Sekretarz generalny NATO powiedział, że wszyscy członkowie Sojuszu zgadzają się na przyjęcie do niego Ukrainy. Analityk uważa, że Ukraina jednak ma małe szanse na bycie w NATO
"Wszyscy członkowie NATO zgadzają się, że Ukraina powinna stać się członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego" - powiedział w piątek sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Słowa polityka padły podczas konferencji prasowej przed spotkaniem grupy kontaktowej ds. Ukrainy w Ramstein. "Obecnie naszym głównym celem jest, aby Ukraina zwyciężyła z Rosją" - dodał Stoltenberg. Ta deklaracja była zaskakująca, bo przecież członkostwo Ukrainy w NATO oznaczałoby bezpośrednią konfrontację Sojuszu z Rosją w wojnie na Ukrainie, poza tym nie wszystkie kraje NATO wydają się być zdecydowanymi zwolennikami przyjmowania Ukrainy w swoje szeregi. Skąd ta zmiana? Polski analityk ma w tej kwestii swoją teorię. Ta reakcja na słowa Stoltenberga wprowadza sporo zamieszania. Jednak nie wszyscy się zgodzili, by Ukraina weszła do NATO? Skąd zatem takie słowa sekretarza generalnego?
Analityk PISM: "Szanse na to, że Ukraina w jakiejś przewidywalnej perspektywie stanie się członkiem sojuszu, są dość małe"
"W wymiarze faktycznym tego konsensusu nie ma i szanse na to, że Ukraina w jakiejś przewidywalnej perspektywie stanie się członkiem sojuszu, są dość małe" - powiedział Polskiej Agencji Prasowej koordynator programu Bezpieczeństwo Międzynarodowe w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych Wojciech Lorenz. "Przede wszystkim USA nie są gotowe na objęcie Ukrainy gwarancjami bezpieczeństwa, tak samo jak część największych mocarstw europejskich w NATO" - dodał ekspert. Słowa Stoltenberga wyjaśnił w następujący sposób: jeszcze w 2008 roku na szczycie w Bukareszcie w komunikacie Sojuszu znalazło się pewne sformułowanie, które głosi, że Ukraina i Gruzja w przyszłości dołączą do NATO. Zdaniem Lorenza celem wypowiedzi Stoltenberga było stworzenie wrażenia, że NATO jest nieugięte wobec Rosji.