Post Traumatic Stress Disorder – zespół stresu pourazowego razi odłamkami psychikę frontowca

2024-02-06 18:30

Często w relacjach wojennych więcej jest o sprzęcie i broni niż o ludziach, którzy je obsługują. Wojna to stres, z którym jedni radzą sobie lepiej, a inni gorzej. Bo nie ma takich, którzy na wojnie nie odczuwają strachu i zagrożenia. – Jeżeli człowiek długi czas jest w dużym stresie, z czasem nie może już normalnie wykonywać swoich obowiązków. A my musimy przecież wspierać żołnierzy, którzy zostali ranni – mówi ukraiński ratownik medyczny Serhii Kaliszuk. Stres może przerodzić się w PTSD, a to już jest bardzo poważna choroba.

PTSD

i

Autor: pixabay.com

Dla wojennych medyków, często świeżo po kursie kwalifikowanej pierwszej pomocy ze szczególnym uwzględnieniem medycyny pola walki, służba na froncie jest codziennością z traumatycznymi przeżyciami, ciągłym stresem i walką o życie rannych żołnierzy. Wsparciem dla frontowych medyków oraz pomagającym im wolontariuszom jest polsko-szwedzki program Repower. To tygodniowa terapia. Tydzień bez obecności na froncie. W trzech turnusach poddało się jej już 300 Ukraińców.

– Na pierwszej linii frontu, kiedy jest dużo rannych, pracujemy jak maszyny, nic nie słyszymy, tylko pracujemy i mamy jeden cel, żeby żołnierz wrócił z powrotem do rodziny. To jest zawsze stresowa sytuacja. Z tego programu mogą korzystać ludzie, którzy potrzebują pomocy medycznej, psychologicznej i rehabilitacji, żeby zmienić otoczenie i odpocząć od wojny – wyjaśnia ahecni Newseria Artem Ovcharuk, instruktor sanitarny ewakuacji medycznej, uczestniczący w terapii ufundowanej przez rząd szwedzki i Fundację Medicover.

– Kiedy ranny trafi do szpitala, naszym głównym zadaniem jest uratować życie, nie dać temu człowiekowi umrzeć. Pierwsza myśl, która przychodzi mu do głowy, jest taka, że to koniec, więc musimy też dać mu nadzieję, że wszystko będzie OK. Wolontariusze pracują non stop, 24 godziny na dobę, żeby nas zaopatrywać – podkreśla żołnierz i zarazem ratownik medyczny Serhii Kaliszuk.

To z czasem nieuchronnie prowadzi do wyczerpania emocjonalnego, wypalenia, depresji, a nierzadko i do PTSD. Jest on reakcją psyche na wydarzenie o mocnym wydźwięku psychicznym, związanym ze stresem lub traumatycznym zdarzeniem. Nadmiar negatywnych bodźców lub seria wydarzeń ze znaczną ilością silnych stresorów sprawia, że u chorego pojawia się silne zaburzenie lękowe.

Osoby z takim stanem mają zaburzenia snu, koszmarami, silne lęki, często popadają w depresję. PTSD najłatwiej nabawić się na wojnie, acz ima się ona także cywilów. Szacuje się, że w Wojsku Polskim (badania Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie) 7-10 proc. żołnierzy ma PTSD. W armii amerykańskiej ten odsetek sięga 30 proc. Można założyć, że w Siłach Zbrojnych Ukrainy – z oczywistych powodów – jest on jeszcze wyższy. Liczbę uczestniczących w działaniach na frontach szacuje się na ok. 850 tys.

Ukraina konsekwentnie stoi na stanowisku, że o własnych stratach będzie komunikować po wojnie, a służby infromacyjno-propagandowe Sił Zbrojnych Ukrainy nagłaśniają (zapewne z przeszacowaniem) straty w sile żywej agresora. Ukraina podaje statystki dotyczące zabitych i rannych cywilów. Straty w sile żywej (zabici, ranni, chorzy, zaginieni) SZU są prawdopodobnie mniejsze niż zadane przez SZU Siłom Zbrojnym Federacji Rosyjskiej. Można je oszacować na ok. 400 tys.

Skąd ta liczba? Bo tylu mniej więcej żołnierzy może trafić do wojska po tym, gdy zostanie przyjęta znowelizowana ustawa tzw. mobilizacyjna. Rzecznik prasowy SZU Illarion Pawluk nie tak dawno przyznał w mediach społecznościowych, że armia potrzebuje obecnie 400-500 tys. nowego żołnierza.

Z początkiem stycznia b. prokurator generalny Ukrainy i b. minister spraw wewnętrznych Jurij Łucenko powiedział (na YT), że od początku wojny SZU utraciły ok. 500 tys. żołnierzy – zabitych i rannych. Żołnierz z zaawansowanym PTSD, choć fizycznie rannym nie jest, nie bardzo nadaje się do walki...

Sonda
Czy Polacy żyją w coraz większym stresie?