Powszechnie wiadomo, że w epokach, w których pojedynkowanie było w modzie, przewagę zyskiwał ten „zawodnik”, któremu słońce nie świeciło po oczach. Piloci myśliwców także starali się atakować przeciwnika „ze słońcem”. Rozpoczynając (16 kwietnia 1945 r.) szturm na Berlin (Berlińską Operację Strategiczną) Armia Czerwona użyła 142 reflektorów przeciwlotniczych wycelowanych w niemieckie pozycje obronne. Z umiarkowanym skutkiem. Może efekty byłby większe, gdyby Sowieci dysponowali systemem CDL?
Można spekulować, „co by było…”, gdyby Armia Czerwona miała 142 czołgi, które zamiast armat miały montowane lampy łukowe dające światło o mocy 12,8 mln kandeli/13 mln świec. Dla porównania: współczesne reflektory samochodowe emitują światło o mocy 100 tys. świec. Zwykła świeca daje światło o mocy 12 świec. Z konwerterów jednostek wyszło, że lampa (Carbon Arc) o mocy 12 mln świec, zamontowana w amerykańskim lub brytyjskim czołgu, była 0,000000000000000013 razy jaśniejsza od Słońca!
Emitowane światło z bliska zapalało palne przeszkody lub uszkadzały na zawsze wzrok. Przy dalszych odległościach (zasięg skutecznej emisji światła wynosił ok. 900 m) wzroku promień nie uszkadzał, ale skutecznie i czasowo żołnierzy oślepiał. Trzeba było schować się przed takim światłem, tym samym rezygnując z aktywnej obrony. I do takich celów, między innymi, służyły czołgi wyposażone w emitery CDL.
CDL powstał na początku lat trzydziestych. W 1934 r. jego wynalazca – Albert Mitzakis – usiłował zainteresować tą bronią Francuzów, ale jakoś nie byli pod wrażeniem „strzelania światłem”. W 1937 r. wstępne zainteresowanie wyraziło brytyjskie ministerstwo wojny i zamówiło trzy pojazdy testowe. W 1940 r. system był już na tyle dopracowany, że można było go wdrożyć produkcyjnie.
Rząd brytyjski złożył zamówienie na 300 sztuk. Oczywiście nie trzeba wspominać, że prace nad CDL były top secret. Emitery montowano na już przestarzałych czołgach Valentine i Matilda, które do walki pancernej już słabo nadawały się, ale jako podwozia do CDL były w sam raz. Umieszczano je także na względnie nowoczesnych czołgach Churchill. W 1942 r. CDL spodobały się Amerykanom. Lampę umieszczano w zwalistych M3 Lee (M3 Grant), później – ale tylko prototypowo – montowano je w M4 Sherman. Czołgi-reflektory z brytyjskim CDL w USA określano jako T10 Shop Tractor. W sumie do końca wojny wyprodukowano 497 takich „sklepowych traktorów”.
Tym, czym dla zwykłych czołgów było w wieży działo, tym dla CDL/T10 był emiter światła. W brytyjskich czołgach pozostawiano tylko karabin maszynowy, natomiast w amerykańskim M3 jedno działo, bo czołg miał dwa. Światło dawała lampa łukowa (Carbon Arc). Lampy łukowe wytwarzają światło poprzez łuk elektryczny zawieszony w powietrzu pomiędzy dwiema elektrodami węglowymi. Światło przechodziło przez system luster i wychodziło przez pionową szczelinę (w wieży) o wymiarach 61 na 5,1 cm. W szczelinie zamontowana była przysłona. Otwierała się i zamykała dwa razy na sekundę. To dawało efekt stroboskopowy. Do systemu można było założyć kolorowe filtry. W połączeniu z efektem stroboskopowym (i jasności praktycznie równej tej, którą daje Słońce) nie tylko oślepiało przeciwnika, ale i oświetlało cele dla artylerii i atakującej piechoty. W źródłach internetowych podaje się, że wiązka światła rozchodziła się pod kątem 19 st. (poziomo) i 1.9 st. (pionowo), tworząc silny snop światła szerokości 305 m i wysoki na 32 m, na odległość około 900 m. Strumień światła można było obniżać/podnosić plus minus 10 st.
CDL i T10 były użyte wielokrotnie w nocnych działaniach bojowych. M.in. podczas forsowania Renu. T10 były używane do ochrony zdobytego mostu Ludendorf w Remagen. T10 uniemożliwiły wysadzenie mostu przez niemieckich płetwonurków. Na tyle ich światła oślepiły, że żandarmeria amerykańska bez problemów wyciągnęła Niemców na brzeg…
Z tych prawie 800 wyprodukowanych czołgów „światłem strzelających” do dziś zachowały się tylko dwa egzemplarze. CDL Matildę można oglądać w Muzeum Czołgów w Bovington, w Anglii. A CDL M3 Grant w Muzeum Czołgów Kawalerii w Ahmednagar, w Indiach. A jak komuś daleko do tych muzeów, to może sobie zafundować wierny model czołgu-dziwoląga.
Listen on Spreaker.