To ostrzeżenie przedstawił po tym, jak Rosja (która głosi, że opowiada się za przerwaniem wojny i pokojem) zaatakowała ukraińską infrastrukturę energetyczną 67 rakietami i 194 dronami.
Rządowa agencja prasowa TASS opublikowała depeszę o ostrzeżeniu Trumpa, ale… pominęła w niej to, że jest ono adresowane (w tym przypadku) przede wszystkim do Rosji. W zajawce depeszy agencja podała: „Prezydent USA Donald Trump uważa, że Rosja i Ukraina muszą natychmiast zasiąść do stołu negocjacyjnego, w przeciwnym razie będzie za późno”. Nie ma ani słowa o (ewentualnym) wprowadzeniu sankcji na Rosję.
Zapowiedzi Trumpa nie zignorował dziennik „Kommiersant”. Tu gazeta już rozpisała się szerzej – tekst ma kilka tysięcy znaków. Czytamy w nim:
„Prezydent USA i jego otoczenie wysłali nowe sygnały dotyczące Rosji. Donald Trump oświadczył na briefingu, że Moskwa, podobnie jak Kijów, nie ma wyboru – porozumienie pokojowe w sprawie Ukrainy zostanie zawarte. Co więcej, dodał: „Tylko ja wiem”, dlaczego Federacja Rosyjska nie ma wyboru. Sekretarz skarbu Scott Bessent stwierdził, że Waszyngton nie zawaha się zaostrzyć sankcji wobec rosyjskiej energetyki, jeśli pomoże to rozwiązać konflikt…”.
Rzecz jasna „Kommiersant” przedstawia ocenę tych zapowiedzi z rosyjskiego punktu widzenia. Stawia pytanie: „Czy nadszedł moment, w którym Trump zaczął stosować wobec Rosji tę samą taktykę siłową, którą stosował wobec Ukrainy?”.
W materiale „Kommiersanta” Trumpa zbytnio „nie tłucze się”. Wskazuje się, że zamiary wywarcia presji na „nieustępliwą” Rosję za pomocą nowych sankcji oznaczają jedynie, że Trump zamierza „godzić” strony, tak jak nauczyciel z kłócącymi się kolegami z klasy. W Moskwie już nie raz mówiono: „To nie zadziała”....".
Aż dziwne, że takiej opinii oto nie zawierała depesza TASS (bo przesłanie jest jakby autorstwa służb prasowych Kremla):
„Nowe sankcje przeciwko Rosji mogą więc mieć „natychmiastowy skutek” dla samych Stanów Zjednoczonych. Oczywiście, że negatywnie. Czy Trump tego potrzebuje? Dlatego amerykańskie groźby należy traktować bez paniki. Ale nikt po naszej stronie nie zamierza ich ignorować”.

PAP i Portal Obronny przypominają, że Donald Trump już w styczniu groził wprowadzeniem sankcji i ceł na Rosję, by skłonić ją do negocjacji, lecz zaprzestał tych gróźb po rozmowie telefonicznej z Władimirem Putinem.
Jeszcze w czwartek (6 marca) specjalny wysłannik ds. Ukrainy i Rosji Keith Kellogg mówił, że celem USA jest doprowadzenie do „resetu” w stosunkach z Rosją, choć twierdził, że Waszyngton może zwiększyć poziom egzekwowania restrykcji, by wywrzeć nacisk na Rosję w negocjacjach. Ocenił wówczas kaliber obecnych sankcji na 7 w 10-stopniowej skali, lecz poziom ich egzekwowania tylko na 3.
Informowaliśmy, że Unia Europejska oszacowała, iż wskutek jej sankcji wprowadzonych na Rosję ta od początku wojny straciła około 450 mld USD. Poprzednia ekipa Białego Domu wprowadziła już na początku rosyjskiej inwazji sankcje wobec największych rosyjskich banków. Prezydent Joe Biden wprowadził też embargo na import wielu rosyjskich towarów, w tym metali, ropy i gazu, diamentów oraz uranu. W rezultacie wartość rosyjskiego importu do USA spadła z 30 mld USD przed inwazją do 3 mld w obecnym roku.
Występując w Economic Club of New York, sekretarz skarbu USA Scott Bessent ocenił sankcje autorstwa poprzedniej ekipy jako „bardzo słabe”. Przyznał jednocześnie, że nadmierne używanie sankcji osłabia pozycję dolara.
Polecany artykuł: