Spis treści
- Przenieśli wojnę na terytorium Rosji
- Próba zdobycia atutów do negocjacji
- Elektrownia za elektrownię?
- Operacja propagandowo-okupacyjna
- Uzyskanie inicjatywy
- Czy Rosjanie połkną haczyk?
- Wiemy, że nic nie wiemy?
Uczciwie należy powiedzieć, że pozostaje nam jedynie zgadywanie i to oparte o dość szczupłe i nieprecyzyjne informacje. Strona ukraińska bardzo skąpo dozuje informacje, nie chcąc zbyt wiele ujawniać przeciwnikowi. Rosjanie natomiast prowadzą działalność propagandową i wiarygodne informacje pochodzą jedynie z nielicznych mediów niezależnych, które mają w tym rejonie swoich przedstawicieli lub pozyskują informacje od mieszkańców.
Przenieśli wojnę na terytorium Rosji
Z pewnością można stwierdzić, że jak na razie, operacja jest udana. Ukraińskie siły szczególnie silnego oporu nie napotkały, a niektóre jednostki, po prostu uciekły. Na przykład niesławni Kadyrowcy, czyli czeczeńskie oddziały „ochotników” uległy niemal natychmiast rozproszeniu. Ukraińcy wzięli też co najmniej kilkudziesięciu jeńców i strąciły przynajmniej dwa rosyjskie śmigłowce szturmowe.
Polecany artykuł:
Z pewnością wiemy, że w operacji biorą udział elementy 22. Brygady Zmechanizowanej i 88. Brygady Zmechanizowanej, wraz z oddziałami Legionu Rosyjskiego, artylerii, bezzałogowców i obrony przeciwlotniczej. Jednostki wdarły się na terytorium Rosji na głębokość miejscami 30 km i więcej. W ramach tej operacji udało się m.in. przeciąć istotną linię kolejową i zająć przepompownię gazu ziemnego. Działania zdają się być prowadzone na dwóch kierunkach. Główne siły zdają się przeć wzdłuż drogi na Rylsk, czyli na pólnocny-zachód. Druga linia, jak się wydaje mniejszego rajdy lub może pozoracyjnych działań, kieruje się w stronę elektrowni jądrowej w Kurczatowsku, zaopatrującej w energię znaczną część obwodu Kurskiego.
Rosjanie informują o wzmocnieniu obrony elektrowni i ściągają w rejon działań doświadczone, a przede wszystkim stanowiące zawsze mobilny odwód, jednostki desantowo-szturmowe. Przenoszą też na ten kierunek inne oddziały, które będą docierać sukcesywnie. Przeprowadzono też na Ukraińców kilka ataków powietrznych, o ograniczonej skuteczności jak się wydaje. Efektem działań lotnictwa rosyjskiego był dość spektakularny atak ukraińskiego drona na śmigłowiec Mi-28. Losy maszyny, która została trafiona w rejon tylnego śmigła, są nieznane.
Jak dotąd nie wiadomo nic o stratach i realnej liczebności sił Ukrainy. Rosjanie mówią o tysiącu żołnierzy, z których około 300 miało już zginąć lub zostać rannych. Optymiści mówią nawet o 10 tysiącach żołnierzy ukraińskich biorących udział w operacji. Realne zdają się raczej liczby 2-5 tys. Jaki jest ich cel? Tego niestety, lub może na szczęście, patrząc z perspektywy organizatorów tej operacji, nadal nie wiemy. Ale oznacza to, że również Rosjanie jeszcze tego nie są w stanie ustalić. Pojawia się tu kilka scenariuszy. Niektóre z nich na dodatek wzajemnie się nie wykluczają.
Próba zdobycia atutów do negocjacji
W przekazie prezydenta Oleksandra Zełeńskiego, a razie nieśmiało, pojawiają się wątki ewentualnej możliwości przystąpienia do negocjacji. Z tej perspektywy zajęcie pewnego obszaru terytorium Rosji wydaje się całkiem dobrą kartą przetargową. Szczególnie jeśli uda się zająć jakieś kluczowe instalacje. Na przykład biegnącej wzdłuż granicy linii kolejowej, czy przepompownię gazu w mieście Sudża. Te obiekty już wpadły w ręce sił ukraińskich, ale mówię się też o „większej rybie” do złowienia.
Elektrownia za elektrownię?
Część Obserwatorów zakłada, że celem Ukraińców jest zajęcie znajdującej się dalej na północny-wschód Kurczatowska Elektrownia Jądrowa. Jej zajęcie miałoby jakoby dać możliwość „wymiany” na okupowaną przez Rosjan elektrownię atomową w Zaporożu. Jest to jednak moim zdaniem mało realistyczne. Z jednej strony, to odległy i z pewnością nieźle broniony cel. Z drugiej, taki scenariusz zrównałby Zełeńskiego z Rosjanami, którzy używają elektrowni atomowej jak zakładnika. Na to, na oczach zachodniej prasy i polityków, raczej nie może sobie pozwolić rząd w Kijowie. Ale propagandowo można inaczej ograć sytuację.
