Czy Amerykanie musieli zrzucić dwie bomby atomowe? Demonstracja siły czy wojenna konieczność?

2023-08-09 20:15

W PRL o 6 i 9 sierpnia 1945 r. bębniono obowiązkowo o tym co roku, na rocznicową okoliczność. Nadto, bez szczególnych okoliczności, przy każdej nadarzającej się okazji, przypominano, że Amerykanie zrzucili bomby atomowe na Hiroszimę oraz Nagasaki. Podkreślano, że gdyby nie siła gwaranta światowego pokoju, czyli Układu Warszawskiego ze Związkiem Radzieckim na czele, to bombardowanie atomowe nie byłoby ograniczone do tych dwóch niszczycielskich nalotów...

Fat Boy - Tłuścioch, bomba atomowa zrzucona na Nagasaki

i

Autor: National Archives -archives.org Fat Boy - Tłuścioch, bomba atomowa zrzucona na Nagasaki

W sierpniu w Polsce mówiło się więcej o filmie „Oppenheimer” i programie „Manhattan” niż o jego skutkach. W tej popularno-historycznej narracji o praktycznym zastosowaniu bomb atomowych więcej jest o Hiroszimie niż o Nagasaki.

GDYBY TŁUŚCIOCH EKSPLODOWAŁ W CELU...

Przypomnijmy telegraficznie tragedię tego ostatniego miasta, które przeszło do historii z powodu kaprysów pogody i złośliwości rzeczy martwych. Plutonowy „Tłuścioch” (nad Hiroszimą zdetonowano uranowego „Chłopczyka”) miał pierwotnie zrównać z ziemią Kokurę. Pierwszy B-29 rozpoznał cel. Pogoda była idealna. Drugi B-29, nosiciel „Fat Mana”, miał awarię pompy paliwowej i wystartował do misji z opóźnieniem. Jak już doleciał do celu, to okazał się, że Kokura pokryta jest mgłą i dymem przywianym z sąsiedniej Yahaty, miasta zbombardowanego przez US Air Force. Kokurze udało się wyjść spod gilotyny dwa razy. W pierwszej misji miasto stanowiło cel rezerwowy, gdyby nie można było zrzucić „Little Boya” na Hiroszimę. 9 sierpnia dym i mgła oraz awaria w B-29 uratowały miasto, skazując jednocześnie na zniszczenie cel rezerwowy: Nagasaki.

To miasto i jego mieszkańcy 9 sierpnia ok. 11:00 tamtejszego czasu mieli trochę szczęścia w całokształcie nieszczęścia. „Tłuścioch” miał większy potencjał od „Chłopczyka”. Z reakcji łańcuchowej plutonu dało się wyzwolić energię wybuchu mocy 22 kT TNT. Z uranowej „tylko” 16 kT. Po doświadczeniach z nalotu na Hiroszimę można było się spodziewać, że skala zniszczeń w Nagasaki będzie jeszcze większa. Bombardierowi z B-29 nie udało się przycelować w planowane miejsce zrzutu. „Tłuścioch” eksplodował nie nad miastem, ale między wzgórzami…

BOMBY ATOMOWE OCALIŁY MILIONY ISTNIEŃ...

Nie ma potrzeby rozpisywać się, ilu ludzi od razu i na raty zabiły te bomby, że więcej było ofiar w Hiroszimie niż w Nagasaki. To wiedza względnie powszechna, a jak ktoś zapomniał, to może sobie ją odświeżyć. Można zatrzymać się przy tym, co jest do dziś jest dyskusyjne i przez wieki takim będzie: czy oba te miasta musiały być zrujnowane, a dziesiątki tysięcy ludzi musiało zginąć od eksplozji atomowych?

W tej kwestii opinie są, a jakże, podzielone. W przeszłości przeprowadzono wiele sondaży pt. „Czy była potrzeba użycia broni jądrowej?”. Wyniki nie są istotne, bo decyzje o atomowym bombardowaniu zapadły znaczenie wcześniej i – co zrozumiałe – opinii publicznej nie brano pod uwagę przy ich podejmowaniu. Świat do dziś tkwi w podziale na dwa obozy głoszące przeciwstawne tezy. Pierwszy uważa, że bomby atomowe uratowały miliony istnień. Drugi – że to propaganda i do niczego takie, by nie doszło.

TEORIA MNIEJSZEGO ZŁA W PRAKTYCE...

Bez atomowego bombardowania Japonia, by nie skapitulowała – twierdzą zwolennicy pierwszej tezy. Po doświadczeniach Amerykanów ze zdobywania Iwo Jimy i Okinawy dowództwo US Army i najwyższe czynniki polityczne przekonane były, że nie da się pokonać Japonii bez inwazji na nią. A gdy do niej dojdzie do realizacji dwuetapowej operacji „Downfall” (Upadek), to zwycięstwo można byłoby ogłosić, jak zakładali planiści, na początku 1947 r.

