Gdzie dojdzie do rozmów Putin-Zełenski? Czy Kreml chce tego spotkania?

2025-08-21 18:00

Rzym, Genewa, Stambuł, Budapeszt, a nawet Mińsk czy Moskwa – to właśnie te miasta przewijają się spekulacjach dotyczących potencjalnej lokalizacji dla spotkania Wołodymyra Zełenskiego z Władimirem Putinem. W grę wchodziłby oczywiście kontekst rozmów pokojowych, ale – jak zwracają uwagę analitycy – gospodarzem powinien zostać kraj neutralny. Nie ma pewności, czy w ogóle dojdzie do tego spotkania, a nawet jeśli tak, to czy przyniesie trwałe rozwiązania...

Ukraina-Rosja-pokój+negocjacje

i

Autor: AI/abe

• Stambuł faworytem – najbardziej prawdopodobne miejsce spotkania Zełenski–Putin; Budapeszt i Moskwa wątpliwe.

• Putin poszukiwany – to ogranicza możliwość wyboru stolic europejskich.

• Neutralność kluczowa – Genewa lub Stambuł najlepiej spełniają ten warunek; Rzym odpada.

• Motywacje przywódców – Zełenski chce pokoju, Putin także, ale wrosyjskim wydaniu.

• Trudne kompromisy – ryzyko, że spotkanie się nie odbędzie, nawet w neutralnym kraju; każdy boi się uznania ustępstwa za zwycięstwo drugiej strony.

Andrew Michta, analityk w GeoStrategy Initiative w Scowcroft Center for Strategy and Security przy Atlantic Council, studzi oczekiwania.

Stambuł najpewniejszym miejscem dla rozmów Putin-Zełenski

Ekspert przypomina, że Władimir Putin jest poszukiwany przez Międzynarodowy Trybunał Karny, co mocno ogranicza możliwości wyboru miejsca dla szczytu ukraińsko-rosyjskiego.

– Stolice europejskie, może poza Budapesztem, są mało prawdopodobne. Spotkanie w Moskwie czy Mińsku byłoby wykluczone, bo Zełenski znalazłby się tam na terytorium całkowicie kontrolowanym przez Putina, w dodatku pod czujnym okiem rosyjskich służb specjalnych. Stambuł wydaje się najbardziej prawdopodobnym miejscem – ocenia ekspert, choć zaznacza, że Turcja także kieruje się swoimi interesami.

Pomysł, by gospodarzem został Budapeszt, pojawił się niedawno w węgierskiej debacie publicznej. Lider opozycji Péter Magyar zaapelował do premiera Viktora Orbána, aby ten zorganizował węgiersko-rosyjsko-ukraińskie spotkanie. W polską dyskusję włączył się Donald Tusk, przypominając na platformie X, że Ukraina już w 1994 r. otrzymała gwarancje integralności terytorialnej w ramach tzw. memorandum budapeszteńskiego. „Być może jestem przesądny, ale tym razem spróbowałbym znaleźć inne miejsce” – napisał szef polskiego rządu.

Garda: Krzysztof Gawkowski
Portal Obronny SE Google News

Orbán i jego Budapeszt nie są do końca neutralni

Wątpliwości wobec Budapesztu ma również Andrzej Sadecki, kierownik Zespołu Środkowoeuropejskiego w Ośrodku Studiów Wschodnich (OSW) w Warszawie. Specjalizuje się w polityce Węgier oraz współpracy regionalnej w Europie Środkowej. W jego opinii...

– Węgry nie są do końca neutralne. Wystąpienia Orbána z ostatnich lat wielokrotnie miały charakter prorosyjski, nawet jeśli premier w praktyce akceptował kolejne pakiety sankcji wobec Moskwy.

Swoją opinię przedstawił także Nicholas Lokker, analityk w Programie Bezpieczeństwa Transatlantyckiego w Center for a New American Security (CNAS). Według niego kluczowe jest wybranie kraju, który nie jest otwarcie sprzymierzony z żadną ze stron konfliktu. W jego ocenie najlepiej sprawdziłyby się Genewa albo Stambuł. Włochy natomiast – mimo że Rzym także był wymieniany – odpadają, bo są istotną częścią koalicji wspierającej Ukrainę. Do Genewy odwołuje się również były ambasador USA w Moskwie Michael McFaul, przypominając, że to miasto niejednokrotnie gościło w przeszłości konferencje pokojowe.

W tle dyskusji pozostają ustalenia ze spotkania w Waszyngtonie. Donald Trump, Zełenski i towarzyszący mu przywódcy europejscy zgodzili się, że kolejnym krokiem powinna być bezpośrednia rozmowa Zełenski–Putin. Dopiero potem miałoby dojść do szerszego, trójstronnego formatu z udziałem amerykańskiego prezydenta.

Sam Andrew Michta nie ma jednak złudzeń:

– Nie jestem pewien, czy spotkanie w ogóle dojdzie do skutku, a nawet jeśli tak, to czy przyniesie trwałe rozwiązania.Jego zdaniem Putin nie ma powodu, by rozmawiać w dobrej wierze i nadal liczy, że czas będzie grał na jego korzyść.

Kilka zdań komentarza...

Tylko huraoptymiści nie będą podzielać wątpliwości amerykańskiego analityka polskiego pochodzenia. Jest całkiem możliwe, że do spotkania Zełenski–Putin nie dojdzie, więc rozważania, czy jeden drugiemu ma podać dłoń na przywitanie, nie będą konieczne.

Warto zauważyć, że obaj politycy przez pewien czas wykluczali możliwość spotkania twarzą w twarz. Zełenski odmawiał rozmów ze zbrodniarzem, a Putin publicznie deklarował, że nie zamierza rozmawiać z uzurpatorem, który przestał być już prezydentem. Jak podają źródła, obaj ulegli mediacyjnej perswazji Donalda Trumpa i stali się koncyliacyjni.

Zełenski chce zakończenia wojny, bo im dłużej ona trwa, tym większe szkody wyrządza Ukrainie. Putin z kolei miłuje pokój, ale tylko w rosyjskiej wersji – ruskij mir. To pojęcie oznacza też „rosyjski świat”, w którym mieści się Ukraina, gdyż Rosja rości sobie pretensje do cywilizacyjnego wpływu i kontroli nad tym państwem.

Gotowość Putina do bezpośredniej rozmowy z Zełenskim nie oznacza jednak, że jego intencje są szczere. Polityka i szczerość rzadko kiedy jadą po tych samych torach, a jeszcze rzadziej – zdecydowanie rzadziej – gdy prezentowane są w rosyjskim, postsowieckim wykonaniu.

Załóżmy, że dochodzi do spotkania Putin-Zełenski (kolejność alafabetyczna). I szybko ono kończy się. Co mieliby sobie powiedzieć obaj przywódcy? Jaka byłaby szansa na kompromis, skoro każdy uważa, że jakiekolwiek ustępstwo wobec drugiej strony będzie traktowane jako… jej zwycięstwo?

USA mają swoje interesy. Ukraina je ma. I ma je też – o czym czasem się zapomina – Rosja. W jej interesie jest, by Donald Trump stracił cierpliwość, wycofał się z roli mediatora i przekazał ją – wraz z całym wysiłkiem militarno-finansowym – europejskim sojusznikom Ukrainy.

Sposobów, aby to osiągnąć, Putin ma mnóstwo. Wystarczy, że znajdzie powód, by nie spotkać się z Zełenskim, albo szybko przerwać rozmowy. Wówczas każde niepowodzenie w dążeniu do zakończenia wojny będzie mógł zrzucić na Ukrainę, pokazując ją światu jako stronę niechętną kompromisowi.

Czy zatem Putin może nie spotkać się, w sierpniu lub we wrześniu, z Zełenskim? To możliwe. Czy jednak później nie stanie z nim twarzą w twarz? Tego spotkania jednak nie uniknie. Chodzi o to, by nie było ono pozorowane i zaistniało „prędzej” niż „później”.

Warto przypomnieć, że jedyny raz prezydenci Ukrainy i Rosji spotkali się 9 grudnia 2019 r. Nie było to spotkanie „w cztery oczy”, ponieważ uczestniczyli w nim prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Angela Merkel. Putin i Zełenski przybyli do Paryża, by wypracować porozumienie o zawieszeniu broni w Donbasie, gdzie siły wspierane przez Rosję walczyły z wojskami ukraińskimi. I na koniec: po upadku CCCP doszło w sumie do siedemnastu spotkań na poziomie prezydenckim. Wszystkie były ważne, ale osiemnaste będzie najważniejsze – przynajmniej dla Ukrainy...

Andrzej Bęben

Sonda
Gdzie winno dojść do spotkania Putin-Zełenski?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki