Trump się myli co do pomocy Ukrainie? Zawyża wsparcia dla Kijowa

Prezydent Donald Trump od miesięcy powtarza, że USA przeznaczyły na pomoc Ukrainie 300-350 mld dolarów i że jest ona trzykrotnie większa niż pomoc Europy. Według ekspertów jest to kwota zawyżona ponad dwukrotnie, a Europa poświęciła więcej środków i wbrew twierdzeniom Trumpa, tylko 1/3 z nich udzielono w formie pożyczek.

Bradley

i

Autor: 47 окрема механізована бригада / Facebook Bradley

"Stany Zjednoczone udzieliły Ukrainie o wiele więcej pomocy niż jakikolwiek inny kraj, setki miliardów dolarów, wydaliśmy ponad 300 miliardów dolarów, a Europa wydała około 100 miliardów dolarów. To duża różnica" - mówił Trump 24 lutego podczas spotkania z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem.

Wersję tej formuły - choć czasami cytowana przez niego kwota wynosi 350 mld USD - Trump wypowiadał wcześniej dziesiątki, jeśli nie setki razy, zarówno podczas kampanii wyborczej, jak i już po wygranych wyborach, twierdząc, że jego poprzednik w Białym Domu Joe Biden był "głupi", nie żądając od Europy "wyrównania". W ostatnich tygodniach Trump zaczął ponadto twierdzić, że w odróżnieniu od USA, europejska pomoc dla Ukrainy udzielana jest w formie pożyczki.

Choć pomoc udzieloną Ukrainie można liczyć na więcej niż jeden sposób, pewne jest, że podawane przez Trumpa 300-350 mld USD to kwota co najmniej dwukrotnie zawyżająca wartość pomocy USA. Kwota ta ma znaczenie, bo w narracji Trumpa stanowi uzasadnienie pragnienia "odzyskania" darowanych pieniędzy za pomocą umowy o zasobach mineralnych.

Według Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej (IfW), wartość pomocy wojskowej, finansowej i humanitarnej USA to 118,3 mld dolarów, zaś wartość pomocy UE i państw europejskich opiewa na 145 mld, z czego 35 proc. w formie pożyczek.

Garda: Rafał Dutkiewicz - Platforma Bezpieczeństwa i Obronności

Według Pentagonu, USA zobowiązały się dotychczas do przekazania sprzętu wojskowego o wartości 65,9 mld dolarów. Do tego Kongres przeznaczył 30 mld dolarów na bezpośrednie wsparcie budżetowe dla Ukrainy (z tego ok. 1/3 stanowiły pożyczki, choć jej część została umorzona przed dojściem Trumpa do władzy) i innych państw regionu, a resort finansów udzielił ponadto Kijowowi 20 mld dolarów pożyczki spłacanej z zysków przynoszonych przez zamrożone rosyjskie aktywa.

Wyliczenia IfW nie są jedynym sposobem na przedstawienie wartości wsparcia. Według danych Inspektora Generalnego USA nadzorującego wydatki na pomoc Ukrainie, jak dotąd Kongres alokował 182 mld dolarów (z czego wydano dotąd 83 mld) środków związanych z odpowiedzią na kryzys w Ukrainie. Jednak w kwocie tej zawierają się też wydatki nie płynące bezpośrednio dla Ukrainy; połowa z tej kwoty została przeznaczona na zakup sprzętu dla sił USA, by uzupełnić ubytki w amerykańskich arsenałach oraz na wzmocnioną obecność sił USA w Europie. Jednak gdyby w ten sam sposób liczyć europejską pomoc, również i jej wartość by zdecydowanie wzrosła.

A co z 350 mld? Biały Dom nie odpowiedział dotąd na wielokrotnie zadawane przez PAP pytania o źródło statystyk podawanych przez prezydenta. Choć istnieje wiele teorii na temat pochodzenia tej liczby - unijny dyplomata powiedział PAP, że jedną z wersji, którą usłyszał od Amerykanów, mówiła że 350 mld to łączne wydatki USA na bezpieczeństwo w Europie - pozostaje ona tajemnicą.

Twierdzenia Trumpa zwykle nie były publiczne poprawiane i kontestowane - aż do poniedziałku, kiedy Macron trącił Trumpa w ramię i stwierdził, że w rzeczywistości to Europa ponosi 60 proc. wydatków na wsparcie Europy.

