Co najmniej dziewięć bombowców strategicznych Tu-95MS wystrzeliło nad ranem, 11 kwietnia, rakiety w stronę Ukrainy. Atak był skoordynowany z falami bezzałogowców kamikaze oraz pociskami Kindżał odpalanymi przez samoloty MiG-31K. Większość środków ataku skierowanych było w stronę obwodu lwowskiego, chmielnickiego oraz oczywiście Kijowa. Obwód charkowski stał się celem dla pocisków balistycznych odpalanych z rejonu Biełgorodu. Ataki skierowane są przede wszystkim w infrastrukturę krytyczną.
W reakcji na ten, kolejny już w ostatnich tygodniach, zmasowany atak podjęto decyzję o poderwaniu polskich i sojuszniczych myśliwców. Związane to było przede wszystkim z zagrożeniem naruszenia przestrzeni powietrznej przez pociski skierowane na obwód lwowski. Myśliwce współpracowały z samolotami wczesnego ostrzegania, naziemnymi stacjami radarowymi oraz maszynami do tankowania w powietrzu.
Kilka minut po godzinie siódmej rano Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że „operowanie wojskowego lotnictwa w polskiej przestrzeni powietrznej zostało zakończone, a uruchomione siły i środki powróciły do standardowej działalności operacyjnej.” Zbiegło się to z uspokojeniem sytuacji w przestrzeni powietrznej Ukrainy i odwołaniem alarmu nad przygranicznymi rejonami tego kraju.