Igor Rakowski-Kos: – Kto wygrał II wojnę światową?
Prof. Rafał Wnuk: – Z pewnością wygrały ją Stany Zjednoczone i Związek Radziecki. Oba państwa stały się silniejsze zarówno gospodarczo, jak i geopolitycznie względem ich potencjału z 1939 i 1941 roku.
– A państwa Europy Zachodniej?
– Na pewno nie przegrały wojny, ale ich zwycięstwo nie miało takiego charakteru jak w przypadku dwóch wcześniej wymienionych mocarstw. Powojenne dzieje Wielkiej Brytanii, Francji czy państw Beneluksu były w dużym stopniu kontynuacją przedwojennych losów.
– Kto przegrał II wojnę światową?
– Przegrała ją z pewnością III Rzesza, bo Niemcy powojenne, a faktycznie dwa państwa niemieckie, poszły inną drogą niż Republika Weimarska i nazistowski reżim. Wśród przegranych była także Japonia, która musiała zrezygnować ze swoich aspiracji. O szczególnej sytuacji możemy mówić w przypadku Europy Środkowo-Wschodniej. Te państwa znalazły się w radzieckiej strefie wpływów.
Trudno mówić tu o zwycięstwie: ani na miarę ZSRR, ani na miarę Europy Zachodniej. Niektóre z nich nie odzyskały przedwojennej niepodległości, jak państwa bałtyckie, a inne – jak Polska i Czechosłowacja – wprawdzie formalnie stały się państwami suwerennymi, natomiast w rzeczywistości były pozbawione wielu cech suwerenności.
Czy zatem Polacy albo Węgrzy powinni świętować wyzwolenie? Mnie najbliższa jest koncepcja, że żołnierze Armii Czerwonej nie mogli przynieść wolności, bo sami wolni nie byli. Oni mogli zakończyć niemiecką okupację i przynieść nowe zniewolenie, zgodne z naturą systemu, który za nimi stał.
– Jakie były najdonioślejsze skutki drugiej wojny światowej?
– W sensie politycznym to było kompletne przemeblowanie rzeczywistości. Przed drugą wojną światową mieliśmy do czynienia ze światem wielobiegunowym, który był pozostałością po XIX wieku. Istniało kilka europejskich potęg, najczęściej kolonialnych, jak Wielka Brytania i Francja, czy aspirujące do bycia potęgą i błyskawicznie rosnące Niemcy; w Azji Japonia próbowała zbudować własne imperium.
Terytorialnie niebagatelny Związek Radziecki pozostawał do pewnego stopnia w gospodarczej i politycznej izolacji; liczyły się także Stany Zjednoczone. II wojna światowa sprawiła, że świat zrobił się dwubiegunowy: po jednej stronie powstał blok państw skupionych wokół USA, a po drugiej – Związek Radziecki i jego satelici. Dwubiegunowość wywołała zimną wojnę. To sytuacja trudna wcześniej do wyobrażenia. Nieustanne napięcie w światowej polityce nie przerodziło się wprawdzie w wojnę gorącą, ale na wiele lat określiło relacje między poszczególnymi państwami.
Dodatkowo pojawienie się Chin Mao Zedonga, które wyłoniły się z kilkunastoletniej wojny domowej, sprawiło, że komunizm zaczął obejmować tak dużą część świata, że widmo globalnego komunizmu przestało być tylko utopią. Do tego doszła dekolonizacja i budzenie się świadomości narodowych poza Europą. W sferze mentalności zmieniło się postrzeganie społecznej roli kobiet, bo zaczęły one zajmować pozycje wcześniej zarezerwowane dla mężczyzn.
W dziedzinie techniki II wojna światowa przyczyniła się chociażby do rozwoju programów rakietowych. Wyniki niemieckich badań nad V2 wspomogły zarówno amerykański, jak i radziecki program kosmiczny. A badania nad rozszczepieniem atomu z jednej strony przyniosły ponurą świadomość, jak wielu ludzi można zabić jedną bombą, a z drugiej – stworzyły wiedzę o energii atomowej, którą można wykorzystać w pokojowych celach. To tylko niektóre skutki, których skala i rozmach były w 1939 r. w zasięgu wyobraźni tylko garstki ludzi.
– Wraz z wybuchem II wojny światowej Polacy utracili niepodległe państwo. Inaczej niż Słowacy i Chorwaci, którzy po raz pierwszy uzyskali w tym okresie własną państwowość pod niemieckim patronatem. Kolaborację z hitlerowskim reżimem podjęli niektórzy Litwini i część Ukraińców. Inaczej wyglądało życie codzienne na południu Francji czy Węgier, a inaczej na południu Polski. Czy jest możliwa uniwersalna europejska opowieść o II wojnie światowej?
– Państwa bałtyckie formalnie nie wzięły udziału w II wojnie światowej. One ogłosiły neutralność, a potem stały się przedmiotem gry mocarstw. Żaden państwowy oddział łotewski, litewski czy estoński nie wziął udziału w II wojnie światowej. Słowacja to zupełnie inny przykład. Powstała za zgodą Ligi Narodów i była legalnym państwem, które w pewnym momencie stanęło po stronie III Rzeszy. Z kolei Chorwacja została stworzona przez nazistowską politykę zagraniczną, ale nigdy nie została uznana przez międzynarodową społeczność.
Uniwersalna opowieść pisana z pozycji narodowych nie może istnieć, bo perspektywy narodowe nie są uniwersalne z definicji. Ale uniwersalna europejska opowieść o II wojnie światowej jest jak najbardziej możliwa. Jedna taka opowieść może być oparta na orientacji, gdzie było dobro, a gdzie zło. Inna uniwersalna opowieść stawia w centrum los jednostki, która staje w obliczu systemów totalitarnych i musi się z nimi zmierzyć. To doświadczenie było udziałem wielu Europejczyków, niezależnie od języka, którym mówili, wiary, którą wyznawali, czy miejsca, w którym się urodzili.
– Jakie jest miejsce Holokaustu w historii drugiej wojny światowej?
– W czasie wojny największe znaczenie Holokaust miał dla nazistów. W ich myśleniu Żydzi byli tą grupą, która zagrażała im najbardziej, bo z jednej strony tworzyła liberalny parlamentaryzm i liberalną burżuazję, a z drugiej – komunizm. Żydokomuna i żydoliberałowie w hitlerowskim światopoglądzie stanowili dwa największe zagrożenia, z którymi należy rozprawić się bez względu na koszty. Dlatego Żydzi byli mordowani brutalnie i konsekwentnie, nawet w obliczu zbliżającego się końca wojny. „Możemy wszystko przegrać” – myślało wielu wykonawców Holokaustu – „ale przynajmniej będziemy mogli przypisać sobie jeden sukces: wymordowanie europejskich Żydów”.
Z punktu widzenia logiki prowadzenia wojny było zupełnie bez sensu, że pod koniec 1944 r. wykorzystywano pociągi i zużywano węgiel, by wieźć ludzi na śmierć w komorach gazowych w Auschwitz. Ale w antysemickiej logice nazistów Żydzi byli wrogiem absolutnym.
Bezpośrednio po wojnie mało kto przykładał większą wagę do Holokaustu. Istniała świadomość tego, co stało się z Żydami, i to pomogło w doprowadzeniu do powstania Izraela, ale prawdziwy przełom zaczął się dopiero kilkanaście lat później wraz z procesem Adolfa Eichmanna i tekstem Hanny Arendt o banalności zła. Z czasem Holokaust w świecie zachodnim stał się rodzajem papierka lakmusowego humanizmu.
Stosunek do Zagłady określał to, czy jesteśmy ludźmi postępowymi, dobrymi i zdolnymi do autorefleksji. To jednak dotyczyło pewnego kręgu kulturowego, bo w Związku Radzieckim i państwach demokracji ludowej Holokaust był po prostu częścią cierpienia poszczególnych narodów. Natomiast w świecie arabskim czy w Azji to w ogóle nie był temat, a wręcz do dziś zdarzają się przypadki negowania faktu, że Holokaust w ogóle się zdarzył.
– Czy Polska została zdradzona przez Zachód w czasie drugiej wojny światowej: najpierw w Abbeville w 1939 r., gdy zrezygnowano z odsieczy, a później w Jałcie w 1944 r., gdy wyznaczano nowe granice?
– Każdy, kto sięgnie do protokołu narady w Abbeville, błyskawicznie się zorientuje, że nie ma mowy o żadnej zdradzie. Polskie dowództwo przed wojną utrzymywało, że jest w stanie bronić się pół roku, a Niemcy osiągną linię Wisły nie wcześniej niż po dwóch miesiącach. Tymczasem trwał dwunasty dzień wojny, a wojska niemieckie były już za Lwowem i na Wołyniu. Z perspektywy Zachodu polskie wojsko już zostało pokonane. To była klęska, której żaden francuski czy brytyjski generał sobie nie wyobrażał. Dowództwo francuskie i tak spełniło pierwszą obietnicę, czyli podjęło lokalną ofensywę. Ta zatrzymała się jednak na umocnieniach z I wojny światowej – tych samych, których podczas poprzedniego konfliktu Francuzi nigdy nie przekroczyli.
Na zachodnim froncie Niemcy mieli 12 świetnie przygotowanych dywizji i 30 w trakcie formowania. Już 6 września Luftwaffe mogło być w większości przerzucone do walki z Francją, bo polskie lotnictwo zostało zniszczone. Wobec polskiej klęski i nieprzygotowania własnych żołnierzy francuscy wojskowi uznali, że najbardziej racjonalne będzie ograniczenie własnej aktywności i przygotowanie się do przyszłej walki. Jak oni następnie wykorzystali ten czas, to już zupełnie inna sprawa. Dlatego nie widziałbym tutaj zdrady.
Natomiast inaczej postrzegam ustalenia w Teheranie i Jałcie. Zmienianie granic mniejszych i słabszych państw było zdradą ideałów Zachodu i zdradą zobowiązań alianckich wobec Polski. Możemy uszczegółowić, że brytyjski premier Winston Churchill miał większe zrozumienie dla polskiej racji stanu, ale silniejszy przy stole negocjacyjnym był amerykański prezydent Franklin Delano Roosevelt. Niemniej koniec końców ci panowie porozumieli się z Józefem Stalinem i wyznaczyli strefy wpływów dla swoich mocarstw.
– Jan Karski, kurier Polskiego Państwa Podziemnego, powiedział: „Wojna bez naszego udziału nie byłaby dłuższa nawet o jeden dzień. Wojnę wygrali alianci, bo zbudowali dziesiątki tysięcy okrętów, bombowców, czołgów. One wygrały wojnę, a nie ruch podziemny”.
– Zgadzam się ze słowami Karskiego, jeśli przyjmiemy, że mówił o wysiłku zbrojnym. Ale czy działalność polskiego podziemia rzeczywiście nie skróciła wojny? Wywiad Armii Krajowej miał olbrzymie zasługi – dostarczał aliantom wiadomości z terenu całych Niemiec, okupowanej Polski, Czechosłowacji, Węgier i zaplecza frontu wschodniego. Jako jedyny miał agentów na całym tym obszarze i, jak wynika z dokumentów, to były informacje najważniejsze obok tych, które udawało się zdobyć dzięki złamaniu szyfrów Enigmy – do czego Polacy również się walnie przyczynili.
Nie wiemy, czy to skróciło wojnę o tydzień, miesiąc i rok, ale jestem przekonany, że miało to wpływ na ostateczne zwycięstwo, a w konsekwencji ocalenie życia wielu żołnierzy.
Natomiast, jeśli miałbym powiedzieć, dlaczego polskie podziemie było ważne, powiedziałbym, że dlatego że nie było ruchem oporu jak we Francji, czy na Słowacji. Tam konspiratorzy z punktu widzenia prawa byli zdrajcami, dlatego że ich legalne rządy wciąż istniały. Francuscy maquis walczący z Niemcami walczyli też przeciwko francuskiemu państwu, które stało po stronie Niemiec. W Polsce istniało z kolei Polskie Państwo Podziemne z własnym sądownictwem, szkolnictwem i wojskiem. Armia Krajowa to nie byli partyzanci, lecz żołnierze prodemokratycznego i pluralistycznego państwa.
Dlatego Polskie Państwo Podziemne to fenomen samoorganizacji i dowód instynktu państwotwórczego Polaków. Nie byłoby tego doświadczenia bez Polskiej Organizacji Wojskowej z czasów pierwszej wojny światowej czy Tajemnego Państwa z okresu powstania styczniowego. Polskie Państwo Podziemne to najpiękniejsza polska tradycja II wojny światowej: prodemokratyczna, pluralistyczna i obywatelska. Pokazująca, że potrafimy myśleć w kategoriach państwa, a nie partii, plemienia czy wąskiej grupy...
PS. Rozmowa po skrócie redakcyjnym.