Rosyjska wojna hybrydowa na torach. Czy trzeba się przygotować na kolejne akty dywersji?

W niedzielę 16 listopada 2025 roku Polska stała się celem aktu dywersji w ramach rosyjskiej wojny hybrydowej. Premier Donald Tusk potwierdził, że eksplozja ładunku wybuchowego na torach kolejowych między Warszawą a Lublinem to akt dywersji, skierowany przeciwko kluczowej arterii logistycznej. Ten incydent nie jest odosobniony, to eskalacja taktyki Kremla, który od ponad roku sieje chaos w polskim zapleczu, testując granice NATO i destabilizując państwo na granicy z Rosją. Wszystko wskazuje, że ataki te będą się nasilać, stając się narzędziem asymetrycznej presji na Warszawę.

Różne wymiary wojny hybrydowej

W kontekście trwającej agresji Rosji przeciwko Ukrainie, Polska znalazła się na pierwszej linii frontu nie tylko militarnego, ale przede wszystkim hybrydowego. Termin "wojna hybrydowa" spopularyzowany po aneksji Krymu w 2014 roku opisuje zintegrowane działania poniżej progu otwartego konfliktu zbrojnego, łączące elementy militarne, cybernetyczne, informacyjne i dywersyjne. Kreml, nie mogąc sobie pozwolić na bezpośrednią konfrontację z NATO, stosuje te metody, by osłabić spójność Sojuszu, zakłócić dostawy pomocy dla Kijowa i wywołać wewnętrzne napięcia społeczne w krajach graniczących z rosyjską strefą wpływów. Polska, jako główny hub logistyczny dla Ukrainy przez, który przechodzi bardzo duży procent wojskowych transportów NATO stała się priorytetowym celem dla Kremla. Incydent z 16 listopada 2025 roku, choć nie spowodował ofiar, ujawnił kruchość infrastruktury krytycznej i zmusił do zamknięcia linii kolejowej. 

Premier Donald Tusk 17 listopada potwierdził, że uszkodzenie torów akt dywersji do którego doszło wyniku eksplozji ładunku wybuchowego. W kolejnym wpisie dodał, że wysadzenie toru kolejowego na trasie Warszawa-Lublin „to bezprecedensowy akt dywersji wymierzony w bezpieczeństwo państwa polskiego i jego obywateli”. „Trwa śledztwo. Tak jak w poprzednich tego typu przypadkach, dopadniemy sprawców, niezależnie od tego, kto jest ich mocodawcą” - zapewnił.

Minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak, przekazał z kolei, że na miejscu aktu dywersji na trasie kolejowej Warszawa-Lublin działa Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego we współpracy z policją, prokuraturą i służbami kolejowymi. Kolejną sprawą, która zajmuje się m.in. ABW jest nagłe zatrzymanie osobowego pociągu relacji Świnoujście-Rzeszów, którym podróżowało 475 pasażerów. Do zdarzenia doszło w niedzielę po godz. 21. Ze wstępnych ustaleń wynika, że w jednym z wagonów doszło do wybicia szyb - najprawdopodobniej przez uszkodzoną linię trakcji. Szef MSWiA przekazał, że nie ma wątpliwości, że w miejscowości Mika doszło do aktu dywersji. Dodał, że „inny fragment tej strategicznej trasy kolejowej gdzie doszło do uszkodzenia torów” jest badany.

Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował na platformie X, że służby podległe MON ściśle współpracują w celu wyjaśnienia aktu dywersji na torach koło Garwolina. Prowadzimy skoordynowane działania z 2 Lubelską BOT, szczególnie z 25. Batalionem Lekkiej Piechoty z Zamościa. Wojsko sprawdzi odcinek ok. 120 km (przy trakcji kolejowej) biegnący do granicy w Hrubieszowie.

Jak poinformowało Biuro Bezpieczeństwa Narodowego o sprawie na bieżąco informowany jest prezydent Karol Nawrocki. BBN podkreśliło, że sytuacja wymaga rzetelnego komunikowania przez wszystkie strony.

„W związku z ujawnionymi, celowymi i noszącymi znamiona aktów dywersji uszkodzeniami infrastruktury kolejowej na linii nr 7 (Warszawa-Dorohusk) Biuro Bezpieczeństwa Narodowego zbiera i weryfikuje informacje na temat tych incydentów” - przekazało BBN na X.

