Spis treści
- Gaullizm na nowo odkryty
- Kryzys sueski a narodziny francuskiej niezależności
- USA przestały być sojusznikiem dla Francji
- Francuski parasol nuklearny – nowa nadzieja dla Europy?
- Wyzwania i dylematy
- Niemcy mogą pomóc Francji stać się nową Ameryką w Europie?
Zapewne nikt jeszcze rok temu nie przypuszczał, że więzi transatlantyckie między Stanami Zjednoczonymi, a Europą będą wisieć na cienkiej linie, która może w pewnym momencie się zerwać pod ciężarem polityki Trumpa. Mimo tego, że Donald Trump w czasie kampanii wyborczej mówił wiele kontrowersyjnych opinii na temat NATO, Europy czy swojej przyszłej polityki, to wszyscy byli przekonani, że to tylko na potrzeby kampanii i że jak zostanie prezydentem, to zmieni ton na łagodniejszy, a jego doradcy będą jego stopować. Jednak jak się okazało, Trump nie tylko nie zmienił tonu, ale ustawił sobie tak doradców, że nawet tak rozsądni politycy jak Marco Rubio zaczęli mówić Trumpem.
Potraktowanie Zełenskiego jak jakiegoś krnąbrnego ucznia w czasie wizyty prezydenta Ukrainy w Białym Domu, a potem wstrzymanie pomocy dla Ukrainy, a także odcięcie jej od informacji wywiadowczych było dla Europy nie tylko szokiem, ale uzmysłowiło niektórym, że to "koniec Ameryki, jaką znaliśmy" i czas zacząć na kontynencie europejskim myśleć o scenariuszu — może niezerwania relacji z USA — ale ograniczenia ich, tak by stać się w zasadzie autonomicznym bytem, który nie potrzebuje koniecznie relacji zwłaszcza na poziomie bezpieczeństwa ze Stanami Zjednoczonymi. Czy Europa zjednoczy się pod parasolem polityczno-militarnym Francji oraz Wielkiej Brytanii?
Gaullizm na nowo odkryty
Brytyjski Economist napisał, że "Donald Trump sprawił, że Europa stara się stawić czoło przyszłości bez parasola ochronnego Ameryki. I nagle europejscy przywódcy stali się zwolennikami doktryny gen. Charlesa de Gaulle'a, który postawił na samodzielność Francji i jej własny straszak nuklearny." Słowa te odzwierciedlają rosnące obawy o przyszłość Sojuszu Atlantyckiego i skłaniają do poszukiwania alternatywnych strategii obronnych. Jak pisze Economist: "Wszyscy staliśmy się gaullistami" - słowa te padły z ust szefa holenderskiej dyplomacji Caspara Veldkampa. Ta zaskakująca deklaracja pokazuje, jak bardzo zmieniło się postrzeganie doktryny de Gaulle'a w Europie. W obliczu niepewności co do amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa, idea autonomii strategicznej zyskuje na popularności. Przywiązanie Francuzów do doktryny de Gaulle'a tłumaczy zapewne, dlaczego ogarnęła ich mniejsza panika niż resztę Europy na myśl o tym, że muszą sobie poradzić bez Ameryki - ocenia tygodnik.
Kryzys sueski a narodziny francuskiej niezależności
Economist przywołuje słowa szefa francuskiej dyplomacji Christiana Pineau z 1956 roku, wypowiedziane po kryzysie sueskim: "Prawdziwą ofiarą tej afery (...) jest Sojusz Atlantycki. Skoro nasi sojusznicy opuścili nas w trudnych, jeśli nie dramatycznych okolicznościach, to byliby zdolni zrobić to ponownie, gdyby to Europa znalazła się w niebezpieczeństwie." Kryzys ten stał się punktem zwrotnym dla Francji, która zdecydowała się na rozwijanie własnego programu nuklearnego i wycofanie się z wojskowego dowództwa NATO w 1966 roku.
"Od tego czasu wiara w doktrynę de Gaulle'a jest centralnym elementem myśli politycznej we Francji, na lewicy i prawicy, ale była dezawuowana i wykpiwana przez jej europejskich przyjaciół" - pisze "Economist".
USA przestały być sojusznikiem dla Francji
Jak wynika z sondażu ośrodka Elabe dla portalu BFMTV aż 73 proc. Francuzów uważa obecnie, że Stany Zjednoczone nie są już sojusznikiem Francji. Jak podał portal BFMTV, 76 procent badanych obawia się, że konflikt zbrojny rozszerzy się poza granice Ukrainy, a 64 procent - że dotrze do granic Francji. Są to obawy, które pozostają na niezmienionym poziomie od czerwca 2024 roku.
