Rosja odpowiada na rozszerzenie NATO
W grudniu 2022 roku, w trakcie narady kierownictwa rosyjskiego Ministerstwa Obrony, w której uczestniczył Władimir Putin, minister Siergiej Szojgu, zapowiadając tego rodzaju zmiany, mówił, że jest to element rosyjskiej odpowiedzi na wejście Finlandii i Szwecji do NATO oraz działanie będące częścią planów rozbudowy kadrowego potencjału armii do poziomu 1,5 mln żołnierzy.
Jeszcze w sierpniu portal Barents Observer pisał o zmianach w architekturze bezpieczeństwa na Dalekiej Północy. Rosjanie, po atakach ukraińskich na lotnisko w obwodzie nowgorodzkim, na którym bazowały bombowce strategiczne Tu-22M3, przenieśli je na Półwysep Kola. Te zmiany wywołały reakcję Norwegii, która zaczęła rewidować wprowadzone jednostronnymi decyzjami (w ramach polityki dobrej woli) ograniczenia dla lotów samolotów wojskowych innych państw Sojuszu Północnoatlantyckiego nad własnym terytorium. Przez wiele lat Oslo nie wydawało zgody na wykorzystanie własnej przestrzeni powietrznej i loty na wschód od linii wyznaczonej przez 28 ֯ południk, teraz ograniczenia te nie obejmują samolotów wojskowego zwiadu i rozpoznania, a jedynie myśliwce państw sojuszniczych.
"Rosji trzeba pokazać siłę"
Generał Rune Jakobsen, były dowódca norweskich wojsk operacyjnych, wypowiadając się publicznie, wezwał nawet Oslo do zniesienia wszelkich ograniczeń w tym zakresie, a także „przemyślenia” dotychczasowej polityki w kwestii istnienia obcych baz wojskowych na terenie kraju. Jego zdaniem Rosji „trzeba pokazać siłę”, a wprowadzone w czasach odprężenia pod naciskiem lewicy zakazy nie mogą być utrzymywane w nowych realiach.
Do Europy Północnej zostanie wysłanych 20 tys. brytyjskich żołnierzy
O tym, jak one się zmieniały, świadczą też deklaracje premiera Rishi Sunaka, który po niedawnym spotkaniu ministrów obrony państw skandynawskich na szwedzkiej Gotlandii poinformował, że w przyszłym roku do państw Europy Północnej zostanie wysłanych 20 tys. brytyjskich żołnierzy. Powiedział on też, że rosyjskie niepowodzenia na Ukrainie mogą pchnąć Putina do podjęcia próby destabilizacji sytuacji w innych częściach Europy, a z faktu, że Moskwa zaangażowana jest obecnie w wojnie nie można wyciągać uspokajających wniosków i „usypiać w złudnym poczuciu bezpieczeństwa”.
Decyzja o wysłaniu 20 tys. żołnierzy, a także 8 jednostek Navy i 25 myśliwców, które w przyszłym roku wezmą udział w serii manewrów, trwających łącznie 6 miesięcy, jest właśnie odpowiedzią na rosnące zagrożenia, szczególnie w regionie Morza Bałtyckiego i obszarów podbiegunowych. Brytyjski premier zwrócił też uwagę na to, że o intencjach Kremla wiele mówią decyzje przestawienia rosyjskiego przemysłu w tryb wojenny i zarezerwowanie 40 % przyszłorocznego budżetu Federacji Rosyjskiej na wydatki związane z szeroko rozumianymi siłami zbrojnymi.
"Wojna z Rosją może wybuchnąć w ciągu najbliższych dwóch lat"
Z oficjalnych informacji brytyjskiego ministerstwa obrony wynika, że 16 tys. żołnierzy zostanie dyslokowanych do Norwegii i Estonii, gdzie Zjednoczone Królestwo jest tzw. „państwem ramowym”, w ramach NATO-wskiej polityki wysuniętej obecności. Generał – major Colin Weir - jeden z najwyższych rangą brytyjskich oficerów, dowodzący 1. Połączoną Dywizją, powiedział, jak informuje "Daily Mail", jest zdania „wojna z Rosją może wybuchnąć w ciągu najbliższych dwóch lat”, co oznacza zarówno potrzebę rozbudowy kadrowej brytyjskiej armii, jak i zmiany w szkoleniu, tak, aby żołnierze byli „groźniejsi” - umieli zarówno „mocniej uderzać”, jak i przyjmować ciosy.
Weir, który jest też szefem sztabu brytyjskich sił lądowych, ostrzegł, iż jego zdaniem „realia współczesnych działań wojennych oznaczają, że elitarne jednostki, takie jak SAS, Pułk Spadochronowy i Królewska Piechota Morska, prawdopodobnie zostaną zniszczone w pierwszej kolejności”. Takie wnioski można wyciągnąć na podstawie analizy dotychczasowego przebiegu wojny na Ukrainie, a to oznacza, że trzeba zacząć się przygotowywać do wojny, która będzie „przerażająca, wyczerpująca, wyniszczająca umysł, ciało i ducha oraz wymagająca dla łańcuchów dostaw”.