Operacja propagandowo-okupacyjna
To scenariusz pokrewny poprzedniemu, zgodnie z którym jedyny lub główny cel, to pokazanie Rosjanom, że ich terytorium również może zostać zaatakowane. Natomiast własnym obywatelom, ku pokrzepieniu serc, dać znak, że armia ukraińska walczy i zwycięża. Zakładałoby to brak myślenia strategicznego, a jedynie polityczne. Ma jednak swój wariant, który może być celem drugorzędnym.
Z jednej strony jest to pokazanie, że Rosja zostawiła swoje granice odsłonięte i niedostatecznie chronione. Z drugiej, a w zasadzie w efekcie, zmusić przeciwnika do przesunięcia większej liczby wojsk, a przede wszystkim sprzętu ciężkiego i formacji o realnej sile bojowej do ochrony granicy z Ukrainą. Na całej jej długości. I to nie Kadyrowców, RossGwardii i innego rodzaju zbieraniny, ale co najmniej jednostek rezerwowych armii. Przy tym wzmocnienia artylerią i innymi wartościowymi środkami bojowymi.
Uzyskanie inicjatywy
Innym powodem mogła być chęć osłabienia sił działających bardziej na południe, w rejonie Charkowszczyzny, gdzie od pewnego czasu Rosjanie otworzyli swego rodzaju drugi front, zmuszając Ukrainę do przesunięcia tam części sił z Donbasu. Teoretycznie ukraiński zagon może wyjść im na tyły dość szerokim manewrem i zagrozić okrążeniem.
Praktycznie siły do takiej operacji potrzebne byłyby znacznie większe i powinny kierować się na wschód oraz południe. Tymczasem główny kierunek działań to raczej północny-zachód. To oznacza Rylsk, a potem być może zawrócenie wraz z trasą E38 w stronę granicy rosyjsko-ukraińskiej w rejonie Kateriniwki. Jaki ma to sens strategiczny? Nie zapewnia zajęcia żadnego naprawdę istotnego obiektu. Ale może celem jest zajęcie czegoś innego?
Czy Rosjanie połkną haczyk?
Celem może być zajęcie Rosjan. Nie w sensie terenu czy ludzi, ale odciągnięcia sił z rejonu gdzie dziś mają inicjatywę lub tylko liczebną przewagę w artylerii, ludziach i sprzęcie. To zgrupowanie, które wraz z rezerwami stojącymi nadal na terytorium Ukrainy, jak szacują niektórzy, może mieć siłę nawet 10 tys. ludzi. Jak się wydaje doświadczonych, wyposażonych w sprzęt, który dobrze znają, taki jak np. polskie czołgi PT-91 Twardy i wozy bojowe BWP-1, którymi dysponuje 22 Brygada Zmechanizowana.
Takimi siłami można nie tylko zająć spory obszar rosyjskiego terytorium, ale też skuteczne się na nim bronić, zmuszając okupanta do sięgania po jednostki z innych rejonów frontu. Rozciągnięcie sił i zmniejszenie lokalnej przewagi na innych odcinkach.
Ten wątek łączy się z innymi. Na przykład z kwestią propagandowej siły, jaką Kijów uzyskuje okupując terytorium Rosji. To karta ryzykowna, ale na pewno silna. Również w przypadku ewentualnych rokowań, jest to mocny atut na ręce. Nie należy też zapominać o innych odcinkach frontu.
Skoro Ukrainie udało się z zaskoczenia przeprowadzić tego typu operację, to może ją wykorzystać, aby zyskać inicjatywę na innych, dalekim odcinku frontu o istotnym znaczeniu. Jest to koncepcja niebepiecznie optymistyczna, ale realna. Choć równie dobrze może to być próba opóźnienia Rosjan i zyskania na czasie. Na przykład w oczekiwaniu na to, aż na sytuację wpłyną zmiany w prawie dotyczącym poboru i słuzby wojskowej. A to może potrwać kilka miesięcy.
Wiemy, że nic nie wiemy?
Przyznam, że powyższy tekst, to jedynie zbiór pewnych hipotez, bynajmniej nie wszystkich. Nie stanowi on próby wyjaśnienia sytuacji, ale raczej zaprezentowania jej złożoności. Przyjdzie nam jeszcze poczekać, nim intencje ukraińskich dowódców zostaną ujawnione.
Z pewnością jednak uzyskali oni już obecnie dużą uwagę rosyjskich odpowiedników, którzy muszą znaleźć rozwiązanie tej sytuacji, czując na karku zimne spojrzenie Władimira Putina. Nagrania z odprawy najwyższych dowódców i prezydenta Federacji Rosyjskie, które opublikowały rosyjskie media, pokazały, że władca Kremla nie jest zadowolony. Może to oznaczać presję, która spowoduje błędne decyzje i nieprzemyślane działania.
Czego sobie i państwu życzę.
Listen on Spreaker.