Szef ukraińskiego wywiadu wojskowego, Kyryło Budanow, uważa, że próba odbicia Krymu nie sprowokuje Rosji do użycia broni nuklearnej, czym straszył w marcu b. prezydent Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew. Wówczas Władymir Putin obwieścił, że na Białoruś zostanie skierowana taktyczna broń jądrowa. Czym ona jest? Wiadomo, że FR ma ok. 2 tys. ładunków TNW (tactical nuclear weapon). Zwana jest też bronią jądrową pola bitwy lub niestrategiczną bronią jądrową (NSNW), przeznaczoną do niszczenia sił konwencjonalnych – dużych zgrupowań piechoty i/lub broni pancernej.
Przyjmuje się, że moc wybuchowa (równoważnik w kilotonach TNT) takich ładunków nie przekracza 50 KT. Przypomnijmy, że bomba A zrzucona na Hiroszimę miała moc 15 KT, a na Nagasaki – 22 KT. Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej mają możliwość wystrzeliwania TNW z morza, lądu i powietrza na odległość ok. 500 km. To że mają takie zdolności, to wiadomo nie od dziś. Czy jednak Putin odważyłby się wydać rozkaz użycia TNW? W jakich okolicznościach mógłby zdecydować się na tak desperacki krok?
Podobno taki rozwój sytuacji jest niemożliwy. Niewielu przed lutym 2022 r. mówiło, że dojedzie do pełnoskalowego ataku Rosji na Ukrainę. Politycy i eksperci uczą się na błędach, więc dziś mówią, że użycie TNW przeciwko Ukrainie jest mało prawdopodobne. Jeśli już tak prognozują, to zazwyczaj podkreślają, że mogłoby dojść do użycia ładunku A tylko wtedy, gdyby Rosji groziła utrata Krymu. Przypomnijmy: od 2014 r. półwysep jest częścią Federacji Rosyjskiej, czego nie uznaje Ukraina i – jak to się obrazowo określa – 99 proc. państw. Podam parę przykładów takich eksperckich prognoz.
William Alberque (dyrektor ds. strategii, technologii i kontroli zbrojeń Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych) uważa, że rosyjskie groźby nuklearne „nie są wiarygodne”. Jeśli już Moskwa zdecydowałaby się na użycie TNW, to w grę wchodziłby trzy scenariusze. W pierwszym – Moskwa dokonuje demonstracyjnej detonacji na Morzu Czarnym. W drugim – uderza w zgrupowanie przeciwnika. W trzecim: TNW uderza w skupisko ludności (prawie jak w Hiroszimie i Nagasaki) w celu politycznego zakończenia wojny i doprowadzenia do upadku obecnej władzy ukraińskiej. W wariancie pierwszym: działanie nie osłabia potencjału militarnego Ukrainy. W wariancie drugim: zgrupowania przeciwnika nie są tak duże i skoncentrowane, by użycie broni A było racjonalne z wojskowego punktu widzenia, bo z lepszym skutkiem cel można byłoby osiągnąć stosując na dużą skalę np. broń termobaryczną. Wariantu trzeciego nie ma potrzeby komentować.
Poglądy dyrektora Alberque podziela większość analizujących „dynamicznie zmieniające się wydarzenia” na Ukrainie. Z tym że są tacy (do ktorych pozowlę sobie, z dużą dozą nieśmiałości, dołączyć), którzy wskazują jeszcze na czwarty scenariusz: może przeprowadzić próbę nuklearną. Że to raczej niewiele zmieniłoby na lepsze, dla Moskwy, sytuację polityczno-militarną w wojnie z Ukrainą, to nieistotne. Owszem, istnieje traktat o całkowitym zakazie prób z bronią jądrową (1996 r.). I jak dotąd jest przez Moskwę przestrzegany. Ostatniego testu jądrowego Moskawa dokonała 24 października 1990 r. Poza Koreą Północną żadne państwo nie przeprowadziło takiej próby od 1998 r. Czy Federacja Rosyjska mogłaby do KRL-D dołączyć? Skoro mogła najechać na Ukrainę, to czemu nie mogłaby zdetonować kilkunastu kiloton, gdzieś w okolicach przypolarnych? Co by na tym zyskała? Trudno przewidzieć. To zależy, czy taki krok byłby pierwszym i ostatnim, czy też miałby być stawiane następne...
Retoryka dotycząca potencjalnego użycia TNW jest składową częścią rosyjskiej wojny informacyjnej. Co jakiś czas zmienia się jej forma. Raz to wojskowa wierchuszka omawia plany użycia TNW. Kiedy indziej sam Putin straszy taką możliwością, a innego dnia oświadcza, że taka ewentualność nie wchodzi w rachubę. Gdy zaś ani wojsko, ani prezydent nie mogą wypuścić w eter czegoś nowego, do gry wchodzi Miedwiediew. Wyciąga z szuflady atomowy straszak i macha nim na Twitterze i w Telegramie. Może być to objaw politycznego bałaganu. Z większym prawdopodobieństwem można stawiać na to, że jest to cykl przekazów w świat zaplanowany od początku do końca.
Broń jądrowa jest skuteczna, ale... Nie tylko dlatego, że ma mega niszczycielski potencjał. Jest skuteczna, bo ma jeszcze większą moc odstraszania. Nim pojawiły się międzykontynentalne rakiety balistyczne, każdy rodzaj broni A miał taki potencjał. Z czasem przydzielono go tylko strategicznej broni jądrowej (SNW), poniekąd dając możliwość użycia TNW. I choć istnieje ponad od ponad pół wieku, to nie zdecydowano się z niej skorzystać. W czasach zimnowojennych obawy wynikały z przyczyn oczywistych: jeśli jedna strona użyje TNW, to nie było pewności, że zaatakowana nie sięgnie po SNW.
Czy taki mechanizm samoograniczenia działa i dziś? Jak zareagowałoby NATO, a szczególnie USA, gdyby Putin użył w wojnie z Ukrainą TNW w ten czy inny sposób? USA mają przygotowane scenariusze działania na taki wypadek. Nie chwalą się nim, z wiadomych przyczyn. Do mediów idzie przekaz, że Stany wówczas miałby trzy wyjścia. Albo zareagować słownie. Albo odpowiedzieć użyciem broni jądrowej. Albo też postawić na konwencjonalną odpowiedź. Bez względu na to, jaki USA wybrałyby schemat odpowiedzi, to każdy z nich prawdopodobnie spotkałby się z kontrą Kremla. Wiecie, czym by to ostatecznie mogło skutkować?