1 listopada 1945 r. miał się rozpocząć I etap: operacja „Olimpic”. Ponad 760 tys. żołnierzy miało wylądować na plażach Kiusiu. Wsparcie miały im zapewniać m.in. 42 lotniskowce! W drugim etapie „Upadku”, czyli w ramach operacji „Coronet” w okolicach Tokio desantowanych  - na początku 1946 r. - miało być ok. miliona żołnierzy. Amerykanie zakładali, że walki będą zacięte, a straty łączne – atakujących i broniących się – mogą być – jak to określa się dziś w materiałach źródłowych – „milionowe”. W niektórych mowa jest nawet o 4 milionach zabitych. Nie doszło do takiej hekatomby przez to, że użyto bomb atomowych. Cesarz Hirohito (1901-1989) i większość wojskowych zrozumieli, że dwa atomowe grzyby rozbiły wolę walki.

NIE DOSZŁOBY DO DESANTU NA JAPONIĘ...

Zatem i nie było konieczności, by sięgać po broń A – uważają głosiciele drugiej tezy. Ówcześni, nie współcześni – bo dziś łatwo jest uprawiać tzw. prezentyzm historyczny, mając pełną wiedzę o tym, co już się wydarzyło. Rzecz w tym, że po wojnie wyszło na jaw, że Japonia była gotowa do rozmów o zakończeniu wojny. Gdyby do nich doszło, to nie trzeba byłoby zrzucać atomówek, bo Japonia by wcześniej poddała się. Japończycy mieli mieć jeden warunek: cesarz pozostaje nietykalnym!

Na to nie chcieli przystać przeciwnicy rozmów z Japonią, z prezydentem Franklinem. D. Rooseveltem na czele, który twardo trzymał się deklaracji złożonej po 6 grudnia 1941 r.: finałem wojny może być tylko bezwarunkowa kapitulacja agresora. I ten pogląd podzielała większość Amerykanów, którym później nie przeszkadzało już to, że Hirohito nie przeprowadził się z cesarskiego zamku do więzienia.

TRZECIA OPCJA, POLITYKA ORAZ EKONOMIA...

Podobno niektórzy z kilku tysięcy naukowców zaangażowanych w stworzenie broni masowej zagłady w ramach projektu Manhattan mieli proponować tzw. czynnikom, by jej potęgę (bomby A, choć władzy również) zademonstrować niszcząc jakąś niezamieszkałą wyspę. Mieliby się temu przyglądać m.in. delegowani Japończycy. Ile w tym prawdy, trudno dziś dociec.

Propozycja byłaby to nad wyraz humanitarna, ale z politycznego i militarnego punktu widzenia kompletnie bezsensowna. USA wiedziały, że z początkiem sierpnia do wojny z Japonią przystąpi Związek Sowiecki, w którym wiedziano, że Amerykanie mają bron jądrową o czym sami Amerykanie… nie wiedzieli.

Detonowanie „Chłopczyka” nad jakąś wyspą byłoby kosztownym pokazem. Na „Manhattan” wydano ponad 23 mld dzisiejszych dolarów; tyle też kosztował III Rzeszę na program rakiet V-2. Taka prezentacja nie wniosłaby niczego empirycznego ponadto, co uzyskano przy pierwszej detonacji testowej (20 kT, 16 lipca). Gdyby przystano na bezkrwawą prezentację, to można byłoby przeprowadzić ją z użyciem jednej tylko bomby? A co z drugą (była i trzecia, szykowana na Tokio). Stworzono je przecież nie dla polityki odstraszania.

DWA TYSIĄCE TESTÓW DO ROKU 1996...

Zdecydowano się na dwa naloty, do trzeciego nie doszło, bo Japończycy w tydzień po zniszczeniu Hiroszimy i Nagasaki postanowili zrezygnować z wojowania. Co ciekawe: do tych miast jeszcze w czasie formalnie trwającej wojny przybyli amerykańscy naukowcy, by na miejscu ocenić skutki atomowego bombardowania. Oceniano je jeszcze, po 1945 r., w ponad 2 tys. testowych wybuchów: pod ziemią, na ziemi, w powietrzu i w morzu.

Amerykanie na poligonie Nevada (100 km od Las Vegas) testowali broń A prawie 900 razy! Sowieci też nie zostawali w tyle. Teraz całkowity zakaz przeprowadzania testów jądrowych (obowiązuje od 1996 r.) w najgłębszym poważaniu ma Korea Północna. Broń atomowa, można stwierdzić z lekką przesadą, schodzi pod strzechy i to jest niepokojące. Kto następny dołączy do Klubu A?

Sonda
Czy bombardowanie Hiroszimy i Nagasaki można uznać za zbrodnię wojenną?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki