Zmieniające się bezpieczeństwo międzynarodowe oraz napięcia w regionie Indo-Pacyfiku zmuszają nie tylko USA i państwa regionu jak Japonia czy Republika Korei do większego zaangażowania się w bezpieczeństwo regionalne. Ale także takie państwa jak Niemcy, którym zależy na bezpiecznych szlakach handlowych. Z tego też powodu jak napisała agencja Reuters, Niemcy postanowiły 7 maja wysłać dwa okręty wojenne w region Indo-Pacyfiku. Okręt zaopatrzeniowy Frankfurt nad Menem wypłynął z Wilhelmshaven, a fregata Baden-Wuerttemberg wypłynęła z hiszpańskiego portu Rota. Wypłynięciu tego drugiego towarzyszył przeloty sił powietrznych Niemiec i Hiszpanii. Okręty spotkają się na morzu, a następnie popłyną do Halifax w Kanadzie i dalej do Indo-Pacyfiku. Minister obrony Boris Pistorius pożegnał 200 żołnierzy odpływających z Frankfurta nad Menem. Fregata Badenii-Wirtembergii zabrała ze sobą zaś około 180 żołnierzy.
Według informacji na stronie Bundeswehry, okręty będą używane do grudnia, m.in. na obszarach morskich pomiędzy Afryką, Australią i Japonią. Podczas rozmieszczenia odbędą się także ćwiczenia z krajami partnerskimi, takimi jak Indie – na wodzie i w powietrzu. W misji na Indo-Pacyfiku – od połowy czerwca do sierpnia – zaangażowane są także Niemieckie Siły Powietrzne. Niemiecka Marynarka Wojenna weźmie także między innymi udział w głównych ćwiczeniach pod dowództwem Stanów Zjednoczonych „Rimpac” wraz z Siłami Powietrznymi u wybrzeży Hawajów. Siły Powietrzne będą także ćwiczyć w lipcu na Alasce zadanie obronne NATO z partnerami NATO, używając prawie 70 samolotów bojowych.
Okręty przepłyną przez Morze Południowochińskie, ale nie jest jasne, czy przepłyną również przez Cieśninę Tajwańską, tak jak robiły to Stany Zjednoczone - co z pewnością zirytuje głównego partnera handlowego Niemiec, czyli Chiny. Jak powiedział minister obrony B. Pistorius: „Ponieważ przepłynęło kilka okrętów sojuszniczej marynarki wojennej przez Cieśninę Tajwańską, jest to oczywiście opcja. Jednak żadna decyzja nie została jeszcze podjęta”. Jak można było się spodziewać, Chiny ostrzegły niemiecką marynarkę wojenną, aby nie przepływała przez Cieśninę Tajwańską podczas zbliżających się ćwiczeń w regionie Indo-Pacyfiku. W kontekście pojawiających się napięć ambasada chińska w Berlinie ogłosiła, że region Azji i Pacyfiku nie może przerodzić się w „strategiczną zabawkę głównych mocarstw”, jak donosi „Süddeutsche Zeitung”. Ambasada podkreśliła również, że „Niemcy muszą mieć świadomość, że nadwyrężanie stosunków chińsko-niemieckich i zagrażanie pokojowi i stabilności w regionie ostatecznie zaszkodzi tylko wszystkim zaangażowanym, w tym Republice Federalnej”.
Przypomnijmy, że w kwietniu mała miejsce wizyta kanclerza Scholza w Chinach, która miała skutkować pewnym otwarciem w relacjach handlowych. Co ciekawe kilka dni później niemieckie władze dokonały zatrzymań chińskich szpiegów na terenie Niemiec.
Inspektor niemieckich sił powietrznych Ingo Gerhartz powiedział Süddeutsche Zeitung, odnosząc się to misji okrętów: "Z niemieckiej perspektywy nie jest to wiadomość przeciwko komukolwiek. To wiadomość dla kogoś, dla wszystkich naszych partnerów w tym obszarze". Po raz pierwszy siły powietrzne Niemiec, Francji i Hiszpanii będą wspólnie uczestniczyć w takich ćwiczeniach w różnych krajach regionu. Gerhartz powiedział, że szczególnie ważne jest, aby Amerykanie wysłali sygnał, że są również gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność. "Tego oczekuje się od nas w Waszyngtonie".
Niemiecki minister obrony Boris Pistorius ogłosił podczas wizyty w Singapurze w czerwcu ubiegłego roku, że dwa okręty wojenne – fregata (jedna z czterech typu Baden-Württemberg) i okręt wsparcia bojowego - udadzą się w 2024 roku na Indo-Pacyfik w celu zapewnienia bezpieczeństwa w regionie. Do podobnej misji doszło już w 2021 roku, wtedy Niemcy wysłały jedną fregatę FGS Bayern, która zawinęła do portów wielu krajów azjatyckich, od Japonii, Korei Południowej po Oman i Indie. Tym samym w 2021 roku, niemiecki okręt wojenny po raz pierwszy od prawie 20 lat wpłynął na Morze Południowochińskie.
W 2022 roku, Niemcy zaangażowały swoje siły powietrzne Luftwaffe w ćwiczenia Pitch Black i Kakadu w Australii, gdzie wysłano 6 samolotów Eurofighter. Potem samoloty udały się do Singapuru, gdzie niemieccy piloci szkolili się z tamtejszymi pilotami. Następnie samoloty niemieckie odwiedziły Japonię i Republikę Korei. Z kolei w 2023 roku, Niemiecka armia wzięła udział w dwutygodniowych ćwiczeniach „Talisman Sabre” w Australii. Niemcy zaangażowały w te ćwiczenia 240 żołnierzy, w tym 170 spadochroniarzy i 40 żołnierzy piechoty morskiej. Szef niemieckiej armii Alfons Mais mówił wtedy w wywiadzie dla Reutersa: „"[przyp. red. Indo-Pacyfik] to region o niezwykle dużym znaczeniu dla nas w Niemczech, a także dla Unii Europejskiej ze względu na współzależności gospodarcze".
To, że Niemcy ruszają na morza i oceany, jest czymś bardzo ważnym i pokazującym zmiany w niemieckim postrzeganiu interesów i bezpieczeństwa. Jeszcze w 2010 roku, takie stanowisko by Niemcy wysłały okręty wojenne czy ogólnie wojsko na Indo-Pacyfik czy poza region Morza Bałtyckiego było bardzo kontrowersyjne ze względu na pacyfistyczną naturę Niemiec po drugiej wojnie światowej. Były już prezydent Republiki Federalnej Niemiec Horst Köhler został w czasie swojego urzędowania w 2010 roku, skrytykowany po tym, jak stwierdził, że tak duża potęga gospodarcza, jak Niemcy, ze swoimi znaczącymi światowymi interesami handlowymi, musi być zdolna do rozmieszczenia swoich sił zbrojnych za granicą. Bo jak mówił, kraj nie może już dłużej unikać zaangażowania w misje wojskowe, które pomagały „chronić nasze interesy, na przykład wolne szlaki handlowe, lub zapobiegać niestabilności regionalnej, która z pewnością może mieć negatywny wpływ na nasz handel, miejsca pracy i dochody”. Krytycy oskarżyli go wówczas o „dyplomację okrętową”. Z naszej perspektywy lub perspektywy takich krajów jak USA, Francja itp. może się to wydawać dziwne, że ówczesny prezydent Niemiec został za te słowa skrytykowany. Jak było już wspomniane, Niemcy po II wojnie światowej starały się unikać zaangażowania swoich wojsk poza granicami swojego państwa, ponieważ wysłanie wojsk za granicę wiązało się ze skojarzeniami z II wojną światową. Niemcy od zakończenia II wojny stosują tzw. soft power. Zaczęto podkreślać rangę wpływów, zwłaszcza gospodarczych, ale też kulturowych Niemiec w polityce zagranicznej. Dlatego ten pomysł z okrętami w tamtym okresie został tak mocno skrytykowany, bo kojarzył się z „hard power".
Na szczęście to powoli się to zmienia i pożegnanie przez ministra obrony żołnierzy wyruszających na misję czy mówienie o zaangażowaniu niemieckich wojsk na Litwie w ramach brygady nie wywołuje już takiej "histerii" jak jeszcze paręnaście lat temu. Niemcy mają coraz większą świadomość, że jeśli chcą być liczącym się graczem, muszą także angażować swoją armię w zapewnienie bezpieczeństwa siebie i swoich sojuszników.
Niedawno niemiecka fregata "Hessen" zaangażowana się w misję UE "Aspides" na Morzu Czerwonym w ramach ochrony i bezpieczeństwa żeglugi, która jest zakłócona z powodu ataków Huti. Jak informowały media na początku kwietnia, fregata nawet unieszkodliwiła rakietę, wystrzeloną przez rebeliantów Huti w kierunku statku handlowego. Niestety fregata także miała nieprzyjemną akcję, a mianowicie pod koniec lutego zaatakowała również dwoma rakietami amerykański bezzałogowiec MALE, jednak nie trafiła jego. Według strony niemieckiej dron nie miała włączonego systemu swój-obcy IFF. Wiemy także, że Niemcy nie dysponowały odpowiednimi informacjami, to pokazuje, że ćwiczenia a realna walka to dwie różne kwestie. Mimo wszystko marynarze zdobywają cenne doświadczenie. A Niemcy wysyłając swoją fregatę, pokazują zdolności do ochrony swoich interesów.
Polecany artykuł: