Biały Dom zaprzecza, by otrzymał taką wiadomość i podkreśla, że decyzja o jakichkolwiek negocjacjach należy do Kijowa.
Według niewymienionych z nazwiska źródeł Bloomberga, sygnał z Kremla miał zostać przekazany wysokim rangą oficjelom USA w grudniu poprzez również niewymienionego z nazwiska pośrednika. Miał on stwierdzić, że Władimir Putin jest skłonny rozważyć zrezygnowanie z żądania zachowania przez Ukrainę neutralnego statusu, a nawet ostatecznie do porzucenia obiekcji co do członkostwa Kijowa w NATO. Kosztem tego miałoby być zaakceptowanie terenów będących pod rosyjską okupacją.
Z kolei rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział agencji, że Rosja od dawna jest otwarta na negocjacje w sprawie Ukrainy i woli osiągnąć swoje cele drogą dyplomatyczną, ale jeśli to się nie uda "operacja wojskowa będzie kontynuowana dopóki nie osiągniemy naszych celów".
Rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA Adrienne Watson stwierdziła, że Biały Dom nie wie o opisanych zmianach w stanowisku Rosji.
"To do Ukrainy należeć będzie decyzja, czy, kiedy i jak negocjować z Rosją" - zaznaczyła.
Bloomberg przypomina też wypowiedź szefa dyplomacji USA Antony'ego Blinkena, który podczas niedawnego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos powiedział, że "nie widzi" perspektyw na długoterminowe zawieszenie broni, ani rosyjskiej skłonności do rezygnacji ze swoich maksymalistycznych celów.
Według Bloomberga Putin wyczuwa, że ma obecnie przewagę w wojnie, zwłaszcza wobec fiaska zeszłorocznej kontrofensywy i problemów, jakie w USA i Unii Europejskiej stanęły na drodze do uchwalenia środków na wsparcie Ukrainy. Bloomberg zauważa też, że w grudniu o zgłoszonej za pomocą pośredników rosyjskiej propozycji zamrożenia konfliktu na Ukrainie donosił "New York Times".
Agencja ocenia jednak, że nawet jeśli rosyjska propozycja nie jest składana w dobrej wierze, może być próbą stworzenia podziałów wewnątrz zachodniego obozu, jak również wewnątrz Ukrainy. Rezygnując ze sprzeciwu wobec ukraińskiego członkostwa w NATO, Kreml może z kolei liczyć, że drogę Kijowa do sojuszu zablokują m.in. Węgry.
Podobnie oceniła Fiona Hill, była dyrektor Rady Bezpieczeństwa Narodowego ds. Rosji w administracji Donalda Trumpa.
"Dla nich korzystne jest, by wszyscy myśleli, że istnieją nieoficjalne negocjacje, które są tak tajne, że nikt nie wie o co chodzi, bo to cholernie przeraża Ukraińców. Rosja chce stworzyć ideę, że ten kanał istnieje i że wszystko zależy od USA i nikt i nic innego nie gra roli" - oświadczyła Hill. Dodała, że to "klasyczna rosyjska zagrywka".
Szwedzki doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Henrik Landerholm, który we wtorek spotkał się ze swoim amerykańskim odpowiednikiem Jake'iem Sullivanem, powiedział z kolei Bloombergowi, że słyszał o pogłoskach, lecz stwierdził, że nie wie, co o nich myśleć.
"Putin byłby oczywiście bardzo szczęśliwy, jeśli otrzymałby porozumienie oparte na obecnych zdobyczach terytorialnych, co oczywiście nie wchodzi w grę dla naszych ukraińskich przyjaciół" - powiedział.
Prokremlowski politolog Fiodor Łukjanow, stwierdził z kolei, że akceptacja rosyjskiego podboju terytorium byłaby w istocie stworzeniem nowej architektury bezpieczeństwa w Europie, co jest głównym celem Putina.