Założenia były proste – miało być tanio i skutecznie
Taki czołg oślepiać zachodnie wozy skupioną wiązką światła, czyli laserem. Miało być tanio i skutecznie. Po takim wrogi czołg byłby ślepy, jego załoga też mogłaby oślepnąć i wypaść z akcji, a ich czołg byłby prawie niezniszczony.
1K17 bazował na podwoziu samobieżnej haubicy 152 mm 2S19 Msta-S. W obrotowej wieży nie miał działa, ale kilkanaście rubinowych laserów. Nie było to „to” co chciałaby mieć na stanie Armia Radziecka, ale na bezrybiu i rak rybą. Generałowie marzyli o czołgu, który z dużej odległość, z szybkością światła, wiązką laserową będzie w stanie przepalić każdy pancerz. Jednak w całych Sowietach nie było tak mocnych laserów, by marzeniom stało się zadość.
Skończyło się więc na prototypach laserowego czołgu-oślepiacza (w II wojnie światowej też takie były, rzecz jasna nie oślepiały przeciwnika laserami). A nawet, gdyby wóz wszedł do produkcji, to i tak trzeba byłoby go w 1995 r. złomować. Wówczas ONZ wydała w 1995 r. konwencję zakazującą używania broni celowo oślepiającej wroga. Zaakceptowały ją m.in. i Rosja i USA.
Rubinowe lasery miały gigantyczny apetyt na energię
Powstało kilka różnych prototypowych model. Łączyło je wykorzystanie laserów rubinowych. Teoretycznie mogły „strzelać” na dystansie do 10 km. W praktyce wystarczyło, że padał deszcz lub śnieg, albo pole działania było zamglone, by skuteczność laserów znacząco spadała.
Zresztą w źródłach mało jest danych technicznych o tych laserach. Wiadomo, że „żarły” prąd niemiłosiernie. Np. do zasilania laserów w 1K11 zamontowano silnik o mocy 400 KM. Zasada działania takiego wozu zwanego, chyba nieco nad wyraz, czołgiem laserowym, była niby-prosta. 1K11 szukał celów za pomocą radaru, a gdy już go znalazł, zaczynał bombardować w czuły sprzęt optyczny wysoce skupioną wiązką światła lasera.
Może to nie tylko zniszczyć optykę wrogiego czołgu, ale może również oddziaływać destrukcyjnie na załogę. Laser był skierowany poziomo za pomocą ruchomej wieży i pionowo za pomocą luster. Jak to się dzieje, że dzięki rubinom światło ma niszczącą moc, tłumaczyć nie będę, bo nie potrafię przełożyć języka technicznego na tzw. powszechnie zrozumiały. W necie jest wiele tekstów o tym, więc można się dokształcić u źródeł.
Directed Energy Weapons – perspektywy są obiecujące
Co nie było możliwe do zrealizowania w tamtym czasie, możliwym może stać się już wkrótce. Zresztą, to już się dzieje. Perspektywy wdrożenia broni laserowej (Directed Energy Weapons) są obiecujące. Eksperci uważają, że szeroką skalę nastąpi to jeszcze w tej dekadzie.
Obecnie DEW używana jest w ograniczonym zakresie. Mowa m.in.amerykańskim antydronowym HELIOS (High Energy Laser with Integrated Optical-dazzler and Surveillance) montowanym testowo na niszczycielach klasy Arleigh Burke i kilku innych amerykańskich rozwiązaniach. Po prawdzie tylko izraelski system do zwalczania celów na krótkim zasięgu, czyli Iron Beam, wydaje się być tym, o czym marzyli swego czasu (nie tylko) w Związku Radzieckim...