1 czerwca Wołodymyr Zełenski ogłosił, że w Kiszyniowie dyskutował o utworzeniu „koalicji Patriot” z członkami „koalicji lotniczej” – inicjatywy sojuszniczej zmierzającej do dostarczenia Siłom Zbrojnym Ukrainy myśliwców zachodniej produkcji, w tym amerykańskich wielozadaniowych F-16. „Naszym celem nie jest 70 procent, 75 procent zestrzelonych celów, ale 100 procent. Tak, to ambitny cel, ale bardzo trudny” – cytuje słowa Zełenskigo ukraińska agencja prasowa Interfax.
Sztab Generalny SZU podał, że w nocy 2 czerwca ukraińskie siły obrony powietrznej zniszczyły wszystkie 15 rosyjskich pocisków manewrujących i 21 dronów szturmowych, które wystrzelono w cele w Kijowie. Zełenski mówił w maju, że Ukraina musi poczekać na dostawy większej liczby zachodnich pojazdów opancerzonych przed rozpoczęciem kontrofensywy. Oczywiście w wywiadzie dla WSJ prezydent Ukrainy nie sprecyzował daty rozpoczęcia kontrofensywy. Trudno więc stwierdzić, na ile zapowiedzi odnoszą się do realnych zamierzeń, a na ile są one elementem walki informacyjnej. Zaznaczył, że ma nadzieję, iż kontrofensywa mająca na celu odzyskanie terytorium „zmieni dynamikę wojny”.
To nie pierwsza zapowiedź o tym, że SZU są gotowe do przeprowadzenia kontruderzenia na okupowane terytoria. Tydzień temu mówił o tym dla BBC Ołeksij Daniłow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. Również, co zrozumiałe, nie podał daty rozpoczęcia operacji, ale powiedział, że szturm mający na celu odzyskanie okupowanych obszarów może rozpocząć się „jutro, pojutrze lub za tydzień”. Daniłow wyjaśniał: „Byłoby dziwne, gdybym podał daty rozpoczęcia tego czy tamtego wydarzenia. Tego się nie da zrobić… Mamy bardzo odpowiedzialne zadanie przed naszym krajem. I rozumiemy, że nie mamy prawa popełnić błędu”.
BBC podkreśla, że stawka jest wysoka, ponieważ rząd w Kijowie musi pokazać narodowi Ukrainy – i zachodnim sojusznikom – że może przełamać rosyjskie linie, zakończyć faktyczny impas militarny i odzyskać część suwerennego terytorium. „Musimy zrozumieć, że tej historycznej szansy, którą dał nam – od Boga – nasz kraj, nie możemy stracić, abyśmy naprawdę mogli stać się niepodległym, dużym krajem europejskim”.
Według reguły starej szkoły wojskowości (nie zawsze potwierdzającej się w wojnie na Ukrainie), strona przystępująca do ofensywy powinna dysponować co najmniej 3-krotną przewagą nad przeciwnikiem, a w warunkach działań prowadzonych w miastach – jeszcze większą, nawet 8-krotną.
Tymczasem rosyjska agencja TASS informuje o nowym planie pokojowym, który miałby położyć kres wojnie na Ukrainie. Jego autorem jest Indonezja, a propozycję przedstawił jej minister obrony. Indonezja proponuje:
• zawieszenie broni po obu stronach;
• wycofanie wojsk 15 km od obecnych pozycji w celu utworzenia strefy zdemilitaryzowanej;
• rozmieszczenie międzynarodowych sił pokojowych w strefie zdemilitaryzowanej; zorganizowanie przez ONZ referendum na „terytoriach spornych, w celu obiektywnego potwierdzenia woli większości mieszkańców”.
Znającym historię plan ten, jako żywo, kojarzyć może się z konfliktem koreańskim. Przedstawiający plan minister obrony Indonezji Prabowo Subianto (podczas konferencji poświęconej bezpieczeństwu w Singapurze) powiedział (cytujemy za TASS): „Nie wiem, czy to, co zaproponowałem, może zostać przyjęte, ale przynajmniej spróbujmy przedstawić konkretne zalecenia”. Z tego co na dziś wiadomo obie strony wojny nie zamierzają iść na ustępstwa i deklarują zakończenie konfliktu poprzez swoje zwycięstwo.