Czy T-34/85 może być droższy od Leoparda 1? Taniej już było, drożej będzie

2024-05-04 6:44

Żyjąc w państwie dobrobytu i nieograniczonych możliwości własnego rozwoju, potęgowanych przynależnością do europejskiej wspólnoty, można sobie zamarzyć, że – przy sprzyjających okolicznościach – i nawet można zostać kolekcjonerami broni pancernej. Znaczy się czołgów. Owszem, to kosztowne hobby, ale – jak to mówią – taniej już było, a za parę lat będzie jeszcze drożej. Pobuszowałem więc po necie w poszukiwaniu artefaktów mocno opancerzonych do (potencjalnie) tworzonej kolekcji.

Wielce zmartwiłem się, gdy w Portalu Obronnym wyczytałem, że Hiszpania zrezygnowała z wystawienia na licytacji kilku M60A3 TTS. Już miałem wpłacić wadium (9 tys. euro), a tu masz, taki pech!

NA POCZĄTKU LAT 90. XX W MOŻNA BYŁO TANI KUPIĆ T-54

Na jakąś inną licytację trzeba będzie poczekać, bo Turcja ma na stanie i w użytkowaniu ok. 1,7 tys. takich czołgów. Szkoda, że nie będzie można kupić hiszpańskich M60, bo kto wie – może w Polsce byłyby już nie dwa, ale trzy egzemplarze konkurenta T-55? Stało się. W tym materiale szerzej opisana jest niespodzianka, jaką kolekcjonerom zafundował Madryt. Swoją drogą, ciekawe za ile poszłyby te czołgi? Bo licytacja miała zacząć się od 47 tys. euro. I jeszcze jedna wątpliwość: dlaczego Hiszpania nie przekazała je w darze na Ukrainę? Bardziej archaiczne uzbrojenie Ukraińcy już dostawali.

Odkąd jesteśmy unijnymi Europejczykami, to polski rynek historycznych militariów cenami zasadniczo doszlusował do tego zachodniego. Gdzie te czasy, kiedy można było za niewielkie pieniądze kupić T-54? Trudniej było o T-55, bo na początku lat 90. XX w. Polska musiała zredukować zasoby poprzez ich złomowanie. Pamiętam, jak wówczas w Dąbrowie Górniczej, nomen-omen, Piekle cięto na kawałki jeszcze sprawne, choć już przestarzałe „pięćdziesiątki piątki”. Zgroza. A i o transportery opancerzone było wówczas łatwiej. Ba, w wspomnianej Dąbrowie Górniczej dzielnicowa OSP Łosień przerabiała SKOT-y na wozy pożarnicze do akcji w trudno dostępnym terenie. OK, dość starczego wspominania, jak to „dawniej było lepiej”. Przechodzimy do wyników internetowych poszukiwań.

Prezydent chce broni nuklearnej w Polsce! „Rozpaczliwie szuka przestrzeni do tego, żeby zapisać się w historii.

NAWET DWA MILIONY DOLARÓW ZA UNJIKATOWY EGZEMPLARZ SŁYNNEGO T-34

Nie mam pojęcia, a na pomocy AI nie zawsze można polegać, ile w polskich kolekcjach jest najpopularniejszych czołgów II WŚ. Mowa o T-34 i M4 Sherman. Rosjanie wyprodukowali swoich 57 tys. (są źródła podające, że nawet pod 90 tys. sztuk), a Amerykanie – prawie 50 tys. Wskazywałoby to na dużą podaż, a gdy taka jest, to i cena uwzględnia ten stan rzeczy?I tak, i nie. Bo większość z produkcji została na polach bitew. Z tym że produkcję M4 zakończono w 1945 r., a T-34 schodziły z taśmy (także w Polsce, Z Bumaru-Łabędy) jeszcze wiele lat po zakończeniu II WŚ.

Shermana można kupić circa za 250 tys. USD (za milion USD też sprzedawano wyjątkowe egzemplarze, z tzw. historią bojową). Drugowojenne T-34 są dość rzadkie, bo i żywotność takiego czołgu była wielokrotnie krótsza od resursu zaliczonego w „Rudym” przez czterech pancernych i psa.

T-34 (w 1943 r.) kosztował w produkcji 135 tys. rubli. Ile to było na ówczesne dolary, to cziort znajet, ale dziś taki tank kosztuje krocie, choć wydaje się, że powinien być taniutki. Może być tańszy tylko wtedy, gdy jakiś magistrat zechce zdjąć go z cokołu, z którego prezentował wdzięczność Polaków dla Armii Czerwonej. Nie będzie jednak na tzw. chodzie. Za jeżdżący T-34 płaci się od trzech razy więcej niż za Shermana, w górę. W necie były informacje, że bardzo rzadki model T-34/85, w stanie doskonałym, poszedł na aukcji za ponad 2 mln USD.

Tylko niespełna milion i to złotych, a nie dolarów, potrzeba, by stać się posiadaczem T-55 Merida, Właściciel w ogłoszeniu (wystawionym 21 kwietnia) melduje, że „pojazd jest w pełni sprawny” i życzy sobie za niego 985 tys. zł. Zapewne dałoby się wytargować nieco niższą cenę.

