodzielność polityczną.
Polecany artykuł:
Zakończenie wojny bez udziału NATO
Nie zmienia to jednak faktu, że geostrategiczne znaczenie zawieszenia broni na tak opisanych warunkach będą poważne, a nawet historyczne. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to, że zakończenie największego po wojnie konfliktu zbrojnego w Europie odbywa się bez udziału NATO, a nawet oficjalnie kosztem rezygnacji z perspektyw rozszerzenia Sojuszu. Będziemy mieć zatem do czynienia z budowaniem polityki bezpieczeństwa w regionie obok NATO i bez NATO, co z pewnością wpłynie, na przyszłość Sojuszu. Tym bardziej, że towarzyszy temu erozja wiary w siłę więzi atlantyckich i kryzys zaufania w to czy art. 5 jest wiarygodną gwarancją bezpieczeństwa dla członków Paktu. Obecny stan nastrojów trafnie opisał Richard Kemp, komentator brytyjskiego The Telegraph, który zauważył, że „przyszłość Ukrainy i szerzej, Zachodu wygląda bardzo ponuro. NATO udowodniło, że jest papierowym tygrysem, co wiedział Putin. Pomimo szlachetnego i pełnego dobrych intencji Artykułu 5, mało prawdopodobne jest, aby kraje NATO przyszły z pomocą innemu członkowi, który został zaatakowany, wysyłając własnych chłopców do walki, szczególnie w Europie Wschodniej, gdzie Putin prawdopodobnie uderzy ponownie."
Na to nakładają się spekulacje o prawdopodobnej redukcji amerykańskich sił lądowych w Europie i głosy znanych ekspertów, takich jak np. Barry R. Posen, który na łamach The Foreign Affairs przekonywał, że Europa jest w stanie samodzielnie, bez wsparcia wojskowego Stanów Zjednoczonych odstraszyć Rosję. Zdaniem Posena problemem Europy jest nie tyle brak zdolności i niedostateczna liczba żołnierzy będących w stanie wejść szybko do działania w sytuacji kryzysowej, ale brak woli wspólnego działania, co przekłada się na stale powtarzane próby „reaktywowania NATO” w dotychczasowym kształcie, czyli paktu wojskowo uzależnionego od amerykańskiego potencjału. W opinii Posena jest to niemożliwe teraz i nie będzie możliwe w przyszłości.
Wsparcie finansowe Ukrainy
Jeśli zatem zawieszenie broni na Ukrainie nie będzie krótkim antraktem to musi zostać zbudowany nowy system regionalnego bezpieczeństwa obejmujący Ukrainę i musi to być system związany z polityką sąsiednich państw, bo Stany Zjednoczone raczej z pewnością nie będą wojskowym gwarantem pokoju. Będzie to system „obok NATO”, w ramach koalicji chętnych. Warunkiem pokoju będzie też zdolność Ukrainy, już po osiągnięciu porozumienia z Rosją, do utrzymania i wyposażenia odpowiednio licznej armii. Obecnie Kijów całość wpływów budżetowych przeznacza na finansowanie własnych sił zbrojnych i kontynuowanie wojny, a państwo funkcjonuje za środki międzynarodowych organizacji i państw, które udzielają pożyczek i przekazują Ukrainie pomoc finansową. W ubiegłym roku było to ponad 40 mld dolarów, w tym będzie podobnie. Szacunki władz ukraińskich mówią o tym, że utrzymanie odpowiednio licznych sił zbrojnych, zdolnych do odstraszania Rosji, już po osiągnięciu porozumienia o zawieszeniu broni, to roczny koszt na poziomie od 40 do 60 mld dolarów. Państwo o PKB szacowanym na 200 mld dolarów, a tak jest w przypadku Ukrainy, nie będzie w stanie ponosić takich ciężarów. Nie będzie też w stanie zadłużać się i w ten sposób zdobywać środki na swe siły zbrojne bo po zeszłorocznej redukcji ukraińskiego długu publicznego znów narasta on bardzo szybko i w tym roku przekroczy 100 % PKB. A to oznacza, że wsparcie finansowe Europy na cele wojskowe Kijowa będzie polityką trwałą, która nie zakończy się w momencie zawieszenia broni. Formuła „Ukraina poza NATO” oznacza, że odstraszanie które gwarantowało członkostwo w Sojuszu nie zostanie rozciągnięte na Ukrainę. Przyjęcie Kijowa do Paktu było tanią formułą odstraszania, jeśli ona nie wchodzi w grę to mamy do wyboru jedną z dwóch opcji. Albo finansujemy, jako Europejczycy, ukraińską armię i dbamy o to aby miała ona potencjał odstraszenia Rosji albo wysyłamy własnych żołnierzy w ten rejon. Niekoniecznie muszą to być „siły stabilizacyjne” na ukraińskiej ziemi, państwa europejskie mogą też skoncentrować znaczący potencjał wojskowy w Polsce i w ten sposób sygnalizować gotowość wejścia do walki jeśli Rosjanie zaczęliby kolejną rozgrywkę. Możliwa jest też formuła mieszana, ale z pewnością nie uda się utrzymać pokoju bez kosztowo, nakłady i to znaczne będą konieczne. Trzeba też będzie rozwiązać wyraźnie rysującą się w Europie już teraz asymetrię ryzyka i gotowości do zaangażowania. Z pewnością Hiszpanie, Włosi, nie mówiąc już o Portugalczykach, będą pytać dlaczego muszą oni finansować ukraińskie zdolności wojskowe jeśli w ich przypadku ryzyko rosyjskiej agresji jest minimalne.
Wzrost znaczenie Ukrainy. Jakie są zagrożenia?
Gwarancje wojskowe państw naszego kontynentu dla Ukrainy nie będzie łatwo skonstruować. Nie tylko dlatego, że Europejczycy nie mają odpowiedniego potencjału wojskowego, ale również z tego powodu, iż jego koncentracja na jednym kierunku powodowałaby odsłonięcie innych, ze szkodą dla polityki odstraszania i bezpieczeństwa. A zatem utrzymywanie przez europejskich sojuszników ukraińskich sił zbrojnych będzie opcją wymuszoną i zarazem racjonalną, bo w przeciwnym razie trzeba będzie samemu ponosić znacznie większe nakłady i mierzyć się z większym ryzykiem. Nie zmieni to jednak faktu, że już po zawieszeniu broni Ukraina będzie miała największą obok Rosji armię na kontynencie europejskim a z pewnością najbardziej doświadczoną. Bezpieczeństwo Europy Środkowej będzie w dużej mierze w związku z tym zależało od sytuacji wewnętrznej Ukrainy i znaczenie tego czynnika będzie rosło. Jeśli sąsiadujące z nami państwo ma mieć armię, która samodzielnie odstraszy Rosję, a co więcej będzie w sposób trwały wiązała rosyjskie siły, bo nie chodzi o odstraszanie, które sprowadzi się do przesunięcia zainteresowania Moskwy innymi kierunkami, to nie będzie kwestią bez znaczenia kto w Kijowie będzie sprawował rządy. Wyobraźmy sobie jak fatalne skutki dla naszego bezpieczeństwa może mieć scenariusz, realizowany np. za kilka lat, politycznego przewrotu na Ukrainie, w efekcie którego do władzy dochodzą siły antyeuropejskie albo antypolskie. To zagrożenie, np. powtórzenia scenariusza gruzińskiego, będzie oznaczało wzrost znaczenie Ukrainy i „kierunku wschodniego” w polityce państwa polskiego i wszystkich innych państw naszego regionu.
Wzrost znaczenia strategicznego trzech państw
Ani europejska misja stabilizacyjna, która w wymiarze sił lądowych jest coraz mniej prawdopodobna, ani tym bardziej ochrona ukraińskiej przestrzeni powietrznej, czy tras żeglugowych na Morzu Czarnym nie będą możliwe bez zaangażowania trzech państw – Polski, Rumunii i Turcji. W Polsce będzie znajdowało się bezpośrednie zaplecze logistyczne i główne lotniska sił chroniących ukraińską przestrzeń powietrzną, od polityki Rumunii i Turcji będzie zależało czy ukraiński dostęp do Morza Czarnego nie zostanie ponownie, jak to było na początku wojny, zablokowany przez Rosjan. To będzie obiektywnie powodowało wzrost znaczenia strategicznego tych trzech państw NATO. Wespół z Ukrainą będą one bowiem decydowały czy zmaterializuje się ryzyko wojny z Federacją Rosyjską.
Międzynarodowe gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy muszą mieć zatem dwa wymiary – zdolności do odbudowy i utrzymania jej potencjału militarnego i zdolności państw środka i południa Europy do budowy regionalnego systemu bezpieczeństwa. Odstraszanie Rosji, jeśli ma być realnym a nie papierowym oznacza przyjęcie kolektywnej formuły „Izraela wschodu” a to zmieni zarówno geografię strategiczną regionu jak i doprowadzi, niezależnie od intencji, do redefiniowania roli NATO. Zakończenie wojny na Ukrainie, tym bardzie w proponowanej przez Donalda Trumpa formule, oznacza de facto koniec Paktu Północnoatlantyckiego, który znamy. Nie musi być tożsame z rozwiązaniem aliansu, z pewnością jednak nastąpią znaczące zmiany, redefiniowana będzie rola NATO i zmieni się znaczenie tego paktu. Przede wszystkim z tego względu, że dążąc do utrzymania trwałego pokoju wokół Ukrainy i w Europie Środkowej trzeba będzie zbudować silny regionalny alians, koalicję państw chcących działać. Nie będzie ona w konflikcie z NATO ani w kontrze do Paktu, ale funkcjonowała będzie obok i w formule w której znaczący element nowego porządku (Ukraina) będzie poza Sojuszem Atlantyckim.
Ta zmiana będzie zatem z czasem oznaczała, że bezpieczeństwo Europy Środkowej będzie zależało od dwóch czynników, opierało się na dwóch filarach - NATO i nowym sojuszu regionalnym. Rola Paktu Północnoatlantyckiego się zmieni tym bardzie jeśli sojusz regionalny przekształci się, o czym tak dużo się obecnie dyskutuje, w alians europejski. Wtedy będziemy mieć do czynienia z trzema filarami polityki bezpieczeństwa w Europie i w naszym regionie. Pierwszym będą Stany Zjednoczone – drugim europejskie NATO i trzecim Ukraina. To też oznacza gruntowną zmianę i rewolucyjne przekształcenie Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jeśli regionalny sojusz bezpieczeństwa nie powstanie to pokój na Ukrainie będzie relatywnie krótki, zagrożenie mogą narastać a wojna z Rosją w nieodległej przyszłości będzie bardzo prawdopodobna.