Doradca prezydenta Karola Nawrockiego Błażej Poboży odnosząc się do informacji o aktach dywersji wrócił do sprawy stawiennictwa u prezydenta szefów służb specjalnych. „Premier Tusk potwierdza akt dywersji na kolei. Oczekuję, że w tej sytuacji zaprzestanie blokowania szefom służb specjalnych stawiennictwa na wezwanie prezydenta Karola Nawrockiego” - napisał Poboży. Zaapelował również „o literalne trzymanie się ustaw o służbach specjalnych”.

Piotr Wyborski, prezes PKP PLK, potwierdził, że odnotowano kilka zdarzeń, ale zapewnił, że procedury bezpieczeństwa zadziałały, a co najważniejsze - nikt nie został poszkodowany. 

„Współpracujemy ze służbami w celu ustalenia osób, które spowodowały te uszkodzenia” – podkreślił, dodając, że spółka monitoruje infrastrukturę i jest w stałym kontakcie z przewoźnikami. W reakcji na zaistniałą sytuację, PKP PLK wydało dodatkowy komunikat, mający na celu „zwiększenie czujności i komunikacji z osobami, które są pracownikami kolejowymi i które mogą szybciej zauważyć zjawiska niestandardowe”. Wyborski zapewnił, że dzięki sprawnemu działaniu procedur i łączności między dyżurnym ruchu a maszynistą, udało się uniknąć tragedii.

Garda: Rosjanie ćwiczą ataki na Polskę

Aktywność rosyjskich służb w Polsce rośnie?

Polskie władze i służby od miesięcy alarmuje o rosnącej aktywności rosyjskich służb, w tym białoruskich. Łączą one dezinformację w sieci z fizycznym sabotażem, by osiągnąć efekt kumulacyjny, czyli erozję zaufania społecznego do władz i służb, wzrost kosztów bezpieczeństwa i polityczne podziały. Celem jest doprowadzenie do stanu zaniepokojenia, paniki i paranoi w społeczeństwie, że wszechobecne służby rosyjskie działają na terenie Polski i to skutecznie. 

W tym wszystkim oczywiście nie wolno zapominać o działalności rosyjskich trolli w mediach społecznościowych, które napędzają narrację, że za wszystkim stoi Ukraina, która chce podtrzymać zainteresowanie wojną oraz chce oczywiście wpędzić Warszawę i całe NATO w wojnę. 

Pierwszy z serii incydentów, które pokazują, że Rosja od dawna działa na terenie Polski miał miejsce w maju 2024 roku, gdzie doszło do pożaru w centrum handlowym "Marywilska 44" w Warszawie, który zniszczył ponad 1400 lokali i wymagał interwencji 200 strażaków. Początkowo traktowany jako wypadek, incydent został potwierdzony jako akt podpalenia sponsorowanego przez rosyjskie służby. Celem było sparaliżowanie ważnego ośrodka handlowego i wysłanie sygnału o bezradności państwa. Koszty? Ponad 500 milionów złotych w stratach materialnych, plus długoterminowe skutki dla zatrudnienia 3000 osób. To nie był przypadkowy wybór.

W maju 2024 doszło do podpalenia magazynów budowlanych w Warszawie i Radomiu. ABW oskarżyła 27-letniego Kolumbijczyka działającego na zlecenie rosyjskiego wywiadu, mężczyzna został oskarżony o terroryzm. Część szerszej kampanii hybrydowej. ABW przekazała, że ujawniony „modus operandi” wpisuje się w analogiczne zdarzenia identyfikowane w wielu krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Rzecznik koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński przekazał, że 27-latek przybył do Polski w ramach otwartych granic dla Kolumbii. Wylądował w Madrycie, a później dostał się do Polski. Podkreślił, że mężczyzna był wcześniej instruowany i szkolony przez osobę powiązaną z rosyjskimi służbami wywiadowczymi i specjalnymi. - Uczyli go jak przygotowywać materiały zapalne, koktajle Mołotowa. Uczyli go, jak dokumentować te odpalenia - mówił Dobrzyński.

W marcu 2024 roku został zatrzymany 26-letni Ukrainiec, który zachęcał Polaka by ten udostępnił zdjęcia pojazdów wojskowych, które przeznaczone były na pomoc dla Ukrainy i przekraczały granicę polsko-ukraińską. W zamian za udzielone informacje obywatel Polski miał otrzymać wynagrodzenie w wysokości 15 tys. euro" - dodano.

