Ostatnie kilka miesięcy wojny na Ukrainie nie przyniosły istotnej zmiany. Jednak ewidentnie widać, że to Rosja zaczęła przejmować inicjatywę, a dodatkowo perspektywy dla Kijowa w 2024 roku nie są zbyt optymistyczne. Chodzi głównie o ograniczenie pomocy z Zachodu oraz ze Stanów Zjednoczonych, w których dodatkowo w listopadzie odbędą się wybory prezydenckie. Ewentualna wygrana Donalda Trumpa może poważnie zachwiać sytuacją Ukrainy. Na niepewny los Kijowa w 2024 roku zwracał również uwagę dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich, Wojciech Konończuk, który był gościem Tomasza Walczaka w programie "Raport".
- Sytuacja Ukrainy jest coraz trudniejsza z kilka powodów. Po pierwsze dlatego, że ukraińska kontrofensywa, która rozpoczęła się na początku czerwca nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Nadzieje ukraińskiego społeczeństwa rozbudzane przez tamtejszych polityków, także przez prezydenta Zełenskiego, także przez innych najważniejszych działaczy ukraińskich były bardzo daleko idące, łącznie szefem ukraińskiego wywiadu, który wielokrotnie mówił, że do końca lata 2023 ukraińskie wojska będą już na Krymie. To się oczywiście nie wydarzyło, więc mamy ogromne rozczarowanie na poziomie społecznym - ocenił gość Tomasza Walczaka.
Ekspert podkreślił, że również reakcja świata międzynarodowego jest dla Ukrainy bardzo niekorzystna. Wojciech Konończuk zwrócił uwagę na pat w Kongresie, przez który zablokowane zostały kolejne środki dla Kijowa. Do tego w Unii Europejskiej Węgry są przeciwne wypłacaniu kolejnych pieniędzy dla Kijowa, co powoduje kolejne napięcia.
Wojciech Konończuk ocenił także, że zbliżające się wybory prezydenckie w Rosji mogą być pretekstem dla Władimira Putina do pokazania siły, a zwycięstwo w głosowaniu (które jest oczywiste) może go skłonić do ogłoszenia kolejnej mobilizacji na wiosnę.