Czy Rada Najwyższa Ukrainy zaakceptuje skorygowany plan pokojowy Trumpa?

2025-11-26 14:45

Nie wiadomo, ile punktów ma (po tzw. korekcie) ten dokument. Nie wiadomo, co udało się Ukrainie w nim zmienić, a czego nie udało się. Nie wiadomo, czy prezydent USA przyjedzie do Kijowa, choć takie pogłoski pojawiły się w mediach. Nie wiadomo, czy plan, który zaakceptuje Wołodymyr Zełenski, zostanie przyjęty przez Radę Najwyższą Ukrainy. Generalnie w kwestii planu zmierzającego do zakończenia wojny zdecydowanie więcej jest niewiadomych niż pewników.

Rada Najwyższa Ukrainy

i

Autor: Rada Najwyższa Ukrainy/ Materiały prasowe

• Czy plan zaakceptowany przez Zełenskiego zyska wymaganą kwalifikowaną większość głosów w Radzie Najwyższej Ukrainy?

• Co może spowodować, że opozycja będzie przeciwna przyjęciu planu pokojowego?

• Jakie szanse ma Sługa Narodu, partia Zełenskiego, na przekonanie niezrzeszonych deputowanych do poparcia planu?

Nie wszystko w Ukrainie zależy od Wołodymyra Zełenskiego

W mediach politycy, łącznie z prezydentem Ukrainy, negocjacje w Genewie nad kształtem i treścią planu Trumpa oceniają mniej lub bardziej pozytywnie. Wskazują, że „nic o Ukrainie bez Ukrainy” itd. Wydawać może się, że proces wymaga tylko podpisu Zełenskiego na dokumencie, a na horyzoncie już pojawi się pokój (jeśli tylko Rosja czegoś nie zawetuje). Dobrze byłoby, gdyby tak było, ale tak nie będzie. O co chodzi?

W społecznym odbiorze wydaje się, że wszystko jest w rękach Zełenskiego. Owszem, ale to tylko pierwszy etap decyzyjny. To, na co przystanie prezydent Ukrainy – a chodzi o traktat międzynarodowy – musi być zatwierdzone kwalifikowaną większością głosów Rady Najwyższej Ukrainy. Taki jest konstytucyjny wymóg. Wydawałoby się, że to czysta formalność. Tak może stać się. Jednak może być zgoła inaczej.

Zacząć należy od przedstawienia geografii parlamentarnej w Radzie Najwyższej Ukrainy. Zgodnie z konstytucją w jej ławach winno zasiadać 450 deputowanych. Nie ma w niej 27 posłów z terenów okupowanych, ale większość konstytucyjna liczona jest od pełnego składu i wynosi 300 głosów.

Partia Wołodymyra Zełenskiego – Sługa Narodu (ugrupowanie wzięło szyld od nazwy serialu o takim samym tytule, w którym zwykły nauczyciel - grał go Zełenski - wybił się na urząd prezydencki) ma w Radzie 235 posłów. Opozycja może zablokować ratyfikację planu. A dlaczego taki traktat pokojowy miałby być blokowany? Przecież wszystkim Ukraińcom zależy na zakończeniu wojny!

Tak, to prawda, ale szkopuł tkwi w tym, czym trzeba będzie zapłacić za pokój. I tu opozycja, na czele z b. prezydentem Petrem Poroszenką, może różnić się w poglądach z Zełenskim (który najpewniej zaakceptuje plan Trumpa, gdyż jego zdolność negocjacyjna jest ograniczona wieloma czynnikami – przede wszystkim presją USA).

Jeśli Zełenski zgodzi się na zapis o tym, że Donbas i Krym pozostaną rosyjskie, to wątpliwe, by takie rozwiązanie poparła opozycja. Jeżeli Zełenski zgodzi się na neutralność Ukrainy, czyli zrezygnuje z aspiracji do członkostwa w NATO, to głosowanie w Radzie Najwyższej nad przyjęciem planu niekoniecznie może wyjść po myśli obecnej ekipy rządzącej Ukrainą.

Trump dogaduje się z Putinem? Ukraina pod presją | Zdaniem Super Expressu
Portal Obronny SE Google News

Opozycja nie godzi się na kompromisy naruszające suwerenność Ukrainy

Wątpliwe jest, by Poroszenko zmienił poglądy. A przypomnę, że ten lider Europejskiej Solidarności systematycznie podkreślał, że chce pokoju, ale „sprawiedliwego pokoju”. Oświadczał, że nie zgodzi się na kompromisy, które naruszają suwerenność Ukrainy, integralność terytorialną i status NATO.

Wychodzi na to, że b. prezydent Ukrainy (2014–19) i jego centroprawicowa i proeuropejska partia mogą zablokować przyjęcie traktatu. Co najmniej do prób postawienia takiej blokady może dojść, jeśli Zełenski będzie próbował przeforsować plan pokojowy z warunkami, które Poroszenko uzna za niebezpieczne dla suwerenności Ukrainy.

Poroszenko już poczynił kroki do budowania w Radzie takiej większości, bo 27 posłów nie zablokuje Zełenskiego. Trzecią co do liczebności partią w ukraińskim parlamencie jest Batkiwszczyna (24 posłów), której lideruje (nieco już w Polsce zapomniana) Julia Tymoszenko, a czwartą – partia Hołos (20 posłów). Tymoszenko raczej nie poprze planu pokojowego, jeśli będzie zawierał ustępstwa terytorialne lub/i rezygnację z członkostwa w NATO, chyba że w planie będą przedstawione bardzo mocne gwarancje bezpieczeństwa niepodległości Ukrainy.

Hołosowi obecnie lideruje w Radzie Kira Rudik. Jej ugrupowanie, z tego co podają media ukraińskie, stara się zachować niezależność od pierwszej „trójcy” Rady Najwyższej. Jeśli dokument przyjęty przez Zełenskiego byłby uznany za kapitulacyjny (a nie pokojowy), to b. prezydent może przekonać Hołos do sojuszu. Wówczas alians Poroszenko–Tymoszenko–Rudik miałby 71 szabel. Dużo, żeby w Radzie pokrzyczeć, ale zbyt mało, by zablokować inicjatywę amerykańsko-rosyjską zaakceptowaną przez Zełenskiego.

Słudze Narodu łatwiej będzie pozyskać sojuszników niż opozycji

Taką koalicję opozycja może zbudować tylko przekonując posłów spoza swoich ugrupowań. Nieakceptujący planu musieliby mieć 151 głosów, by móc go zablokować. A to oznacza, że przy zachowaniu lojalności liczebności swoich klubów, trzeba byłoby nakłonić do głosowania na „nie” co najmniej 80 niezrzeszonych, bo raczej w Słudze Narodu ciężko będzie pozyskać „buntowników”.

Słudze Narodu łatwiej będzie przeforsować plan wynegocjowany przez Zełenskiego. Trzeba przekonać do niego co najmniej 65 posłów. W klubach opozycyjnych raczej ich nie znajdą, ale wśród niezrzeszonych deputowanych będzie to możliwe. Skuteczność takiej perswazji zależeć będzie tylko od tego, czym Zełenski będzie ich „zachęcał” do wsparcia. A w tej mierze, wydaje się, ma większe możliwości od liderów opozycji.

Kilka zdań komentarza

Skomplikowane jest wyliczanie, ile głosów trzeba w Radzie, by przyjąć lub odrzucić tezy planu pokojowego. Stan liczbowy parlamentu jest zmienny. Obecnie zasiada w nim 396 posłów, ale i tak nie wszyscy uczestniczą w głosowaniach.

Po drugie: nie tylko Zełenski znalazł się „między młotem a kowadłem”. Jakiego kompromisu nie byłby autorem, to i tak znajdą się jego krytycy. Którzy też będą „między młotem a kowadłem”. Jeśli Sługa Narodu skompletuje większość konstytucyjną niezbędną do przyjęcia przez Radę planu pokojowego, to głosujący przeciwko mogą być postrzegani – nie tylko na Ukrainie – jako zwolennicy kontynuacji wojny dla uzyskania „sprawiedliwego pokoju”.

Po trzecie: jeżeli udałoby się im zablokować przyjęcie dokumentu, to też będą ocenieni negatywnie. Jakby się nie obrócić… to wiadomo. I dotyczy to tych, którzy gotowi są na historyczny, acz kosztowny, kompromis, jak i jego przeciwników.

Ukraina nie uzyska, wbrew temu, czego domagają się europejscy politycy, „sprawiedliwego pokoju”. Gdyby (teoretyzując) taki wypracowała i zyskała akceptację Trumpa, to zawetowałaby go Rosja. Bo to – czy się komuś podoba, czy nie – do Kremla należeć będzie tzw. ostatnie słowo. To jest jedna z niewielu wiadomych w geopolitycznym tyglu niepewności...

Sonda
Czy Ukraina zaakceptuje plan pokojowy przedstawiony przez Donalda Trumpa?