- Wenezuela mobilizuje wojsko, obawiając się interwencji USA w obliczu rosnących napięć i oskarżeń wobec prezydenta Maduro.
- Prezydent Maduro wzywa do "obrony ojczyzny" przed zagrożeniem ze strony sił zbrojnych USA obecnych na Morzu Karaibskim.
- Czy osłabiona armia Wenezueli jest gotowa na ewentualny konflikt i jakie są plany obronne kraju?
Narastające napięcie i "obrona ojczyzny"
W poniedziałek prezydent Nicolas Maduro wziął udział w ceremonii zaprzysiężenia żołnierzy Oddziałów Boliwariańskich, formacji utworzonej na cześć Simona Bolivara, ideologa rewolucji wenezuelskiej. Decyzja o utworzeniu tych oddziałów jest jednym z kluczowych elementów przygotowań rządu Maduro na wypadek, jak to określa, „spodziewanego ataku wojskowego USA na Wenezuelę”.
To przekonanie o nadchodzącym konflikcie skłoniło wiele zagranicznych linii lotniczych, w tym amerykańskich przewoźników, hiszpańską Iberię, kolumbijską Aviancę oraz Turkish Airlines, do ogłoszenia 21 listopada zawieszenia lotów do Wenezueli. Jako powody podano „względy bezpieczeństwa” lub „potencjalne zagrożenia w regionie”. Obecnie na lotnisku w Caracas lądują jedynie samoloty linii lotniczych z niektórych krajów Ameryki Łacińskiej.
W połowie listopada Reuters informował, powołując się na anonimowe źródła i dokumenty, wenezuelskie siły zbrojne rozmieszczają jednostki, z których część wyposażona jest w stary, rosyjski sprzęt. Armia Wenezueli jest jednak znacznie słabsza od wojska USA. Jak wynika z doniesień Reutera, opartych na sześciu źródłach zaznajomionych ze zdolnościami bojowymi wenezuelskich sił zbrojnych, boryka się ona z wieloma problemami, takimi jak: brak odpowiedniego przeszkolenia, niskie pensje, czy starzejący się sprzęt.
Wyposażenie wenezuelskiej armii pochodzi głównie z Rosji, Chin i Iranu (po embargo USA z 2006 r.), z elementami starszego sprzętu zachodniego. Z tego też powodu mówi się, że Caracas rozważa dwie główne strategie odpowiedzi na ewentualny atak. Mowa tutaj o walce partyzanckiej lub anarchizacji.
Ultimatum Trumpa i oskarżenia o narkotyki
Agencja Reutera poinformowała w poniedziałek, 1 grudnia, że prezydent USA Donald Trump dał Nicolasowi Maduro tydzień na opuszczenie kraju wraz z rodziną, odmawiając mu amnestii. Po upływie tego terminu, w piątek 28 listopada, Trump ogłosił zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Wenezuelą.
Rozmowa między przywódcami odbyła się na tle stale zwiększającej się presji i gróźb ze strony USA wobec Wenezueli. Maduro jest oskarżony przez prokuraturę USA o związki z kartelem narkotykowym Cartel de los Soles, który w listopadzie br. został uznany przez władze USA za organizację terrorystyczną. W ubiegłym tygodniu Trump zapowiedział, że armia USA będzie przeprowadzać ataki lądowe przeciwko handlarzom narkotyków.
Biały Dom nie wyklucza żadnej opcji
Rzeczniczka Białego Domu, Karoline Leavitt, oświadczyła w poniedziałek, że Donald Trump „nie wyklucza żadnej opcji w odniesieniu do władz w Caracas”. Potwierdziła również doniesienia o zaplanowanej na ten dzień naradzie w Białym Domu na temat Wenezueli. W spotkaniu mają wziąć udział czołowi przedstawiciele administracji, w tym sekretarz stanu Marco Rubio oraz przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, generał Dan Caine. Sytuacja pozostaje napięta, a międzynarodowa społeczność z niepokojem obserwuje rozwój wydarzeń w regionie.