Według Międzynarodowej Grupy Kryzysowej (ICG) tworzą ją... Numer 1: Ukraina. Numer 2: Armenia i Azerbejdżan. Numer 3: Iran. Numer 4: Jemen. Numer 5: Etiopia. Numer 6: Demokratyczna Republika Konga. Numer 7: Sahel, czyli Burkina Faso, Mali i Niger. Numer 8: Haiti. Numer 9: Pakistan. Numer 10: Tajwan.
UKRAINA
Wojna trwa i tylko można spekulować nad i o tym, kiedy skończy się i czym skończy się. W bezpośredniej konfrontacji nadal są dwa państwa: agresor i najechany. Na szczęście nie spełniły się prognozy o rozszerzeniu konfliktu. Rosja nie zaatakowała Mołdawii, a nawet nie zdecydowała się na anszlus egzotycznej, uznawanej w świecie, bodaj przez dwa lub trzy państwa, Republiki Naddniestrzańskiej. Państewka będące w jakiejś mierze hibernacją Związku Radzieckiego. Za to wojna ukraińsko-rosyjska miała w 2024 r. spory wpływ na układy polityczne w Europie i NATO, a szczególnie na stosunki między EU, NATO i Turcją.
Ankara nadal tkwi w pozycji siedzącego okrakiem na barykadzie. Z jednej strony nie w jakimś zakresie pomaga Ukrainie, ale jednocześnie dba o możliwie (co najmniej) poprawne kontakty z Moskwą. Postawa Turcji wobec członkostwa Szwecji w NATO, uzależniające zgodę Ankary, ma dla jednych charakter polityczny, a dla innych obserwatorów – biznesowy, a pewnie jest ona polityczno-biznesowa.
ARMENIA I AZERBEJDŻAN
Nie ma się co czarować: to konflikt przykryty cieniem wojny na Ukrainie. Pewnie ktoś stwierdzi, że to wojna lokalna, drugoligowa – używając sportowej terminologii. Konflikt wokół (nie tylko) Górskiego Karabachu ma rodowód jeszcze radziecki i nie wydaje się, by jego zarzewie miało wygasnąć. Jakby ktoś zapomniał, to we wrześniu 2022 r. Azerbejdżan zaatakował Armenię. W 2020 r. również. I wcześniej też w tym regionie toczono wojny. Całkiem możliwe jest, że w 2024 r. znów będzie tam wojna, ale na razie trwa wymiana jeńców po ostatniej wojnie.
IRAN
Z wojny Azerbejdżan-Armenia raczej globalnego konfliktu nie będzie. To nie to miejsce. Co innego rzecz ma się z Iranem, który aktywnie (ale nie za darmo) wspiera Rosję materiałowo w wojnie na Ukrainie i który od dawien dawna głosi, że USA to diabelskie państwo, a jego wasal, czyli Izrael powinien zniknąć z mapy świata.
O wojnie Izraela z Hamasem i jego sojusznikami prawie wszystko wiadomo. Ostatnie wypowiedzi Benjamina Netanjahu wskazujące, że Izrael poradził sobie ze wszystkimi aliantami Hamasu, w tym i Iranem, nie wróżą dobrze na okoliczność zakończenia wojny. Bez wsparcia materiałowego Teheranu nieformalna koalicja antyizraelska już dawno byłaby rozbita. Wszelkiego rodzaju bezpośrednie akcje militarne Izraela na Iran lub odwrotnie skutkowałby implikacjami trudnymi do przewidzenia.
JEMEN
Tam wojna domowa trwa od 2015 r. I z rzadka przebijała się do zachodnich mediów. Zmieniło się to, gdy rebelianci Huti zaczęli strzelać rakietami w Izrael i przeprowadzać pirackie ataki na statki transportowe wpływające na Morze Czerwone lub z niego wypływające (wcześniej je też atakowali, ale w ramach zwykłego piractwa).
Ostatnio zawiązała się koalicja państw, które chcą ukrócić ten proceder. Cierpliwość wielkich graczy USA i Chin też ma swoje granice. Zatem wszystko może się w Jemenie wydarzyć. Łącznie z jakąś swego rodzaju krucjatą, która uczyniłaby ten strategiczny szlak morski bezpiecznym. A nie będzie on takim, dopóki będzie pod (mniejszą lub większą) kontrolą Huti.
ETIOPIA
Kolejne państwo niszczone przez wojnę domową. Według ONZ pomocy humanitarnej potrzebuje tam ponad 24 mln ludzi! W 2023 r. był tam względny spokój. Względny, bo latem dochodziło do walk w tzw. ograniczonym zakresie. Po dwóch latach tzw. wojny w Tigraju (2020-22) pomiędzy siłami rządowymi a władzami regionu Tigraj populacja Etiopii zmniejszyła się o 600 tys. Tyle, głównie cywilów, było ofiar tej wojny.
Nie ma pewności, że w roku 2024 w Etiopii będzie spokojnie. A jak nie będzie, to świat polityczny tym zbytnio nie będzie się przejmował, tak jak kolejną wojną między Azerbejdżanem i Armenią. Takie wojny nie grożą efektem domina.
Podobnie tzw. świat postrzega wewnętrzne i lokalne sytuacje konfliktowe w Demokratycznej Republice Konga, państwach Sahelu (Burkina Faso, Mali i Nigrze) i Haiti. Kogo to, poza nimi samymi, interesuje, co tam się dzieje? Kiedy wiedzieliście jakąś informację w TV czy w niespecjalistycznych mediach o wojnie w DRK?
PAKISTAN I TAJWAN
Co innego z dwoma ostatnimi państwami kryzysowej dziesiątki: Pakistanem i Tajwanem. Pierwsze jest w tlącym się od dekad (jeśli nie od wieków) konflikcie z Indiami. A oba państwa są w posiadaniu broni nuklearnej. Ponadto Pakistan „nie lubi się” z Izraelem, którego istnienia nadal nie uznaje. Natomiast rywalizacja Indii z Chinami jest oczywista, a konflikt graniczny z 2022 r. (ze strzelaniną i ofiarami) nie rokuje dobrze na przyszłość, ale – na szczęście udaje się kontrolować eskalacji wzajemnych uprzedzeń.
Co innego, gdy rzecz tyczy się Tajwanu. Jakakolwiek bezpośrednia akcja Chin na „zbuntowaną prowincję” może przerodzić się w globalną wojnę, po której kolejna światowa – cytując klasyka – może być już prowadzona na kije i kamienie…
Mieć należy nadzieję, że rok 2024 będzie kolejnym bez użycia nawet i taktycznej broni jądrowej. Należy jednak porzucić nadzieję, że będzie pierwszym bez jakiejkolwiek wojny.
Tę kryzysową dziesiątkę trzeba będzie rozszerzyć o kilka innych zapalnych punktów. Tym bardziej, że w 2024 r. w świecie, jak podał Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych (MISS) toczyły się 183 konflikty zbrojne. To więcej niż przed trzema dekadami.