Zwiększona aktywności wojskowa Rosji w rejonie Morza Bałtykiego i na Dalekiej Północy
Niedawne zniszczenie gazociągu i kabla telekomunikacyjnego łączących Finlandię i Estonię, co zdaniem Helsinek jest rezultatem zamierzonej działalności państw trzecich, stało się przedmiotem obrad ministrów obrony państw NATO, którzy spotkali się rutynowo w Brukseli, pod koniec ubiegłego tygodnia. Jens Stoltenberg powiedział w związku z tym wydarzeniem, że jeśli trwające śledztwo potwierdzi te oceny, to wówczas będziemy mogli mówić o ataku na infrastrukturę krytyczną państw członkowskich, co musi spotkać się z „odpowiedzią NATO”.
Nie oznacza to oczywiście wybuchu konfliktu, ale z pewnością będziemy mieć do czynienia ze wzrostem napięcia w tej części Europy. Zapewne w kolejnych miesiącach będziemy obserwować zwiększoną aktywności wojskową Rosji w rejonie Bałtyku i na Dalekiej Północy, co wywoła podobną reakcję Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Rosja przeprowadziła próby z rakietą Burawiestnik
Wzrost napięcia będzie również po decyzji władz Rosji o „deratyfikacji” układu o zaprzestaniu prób z bronią jądrową. Stosowny projekt ustawy jest już w Dumie Państwowej i ma być rozpatrywany 17 października. Raczej na pewno zostanie on przyjęty, bo już na początku miesiąca w trakcie posiedzenia Klubu Wałdajskiego tego rodzaju krok zapowiedział Putin. Co prawda Kreml utrzymuje, że decyzja nie oznacza automatycznego wznowienia próbnych eksplozji jądrowych, ale z pewnością jest to krok eskalacyjny. Nie jedyny zresztą w ostatnim czasie, bo niedawno Rosja przeprowadziła próby z rakietą Burawiestnik, a minister Szojgu, odwiedzając krasnojarskie zakłady, w których produkuje się międzykontynentalne rakiety Sarmata, mówił o rozpoczęciu programu ich modernizacji.
Odpowiedzią Państw Bałtyckich na rosnące zagrożenie jest zarówno wzrost nakładów budżetowych na bezpieczeństwo, jak i decyzje o rozbudowie sił zbrojnych. Łotwa wprowadziła w tym roku powszechny pobór, a Litwa, jak w styczniu oświadczył generał Valdemaras Rupsys, naczelny dowódca, będzie dążyła do tego, aby w 2030 roku mieć w swoich siłach zbrojnych lekką dywizję.
Nie będzie to proste, bo obecnie w całej litewskiej armii służy 11,5 tys. żołnierzy zawodowych i 3,5 tys. poborowych. Ten potencjał uzupełnia 5,4 ochotników. Jednym z elementów polityki Wilna, ale w tym wypadku mamy do czynienia ze wspólnym stanowiskiem wszystkich Państw Bałtyckich, jest dążenie do zwiększenia obecności wojskowej państw NATO na własnym terenie.
Niemcy są gotowe do dyslokowania 4 tys. żołnierzy na Litwie „na stałe"
W czasie szczytu w Madrycie, a decyzja ta została potwierdzona w Wilnie, postanowiono o rozwinięciu do poziomu brygady sił Sojuszu Północnoatlantyckiego stacjonujących w każdym z tych państw. W przypadku Litwy państwem ramowym są Niemcy, a w toku niedawnej wizyty w Wilnie Boris Pistorius mówił o gotowości Berlina do dyslokowania 4 tys. żołnierzy „na stałe”. To oświadczenie, jak informuje jedna z niemieckich stacji radiowych, „wywołało konsternację” w Bundeswehrze. Niemiecki minister obrony wyjaśniał w Bundestagu, że mowa jest o planach obejmujących 3,5 tys. żołnierzy i nie ma mowy o wysłaniu całej brygady „jeden do jednego”.
Plany Berlina obejmują połączenie wielu jednostek w jedną brygadę, w skład której mogą wejść również oddziały z Holandii i Norwegii, bo rozmowy na ten temat trwają. Ta „nowa brygada” formalnie weszłaby do służby w 2025 roku, co nie oznacza automatycznej jej dyslokacji na Litwę. Jak powiedział Pistorius, ma ona być konstruowana „w oparciu o zasadę dobrowolności”, co oznacza, że musi znaleźć się odpowiednia liczba chętnych, aby przenieść się docelowo na Litwę.
Na razie wiadomo jedno, nie będzie to tanie przedsięwzięcie, bo koszt zwiększenia niemieckiej obecności wojskowej w tym kraju szacowany jest na 6 mld euro. Jeśli zatem chodzi o politykę Berlina to, jak się wydaje, mamy do czynienia z niesłychanie powolnymi i w gruncie rzeczy kosmetycznymi zmianami. Kontrast z działaniami Wielkiej Brytanii jest w tym wypadku uderzający. Pytanie, czy NATO - aktywizując się w takim jak Berlin tempie - w ogóle zdąży ze wzmocnieniem swej polityki odstraszania Rosji w rejonie Morza Bałtyckiego i na Dalekiej Północy.