Każda pliszka swój ogonek chwali. To zrozumiałe. Dlatego WA-111 Szkwał jest najlepszy, najszybszy i jedyny.
ROSYJSKA ZBROJENIÓWKA JEST DUMNA Z „PODWODNEJ RAKIETY”
Co do pierwszego przymiotu tej rakieto-torpedy można mieć zastrzeżenia. Nie mogą ich mieć marynarze z okrętu podwodnego „Kursk”, bo to – najpewniej – eksplozja głowicy tej cudownej broni posłała na dno dumę rosyjskiej floty wojennej (w sierpniu 2000 r.). O „najszybszej w świecie torpedzie” sporo już napisano, poza tym, co jest tajne i o czym można tylko spekulować. W tym materiale przedstawimy nieco informacji o „Szkwale” w wersji skondensowanej.
O samej genezie WA-111 napisano już kilka grubych książek. I jak można się domyśleć sięga ona czasów sowieckich. W tym miejscu warto zauważyć, że znamienita większość broni używanej obecnie przez Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej, to zmodernizowany sprzęt jeszcze radzieckiej konstrukcji. Taka polityka ma swoje plusy i minusy, ale o tym to może przy innej okazji, bo teraz bierzemy pod lupę WA-111 „Szkwał”.
To nie rozpisując się: broń przyjęto do służby w czasach, gdy Armia Radziecka budziła strach i była w szczytowej kondycji, czyli w roku 1977 (pierwsze prace datuje się na koniec lat 50.!). Od 2018 r. prowadzony jest program modernizacji „Szkwału”. Jednocześnie pracuje się nad następcą W-111. Ma nim być Chiszcznik (po rosyjsku: raptor).Kiedy wejdzie do produkcji, to trudno zgadywać. Usuwanie wad i zwiększanie zalet W-111 ma zostać zakończone, z tego co wyczytaliśmy w rosyjskich źródłach, w 2025 r. Jeśli ten program ma być w realizacji zbliżony do dotyczącego „najlepszego czołgu na świecie”, czyli T-14 Armaty, to mogą zaistnieć nieplanowane opóźnienia.
Rosyjski przemysł zbrojeniowy dumny jest z tej super szybkiej rakietowej torpedy. Tym bardziej, że US Navy nie ma na stanie odpowiednika, a wieść po świecie krąży, że poza Rosją to takie torpedy majĄ Chiny i Iran.
Dlaczego USA nie mają swojego „Squall’a”? A kto to wie. Może dlatego, że po przeanalizowaniu plusów i minusów takiej broni stwierdzili, że szkoda topić dużo dolarów w prace nad taką bronią? Amerykanom nie wypada nie pracować nad taką konstrukcją, co czynią od 1997 r. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że gdyby Amerykanie chcieli mieć już taką luks-torpedę, to by ja mieli!
OGROMNA SZYBKOŚĆ PRZ NADAL NIEWIELKIM ZASIĘGU OPERACYJNYM
To zobaczmy, co wymienia się wśród zalet WA-111 „Szkwał”, a co wśród jego wad.
Oto najważniejsze pozytywy:
• prędkość 375 km/h (maksymalna szybkość „tradycyjnych” torped to ok. 136 km/h – ale bez wad WA-111);
• zgodność z wyrzutniami torped kalibru 533 mm;
• możliwość uzbrojenia w głowicę jądrową (konwencjonalna waży 210 -310 kg).
Wad jest nieco, co nie oznacza, że dyskwalifikuje to „podwodną rakietę”:
• mały zasięg – ok. 13 km (Szkwał-1 ma zasięg ok. 7 km);
• hałas napędu ułatwiający zlokalizowanie torpedy i okrętu;
• płytkie zanurzenie, maksymalnie 30 m pod lustrem wody,
• niska sterowność wynikająca ze specyfiki układu napędowego.
Po najnowszej modernizacji mają być poprawione możliwości torpedy, zwiększone: głębokość zanurzenia (podobno do conajmniej 100 m) i zasięg. Napęd ma generować niższy hałas.
To teraz jesteśmy przy tym, co jest niepodważalnym atutem W-111 „Szkwał”: szybkości, z która może poruszać się to coś, ważące 2,7 tony i ma 8 metrów długości. Rakieto-torpeda może pruć pod wodą 200 mil na godzinę, dzięki poruszaniu się we wnęce kawitacyjnej.
Rosjanie opracowali sposób na zamianę wodę w parę, w której bańce porusza się rakieta torpedowa. Proces ten nazywany jest superkawitacją, która zmniejsza opór wody oraz dzięki zastosowaniu podwodnego silnika odrzutowego zasilanego paliwem stałym reagującym z wodą.
Zatem dziób torpedy wyrzuca gaz niezbędny do wytworzenia bańki kawitacyjnej, po czym rakieta szczęśliwie mknie dalej. O ile jej nie usłyszy przeciwnik. A co wtedy? Wzięty na cel obiekt, jeśli tylko zdąży namierzyć pędzącego w jego kierunku „Szkwała”, może zastosować środki obrony, jak przeciw „zwykłym” torpedom.
Może też unikać trafienia, bo „Szkwał” ma bardzo ograniczone możliwości manewrowe. Wynika to z konieczności utrzymywania torpedy w pęcherzyku gazu, co utrudnia wykonywanie manewrów zawracania. Owszem, taki manewr W-111 może wykonać, ale wówczas wypada z bańki. Traci wówczas swój najważniejszy atut: szybkość.
Wystrzelenie „podwodnej rakiety” powoduje taki hałas, ze okręt podwodny jest od razu namierzony i wiadomo, że jest oddalony maksymalnie o kilkanaście kilometrów od punktu namierzającego. I co wtedy?
Z odległości z ponad 50 km można strzelać w taki okręt klasycznymi torpedami (made in USA) Mark 48 (tona materiału wybuchowego w głowicy). Można też użyć rakiet przeciwpodowodnych (w końcowej fazie lotu zrzucają samonaprowadzające się głowice-torpedy), mające większy zasięg od W-111 i mogą zatopić wrogi okręt, który zszedł nawet na głębokość poniżej peryskopowej… Konkludując: nie ma broni doskonałej.