Tych najpopularniejszych czołgów opisywać nie trzeba, bo nawet pacyfiści wiedzą, co zacz. Chaffee M24 już tak szeroko znany nie jest. Był jednym z najskuteczniejszych czołgów w ataku. Słabo opancerzony, za to szybki (56 km/h po drodze), zwrotny (zawracał prawie w miejscu) i przede wszystkim dobrze uzbrojony – w działo kal. 75 mm (2,95 cala). Egzemplarze w dobrym stanie „jezdnym” chodzą po 350 tys. USD. Inny lekki czołg, też „made in USA” – M22 Locust wyceniany jest na circa 55 tys. USD. Zaskakująco tanio, zważywszy, że wyprodukowano zaledwie 830 szt.

ILE KOSZTUJE W PEŁNI SPRAWNY PZKPFW VI TIGER I?

Ciekawym egzemplarzem w kolekcji może być francuski lekki czołg AMX-13. Produkowano go w latach 1952–1964 (ponad 7,5 tys. sztuk w 24 odmianach). To był czołg, w którym po raz pierwszy zastosowano tzw. wieżę oscylacyjną. Umożliwiają ona prowadzenia ognia do wysoko położonych celów, niezależnie od tego, w której pozycji był kadłub maszyny. Cena? Jakieś 75 tys. USD. Jeszcze rok, dwa lata temu kolekcjoner mógł „zanabyć” czołg na kołach, czyli AMX-10 RC. Wtedy płaciło się za sprawny egzemplarz ok. 250 tys. USD. Teraz dostęp (przynajmniej z rynku europejskiego) jest utrudniony, bo kilkadziesiąt sztuk trafiło na Ukrainę.

Podobnie rzecz ma się z Leopardami 1. Nie znaczy, że nie można kupić ich do kolekcji, ale na rynku – siłą rzeczy jest ich – mniej. Nie tylko państwa zachodnie skupują te czołgi, by przekazać je Ukrainie, ale także kupowane są ze zbiórek obywatelskich. Wedle tych ostatnich trzeba ok. 900 tys. zł, by kupić całkiem sprawny i gotowy do boju czołg. Egzemplarz kolekcjonerski (ale na chodzie) może być tańszy.

Jak już mowa o niemieckich czołgach, to każdemu kolekcjonerowi marzy się posiadanie… a jakże, Tygrysa, czyli – używając oficjalnej nomenklatury – Panzerkampfwagen VI Tiger (P). Marzenia ściętej głowy. Tigrów(Tigerów) wyprodukowano tyle, co kot napłakał. Alianci z upodobaniem na nie polowali. Niemcy, jak nie mieli już paliwa, to je wysadzali w powietrze. Zatem nic dziwnego, że w świecie jest jeden, jedyny sprawny egzemplarz.

Te co widzicie w filmach wojennych – to mniej lub bardziej udane repliki. Poznać je po kołach. W oryginale były dwa rzędy (zmora mechaników – tak na marginesie). Mamy w Polsce (w Muzeum Wojska w Białymstoku) Tygrysa złożonego z tego, co pozostało po tym, jak go w 1945 r. załoga wysadziła w powietrze. W 2018 r. sprzedano egzemplarz Tygrysa  za… 18 mln USD. Ten, który jest w pełni sprawny (wystawiony w Tank Museum w Bovington, w Anglii) jest bezcenny…

PIENIĄDZE TO (PRZYNAJMNIEJ W POLSCE) NIE WSZYSTKO...

Oczywiście kupić można także i inne czołgi. To jest materiał, który może tylko zachęcić do dalszej penetracji zasobów internetu. I zaspokojenia ciekawości, gdy się nie ma pieniędzy na realizację kosztownego hobby, jakim niewątpliwie jest kolekcjonowanie broni pancernej.

Nawet, gdyby było się na tyle bogatym, że taką kolekcje można byłoby stworzyć, to w Polsce trzeba – z grubsza ujmując - otrzymać koncesję. Aby móc prowadzić czołgi-zabytki (pozbawione walorów bojowych), trzeba mieć specjalne uprawnienia. Żadna z powszechnie dostępnych kategorii prawa jazdy nie pozwala kierować czołgiem. Aby zdobyć takie „prawo jazdy na czołg”, trzeba przejść przez specjalistyczny wojskowy kurs zakończony egzaminem praktycznym.

Nauka kierowania czołgiem jest realizowana w różnych warunkach terenowych i atmosferycznych w dzień i w nocy. Kierowanie odbywa się między innymi przez ograniczone przejścia, leje, rowy przeciwpancerne, brodzenie. W trakcie kursu adepci muszą nauczyć się właściwego doboru przełożeń, wprowadzania czołgu do garażu, wjazdu na platformę kolejową, a przede wszystkim bezpiecznego użytkowania” – czytamy w komunikacie Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu. Taki kurs kosztuje ok. 20 tys. zł. I na takich wydatek stać byłoby większość marzących o tym, by móc sobie kupić czołg!

Sonda
Który czołg według Ciebie jest lepszy?