Przez cały 2024 podwoiła się aktywności rosyjskich służb w sieci. Zanotowano ponad 600 tys. incydentów cybernetycznych, z czego 100 tys. wymagało interwencji służb. Pod koniec kwietnia Ministerstwo Cyfryzacji informowało, że Ośrodek Analizy Dezinformacji Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK) odnotował w tamtym czasie wzrost dezinformacji powiązanej z wyborami prezydenckimi. W raportu Alliance4Europe wynika z kolei, że rosyjska operacja dezinformacyjna "doppelgänger" skupiła się na Polsce. Wykorzystywano platformę X oraz teksty z polskich mediów do manipulacji przedwyborczych. Od 4 marca do 4 kwietnia br. na tej platformie pojawiło się niemal 300 wpisów ingerujących w wybory. Wicepremier Krzysztof Gawkowski w rozmowie dla Portalu Obronnego mówił, że służby rosyjskie atakują infrastrukturę krytyczną, rzeszą dezinformację, oraz przeprowadzają ataki na firmy w celu wywoływania paniki i chaosu w kluczowych sektorach. Jak mówił wicepremier:

"W Polsce zwiększyła ona środki działania wymierzone w elektrownie, wodociągi, administrację i firmy oraz prowadzi systemowo dezinformację".'

Te działania obejmują zarówno wynajmowanie ludzi do sabotażu fizycznego, jak i zaawansowane cyberataki: próby zdalnego wyłączenia strategicznych elementów infrastruktury. Kluczowym celem ataków jest również rozbudowa szarej strefy dezinformacji, którą - jak zaznacza Gawkowski - „Niestety niekiedy powielają polscy politycy z prawej strony, z opozycji”. Rosja dąży do polaryzacji społecznej i pogłębiania politycznych podziałów w Polsce.

Najpoważniejsza eskalacja jednak miała miejsce 10 września 2025 roku. W nocy z 9 na 10 września aż 19 irańskich dronów Shahed-136/131, wystrzelonych przez Rosję z kierunku Białorusi, wleciało głęboko w polską przestrzeń powietrzną. Polska Siły Powietrzne po raz pierwszy otworzyły ogień do rosyjskich obiektów – zestrzelono kilka z nich. Tego samego dnia Polska uruchomiła konsultacje w ramach Artykułu 4 Traktatu Północnoatlantyckiego. Incydent uznano za celową próbę przetestowania reakcji NATO i był najpoważniejszym naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej od początku wojny.

Po tym nastąpiło naruszenie estońskiej przestrzeni powietrznej przez trzy uzbrojone MiG-31, i niski przelot nad platformą wydobywczą Petrobaltic należąca do Orlen na Bałtyku, naruszając strefę bezpieczeństwa. Doszło potem także do incydentów z dronem premier Donald Tusk, że Służba Ochrony Państwa zneutralizowała drona operującego nad budynkami rządowymi (Parkowa) i Belwederem.

Gen. dyw. Roman Polko, były dowódca GROM-u przekazał Portalowi Obronnemu, że ostatni akt dywersji związany z infrastrukturą kolejową to kolejny element wojny hybrydowej. „Tych elementów jest dużo - ataków w cyberprzestrzeni, floty cieni, zakłócanie sygnału GPS, drony - to pokazuje przede wszystkim, że toczą się działania poniżej progu wojny, czy wojna hybrydowa, jak to niektórzy nazywają, wojna w sferze informacyjnej. Trzeba na to nauczyć się reagować. Reagować przede wszystkim przez wygaszenie wewnętrznych sporów, przez to, żeby narracja rosyjska nie miała się w Polsce dobrze. Bo pewnie tak jak po ataku dronami oskarżać się będzie o to Ukrainę, tak samo pewnie tutaj teraz też znowu ktoś będzie mówił, że to Ukraina chce wciągnąć Polskę do wojny, jakkolwiek to brzmi absurdalnie. Ale cóż, płaskoziemców nie brakuje i zwolenników teorii spiskowych też nie brakuje” – podkreślił. „Dobrze, że nauczyliśmy się w końcu języka, bo sabotaż to byłby, gdyby to kolejarze sami wysadzili tory, a dywersja jak ktoś to robi z zewnątrz. Chociaż jest coraz lepiej, bo już premier nie mówił o sabotażu, tylko o dywersji. Natomiast wracając do meritum tak naprawdę, to jest jedno z kolejnych zdarzeń. Trzeba się tego uczyć” - dodał gen. Polko.

Szerszy obraz aktów dywersji

Jak powiedział w rozmowie z Portalem Obronnym, pułkownik Piotr Krawczyk, były szef Agencji Wywiadu w latach 2016–2022: „Mamy do czynienia z wyraźną eskalacją działań rosyjskich. Proszę pamiętać, że od 2020 roku Polska była bardzo aktywnie zaangażowana we wspieranie Ukrainy - przekazywaliśmy sprzęt wojskowy, udostępnialiśmy logistykę i terytorium do transportu uzbrojenia. Przez kilka lat nie dochodziło jednak do tak jawnych aktów sabotażu na liniach kolejowych, jakie obserwujemy obecnie. Owszem, w 2020 roku wykryto systemy monitoringu tras kolejowych, ale nie mieliśmy do tej pory otwartych działań dywersyjnych na taką skalę. Pytanie brzmi: skąd ta eskalacja i dlaczego Rosja decyduje się na nią właśnie teraz? Moim zdaniem najsensowniejszym kontekstem są wydarzenia ostatnich dni, a zwłaszcza dzisiejsze sygnały ze strony rosyjskiej o chęci powrotu do bezpośrednich rozmów między prezydentem Putinem a prezydentem Trumpem w sprawie ewentualnego wstrzymania, zawieszenia lub zamrożenia konfliktu na Ukrainie”.

Płk Krawczyk podkreślił, że jeśli mamy osadzić te incydenty, to nie jako działania wymierzone wyłącznie w Polskę, tylko jako element szerszego obrazu - konfliktu rosyjsko-ukraińskiego i napiętych relacji rosyjsko-amerykańskich. „Przypomnę tylko, że w ostatnich tygodniach Stany Zjednoczone wprowadziły nowe, bardzo dotkliwe sankcje na sektor naftowy Rosji, w szczególności na Łukoil i Rosnieft. Prezydent Zełenski był niedawno w Grecji, gdzie podpisano porozumienie o dostawach amerykańskiego LNG przez greckie terminale na Ukrainę. Mamy też ogromne perturbacje wokół dużej rafinerii Łukoila w Bułgarii i w innych krajach regionu. Te sankcje dopiero wchodzą w życie w najbliższych dniach i mocno uderzają w rosyjską gospodarkę” - wyjaśnił.

Takie działania rodzą pytanie, czy takie działania sabotażowe nie zamykają Rosji drogi do negocjacji? Czy Putin nie przelicytuje? Zdaniem płk Krawczyka nic na razie nie wskazuje na to, by doszło do przelicytowania. „Do tej pory - czy to celowo, czy dzięki szczęściu - nie mieliśmy wielkiej katastrofy, ale być może było to po prostu tylko szczęście. Nie widzę obecnie scenariusza, w którym rosyjskie działania na terenie Polski, Ukrainy czy innych krajów doprowadziłyby do całkowitego zerwania możliwości dialogu politycznego”.

Rozmówca Portalu Obronnego odniósł się również do potencjalnych, kolejnych aktów dywersji. „Oczywiście nie można ich wykluczyć. Wszystko będzie zależało od tego, jak rozwinie się kwestia ewentualnych negocjacji pomiędzy USA i Rosją, z udziałem Ukrainy oraz innych graczy - Chin, Unii Europejskiej, Indii. Ja tę konkretną sytuację mniej widziałbym w kategorii bilateralnych relacji polsko-rosyjskich, a bardziej jako element szerokiego tła międzynarodowych zabiegów wokół konfliktu ukraińskiego i prób jego zamrożenia lub przeformatowania” – wyjaśnił.

Płk Krawczyk zapytany o ocenę poziomu infiltracji rosyjskich służb w Polsce przyznał natomiast: „Na pewno istnieje i jest aktywna. Rosjanie bardzo często korzystają jednak z dosyć prostych, nieskomplikowanych metod - zatrudniają za pieniądze osoby, które z ich punktu widzenia po prostu popełniają przestępstwo kryminalne. Tak było w przypadku Marywilskiej 44 i wielu innych incydentów. To nie są wyrafinowane operacje prowadzone przez oficerów służb specjalnych, ale wcale nie muszą być wyrafinowane, żeby przynosić skutek. Rosja takie efekty osiąga. Infiltracja więc jest, działa, ale ma też swoje naturalne ograniczenia”.

Portal Obronny SE Google News