"Jeśli w to wierzysz, to dla mnie OK" - odparł Trump. Trzy dni później podobnie zareagował brytyjski premier Keir Starmer, który publicznie poprawił amerykańskiego prezydenta, który błędnie twierdził, że Europa większość swojej pomocy dla Ukrainy udzieliła w formie pożyczek. Starmer wyjaśnił, że większość pomocy stanowią darowizny, zaś udzielona Ukrainie 50-miliardowa pożyczka spłacana z odsetek, jakie przynoszą zamrożone aktywa Centralnego Banku Rosji, została udzielona razem przez USA i UE oraz resztę państw G7; USA odpowiadają za 20 mld z tej kwoty.

Ani interwencja Macrona, ani Starmera nie powstrzymała prezydenta USA przed dalszym powtarzaniem fikcyjnych liczb.

Kwestia fałszywej narracji Trumpa i Republikanów dotyczących rzekomej dysproporcji we wsparciu dla Ukrainy od dawna jest przedmiotem frustracji europejskich dyplomatów i polityków. Przyjeżdżający do Waszyngtonu z wizytą polscy i europejscy politycy często podkreślali, że zamierzają informować swoich kolegów o rzeczywistej skali zaangażowania Unii. Przedstawicielstwo UE w Waszyngtonie już w 2023 i 2024 r. rozsyłało republikańskim kongresmenom zestaw informacji na temat europejskiego wsparcia. Mimo to, choć część zwolenników Ukrainy w Partii Republikańskiej od tego czasu publicznie zwracała uwagę na faktyczny wkład Europy, Trump i wielu innych jego stronników kontynuuje swoją narrację - nawet po publicznych interwencjach Macrona i Starmera.

Podawana przez Trumpa fikcyjna kwota amerykańskiej pomocy jest tylko jednym z wielu przykładów lekceważącego podejścia do faktów i notorycznego cytowania nieprawdziwych liczb i statystyk, zarówno o wojnie w Ukrainie, jak i na wszelkie inne tematy. Trump stale twierdzi, że w Ukrainie zginęły "miliony" ludzi (szacunki są różne, lecz liczba ofiar śmiertelnych - wojskowych i cywilnych - liczona jest w setkach tysięcy, nie milionach) i z dnia na dzień potrafi podawać inne liczby strat po obu stronach (liczbę rosyjskich strat szacuje czasami na 800, czasami 850, innym razem 900 tys., mówiąc o ukraińskich mówi czasem o 600, czasem 700 tys.).

Rutynowo podaje też zawyżone statystyki dotyczące bilansów handlowych USA (np. dwukrotnie zawyżając deficyt w handlu z UE), czy mówi o 200 miliardowych "subsydiach" dla Kanady, choć nie jest jasne, o jakich subsydiach mówi (deficyt USA w handlu z Kanadą wynosi ok. 50 mld USD).

Jak sugerował jeszcze w piątek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, podawanie przez Trumpa i wiceprezydenta J.D. Vance'a fałszywych informacji na temat wojny w Ukrainie było też jednym z powodów piątkowej kłótni przed kamerami w Gabinecie Owalnym. Zełenski powiedział telewizji Fox News, że wielokrotnie poruszał ten temat w rozmowach z amerykańskimi przedstawicielami.

"Mówiłem im: proszę, bądźcie poprawni. Chcę być bardzo uprzejmy. (...) Kiedy mówisz o liczbie, każda osoba jest ważna. Kiedy mówisz o milionie strat, nie mamy żadnego miliona strat, kiedy mówisz o terytoriach, to nie są jakieś tam terytoria, to kościoły, domy, to ludzkie życie" - dodał.

Fikcyjne statystyki z uporem powtarzane i podawane przez Trumpa oraz jego luźny stosunek do prawdy stanowią też wyzwanie dla dziennikarzy relacjonujących działania i wypowiedzi prezydenta.

"On po prostu mówi to, co mu przyjdzie do głowy, chce kreować w ten sposób własną rzeczywistość. Czasami nie wiem, jak o tym pisać, bo przecież nie możesz zignorować tego, co mówi prezydent Stanów Zjednoczonych. Ale też jednocześnie musisz informować czytelników, że to, co mówi, nie ma związku z rzeczywistością" - powiedział PAP korespondent jednego z dużych amerykańskich dzienników. "Problem w tym, że gdyby za każdym razem prostować jego kłamstwa, zajęłoby to pół tekstu" - dodał.

PAP

Portal Obronny SE Google News
Autor: