Jak przekazał minister obrony Wielkiej Brytanii Grant Shapps, Wielka Brytania jest „gotowa do podjęcia bezpośrednich działań” w celu ochrony kluczowego szlaku żeglugowego. W grudniu brytyjski okręt wojenny zestrzelił podejrzanego drona atakującego na Morzu Czerwonym. Dlatego jak dodał minister Shapps „nie zawahamy się podjąć dalszych działań”. Co też pokazuje determinację Brytyjczyków.
Wcześniej w swoim artykule w Daily Telegraph, minister Shapps napisał: „Huti nie powinni mieć złudzeń: jesteśmy zobowiązani do pociągnięcia do odpowiedzialności groźnych aktorów za bezprawne przejęcia i ataki". Dodał: „Kontynuacja agresji na Morzu Czerwonym grozi błędną kalkulacją i eskalacją, która może wywołać konflikt w całym regionie”.
Jeśli Morze Czerwone nie będzie chronione, napisał, „grozi to ośmieleniem tych, którzy chcą zagrozić gdzie indziej, w tym na Morzu Południowochińskim i na Krymie". Shapps powiedział, że sytuacja ta była "testem dla społeczności międzynarodowej" i że Wielka Brytania musi "twardo stać przy naszych sojusznikach".
W ramach tego sojuszu HMS Diamond - brytyjski niszczyciel typu 45 - zestrzelił w grudniu podejrzanego drona. Ministerstwo Obrony stwierdziło, że był to pierwszy raz od dziesięcioleci, kiedy Royal Navy zestrzeliła cel powietrzny.
3 stycznia państwa zaangażowane w koalicję ochroną ruchu statków w regionie wydały oświadczenie w którym ostrzegły, że Jemeńscy rebelianci Huti poniosą konsekwencje, jeśli w dalszym ciągu będą zagrażać statkom handlowym przepływającym przez Morze Czerwone.
"Niech nasze przesłanie będzie teraz jasne: wzywamy do natychmiastowego zakończenia tych nielegalnych ataków i wypuszczenia bezprawnie zatrzymanych statków i załóg. Huti poniosą konsekwencje, jeśli będą dalej zagrażali życiu, globalnej gospodarce i swobodnemu przepływowi handlu na krytycznym szlaku morskim regionu" - napisano w oświadczeniu wystosowanym przez rządy USA oraz 11 państw uczestniczących w koalicji na rzecz ochrony statków w okolicach Morza Czerwonego (w ramach operacji "Prosperity Guardian").
Jest to odpowiedź na nasilające się ataki jemeńskich rebeliantów na kontenerowce i inne statki handlowe w regionie. Według Centralnego Dówództwa USA szyiccy islamiści - którzy twierdzą, że w ten sposób wspierają walkę Palestyńczyków - przeprowadzili dotąd 24 ataki z użyciem rakiet, pocisków przeciwokrętowych i dronów, a także usiłowali uprowadzać statki. W minioną niedzielę 31 grudnia śmigłowce amerykańskiej Marynarki Wojennej zatopiły trzy łodzie Hutich i zabiły ich załogi. Huti starali się napaść na płynący pod singapurską banderą kontenerowiec Maersk Hangzhou, zmierzający z Singapuru do Rotterdamu.
Republikańscy politycy i komentatorzy nawołują od tygodni do bezpośredniego uderzenia w jemeńskich rebeliantów. Jak dotąd administracja USA nie podjęła tego kroku w obawie przed rozszerzeniem wojny w regionie. W środę rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby podkreślił, że operacja Prosperity Guardian jest stricte obronna i USA nie chcą eskalacji konfliktu. Zaznaczył jednak, że Waszyngton "nie zrezygnuje z zadania obrony siebie, swoich interesów i partnerów".
Jak zaznaczyły państwa w oświadczeniu, przez Morze Czerwone przepływa 15 proc. światowego transportu morskiego, w tym 8 proc. transportu zboża i 12 proc. ropy naftowej. Wielu ekspertów zauważa, że działania Huti w regionie mogą doprowadzić do wzrostu cen ropy, a także doprowadzić do zawieszenia transportu handlowego przez ten region.
4 stycznia odnotowano na giełdzie w Nowym Jorku, że ceny ropy na giełdzie rosną w obawie przed tym co się dzieje. Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na luty kosztuje na NYMEX w Nowym Jorku 73,55 USD, wyżej o 1,16 proc. Brent na ICE na marzec kosztuje 78,93 USD za baryłkę, wyżej o 0,89 proc. Wszystko przed obawie tym co robią Huti.
Amerykański Instytut Paliw (API) podał w najnowszym wyliczeniu, że zapasy ropy w USA spadły w ub. tygodniu o 7,4 mln baryłek. Zestawienie Departamentu Energii USA zostanie opublikowane w czwartek.
PM/PAP