64 procent uczestników sondażu chce, by Francja pomagała Ukrainie, w tym utrzymania takiej samej pomocy, jak dotąd chce 44 procent, a jej zwiększenia - 20 procent. 18 procent jest zdania, że pomoc dla Ukrainy trzeba zmniejszyć, a 17 - że należałoby ją przerwać. Zwolennikami wstrzymania bądź przerwania pomocy są w większości wyborcy skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN).
Dwie trzecie ankietowanych - 68 procent - jest przeciwna wysłaniu oddziałów francuskich na Ukrainę w sytuacji, gdy wojna, rozpoczęta przez Rosję w 2022 roku, wciąż trwa. 67 procent popiera taką misję po podpisaniu traktatu pokojowego, w kontekście zapewnienia bezpieczeństwa i pokoju na Ukrainie.
Powyższy sondaż pokazuje w bardzo ciekawy sposób, że Francja po latach współpracy z Rosją jak to było przed 2014 rokiem, ale także i potem do pełnoskalowej wojny na Ukrainie w 2022 roku, zrozumiała, że jeśli chce aktywnie działać i zjednoczyć Europę, to musi stać się liderem pomocy dla Ukrainy, ale także aktywnie działać na polu odstraszania poprzez potencjalne wysłanie swoich żołnierzy na Ukrainę. Widać wyraźnie, że Francuzom taka polityk odpowiada, a po drugie mają oni świadomość, że wojna na Ukrainie to nie tylko wojna między Ukrainą a Rosją, ale całym zachodnim światem, do którego przecież należy także Francja, przez co jej bezpieczeństwo jest zagrożone.
Poza tym postawa "wojownicza" Macrona oraz jego aktywność na arenie międzynarodowej, która jest dostrzegana w Europie, sprawiła, że zaczyna on lekko rosnąć w sondażach. Według sondażu Odoxa-Bakcbone Consulting dla "Le Figaro" prezydent Francji Emmanuel Macron nieco zyskał w sondażach w związku z sytuacją międzynarodową - za dobrego prezydenta uważa go 29 proc. Francuzów, to wzrost o cztery punkty procentowe. Wciąż jednak jego poparcie jest niskie, ale takiego wzrostu poparcia sondaże nie wykazywały od niemal roku.
Francuski parasol nuklearny – nowa nadzieja dla Europy?
Prezydent Francji Emmanuel Macron, od dawna postulujący większą niezależność Europy w sprawach obronnych, proponuje rozszerzenie francuskiego parasola nuklearnego na inne kraje europejskie. Ta odważna propozycja może zmienić architekturę bezpieczeństwa na kontynencie. Le Monde pisał niedawno, że rozszerzenie francuskiego i brytyjskiego parasola nuklearnego na inne kraje europejskie budzi coraz większe zainteresowanie ze strony sojuszników. Wcześniej ta propozycja została odrzucona przez Niemcy, ale teraz nawet Niemcy wysuwają taką potrzebę, o czym mówił niedawno sam F. Merz prawdopodobnie przyszły kanclerz Niemiec. Choć idea rozszerzenia francuskiego "parasola nuklearnego" na inne kraje europejskie, np. na Niemcy, budzi spory, to według sondażu Odoxa-Bakcbone Consulting - poparło ją 64 proc. respondentów. 35 proc. jest jej przeciwnych.
Dziennik zastrzegł, że obecnie trudno jest ocenić skutki propozycji prezydenta Emmanuela Macrona i że szef państwa nie określa granic geograficznych "żywotnych interesów" Francji, o których jest mowa w doktrynie nuklearnej. Według "Le Monde" Macron nie rozpoczął debaty z zamiarem, aby francuski parasol nuklearny mógł zastąpić amerykański i nie chodzi o kwestię rozmieszczenia francuskich pocisków jądrowych ASMP-A, które mogą być przenoszone przez samoloty Rafale w kilku krajach europejskich zamiast znajdującej się tam broni amerykańskiej.
Wielu zwraca uwagę, że takie rozmieszczenie byłoby ogromnie kosztowne, poza tym arsenał nuklearny Francji liczy obecnie 290 głowic. Zwiększenie go np. do 400 głowic wymagałoby kilkunastu lat. Jednak, gdyby Francja dała gwarancje takiej obrony Europie zwłaszcza wschodniej, to liczba głowic niekoniecznie byłaby czymś decydującym. Wystarczy posiadać zdolności odwetowe, które Francja posiada, a to już sprawia, że Rosja kilka razy by się zastanowiła nad atakiem na Europe.
Poza tym "Le Monde" uważa, że jednym ze sposobów takiego uwiarygodnienia rozszerzenia "żywotnych interesów" Francji na terytorium Europy mogłoby być zwiększenie liczby wspólnych ćwiczeń francuskiego lotnictwa strategicznego z siłami powietrznymi innych państw. "Le Monde" dodaje, że zaangażowanie Francji można byłoby też skonkretyzować poprzez traktaty dwustronne i przypomina, że wiosną powinien zostać podpisany dwustronny traktat z Polską. Kolejnym sposobem na zwiększenie francuskiego odstraszania mogłoby być wzmocnienie środków konwencjonalnych - zauważa "Le Monde".
Ktoś mógłby teraz powiedzieć, że obecność amerykańska jest w sumie zbędna Europie. Rzeczywistość jest jednak bardziej brutalna.
Wyzwania i dylematy
Rozszerzenie francuskiego parasola nuklearnego rodzi wiele pytań i wątpliwości. Jakie kraje zostaną nim objęte? Jak będzie wyglądała współpraca w ramach takiego systemu? Czy Francja będzie w stanie zapewnić wiarygodne odstraszanie nuklearne dla całej Europy? To tylko niektóre z pytań, na które trzeba będzie znaleźć odpowiedzi.
Kolejnym wyzwaniem jest kwestia kosztów. Budowa i utrzymanie niezależnego potencjału obronnego wymaga ogromnych nakładów finansowych. Czy europejskie państwa będą gotowe ponieść te koszty w czasie kryzysu gospodarczego i rosnących potrzeb socjalnych?
Wreszcie, istnieje ryzyko, że dążenie do autonomii strategicznej doprowadzi do podziałów w Europie. Nie wszystkie kraje podążają za wizją prezydenta Macrona. Niektóre kraje wciąż widzą przyszłość swojego bezpieczeństwa w bliskim sojuszu z USA np. Polska, która jest mocno związana ze Stanami Zjednoczonymi zwłaszcza militarnie, bo to tam kupujemy najwięcej uzbrojenia jak np. samoloty F-35, czołgi Abrams, śmigłowce Apache. Znalezienie wspólnego stanowiska w tej kwestii będzie kluczowe dla przyszłości Unii Europejskiej.
Economist zauważa, że całkowite uniezależnienie się od Ameryki w krótkim czasie jest praktycznie niemożliwe: "Kłopot w tym, że całkowite wyeliminowanie zależności od Ameryki jest, na krótką metę, prawie niemożliwe." Europa stoi przed trudnym wyzwaniem znalezienia równowagi między współpracą z USA a budową własnego potencjału obronnego. Wymaga to nie tylko inwestycji finansowych, ale także politycznej woli i zdecydowania.
Niemcy mogą pomóc Francji stać się nową Ameryką w Europie?
Obecnie jak wiadomo, w Niemczech zakończyły się wybory do Bundestagu, które wygrało CDU/CSU, które jak się wydaje, będzie współrządzić z koalicjantem z SPD, czyli partią, z której wywodzi się obecnie jeszcze urzędujący kanclerz Olaf Scholz. Niemcy pod przewodnictwem Scholza i ze względu na przedterminowe wybory wycofały się z polityki międzynarodowej i pałeczkę aktywnego przywództwa w Europie z powodu wojny i napięć z USA przejęła Francja wraz z Wielką Brytanią, która mimo tego, że jest poza Unią Europejską, jest aktywnie zaangażowana w bezpieczeństwo Europy.
Obecnie toczące się rozmowy koalicyjne między CDU/CSU a SPD toczą się m.in o pieniądze dla Bundeswehry i to naprawdę duże, partie porozumiały się już w sprawie poluzowania dyscypliny finansowej — planowana reforma zasad zadłużenia ma zapewnić Bundeswerze wystarczające finansowanie. Dlatego też Niemcy będą posiadać pieniądze — w porównaniu z Francją, która cierpi na brak pieniędzy — ale minie jeszcze sporo czasu, zanim Niemcy zaczną działać w kwestii Bundeswehry czy przywództwa po słabych rządach Scholza. Niemcy mogą jednak z powodu obaw wycofania się USA z Europy, a nawet z Niemiec dać wsparcie właśnie Francji.
Według niedawnych informacji Daily Telegraph Trump ma rozważa wycofanie wojsk amerykańskich z Niemiec i chce przesunąć część personelu do Węgier. Według informacji gazety, lokator Białego Domu zamierza wycofać z Niemiec ok. 35 tys. żołnierzy, „co jeszcze bardziej pogorszyłoby stosunki USA z Europą”. Jak przytacza dziennik, poza Stanami Zjednoczonymi stacjonuje obecnie ok. 160 tys. żołnierzy. Cześć z wycofanego z Niemiec personelu mogłaby, według brytyjskiego dziennika, trafić do Europy Środkowo-Wschodniej, w tym na Węgry, gdzie premierem jest bliski sojusznik Trumpa – Viktor Orban.
„Trump rozważa zmianę rozmieszczenia niektórych oddziałów amerykańskich w Europie, tak aby były one skoncentrowane wokół krajów NATO, które zwiększyły swoje wydatki na obronę” – napisała gazeta. Podczas swojej pierwszej kadencji Trump nakazał wycofanie prawie 12 tys. żołnierzy z Niemiec, gdzie USA miały kilka ważnych obiektów wojskowych, w tym bazę lotniczą Ramstein. Decyzja ta została anulowana przez kolejnego prezydenta Joe Bidena.
Gdyby Trump zdecydował się wycofać wojska amerykańskie z Niemiec, zapewne ten ruch przyspieszyłby proces objęcia Niemiec francuskim parasolem nuklearnym. Kilka dni temu Friedrich Merz opowiedział się za współpracą w celu wzmocnienia odstraszania nuklearnego w Europie. Merz powiedział w radiu Deutschlandfunk, że jego zdaniem współdzielenie broni nuklearnej powinno być omawiane z Francją i Wielką Brytanią.
Współdzielenie broni nuklearnej jest częścią koncepcji odstraszania NATO. Stany Zjednoczone przyznają niektórym partnerom NATO - w tym Niemcom - dostęp do bomb nuklearnych na wypadek wojny. Bundeswehra posiada samoloty, które mogą przenosić amerykańskie bomby jądrowe na wyznaczone cele - pisze agencja dpa.
Merz odniósł się do rozmów z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem w Paryżu na temat odstraszania nuklearnego. Podkreślił także, że "powinniśmy również uwzględnić Wielką Brytanię". W Europie mamy nadal dwie potęgi nuklearne. Są to Francja i Wielka Brytania, powiedział Merz.
Rozmowy powinny być zawsze prowadzone z myślą o uzupełnieniu amerykańskiego parasola nuklearnego, "który oczywiście chcemy utrzymać" - powiedział Friedrich Merz. Dla Niemiec parasola nuklearny jest bardzo istotny, ponieważ Niemcy nie mogą posiadać własnej broni nuklearnej. Istnieją co najmniej dwa traktaty, które nie pozwalają Niemcom na to, w tym Traktat Dwa Plus Cztery z 1990 r. (traktat, który otworzył drogę do zjednoczenia Niemiec). Merz powiedział, że "Niemcy wyraźnie zrzekły się prawa do posiadania broni jądrowej i tak pozostanie".
Co ciekawe działania Trumpa sprawiają, że coraz więcej Niemców nie wierzy, że USA będą gwarantować bezpieczeństwo w Europie. Według sondażu Politbarometer dla stacji ZDF 74 proc. badanych nie wierzy, że USA są nadal wiarygodne pod tym względem (w styczniu: 63 proc.), podczas gdy tylko 22 proc. (w styczniu: 30 proc.) zakłada, że gwarancje bezpieczeństwa będą nadal obowiązywać - wynika z sondażu ZDF.
Istnieje również wyraźne poparcie dla wspólnych europejskich sił zbrojnych: 84 proc. pytanych uważa, że byłoby dobrze, gdyby takie europejskie siły istniały, a tylko 12 proc. odrzuca taką możliwość - powiadomił portal niemieckiej stacji.
To pokazuje, że może powstać osi Londyn - Paryż - Berlin, gdzie to Niemcy będą zapewniać wsparcie finansowe projektów europejskiej autonomii strategicznej, gdyby doszło do opuszczenia przez Stany Zjednoczone Europy, a Francja i Wielka Brytania zapewniałby Europie parasol nuklearny. By jednak do tego doszło, to USA musi zrezygnować z Europy, na razie na to jeszcze się nie zapowiada, jednak nie można wykluczyć kolejnych napięć na tle wojskowym, gospodarczym czy politycznym między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Zwłaszcza jeżeli dojdzie to złego potraktowania Ukrainy w kwestiach pokoju, gdzie to Rosja będzie największym wygranym.
PM/PAP
Polecany artykuł:
