Aleksander Kwaśniewski: Gdyby Polska nie była w NATO, bylibyśmy w wielkim kłopocie…

2024-03-11 15:41

Drzwi się w końcu otwierają i wypada ówczesny sekretarz generalny NATO Javier Solana i krzyczy głośno po hiszpańsku: „Hombre, jesteście w NATO!” – wspomina b. prezydent Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z Darią Al Shehabi (PAP). – Europa musi wzmocnić swój przemysł zbrojeniowy, musi zacząć myśleć o wspólnych siłach szybkiego reagowania, a być może w przyszłości europejskiej armii...

Aleksander Kwaśniewski

i

Autor: Marcin Wziontek/SUPER EXPRESS Aleksander Kwaśniewski

Daria Al Shehabi: – Zbliża się 25. rocznica akcesji Polski do NATO. Jak pan zapamiętał ten dzień?

Aleksander Kwaśniewski: – Sam dzień akcesji nie był aż tak ważny. Momentem dla mnie najbardziej emocjonującym był szczyt NATO w Madrycie, na którym mieliśmy zostać zaproszeni do członkostwa. Wszystko było przygotowane, negocjacje zakończone. Szczyt odbywał się w dużym centrum kongresowym, a my czekaliśmy w jakiejś salce. Godzina, o której mielibyśmy już być członkami minęła, a nas nadal nie zapraszają. Zapanowało lekkie zdenerwowanie i niepokój, czy ktoś nie zgłosił protestu w ostatniej chwili.

Drzwi się w końcu otwierają i wypada ówczesny sekretarz generalny NATO Javier Solana i krzyczy głośno po hiszpańsku: „Hombre, jesteście w NATO!”. To był moment wielkich emocji. Łza zakręciła się w oku, bo stała się rzecz historyczna, której – jak sądzę – nawet w pełni 25 lat temu nie docenialiśmy. Z dzisiejszej perspektywy, w obliczu agresji rosyjskiej na Ukrainę, tamta decyzja wydaje się zupełnie fundamentalna.

– Gdybyśmy nie byli członkiem NATO, podzielilibyśmy los Ukrainy?

– Niewątpliwie, gdyby Polska pozostała w szarej strefie, czyli bez gwarancji bezpieczeństwa, jakie wynikają z artykułu 5. Traktatu Północnoatlantyckiego, to bylibyśmy w wielkim kłopocie. Zagrożenie dla Polski byłoby ogromne. Poza tym musielibyśmy – a na pewno nie byłoby na to pieniędzy – wydawać dużo środków, żeby nasza armia się rozwijała. Polska od początku transformacji miała inne priorytety, sprawa wojska nie była najważniejsza. Na pewno mielibyśmy poczucie wielkiej niepewności dlatego, że imperializm rosyjski nie ma granic.

Express Biedrzyckiej - Aleksander Kwaśniewski

– Jaka jest pozycja Polski w NATO po 25. latach?

– W mojej ocenie jest poważna. Wzrosła z trochę ze względów niezamierzonych przez nas, bo jesteśmy sąsiadem Ukrainy. Jeżeli mówi się o wschodniej flance NATO, to przede wszystkim mówi się o Polsce. Natomiast myślę, że udowodniliśmy, że jesteśmy poważnym członkiem NATO. Transformacja demokratyczna w Polsce zakończyła się sukcesem, notujemy wieloletni rozwój gospodarczy, Polska dzisiaj jest nieporównanie bogatsza i silniejsza ekonomicznie, niż na początku lat 90. czy nawet w roku 99. Nastąpiły też istotne reformy w wojsku. Wojsko Polskie jest nowoczesne, mamy profesjonalną kadrę dowódczą.

Myślę, że nasze zaangażowanie w Iraku i Afganistanie, które w Polsce jest kontrowersyjnie oceniane, budowało wiarygodność Polski jako sojusznika. Musieliśmy zdecydować, czy wesprzeć „antyhusainową” koalicję formowaną przez prezydenta USA Georga Busha w 2001 r., będąc zaledwie drugi rok członkiem NATO. Uważam, że to był test na naszą wiarygodność, lojalność, solidność i zdaliśmy go pozytywnie. Pokazaliśmy się jako kraj, który w NATO zarówno oczekuje gwarancji i pomocy, ale też gotów jest solidarnie uczestniczyć w różnych działaniach sojuszniczych.

– O co jeszcze powinniśmy zabiegać na forum NATO? Może o więcej wojsk amerykańskich stacjonujących na naszym terytorium, dołączenie do programu Nuclear Sharing czy doprowadzenie rurociągów natowskich dalej niż do Berlina?

– Myślę, że jesteśmy w takim szczególnym roku, mam na myśli rok wyborów amerykańskich, gdzie wiele wskazuje na to, że Donald Trump może wrócić do Białego Domu. Jego stosunek do NATO jest, delikatnie mówiąc, sceptyczny. W tej chwili zadaniem wszystkich krajów natowskich jest utrzymanie integralności NATO. Pamiętajmy, że artykuł 5. został do tej pory zastosowany tylko raz, po atakach terrorystycznych na Nowy Jork i Waszyngton, ale i tak ma siłę odstraszania.

Każdy, kto chciałby zaatakować Sojusz musi wiedzieć, że nawet najmniejszy kraj członkowski, np. Estonia, będzie broniona przez całe NATO, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi. Trzeba skupić się na tym, by Sojusz był silną polityczno-militarną strukturą, tak jak to było przez ostatnie dziesiątki lat.

Myślę, że trzeba rozmawiać również o zwiększeniu udziału europejskiego w strukturach natowskich, ponieważ przewaga amerykańska jest tu ogromna. Przez lata, dla nas Europejczyków, było wygodne, że Amerykanie brali na siebie zarówno koszty, myślenie, jak i szukanie nowych technologii w sprawach obronnych. Europa musi wzmocnić swój przemysł zbrojeniowy, musi zacząć myśleć o wspólnych siłach szybkiego reagowania, a być może w przyszłości europejskiej armii.

Jeżeli chodzi o program Nuclear Sharing, to trzeba podejść do tego bardzo poważnie, bo jeżeli Putin grozi możliwością użycia taktycznej broni atomowej, to jakaś odpowiedź musi być. O tym projekcie trzeba rozmawiać i trzeba rozważać różne scenariusze. Oczywiście, gdyby Amerykanie chcieli zwiększyć udział swoich wojsk w Polsce, to byłbym zdecydowanie za.

Jeśli gdzieś są Amerykanie, to każdemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych, jakby się nie nazywał, będzie trudniej powiedzieć, że to nie jest jego sprawa i niech się dzieje co chce, bo będzie miał poczucie odpowiedzialności za jednostki i żołnierzy, którzy są na tym terytorium. Myślę jednak, że w pierwszej kolejności trzeba politycznie zadbać o utrzymanie jedności NATO, bo jeśli Putin zobaczy, że NATO się sypie to się nie zatrzyma.

– Być może potrzebny jest plan B, w postaci armii europejskiej, która np. zrzeszałaby wyłącznie siły szybkiego reagowania państw członkowskich Unii?

– Pierwsze idee powstania europejskich sił szybkiego reagowania, to są lata 90. Minęło 25 lat i nic się nie wydarzyło. Takich sił nie da się stworzyć z dnia na dzień. Agresja Putina trwa już dwa lata i będzie kontynuowana, więc moim zdaniem trzeba po pierwsze: utrzymać NATO, a po drugie: szukać dodatkowych elementów, które sprawią, że Sojusz będzie bardziej elastyczny wobec różnych koniunktur politycznych.

Przede wszystkim sądzę, że tak długo, jak Europa będzie skazana na to, by kupować broń w Stanach Zjednoczonych, czy w Korei nigdy nie będzie odpowiednio wydolna.

– Niektóre z tych kwestii będą najprawdopodobniej przedmiotem dyskusji między prezydentem Bidenem a premierem Donaldem Tuskiem i prezydentem Andrzejem Dudą. Kto podczas tego spotkania będzie miał więcej do powiedzenia, prezydent Duda, czy premier Tusk?

– Biden robi rzecz oryginalną, ponieważ ze swojej historii nie pamiętam, żebyśmy spotykali się wspólnie z premierem z prezydentem USA. Bywaliśmy w Stanach Zjednoczonych razem, tak było przy okazji rocznicy 50-lecia stworzenia NATO. Byłem wtedy w Stanach z Jerzym Buzkiem, ale spotkania były osobne. Myślę, że tu chodzi o ważną dla Bidena demonstrację, która ma miejsce w roku kampanii wyborczej. On chce pokazać, że tak ważny sojusznik, jakim jest Polska, tu jest i możemy na siebie wzajemnie liczyć.

Biden doskonale wie, że mamy prezydenta i premiera, którzy są z różnych obozów politycznych. Natomiast mimo to oczekuje, że panowie będą mówili jednym głosem i przedstawią tę samą koncepcję współpracy z Ameryką, pomocy dla Ukrainy, czy wzmacniania wschodniej flanki NATO. Nie sądzę, żeby panowie (premier Tusk i prezydent Duda – Portal Obronny) patrzyli na stoper i porównywali, który więcej mówi. Zastanawia mnie w jakim języku to się odbędzie… Zupełnie na marginesie sugerowałbym, żeby jednak skorzystać z wybitnego tłumacza i nie mieć dodatkowego stresu związanego z tym, że trzeba mówić w języku obcym.

Natomiast przesłanie Bidena jest takie: "Słuchajcie, możecie o różne sprawy się kłócić, ale w tym momencie historii, w obliczu agresji rosyjskiej, sprawy bezpieczeństwa muszą być objęte pełnym konsensusem". Sytuacja jest o tyle szczególna, że będzie mówił to prezydent kraju, który jest dzisiaj nie mniej podzielony niż Polska. O ile mogę sobie wyobrazić prezydenta Dudę i premiera Tuska w jednym pomieszczeniu, to wyobrazić sobie Donalda Trumpa i Joe Bidena w tym samym pokoju jest mi trudno...

*** Rozmowa została skrócona redakcyjnie. Pominęliśmy wątki dotyczące stricte spraw krajowych i nie związanych z NATO.

Sonda
Czy uważasz, że kraje NATO w przyszłości zaangażują się w konflikt na Ukrainie?