Jak budować system obrony przed dronami? Rosyjskie drony nad Polską były dopiero początkiem eskalacji

2025-10-04 7:08

Wtargnięcie rosyjskich systemów bezzałogowych w polską przestrzeń powietrzną stanowiło, wiele na to wskazuje, że to dopiero początek scenariusza eskalacyjnego z dronami w roli głównej. Tydzień później lotnictwo cywilne w Danii zostało praktycznie sparaliżowane w związku pojawieniem się w różnych częściach kraju niezidentyfikowanych dronów, co zresztą skłoniło tamtejsze władze do wydania zakazu lotów cywilnymi systemami bezzałogowymi. Nad główną bazą lotnictwa duńskiego Karup również zaobserwowano dron nieznanego pochodzenia. Podobne zjawisko, choć na mniejszą skalę, zaobserwowano w Norwegii. Z dronami nieznanego pochodzenia musiały też radzić sobie Finlandia, Litwa i Szwecja.

Drony na Ukrainie.

i

Autor: AP Photo/ Associated Press
  • Wzrost zagrożenia dronami z Rosji skłania kraje wschodniej flanki NATO do dyskusji o "ścianie antydronowej" i systemach zwalczania bezzałogowców.
  • Ukraina, odpierając rosyjskie ataki dronowe, rozwija drony przechwytujące, które są znacznie tańsze niż tradycyjne systemy obrony.
  • Pojawiają się nowe wyzwania, takie jak drony odrzutowe i rosnąca automatyzacja, wymagające elastycznych rozwiązań i szybkiej adaptacji technologii.
  • Dowiedz się, dlaczego tradycyjne podejście do zakupów wojskowych może prowadzić do porażki w wojnie dronowej.

Mamy do czynienia z narastającym zagrożeniem, co już spowodowało rozpoczęcie przez państwa wschodniej flanki i Komisję Europejską dyskusji na temat potrzeby budowy w najbliższej przyszłości „ściany antydronowej”, a może raczej sprawnego systemu, którym członkowie NATO dziś nie dysponują, zwalczania zagrożeń ze strony rosyjskich bezzałogowców. Zanim zapadną stosowne decyzje i państwa NATO przystąpią do budowy nowego systemu, warto - choć pobieżnie - prześledzić rozwiązania ukraińskie, państwa, które od dwóch lat zmuszone jest radzić sobie z rosyjskimi nalotami przy użyciu dronów.

Ukraina tworzy bezzałogowe systemy obrony powietrznej

Ołeksandr Syrski, dowódca ukraińskich sił zbrojnych, poinformował w tym tygodniu o tworzeniu nowego rodzaju sił – bezzałogowych systemów obrony powietrznej. Zadaniem tej wydzielonej organizacyjnie struktury miałoby być, jak zauważył, „ochrona ludności cywilnej, krytycznych obiektów i infrastruktury przed atakami powietrznymi wroga”. W ramach wielowarstwowego systemu obrony przestrzeni powietrznej, bo Ukraina nie rezygnuje z pozyskania np. coraz większej liczby baterii Patriot, rosło będzie znaczenie nowych rozwiązań, w tym przede wszystkim dronów przechwytujących.

„Dlatego tworzone i rozbudowywane są jednostki wyposażone w te drony przechwytujące, a także dowództwo, które będzie się nimi zajmować. Już ich używamy, zwiększamy liczbę stacji (radarowych), zwiększamy ich liczebność i szkolimy personel. Ten proces jest w pełnym toku, jeśli mogę tak powiedzieć” – deklarował Syrski. Ukraina rozwija drony przechwytujące obu głównych typów - multikopterowe (wirnikowe) i płatowcowe (ze stałym skrzydłem). Pierwsze są zazwyczaj prostsze, mogą przenosić ładunek wybuchowy i detonować go w pobliżu celu albo go taranować (innym rozwiązaniem jest też zrzucanie specjalnej siatki blokującej śmigła zaatakowanego dronu); drugie - osiągają wysokie prędkości i stosują atak taranowy.

Dron przechwytujący „typu samolotowego"

Przykładem drona przechwytującego „typu samolotowego" jest zaprezentowana niedawno przez firmę Piranha Tech konstrukcja Hunter. Jej producentem jest jedna z najstarszych na ukraińskim rynku i największych (działająca od 10 lat) firm specjalizujących się w wojnie radioelektronicznej. Atutem nowej konstrukcji, zdaniem producenta, będzie duża prędkość dronu przechwytującego, jego zwrotność, a także łatwość w pilotowaniu. Ma on prędkość przelotową 140 km/h, którą może zwiększyć do 340 km/h, może przebywać w powietrzu, patrolując wyznaczony rejon do 55 minut, a promień taktyczny jego możliwości wynosi 50 km (zasięg maksymalny – 150 km).

Według danych ukraińskiego Ministerstwa Przemysłu Strategicznego, obecnie już trzy firmy uruchomiły produkcję bojowych dronów przechwytujących, a ogólnie państwo zakontraktowało cztery modele na lata 2023–2025 przeznaczając na ten cel łącznie 3 mld hrywien (ok. 300 mln pln). Ich koszt jednostkowy waha się od 300 dolarów (dla najprostszych FPV przechwytujących) do około 5000 dolarów. To wielokrotnie mniej niż koszt Shaheda wynoszący od 35 tys. do 70 tys. dolarów - w zależności od modelu i wyposażenia.

Ile kosztuje bojowy dron przechwytujący?

Alex Roslin z firmy Wild Hornets, która rozwija konstrukcję Sting, powiedział dziennikarzom "The Financial Times", że pierwsze udane przechwycenie Shaheda miało miejsce 5 miesięcy temu, a obecnie, mowa jest o 600 skutecznych, udokumentowanych, uderzeniach. Przewagą dronów przechwytujących jest przede wszystkim ich cena. Konstrukcje Sting kosztują ok. 2,1 tys. dolarów sztuka, podczas gdy pojedyncza rakieta systemu NASAMS, przy pomocy której również zestrzeliwuje się rosyjskie dorny, to wydatek rzędu 1 mln dolarów.

Można oczywiście pocieszać się myślą, jak to czynią niektórzy wypowiadający się na ten temat w Polsce, że należałoby raczej porównywać wielkość strat, które spowodować może rosyjski Shahed, jeśli skutecznie zaatakuje cel z kosztem jego zniszczenia. W świetle tej logiki, jeśli Rosjanie atakując polskie lotnisko mogliby zniszczyć przy użyciu swych systemów bezzałogowych np. myśliwiec F-16, to warto zestrzelić go rakietą AMRAMS, nawet jeśli kosztuje ona milion dolarów.

Dlaczego Polska nie dysponuje tańszymi systemami zwalczania dronów?

Problemem jest wszakże nie to, co pojedynczy, a nawet ławica Shahedów, mogółby zniszczyć, ale dlaczego nie dysponujemy tańszymi systemami ich zwalczania czy choćby pasywnej ochrony np. w postaci odpowiednio przygotowanych hangarów, naszych cennych samolotów czy śmigłowców. Gdybyśmy kierowali się tego rodzaju rachunkiem, jak prezentują niektórzy nasi „eksperci” (koszt naszych systemów vs. co rosyjskie Shahedy mogłyby ewentualnie zniszczyć), to szybko doprowadziłoby to do wyczerpania się naszych zdolności do obrony własnej przestrzeni powietrznej w związku z malejącym zasobem rakiet przechwytujących.

Ukraińcy narażeni na masowe ataki muszą w swym modelu obrony uwzględniać również rachunek ekonomiczny, bo to on może w największym stopniu wpłynąć na strategię przeciwnika. Jeśli będzie on atakował przy użyciu relatywnie tanich środków napadu powietrznego, które broniący się będą przechwytywać, wydając na ten cel kilkadziesiąt razy więcej, to nawet jeśli ataki będą miały zerową skuteczność, wróg i tak może uznać, że wyczerpuje w ten sposób wojskowy i ekonomiczny potencjał przeciwnika. Nie będzie miał żadnych motywów, aby zaniechać tego rodzaju uderzeń a przeciwnie będzie zainteresowany zwiększeniem ich skali.

Model obrony przestrzeni powietrznej, w którym „zużywa się” drogie rakiety klasy powietrze - powietrze lub ziemia - powietrze, po to, aby niszczyć tanie systemy przeciwnika, jest rozwiązaniem „na raz”, jeśli jesteśmy zdania, iż ataki się nie powtórzą. W innych okolicznościach odwoływanie się do takich rozwiązań jest receptą na klęskę.

Rosyjskie drony Geran-3 z silnikiem odrzutowym

Eksperci ukraińscy są zdania, że przechwycenie jednego rosyjskiego drona Shahed przy obecnym stopniu rozwoju wymaga użycia trzech dronów przechwytujących, co biorąc pod uwagę skalę rosyjskich ataków oznacza zdolność do budowy ok. 2,5 tys. systemów dziennie, podczas gdy Ukraina obecnie, jak deklarował minister Szmyhal, osiągnęła poziom tysiąca sztuk. Innym problemem jest pojawienie się rosyjskich dronów Geran-3 z silnikiem odrzutowym, które mają znacznie większą prędkość poruszania się i w związku z tym trudniej je przechwycić. Kolejnym - postępująca autonomizacja i automatyzacja rosyjskich konstrukcji, które w coraz mniejszym stopniu są naprowadzane na cel drogą radiową

Te zmiany ograniczają zdolności obrony przy użyciu środków walki radioelektronicznej. Innym problemem jest tempo zmian konstrukcyjnych. W realiach wojny ma miejsce stały wyścig technologiczny, zmiany następują każdego dnia, a to oznacza, że strona broniąca się musi być zdolna do uczestniczenia w tego rodzaju zmaganiach. „Powinieneś być gotowy - powiedział dziennikarzom Oleh Dudincew, CEO firmy Falcons, która produkuje drony, w tym przechwytujące - na wprowadzanie ulepszeń z dnia na dzień, zbierając informacje zwrotne z pierwszej linii, od swoich użytkowników. Musisz być niezwykle aktywny ulepszać, ulepszać, ulepszać”.

Garda: Rosjanie ćwiczą ataki na Polskę

Tempo zmian i czasochłonne procedury

Takie tempo zmian stanowi wyzwanie dla zbiurokratyzowanego i z natury rzeczy ociężałego systemu pozyskiwania uzbrojenia w państwach NATO. Czasochłonność procedur, oczywiście o ile nie zostaną one zmienione, powodować będzie, że siły zbrojne pozyskają sprzęt, który będzie już w tym momencie przestarzały, skoro nowe rozwiązania pojawiają się kilka razy w roku. Osobnym problemem jest „zużywanie” - a właściwie brak takiej możliwości w czasie pokoju - zakupionych systemów bezzałogowych.

W realiach wojennych mamy do czynienia nie tylko ze stale zmieniającą się sytuacją na froncie, co wymusza postęp technologiczny i szukanie nowych rozwiązań, ale również z „konsumpcją” stosowanych systemów. W przypadku dronów FPV pewnym rozwiązaniem jest to, co zrobili już Amerykanie - zakwalifikowanie ich do kategorii amunicji, co ułatwia „rozchodowanie” i niweluje bariery psychologiczne po stronie używających tych systemów żołnierzy.

W przypadku dronów wielokrotnego użytku, takich jak np. Vampire, tego rodzaju rozwiązanie nie na wiele pomoże. Osobnym problemem jest elastyczność organizacyjna i doktrynalna. Rosnące znaczenie nowych środków walki, w tym konkretnym przypadku dronów przechwytujących wymaga tworzenia nowych dowództw, wymusza zmiany organizacyjne i przede wszystkim doktrynalne, w zakresie taktyczno-operacyjnym, z czym zawsze jest najtrudniej.

Portal Obronny SE Google News

Wojna dronowa to wyścig technologiczny

Wojna dronowa wymaga nie tylko zdolności do szybkiego skalowania produkcji, ale również uczestnictwa w wyścigu technologicznym i elastycznej postawy dowódców, którzy w wymiarze organizacyjnym i doktrynalnym muszą „nadążyć” za pojawiającymi się nowymi generacjami sprzętu. W czasie pokoju nie da się też produkować „na magazyn” i rywalizować w zakresie postępu technologicznego.Tych dwóch celów nie da się pogodzić, a to z kolei oznacza, że państwo nie powinno myśleć o pozyskiwaniu zasobów (wyznaczonej przez wojskowych planistów liczby systemów bezzałogowych), a raczej trzeba dążyć do utrzymywania zdolności, zarówno konstrukcyjnych, jak i produkcyjnych.

W praktyce, jeśli nie uczestniczymy w wojnie i nie mamy do czynienia (jak to jest w przypadku Ukrainy) z szybkim zużywaniem na froncie naszej produkcji, możemy podążać jedną z dwóch dróg. Tak jak np. Duńczycy płacić za drony produkowane w ramach partnerstwa między własnymi i ukraińskimi firmami, które wysyłane są następnie na Ukrainę. Pomaga się w ten sposób Kijowowi, a jednocześnie buduje własny sektor produkcyjny, szkoli konstruktorów i pracowników, pozyskuje technologię i uczestniczy w wyścigu nowych rozwiązań.

Nie zapełniamy własnych magazynów sprzętem, który za 3 miesiące będzie już przestarzały, ale mamy szansę zbudować własny sektor przemysłowy, który będzie w stanie zbudować, w razie potrzeby, na nasz użytek, odpowiednią liczbę nowoczesnych konstrukcji. W czasie pokoju państwo będzie musiało zapłacić, w ramach tego modelu, producentom za utrzymanie zdolności – linii i odpowiednio przygotowanego personelu.

Jak drony cywilne przekształcić w systemy bojowe?

Drugą opcją, która nie wyklucza pierwszego rozwiązania, jest dual – use, bo drony cywilne, które można eksportować na rynki trzecie, mogą relatywnie łatwo zostać przekształcone w systemy bojowe. Obydwie te drogi trzeba będzie zapewne wykorzystywać porzucając rozwiązania tradycyjne, o których w Polsce nadal dużo się dyskutuje. Jeśli zaczniemy koncentrować nasza uwagę na zakupie przez siły zbrojne dużej liczby systemów bezzałogowych, to już wojnę dronową przegraliśmy i żadne „ściany dronów” czy inne cudowne technologie nam nie pomogą. Z prostego powodu: w momencie, kiedy znajdą się one na wyposażeniu naszej armii i żołnierze nauczą się nimi posługiwać, będą to już systemy przestarzałe, o niższej efektywności niż w przypadku przeciwnika.

Sonda
Czy wojska dronowe powinny być samodzielnym rodzajem wojsk?