W Federacji Rosyjskiej afery nie ma, bo tak może uważać góra 20 proc. społeczeństwa, które swego czasu w sondażu Centrum Lewady, wykazało, że nie uwielbia Stalina, a wręcz odwrotnie. Afery nie ma tym bardziej w Gruzji, w której Stalin również jest bardziej wychwalany niż krytykowany. Zresztą ikona ze „świętym” Josefem Wissarionowiczem Dżugaszwilim zwanym Stalinem nie po raz pierwszy pojawiła się w cerkwiach. Sobór Św. Trójcy uważany jest za najważniejszą świątynię Gruzińskiej Cerkwi Prawosławnej.
PAP podała (za Radiem Swoboda), że kontrowersyjną ikonę wypatrzył w cerkwi pozaparlamentarny opozycjonista. Film opublikował w necie z komentarzem takim oto: „Idziemy właściwą drogą, towarzysze. Kolejny sukces rosyjskiej propagandy w wojnie informacyjnej: inicjator zdławienia niepodległości Gruzji, morderca tysięcy duchownych i twórca sowieckiego systemu totalitarnego został umieszczony na ikonie w Samebie”.(Sobór Św. Trójcy – Portal Obronny).
Sprawą zainteresował się m.in. portal rosyjskiej gazety „Wzgliad” (Widok). Przedstawiciel Gruzińskiej Cerkwi Prawosławnej powiedział dziennikarzowi wprost: „To daleko idący skandal. Jego celem jest wywołanie fali niezadowolenia przeciwko Cerkwi”. Diakon Andria Dzhagmaidze podkreślił, że jeśli ktoś jest przedstawiony na ikonie, to nie znaczy, że trzeba się do niego modlić. „Ikony mogą również przedstawiać obiekty negatywne” – podkreślił diakon. Przykładowo: we Włoszech zachował się fresk z wizerunkiem cesarza Dioklecjana, podczas którego prześladowania chrześcijan pod koniec III wieku stały się szczególnie okrutne. Dla jasności: Stalin był okrutniejszy.
Okazało się, że ikona (umieszczona nieco z boku w świątyni) ze Stalinem na pierwszym planie, a nie świętą, podarowana została soborowi przez Sojusz Patriotów Gruzji (ma kilku deputowany w parlamencie). Ciekawa jest interpretacja malunku.
Otóż sekretarz generalny rzeczonej partii stwierdził był, że... „W rzeczywistości jest to ikona św. Matrony (wtedy jeszcze nie świętej, bo żyjącej - Portal Obronny) przedstawiająca jej spotkanie ze Stalinem, który jest zmuszony jej opowiedzieć o stanie rzeczy na froncie”. Nic dodać, nic ująć. Wystarczy rzucić okiem na to dzieło (?). Przyszła święta siedzi sobie z tyłu i patrzy w tzw. plecy tow. Stalina relacjonującego postępy Armii Czerwonej na froncie! Nie dość, że tyran i morderca, to jeszcze zwykły cham był z tego osobnika uwielbianego przez 70 proc. rosyjskiego społeczeństwa.
Prawie wiek temu sowieckie społeczeństwo nie protestowało przeciwko temu, że Stalin prawie zniszczył prawosławną religię i jej instytucje uznając, że nie po drodze nimi do komunizmu. „Wiernemu uczniowi Lenina” (choć ten bolszewik w testamencie wręcz nakazywał, by nie powierzać Stalinowi władzy) odmieniło się dopiero, gdy III Rzesza najechała na Związek Sowiecki (czy jak tam kto woli: Radziecki).
Sowiety potrzebowały czegoś do scementowania w wierze w zwycięstwo. Stalin uznał, że tym czymś mogłaby być cerkiew prawosławna. Represje złagodzono. Wtedy powstała legenda o niezwykłych kontaktach Stalina ze wspomnianą Matroną (Matrona Dmitriewna Nikonowa, żyła w latach 1885 – 1952, zwana także Matroną Moskiewską została kanonizowana w 1999 r.). Dla jednych to legenda. Dla części hierarchii Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej – fakt.
Wedle drugiej opinii w 1941 r., gdy wojska hitlerowskich Niemiec zbliżyły się do Moskwy, Józef Stalin miał mieć spotkanie z Nikonową, która namawiała sowieckiego dyktatora, aby nie opuszczał stolicy. Ponadto za jej radą Stalin miał nakazać wyprowadzenie ikony Matki Bożej Kazańskiej na linię frontu. Prawda? Aż tak tow. Stalin nie zrezygnował z ateizmu, by zejść z niego na ścieżkę wiary.
Dodać trzeba, że pojawiły się tłumaczenia w rodzaju takim, że w Soborze Św. Trójcy pojawiła się… część większej całości… poświęconej św. Matronie, która błogosławi żołnierzy broniących Moskwy podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej!
Agencja prasowe, w tym i PAP, przypominają (za Radiem Swoboda), że w 2008 r. ikona ukazująca Matronę błogosławiącą Stalina pojawił się w jednej z cerkwi w Petersburgu. Pod wpływem publicznej krytyki kapłan Jewstafij Żakow, pomysłodawca kontrowersyjnej ikony, zabrał ją do swojego domu. W późniejszych latach prezentował ją w cerkwiach różnych rosyjskich miast, czemu zawsze towarzyszyły spory i protesty… Tak jak teraz.